Pomysł arcywyborczy

Mój drogi Piołunie, genialne, absolutnie pierwszorzędne!

23.05.2015

Czyta się kilka minut

Odważne i nietuzinkowe! Odświeżające, przełomowe, rewolucyjne! Jeden z polityków ogłosił, że w naszym pięknym, nadwiślańskim kraju zaprowadzić trzeba „dyktaturę Ewangelii”. Natychmiast zgłaszam ochotniczy akces i zaklinam się na wszystkie moce z tego i tamtego świata, że dołożę wszelkich starań i nie poskąpię żadnych ofiar, aż ta śmiała wizja się ziści!
Będę z Tobą szczery jak nigdy i tuszę, że w lot pojmiesz wszystko, co za chwilę Ci wyłuszczę. Otóż w gruncie rzeczy byłbym skłonny przyjąć całą tę Ewangelię. Serio. Jak bum-cyk-cyk. Naprawdę gotów byłbym twierdzić, że trzeba kochać bliźniego jak siebie samego. Wybaczać nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy. Głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać. Itd., itp. Z jednym drobnym zastrzeżeniem: byle to wszystko było przymusowe.
Powtarzam: od dawna jestem zdeklarowanym adwokatem, zagorzałym zwolennikiem i uniżonym sługą dyktatury Ewangelii. To chyba logiczne? Albo wszyscy, albo nikt. Jeżeli naprawdę wyznaje się i wierzy w wartości – nie wolno iść na kompromisy. Przejawem egoizmu byłoby skupiać się wyłącznie na sobie, gdy przebudowy wymaga cały świat. Czymże jest nomen omen owo demonizowane, fałszywie nadinterpretowane słowo DYKTATURA? Dyktatura to w praktyce nic innego jak pełnia władzy. Tylko tyle. A znając mizerną i słabą naturę człeka, naiwnością – ba, głupotą – byłoby zakładać, że wszyscy po dobroci zachowywać się będą niczym niewinne owieczki. Wilkom trzeba wybić kły, wyrwać pazury, założyć kaganiec, zaobrączkować i zamknąć w klatce. Czyż wszyscy na tym nie skorzystają? Czyż tak zła nie zwycięża się dobrem?
Oczywiście zaraz pięknoduchy i jajogłowi zaczynają ględzić, kto niby ma odróżniać wilki od owiec. Biadolą o nadużyciach i przemocy, nietolerancji i terrorze. To właśnie przez tych malkontentów i defetystów, czarnowidzów i nudziarzy, histeryków, panikarzy i trzęsidupów – nie można ruszyć z posad bryły tego świata.
Powiem Ci, drogi Piołunie, w największym już zaufaniu, że kiedyś próbowaliśmy negocjować nawet z samym Nazarejczykiem. Trochę na zasadzie: wicie, rozumicie... Pomożecie? Pomożemy! Miało być mianowicie tak: Cieśla naucza, czego naucza, nikt Mu się w to nie wtrąca, ale za wdrożenie Jego pięknych teorii w codzienną praktykę odpowiadamy my. Czyli fachowcy, znawcy gatunku na wyrost zwanego homo sapiens. Na początek chcieliśmy stworzyć coś na kształt krzyżówki agencji PR z firmą sprawnie i cicho ściągającą długi. W miarę rozwoju projektu, czyli poszerzania się wpływów, zmontowalibyśmy profesjonalne stronnictwo polityczne z długim, zbrojnym ramieniem. A po przejęciu władzy na jednym skrawku ziemi, kto śmiałby powstrzymać triumfalny marsz dyktatury Ewangelii?
Tyle że Cieśla nie chciał na to przystać, co moim skromnym zdaniem dowodzi, że brakowało Mu jednak klepki. Ale nawet Jego kategoryczna odmowa nas nie zniechęciła. Próbowaliśmy półśrodków, licząc na to, że krok po kroku, ziarnko do ziarnka, po nitce do kłębka... Postanowiliśmy zatem zacząć może nie od dyktatury przez duże D, ale od zwykłego królestwa. O niewielkim wprawdzie zasięgu terytorialnym, ale położonego perspektywicznie. Ciemny lud bez mrugnięcia kupił ideę, żeby obwołać swego Idola królem. To było zresztą tuż po sztuczce z pięcioma chlebami i dwoma rybami, którymi Nazarejczyk nakarmił wielką rzeszę. Dobra nasza – pomyślałem – ludziska z reguły głosują brzuchami. Dostali i chleb, i igrzyska. Będzie 99 procent poparcia. Szybko podszepnęliśmy kmiotkom całkiem zręczne hasło: „Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat”. Chwyciło.
I co? Jak głosi jedna z opowiastek o Nazarejczyku: „Gdy więc poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę”. Usunął się znów na górę... Oględnie powiedziane. Mówiąc wprost – nawiał, stchórzył. Skrewił! Zmarnował życiową szansę. Biedny Cieśla... Z takimi poglądami w nadwiślańskim kraju nie przekroczyłby nawet progu...

Twój kochający stryj Krętacz
©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2015