Polski czarny humor

Isabela Marcus, profesor prawa: Polacy, dzięki swojemu położeniu – między Wschodem a Zachodem – mogą na własnym przykładzie pokazywać, w jaki sposób w ciągu dwudziestu pięciu lat zmieniła się świadomość społeczeństwa, jak może rozwijać się idea równości czy państwa prawa.

22.07.2013

Czyta się kilka minut

Feministyczna manifestacja „Manifa” w Warszawie, 10 marca 2013 r. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS
Feministyczna manifestacja „Manifa” w Warszawie, 10 marca 2013 r. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS

ZBIGNIEW ROKITA: Jest Pani działaczką organizacji pozarządowych w USA. Ma Pani także doświadczenie w realizacji projektów w Polsce. Jak można ocenić współpracę polskich NGOsów z zachodnimi?
PROF. ISABEL MARCUS: Zajmuję się prawami kobiet, przede wszystkim problematyką dotyczącą macierzyństwa oraz ochroną kobiet przed przemocą. Jeśli chodzi o te obszary, nie mam wątpliwości: ta współpraca była i jest niezwykle owocna. We wspólne działania dotyczące pomocy kobietom zaangażowane są różne polskie organizacje pozarządowe, dzielimy się swoimi doświadczeniami i pomysłami. Aktywność nie sprowadza się zresztą tylko do działań w ramach konkretnych projektów, jest kontynuowana również po ich zakończeniu.
Żeby nie być gołosłowną, podam chociażby przykład Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, z którą ma miejsce intensywna współpraca. Z Wandą Nowicką, obecną parlamentarzystką, pracowałyśmy nad rozwiązaniem różnych problemów prawnych, prowadziłyśmy kampanie informacyjne, zainicjowałyśmy wymianę ekspertów, by podzielić się doświadczeniami. Federacja miała świetnie rozwinięty program współpracy – nie tylko z partnerami z krajów europejskich, ale również właśnie ze Stanów Zjednoczonych.
W Polsce uważamy, że możemy dużo nauczyć się od zachodnich partnerów, którzy od wielu lat posiadają silne instytucje demokratyczne i dojrzałe społeczeństwo obywatelskie. Współpraca zakłada jednak, że obie strony muszą z niej czerpać. Czego w takim razie zachodnie organizacje pozarządowe mogą nauczyć się od polskich?
Szczególnie ważne jest obserwowanie polskiej transformacji, to pozwala zrozumieć, jak złożonym i trudnym procesem jest systemowe przejście od ustroju socjalistycznego do liberalnej demokracji. Amerykanie popełniają błąd: często analizują świat w kategoriach matematycznych, zakładają, że jeśli w danym kraju odbyły się już kilka razy wolne wybory i posiada on konstytucję, to wszystko powinno działać, a tymczasem świat tak nie funkcjonuje. Polacy, dzięki swojemu położeniu – między Wschodem a Zachodem – mogą na własnym przykładzie pokazywać, w jaki sposób w ciągu dwudziestu pięciu lat zmieniła się świadomość społeczeństwa, jak może rozwijać się idea równości czy państwa prawa.
Polscy partnerzy są skłonni do dzielenia się swoimi doświadczeniami w zakresie transformacji. Otwartość wynika zapewne z faktu sukcesu, jaki został odniesiony. Wisienką na torcie jest polskie czarne poczucie humoru.
Polski humor również pomaga?
Sama mam polskie korzenie, w Polsce pracowałam nie raz, a do waszego kraju jeżdżę od początku lat 90., więc wiem coś na ten temat. Byłam też na kilku polskich „manifach” i za każdym razem zachwycał mnie polski humor.
Współpraca z polskimi organizacjami pozarządowymi może więc być atrakcyjna?
Oczywiście, że jest atrakcyjna. Zilustruję to przykładem dotyczącym walki o tzw. implementację praw reprodukcyjnych w Polsce i w Stanach Zjednoczonych. Kiedy w obu krajach trzeci sektor toczył kampanię na rzecz zmiany przepisów na znacznie lepiej służące kobietom, w obu przypadkach natrafiono na wiele trudności. Wówczas polskie organizacje pozarządowe niezwykle przysłużyły się sprawie praw kobiet w kontekście globalnym: wniosły kilka skarg do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Niektóre z nich zostały pozytywnie rozpatrzone, tak więc dzięki inicjatywie przyjętej przez Polskę udało się wpłynąć na politykę międzynarodową.
Różnice kulturowe nie stanowią bariery?
Czasami sprawiają, że trudniej się porozumieć. Amerykanie mają tendencję do opowiadania o sobie, mówią o swoim życiu otwarcie, podczas gdy Polacy często są w tej materii powściągliwi. Sama chorowałam na raka piersi i kiedy próbowałam dzielić się swoimi doświadczeniami ze studentami czy przedstawicielami trzeciego sektora w Polsce, wszyscy byli zaskoczeni, tłumaczyli mi, że oni nie są przyzwyczajeni do tak bezpośredniego mówienia o intymnych doświadczeniach. Tymczasem rak piersi nie jest problemem genetycznym, czyli czymś wyłącznie osobistym, jego przyczyną mogą być również uwarunkowania zewnętrzne, zachorować może wiele kobiet. Takie kulturowe tabu, charakterystyczne zresztą w ogóle dla waszego regionu, nie pomaga. Najistotniejsze w takich przypadkach jest przełamanie milczenia.
Inną trudnością, niezwiązaną już z kulturą, są na pewno zmieniające się priorytety podmiotów finansujących organizacje pozarządowe. Mija kilka lat prac nad projektem i nagle słyszymy: „Jednak warto zająć się nie tą kwestią, a inną”. Wówczas pojawiają się środki na zupełnie inną działalność, a my musimy od nowa starać się o pieniądze, szukać nowych partnerów.
Czy ma Pani wrażenie, że organizacje pozarządowe są – w USA i w Polsce – wysłuchiwane, mają szansę wpływania na kształtowanie polityki międzynarodowej?
Rządy wielu państw słuchają organizacji pozarządowych dopiero, kiedy zostaną do tego zmuszone. Na przykład niektóre kraje z obszaru poradzieckiego zaczynają dbać o trzeci sektor wówczas, kiedy jest im na rękę zbliżyć się do Unii Europejskiej. Starają się w ten sposób zademonstrować zachodnim partnerom swoje przywiązanie do zachodnich wartości. Owe rządy traktują NGOsy instrumentalnie i wykorzystują je do legitymizacji swojej władzy. Często organizacje te działają w niezwykle trudnych warunkach – podziwiam na przykład moich kolegów z Rosji, którzy odmówili zarejestrowania się jako „zagraniczni agenci”. Grozi im za to nawet więzienie. Paradoksalne jest, że organizacje pozarządowe są często uważniej wysłuchiwane za granicą niż w rodzimym kraju.
Nie można przy tym zapominać, że wiele z problemów, z którymi boryka się trzeci sektor, to problemy uniwersalne, pojawiające się na całym świecie, dlatego w obszarze trzeciego sektora niezbędna jest współpraca i wspieranie się. NGOsy nie działają w próżni.

ISABEL MARCUS jest profesorem prawa na Uniwersytecie Państwowym w Nowym Jorku, specjalizuje się w prawach kobiet. Od wielu lat zaangażowana w działalność trzeciego sektora.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Polska się liczy (1): Sektor mocy