Polskie grzechy przeciw pracy

Niechby polscy katolicy poświęcili walce z łamaniem praw pracowniczych choćby część zapału, który poświęcają tematom aborcji czy homoseksualizmu, a żylibyśmy w innym, dużo lepszym kapitalizmie.
w cyklu WOŚ SIĘ JEŻY

04.04.2019

Czyta się kilka minut

Rafał Woś / Fot. Grażyna Makara /
Rafał Woś / Fot. Grażyna Makara /

Przyznam szczerze: nie wiedziałem, że zatrzymywanie zapłaty dla pracownika to zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego szczególny rodzaj grzechu. Fachowo nazywa się go „grzechem wołającym o pomstę do nieba”. Zwrócił mi na to uwagę jeden z czytelników „Tygodnika” (któremu dziękuję). A mnie się z powodu tej kompromitującej niewiedzy zrobiło po prostu głupio. 

Zaraz potem pojawiła się jednak natrętna myśl, że może ta moja niewiedza nie jest przypadkowa, lecz raczej stanowi dowód na to, że polski Kościół w minionych latach akurat te aspekty swojego nauczania manifestował wyjątkowo słabo. W końcu zatrzymywanie zapłaty pracownikom na liście grzechów wołających o pomstę do nieba sąsiaduje z takimi przewinami jak np. umyślne zabójstwo czy tzw. grzech sodomski (mówiąc normalnym językiem – to stosunki seksualne pomiędzy osobami tej samej płci). Trudno zaprzeczyć, że i w jednej, i w drugiej sprawie polski Kościół zabiera głos często i nadzwyczaj chętnie. Ot choćby w czasie najnowszej awantury o Kartę LGBT+ w Warszawie, którą wielu duchownych uznaje za „jawne promowanie homoseksualizmu”. Nie mówiąc już o powracającym regularnie sporze o dopuszczalność przerywania ciąży. Podsumowując: nie trzeba być więc nawet katolikiem, by wiedzieć, że nasz Kościół uważa te sprawy za poważny grzech i próbuje je piętnować.

Praca i płaca

Tym bardziej dziwi jednak cisza, która panuje w Kościele wokół tematu „zatrzymywania zapłaty pracownikom”. A trzeba sobie uświadomić, że jest to przecież zjawisko o skali nie mniejszej niż aborcja. Nie mówiąc już o homoseksualizmie. Według raportu Państwowej Inspekcji Pracy za rok 2016 (to najnowsze dane, jakimi dysponujemy) 12 proc. Polaków nie dostaje na czas swojej pensji. A 10 proc. jakiegoś kawałka umówionego wynagrodzenia nie otrzymało w ogóle. W 2016 r. PIP pomogła odzyskać pracownikom 184 mln zł w drodze specjalnej procedury interwencyjnej. W roku 2017 takich interwencji było ponad 60 tys. i pracownicy odzyskali dzięki nim ok. 60 mln zł. Spragnionych konkretnych historii odsyłam choćby do najnowszej historii kontroli PIP w jednej z podkrakowskich firm z branży e-commerce.

Niestety z mocy prawa z pomocy PIP nie może skorzystać spora część Polek i Polaków pracujących na umowach cywilnoprawnych oraz samozatrudnionych, którzy wystawiają pracodawcy faktury. Oni muszą wejść na długą i wyboistą ścieżkę postępowania przed sądami powszechnymi lub gospodarczymi. O tym, że problem braku płacy za pracę to nie żaden margines, świadczy też spora liczba wyroków. Już w 2000 r. Sąd Najwyższy orzekł, że pracodawca, który nie wypłaca pracownikowi w terminie całości wynagrodzenia lub innego świadczenia, ciężko narusza swój podstawowy obowiązek z winy umyślnej. I nie ma w tym wypadku znaczenia, że np. z niezależnych od siebie przyczyn (zatory płatnicze) nie pozyskał środków finansowych na wynagrodzenia. W następnych latach polskie sądy kilkakrotnie wzięły stronę pracodawców. Np. w 2015 r. Sąd Najwyższy orzekł, że drobne opóźnienie (w tamtej konkretnej sprawie chodziło o cztery dni) w wypłacie nie musi stanowić ciężkiego naruszenia obowiązków pracodawcy. Co do zasady jednak w polskim systemie prawnym jest jak w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Skoro była praca, to ma być płaca. Żadnego kombinowania. 

Niestety nie jest to temat, który rozpala wyobraźnię polskich hierarchów, proboszczów oraz publicystów określających siebie jako katoliccy. Zazwyczaj pozostają oni niezwykle wyczuleni (do czego nie odbieram im prawa) na wszelkiego rodzaju „tęczowe piątki” w szkołach albo gotowi są aktywnie wspierać działalność ruchów pro-life. Jednocześnie na temat łamania praw pracowniczych z kościelnej ambony albo z katolickich mediów usłyszeć można już dużo rzadziej. Nie mówię, że takich interwencji nie ma wcale. Niechby jednak polscy katolicy poświecili na piętnowanie łamania praw pracowniczych choćby część swojego zapału i uwagi, a wydaje mi się, że żylibyśmy w kraju dużo lepszej roboty. I w dużo bardziej ludzkim kapitalizmie. A może i Kościół by na tym skorzystał, z jego nauczaniem zaś potrafiłoby się gorliwie utożsamić więcej osób.

