Popatrz

Podczas piętnastego Miesiąca Fotografii w Krakowie – tak jak w poprzednich latach – postawiono pytania dotyczące fotografii dziś i ról przez nią pełnionych.

11.06.2017

Czyta się kilka minut

Z serii „Grapevine” Susan Lipper, MOCAK / Fot. Susan Lipper
Z serii „Grapevine” Susan Lipper, MOCAK / Fot. Susan Lipper

Miesiąc Fotografii zaczęto organizować od 2002 r. Początkowo prace wystawiano w niewielkich galeriach, ale też w kawiarniach i pubach. Dość szybko doceniono ten pomysł, a festiwal w kolejnych edycjach stawał się coraz poważniejszym wydarzeniem. Zmieniły się miejsca wystaw: coraz częściej były to ważne galerie i muzea. Zaczęto też wykorzystywać budynki poprzemysłowe.

Po 2011 r. opiekę artystyczną nad całym programem powierzono corocznie wybranemu kuratorowi (lub kuratorom), co nadało kolejnym Miesiącom bardziej autorski, indywidualny charakter. Najczęściej też – poczynając od pierwszego Festiwalu w nowej formule, przygotowywanego przez duet Brytyjczyków Adama Broomberga i Olivera Chanarina – były to osoby spoza Polski. Nie spowodowało to utraty związku z tym, co dzieje się w naszej fotografii. Dziś zaś Miesiąc – obok przygotowywanych od kilku lat gdańskich Alternativ – to jedyna cykliczna impreza poświęcona sztukom wizualnym powstałym w III RP, o renomie wykraczającej poza Polskę, zaś lista osób zaangażowanych w kolejne edycje festiwalu oraz prezentowanych na nich twórców jest imponująca.
Pisząc o historii Miesiąca Fotografii nie można zapomnieć o prezentacjach młodych twórców. Z biegiem lat były coraz lepiej przygotowywane, stały się też dla młodych okazją do współpracy z cenionymi już kuratorami i do zaprezentowania swych prac szerszej publiczności (tegoroczny pokaz przygotowano w galerii currentart.space). O znaczeniu ShowOFF wiele mówi nie tylko liczba zgłoszeń – ponad 600 w tym roku – lecz przede wszystkim nazwiska uczestników poprzednich edycji, które są coraz głośniejsze w współczesnej fotografii. Są wśród nich m.in. Irena Kalicka, Julia Krywycz czy Diana Lelonek.

Ostatnia z nich ponownie jest obecna na Miesiącu Fotografii (tym razem w ramach programu głównego). Swą wystawę, prezentowaną w MOCAK-u, poświęciła miejscom ważnym dla XX-wiecznej historii Krakowa. Artystka pokazała znaleziska z Płaszowa i tzw. „Libanu”, czyli działającego w latach 1942-44 obozu karnego, założonego przez Niemców na terenie przedsiębiorstwa Krakowskie Wapienniki i Kamieniołomy. Są tu skamieliny okresu jurajskiego, ślady hitlerowskich obozów, porzucone na tych terenach współczesne przedmioty. Obok nich artystka wystawiła własne fotografie. Na jej wystawie mieszają się epoki, fikcja (pozostałości scenografii do „Listy Schindlera” Stevena Spielberga) z autentycznymi śladami przeszłości, współczesność i miniony świat.

Po co nam zdjęcia?

„Popatrz” – to hasło tegorocznego Miesiąca i zarazem zachęta do baczniejszego przyglądania się zdjęciom. Gordon MacDonald, autor koncepcji i kurator większości wystaw, stawia pytanie o realność i fikcję zdjęć oraz o ich odbiór. Nasze życie – jak podkreśla – jest „napędzane przyswajaniem fotografii. Ludzie więc przez większość życia próbują ułożyć sobie w głowach, czym jest dany obraz i co dla nich znaczy”.

Na wystawie Susan Lipper „Grapevine” – pokazywanej także w MOCAK-u – znalazły się zdjęcia wykonane na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku w niewielkiej miejscowości w Wirginii Zachodniej. Przedstawiają życie małej społeczności. Na jednej z fotografii młody mężczyzna ubrany w uniform przypominający wojskowy mundur, w wysokich sznurowanych czarnych butach, władczo siedzi na fotelu. Czyta gazetę, a u jego stóp przycupnęła wpatrzona w niego młoda, atrakcyjna dziewczyna. Na innym młoda kobieta lubieżnie obnaża piersi. Jakiś mężczyzna odział się w strój religijnego bractwa. Wszystko na tych zdjęciach potwierdza powszechne wyobrażenia o życiu na amerykańskiej prowincji. Nie są to jednak podpatrzone, trochę przypadkowe ujęcia. Przeciwnie, Lipper pozwoliła bohaterom swoich prac kreować wymyślone przez nich postacie i wydarzenia. Jej prace przypominają konwencjonalną fotografię dokumentalną, lecz są fikcyjnymi wyobrażeniami. Jedynie kuszą pozorem realności.
Wystawa „My także tańczymy” w Muzeum Fotografii stawia pytanie o funkcje tańca jako formy ekspresji, ale też rytuału. Jest tu taniec jako forma potwierdzenia przynależności do określonej grupy lub subkultury, oraz jako forma wyzwalania się ze społecznych ram. Sirkka-Liisa Konttinen sfotografowała w latach 80. XX wieku uczennice szkół tańca na angielskiej prowincji. To mały, specyficzny świat, w którym dzieci upodobniają się do dorosłych, a matki wchodzą w rolę nastolatków. Z kolei Gillian Wearing sfilmowała siebie wykonującą ekstatyczny taniec w centrum handlowym, wywołując wśród klientów zdziwienie, rozbawienie, ale też lęk.

