Pomarańcze w Krakowie

Wreszcie można zobaczyć w Polsce jedną z najbardziej szalonych oper XX wieku.

05.05.2014

Czyta się kilka minut

Katarzyna Oleś-Blacha i Pavlo Tolstoy / Fot. Ryszard Kornecki / OPERA KRAKOWSKA
Katarzyna Oleś-Blacha i Pavlo Tolstoy / Fot. Ryszard Kornecki / OPERA KRAKOWSKA

Prawie stulecie – 93 lata – musiało czekać arcydzieło XX-wiecznej opery, by zaistnieć na polskiej scenie. I nie chodzi wcale o rzecz, która powoli zdobywała uznanie publiczności, posługiwała się hermetycznym językiem czy roztaczała niechętnie oglądane nastroje nihilistyczne. Mowa o z lekka absurdalnej bajce, igrającej konwencjami zabawie – „Miłości do trzech pomarańczy” Prokofiewa. Rzecz wymagająca ogromnej pracy, ale w odbiorze czysta rozkosz. Na odwagę zdobyła się Opera Krakowska. Było warto.

Dyrygent Tomasz Tokarczyk ogarnął złożoną całość i pokazał ją jako dzieło logiczne i spójne. Pewnie, że orkiestra nie była bezbłędna – nie mogło być inaczej, skoro Prokofiew nie dość, że zmusza do grania blachę, to jeszcze z uporem maniaka chce, by brzmiała nie tylko triumfalnym forte, ale i subtelnym piano. Chwała muzykom, że starali się temu zadaniu sprostać. Zaprezentowali się z jak najlepszej strony, swobodnie wyprzedzając np. orkiestrę Teatru Wielkiego – Opery Narodowej (męczenia „Święta wiosny” trudno zapomnieć). W Krakowie czuło się zaangażowanie, może wręcz radość z grania. Rzadkość.

Staranna orkiestra i pomocny dyrygent to podstawa dla śpiewaków, którzy nie musieli walczyć o utrzymanie się w rytmie i wysokości dźwięku. Rozbłysnął komizm, w którym wyróżniły się postaci Fata Morgany i Księcia (Ewa Biegas i Pavlo Tolstoy). Do osiągnięć reżysera, Michała Znanieckiego, zaliczyć trzeba to, że poprowadził bohaterów zgodnie z warunkami śpiewaków – nie usiłował nawet z nader korpulentnego Truffaldina (Vladimir Voroshnin) zrobić błazna fikającego koziołki. Dostaliśmy cały katalog osobowości scenicznych.

Niewątpliwie obejrzeliśmy w Krakowie „Miłość do trzech pomarańczy” (śpiewaną nie po francusku, lecz po rosyjsku, co pasuje do tej muzyki o wiele lepiej), fantastyczną bajkę Gozziego, a nie jakieś wizje luźno zatrącające o temat. Stało się tak pomimo reżyserskiego pomysłu, aby akcję rozpocząć w domu starców. Pensjonariusze są awanturniczy, rozwrzeszczani, złośliwi, no i wszyscy jeżdżą na wózkach, na których też wykonują tańce – pod względem okropności nie umywają się do nich najczarniejsi z bohaterów spektaklu. Chaos ostatnich scen jest już totalny. Ostatecznie jednak ów chaos broni bajkę Gozziego, Meyerholda i Prokofiewa. W samą porę.


Sergiusz Prokofiew „Miłość do trzech pomarańczy”, Opera Krakowska, reż. Michał Znaniecki, kierownictwo muz.: Tomasz Tokarczyk. Premiera 25 kwietnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2014