Lekcja do odrobienia

Skąd to selektywne traktowanie? Dlaczego „wstrzymywanie wypłat pracownikom” nie wydaje się dla katolickich aktywistów pociągające? Czemu prześladowanie pracowników jest grzechem, który woła o pomstę ciszej niż aborcja? Mogę tylko snuć domysły i historyczno-instytucjonalne hipotezy. Może polski Kościół nie czuł się w sprawach pracowniczych u siebie, bo uznawał, że to pole, na którym i tak nie pokona socjalistyczno-komunistycznej lewicy? Może polscy katolicy (wliczając w to hierarchów i publicystów, również tych z kręgu „Tygodnika Powszechnego”) sami zachłysnęli się wolnorynkową ortodoksją epoki neoliberalnej. Co spowodowało, że ignorowali krytyczną wobec kapitalizmu część nauczania Jana Pawła II – która płynęła z encyklik „Laborem exercens” (1981) czy „Centesimus annus” (1991) – widząc w papieżu głównie symbol antykomunistycznego oporu. A może zdecydował brak fundamentalnej wspólnoty losu pomiędzy katolickimi księżmi a wiernymi. Duchowni żyją wszak na co dzień wewnątrz Kościoła, który zabezpiecza ich podstawowe potrzeby socjalno-bytowe. Ludzie natomiast muszą boksować się z wszechmocą wolnorynkowego pracodawcy i wahaniami kapitalistycznej koniunktury. A nie od dziś wiadomo, że syty głodnego nie zrozumie. Nawet gdyby bardzo chciał.


POLECAMY: „Woś się jeży” – autorski cykl Rafała Wosia co czwartek na stronie „TP” >>>


Niezależnie od odpowiedzi na te wszystkie pytania temat pracy wciąż wydaje się dla polskiego Kościoła lekcją do odrobienia. W historii istnieje wiele postaci, które mogłyby stanowić użyteczny drogowskaz. W XIX w. wikariusz z Kielecczyzny Piotr Ściegienny głosił, że Chrystusowi chodziło o zapewnienie ludziom szczęścia ziemskiego. Potępiał indywidualizm (nazywał go „osobnictwem”), włącznie z dążeniem do indywidualnego zbawienia – uważał, że bilet do królestwa Bożego można zdobyć wyłącznie poprzez działania wspólnotowe z innymi i dla innych. Organizował rolników, rzemieślników, „nieszczęśliwych oficjalistów” i żołnierzy wokół idei niepodległościowej połączonej z emancypacją ekonomiczną. Hierarchia go na przemian degradowała i przywracała, a zaborcy za spiskowanie postawili przed plutonem egzekucyjnym. W ostatniej chwili wyrok jednak zamieniono na katorgę. Ściegienny ją przetrwał i wrócił do kraju. Dożył swoich dni jako kapelan jednego z lubelskich szpitali. W okresie międzywojennym przy jego grobie na cmentarzu katolickim przy ulicy Lipowej w Lublinie kończyły się pochody pierwszomajowe organizacji robotniczych. W III RP do tej tradycji próbowała nawiązywać lubelska Unia Pracy.

Swoje przejścia z Kościołem instytucjonalnym miał również ksiądz Eugeniusz Okoń. Rozwinął radykalną agitację społeczną i polityczną wymierzoną przeciw monarchii austro-węgierskiej. Chcąc dotrzeć do jak największej rzeszy ludności, organizował wiece. Przekonywał, że ksiądz zamiast „Pan z wami” powinien mówić do wiernych „Chłop z wami”. W 1918 r. wraz z przywódcą lokalnej żandarmerii Tomaszem Dąbalem został wybrany przez trzydziestotysięczny wiec mieszkańców na przywódcę tzw. Republiki Tarnobrzeskiej. Potem posłował na Sejm II RP z ramienia radykalnego PSL-Wyzwolenie. Z Kościołem się wadził, ale do śmierci w roku 1948 był proboszczem w jednej z dolnośląskich wsi. 

Zupełnie współczesna jest za to postać księdza Jerzego Popiełuszki, będącego przykładem niezwykle rzadkiej w Polsce postawy politycznej, łączącej katolicko-patriotyczny etos z instynktowną lewicowością: niezgodą na niesprawiedliwość, wyzysk ekonomiczny (Popiełuszko był duszpasterzem robotników w Hucie Warszawa) i odbieranie ludziom wolności i godności z powodu ich klasowej przynależności albo braku formalnej edukacji. To model doskonale znany w wielu miejscach świata, np. w Ameryce Łacińskiej pod postacią teologii wyzwolenia. 

Ale może takie myślenie jeszcze powróci? Amen.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej