Polskie Himalaje

Macie w Polsce światowej sławy pisarzy, muzyków, filmowców. Ale żaden – poza Chopinem – nie wzbudził w swej epoce takiego wrażenia, nie zdominował tak swej dziedziny, jak polscy himalaiści w ciągu 20 lat ich chwały.

04.02.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Bartek Dobroch
/ Fot. Bartek Dobroch

Bartek Dobroch: Kiedy pierwszy raz spotkała Pani polskich himalaistów?

Bernadette McDonald: Pierwsza okazja nadarzyła się w 1986 r. Byłam zimą w Katmandu, szłam do mojego hotelu. Stały pod nim dwa samochody ciężarowe Star, wyglądające jak pojazdy wojskowe. Zapytałam, do kogo należą. Okazało się, że do polskiej wyprawy zimowej na Kanczendzongę. Wrócili właśnie, po dokonaniu pierwszego zimowego wejścia na ten szczyt. Wtedy poznałam Jerzego Kukuczkę, Krzysztofa Wielickiego i innych.

Jak pamięta Pani te pierwsze spotkania?

To pierwsze, w Katmandu, upływało w smutnej atmosferze, bo himalaiści stracili właśnie jednego z towarzyszy, Andrzeja Czoka. Ale fakt, że jako pierwsi zdobyli zimą trzecią pod względem wysokości górę świata, wywarł na mnie wrażenie. No i było coś tajemniczego związanego z tymi ciężarówkami. Pytałam, po co im takie wielkie auta, mogące transportować znacznie liczniejszą grupę ludzi. Odpowiadali zdawkowo, że to po prostu wszystkie ich rzeczy. Dopiero po latach dowiedziałam się, że w ten sposób działał „biznes” importowo-eksportowy z Polski i do Polski. Potem spotykałam ich jeszcze wielokrotnie. Wydali mi się ekstremalnie wytrzymali, nieco szorstcy w kontakcie, ale wyjątkowo skupieni na swoich himalajskich celach.

Czy publiczność w Ameryce Północnej podzielała Pani zachwyt polskimi sukcesami w podboju Himalajów?

Tak i nie. Tak, ponieważ gdy interesujesz się himalaizmem, musisz być pod wrażeniem takich dokonań, nie można ich ignorować. Jednak gdy się czymś interesujesz, przede wszystkim chcesz poznać indywidualności, które za takimi sukcesami stoją. Tymczasem poza nazwiskami Kukuczki i może jeszcze Wojtka Kurtyki była niewielka świadomość tego, kim są ci ludzie. Przykładem Andrzej Zawada, który w Ameryce był nieznany. Trochę bardziej znani byli w Anglii, tamtejsi alpiniści wspinali się z polskimi wyprawami.

A kiedy polscy himalaiści pojawili się na międzynarodowych festiwalach górskich?

Pierwszym, który był oczekiwany u nas w kanadyjskim Banff, był Jurek Kukuczka. Spotkałam go na Festiwalu Górskim w Trydencie, gdzie był już gwiazdą, i zaprosiłam do Banff na listopad 1989 r. Ale miesiąc wcześniej zginął. Drugą miała być Wanda Rutkiewicz, którą spotkałam w grudniu 1991 r. we Francji i zaprosiłam na jesień następnego roku, też do Banff. Była kolejną, która do nas nie dotarła. Dopiero trzeci zaproszony Polak, Krzysztof Wielicki, odwiedził nasz festiwal jako jego gwiazda, zresztą już kilkukrotnie.

W Pani książce „Freedom Climbers” widzę opowieść o tym, jak polskie losy zdeterminowały zdobywanie przez nas najwyższych gór.

W górskich historiach zawsze intrygowało mnie to, co było ich kontekstem, backgroundem. Gdy studiowałam, jeden z najważniejszych przedmiotów nazywał się „Sztuka, muzyka i idee”. Chodziło o to, by nie uczyć się o muzyce bez wiedzy o tym, w jakich okolicznościach powstawała, w jakim momencie życia twórcy, co się działo politycznie w kraju autora. Kontekst był tak samo ważny jak muzyka. A w przypadku polskich wspinaczy było mnóstwo zagadek w mojej głowie: jak ta grupa ludzi mogła osiągnąć tak wiele w świecie Himalajów? Wydaje się, że wszystko to było uzależnione od polityki, ekonomii. Nic nie było dla mnie z początku oczywiste, dlatego rzeczywiście musiałam zajrzeć głębiej w historię, która stała za polskimi wspinaczami. W to, jakie warunki umożliwiły im wyjazd, zdobycie paszportu i pieniędzy na ekspedycje, a także bycie wystarczająco silną społecznością, by dokonać tego razem.