W Muzeum Fotografii znalazły się zdjęcia dokumentalne i zapisy artystycznych akcji, reportaż i kreowane zdjęcia. Zamazują się granice między poszczególnymi gatunkami. Jakby jej kurator chciał podkreślić, że te podziały dawno stały się nieaktualne, a ważniejszy jest nasz odbiór: to, co chcemy w tych fotografiach zobaczyć. Bo – jak twierdzi MacDonald – wszystko w nich jest prawdziwe i nieprawdziwe zarazem.

Pytanie o „prawdziwość” fotografii jeszcze dobitniej zostało postawione na dwóch wystawach zorganizowanych w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli. Pierwszą – „Nierozstrzygający moment” – poświęcono badaczom zjawisk pozaziemskich w Stanach Zjednoczonych. Są tu fotografie, pokazy slajdów, plakaty i książki mające być „niezbitymi dowodami” na kontakty z istotami nie z tego świata. To przykłady niegroźnego dziwactwa, można powiedzieć, oglądając np. pokaz „100 najlepszych fotografii UFO na świecie”. Ale, przestrzega MacDonald, dla wielu wyznawców teorii spiskowych (od lądowania na Księżycu po zamachy z 11 września 2001 r.) to fotografia bywa ostatecznym potwierdzeniem prawdziwości ich przekonań. „»Fejki« i »alternatywne fakty« to nowe »prawdy«, które w połączeniu z przyjętymi z góry przekonaniami zamieniają się w potężne narzędzie postrzegania świata”.

Gordon MacDonald z Joanną Gorlach dotarli też do archiwum Warszawskiego Towarzystwa Badań NOL „UFO-Video”, które przez trzy dekady działało pod patronatem Muzeum Techniki. Z tych materiałów stworzyli intrygującą opowieść o dokumentowaniu kontaktów pozaziemskich w dobie PRL-u. Na wystawie znalazły się zdjęcia, relacje świadków, a nawet komiks „Relax” z 1980 r., poświęcony spotkaniu z kosmitami w Emilcinie. Przypadek „UFO-Video”, dziś zapomniany, wiele mówi o oficjalnej polityce komunistycznego państwa, o tym, co i kiedy było dozwolone (a czego zakazywano).

Obrazy wojny

W 2015 r. Miesiąc Fotografii był poświęcony konfliktom. Gordon MacDonald wraca do tego tematu. Przygotowana przez niego wystawa w Bunkrze Sztuki to bezsprzecznie najważniejsze wydarzenie tegorocznego Miesiąca.

 „Wydaje się, że fotografia reportażowa utraciła moc chwytania istoty poszczególnych konfliktów, że stała się już tylko świadectwem ogólnego ludzkiego upadku moralnego i cierpienia” – podkreśla MacDonald. Natomiast artystki swymi pracami „sprawiają, że wojny oglądane z dystansu nie wydają się już tak odległe, a widz przestaje być tylko chłodnym obserwatorem, zaczyna czuć”. Dlatego też tylko prace kobiet znalazły się w Bunkrze Sztuki.

Wystawę otwierają wielkoformatowe fotografie Sophie Ristelhueber, przedstawiające miejsca po wybuchach. Niezwykle realistyczne, ale to jednak rekonstrukcje, wykonane na podstawie oryginalnych ujęć. Przez to mniej przejmujące? Nie. Nieopodal zawieszono zdjęcia Niny Berman. Jeden ze swych cykli poświęciła Tylerowi Ziegelowi, żołnierzowi piechoty morskiej, ciężko rannemu podczas wojny w Iraku. Na zdjęciach widzimy młodego człowieka o silnie zniekształconej twarzy. Z trudem wręcz można na niego patrzeć. Mimo swego okaleczenia poślubił Renée Kline – ich zdjęcia ślubne wykonała Berman. Wydają się szczęśliwi. Jednak po roku młodzi małżonkowie rozwodzą się, a w 2012 r. Ziegel umiera.

Berman podpatruje rzeczywistość, wyłapując to, co jest pomijane lub niezauważane. Martha Rosler natomiast ostro ją komentuje. W znanym cyklu fotomontaży „Dom piękny” dokonuje ostrych, bezpardonowych zestawień. Młode małżeństwo z dzieckiem wypoczywa na eleganckim łóżku nie zauważając, że tuż za oknami ich sypialni jest pole walki. Okaleczona dziewczyna wchodzi do typowego amerykańskiego salonu. Gospodyni spokojnie odkurza zasłony, nie zwracając uwagi na trwającą tuż obok szarżę wojsk. Nie dostrzegamy konfliktów, a może udajemy, że one nas nie dotyczą? Nie patrzymy na nie. To poważny błąd. ©

MIESIĄC FOTOGRAFII 2017: POPATRZ, Kraków, wystawy czynne do 18 czerwca, kurator Gordon MacDonald

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2017