Sięga Pani aż do ich dzieciństwa, do przeżyć rodzinnych z czasów II wojny światowej, do trudu wychowywania się w powojennej Polsce. Czy takie doświadczenia determinowały potem ich twardość, nieustępliwość w warunkach himalajskich?

To kształtowało ich osobowości i wytrzymałość. Przykładem Wanda Rutkiewicz, która szybko zakończyła swe dzieciństwo, miała dużo pracy, obowiązków w domu, musiała stać godzinami w kolejkach po żywność, a z powodu tragedii rodzinnych musiała przejąć odpowiedzialność za najbliższych. Z takich doświadczeń wyrósł ktoś przygotowany do tego, by przewodzić. To ona motywowała całe pokolenie kobiecych alpinistek w Polsce, które stały się najlepszymi himalaistkami, jakie widział świat. Nawet dziś nie ma takiej grupy kobiet, które wspinałyby się razem, jak one wtedy.

Historia himalaizmu jest podzielona na poszczególne ery, należące do różnych nacji. Lata 50. należały do alpejskich pionierów: pierwsi zdobywcy najwyższych szczytów byli Francuzami, Włochami, Austriakami, Szwajcarami. Potem triumfy święcili Brytyjczycy. Lata 80. należały do Polaków, zaś lata 90. były erą słoweńską...

...a teraz dominują Rosjanie i Kazachowie.

Skąd takie narodowe epoki w himalaizmie?

Właśnie to próbuję zgłębić. Myślę, że warto patrzyć na kraje w kontekście polityki. Jacy himalaiści na tym tle i w jaki sposób działali. Np. w czasie, gdy brytyjscy himalaiści, jak sir Chris Bonington, byli bardzo aktywni, sytuacja na Wyspach nie była przyjemna, było wielu bezrobotnych. Oni sami też nie robili wielkich karier, nie mieli do czego wracać i spędzali całe miesiące w Himalajach. To przypomina trochę, przy wszystkich różnicach, sytuację w latach 80. w Polsce. Z kolei Słoweńcy byli aktywni w czasie procesu ich przejścia z socjalizmu i bycia częścią Jugosławii do niepodległości. Widzimy w tych losach jakiś wzór.

Najpierw Pani książka „Freedom Climbers”, która opisuje najlepsze czasy polskiego himalaizmu, teraz filmy „Art of Freedom” („Sztuka wolności”) Wojciecha Słoty i Marka Kłosowicza oraz „Kukuczka” Jerzego Porębskiego, które są pokazywane na światowych festiwalach: czy polski himalaizm może służyć promocji Polski za granicą?

Gdy Polska przejmowała prezydencję w Unii Europejskiej, Instytut Adama Mickiewicza poszukiwał lejtmotywów promocji polskiej kultury. Zaproponowano mi, żeby ta książka była jednym z nich. Byłam zaskoczona. Odpowiedziano, że uważają, iż kultura górska jest ważną częścią polskiej kultury. A o niej mówi moja książka.

Nie dziwi Pani takie uznanie taternictwa, himalaizmu za część naszej kultury? Jesteśmy przecież płaskim krajem, niewielkie Tatry są jedynymi górami wysokimi, raczej z charakteru i panujących warunków, bo nie ze względu na same wysokości.

Rzeczywiście, byłam zdziwiona. W Kanadzie spierałam się z wieloma agendami rządowymi, przedstawiałam pomysły związane z tym, że kultura górska i alpinizm są częścią naszej historii, a Kanada ma w końcu mnóstwo gór. I ciągle trafiałam na odmowę, wykładnia była taka, że nie jest to wcale ważna część naszej kultury. Wiedziałam, że ludzie zaangażowani w himalaizm w Polsce tak twierdzili. Ale usłyszeć to samo od instytutu kulturalnego, że rząd chciałby takim „produktem” promować polską tożsamość, było zdumiewające.

Kukuczka znalazł się gdzieś między Chopinem a Miłoszem.

Macie mnóstwo znakomitych artystów, pisarzy, muzyków światowej sławy, filmowców. Ale ośmielę się stwierdzić, że żaden z nich – no, może poza Chopinem – nie wzbudził takiego światowego wrażenia w swoim czasie, nie zdominował tak swojej dziedziny, jak to zrobili polscy himalaiści w przeciągu prawie 20 lat swojej chwały. 


BERNADETTE MCDONALD jest kanadyjską pisarką i animatorką kultury górskiej. Absolwentka literatury angielskiej i muzykologii, przez 20 lat była dyrektorem Festiwalu Filmów Górskich w Banff (uważanego za najważniejszy na świecie), w którym założyła też i prowadziła jedyny na świecie Festiwal Wydawnictw Górskich. Autorka książek: „Freedom Climbers”, „I’ll Call You In Kathmandu: the Elizabeth Hawley Story”, „Brotherhood of the Rope” i „Tomaž Humar”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2013