Polska niekatolicka

Badania socjologiczne wskazują, że Polska jest najszybciej sekularyzującym się krajem świata. A może ujawniają tylko, że nasza religijność jest w swej istocie pozorem.

02.07.2018

Czyta się kilka minut

Przed Katedrą na Wawelu, Kraków, październik 2017 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
Przed Katedrą na Wawelu, Kraków, październik 2017 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER

Jeden z największych i najpoważniejszych instytutów badających globalną religijność, Pew Research Center, opublikował niedawno raport na temat procesów sekularyzacyjnych na świecie. Opierając się na wynikach wielu badań przeprowadzonych w ostatnich kilku latach, wskazano na różnice, jakie zachodzą w religijności pomiędzy ludźmi przed i po czterdziestce. Brano pod uwagę cztery kryteria: autoidentyfikację z określoną tradycją religijną, uczestnictwo w nabożeństwach, praktykę codziennej modlitwy osobistej i odpowiedź na pytanie, czy religia jest dla danej osoby w życiu bardzo ważna.

Konkluzje są ciekawe, a dla Kościoła w Polsce powinny stanowić dzwonek alarmowy. W kryterium pierwszym – identyfikacją z daną tradycją – spadek wśród Polaków jest spory, ale nie dramatyczny (6 pkt. proc.), co sytuuje nas niedaleko europejskiej średniej. Jednak w pozostałych trzech kryteriach Polska jest najszybciej sekularyzującym się krajem świata (co do osobistej modlitwy ustępujemy nieznacznie Japonii, ale – autorzy raportu przyznają – wyniki w tym kraju mogą nie być do końca miarodajne ze względu na specyficzną kulturę religijną tego kraju). Różnice pomiędzy młodszymi i starszymi Polkami i Polakami odnośnie do wymienionych wyżej kryteriów zaangażowania religijnego wahają się pomiędzy 23 a 29 pkt. proc. na niekorzyść młodszych.

Innymi słowy: badania wskazują, że o ile deklaratywny katolicyzm pozostaje jeszcze wyznacznikiem tożsamości Polaków, to staje się on coraz bardziej pozbawiony treści, zarówno społeczno-rytualnej, jak – tym bardziej – osobistej. Sytuacja jest jeszcze gorsza, jeśli weźmiemy pod uwagę nie tylko różnicę między młodszym a starszym pokoleniem, ale średni wynik dla całego przekroju społeczeństwa. Tu bowiem okazuje się, że choć deklaratywne przywiązanie do katolicyzmu pozostaje w Polsce w miarę wysokie – ponad 80 proc. – to uczestnictwo we wspólnych nabożeństwach jest zdecydowanie mniej częste (chodzi na nie mniej niż połowa deklarujących się jako katolicy).

Prawdziwą miarą naszego katolicyzmu są jednak wyniki dotyczące osobistego zaangażowania religijnego Polek i Polaków. Niecała jedna trzecia polskich katolików modli się codziennie, mniej niż jedna piąta czyta samodzielnie choćby raz w miesiącu Pismo. Niespełna jedna trzecia uznaje religię za bardzo ważny element życia; 15 proc. w jakikolwiek sposób dzieli się swoją wiarą.

Z badań wynika zatem, że żyjemy we wcale nie tak bardzo religijnym społeczeństwie, które w dodatku błyskawicznie się sekularyzuje.

Pozorna religijność Polaków

Obraz polskiego społeczeństwa jako tylko pozornie religijnego znajduje potwierdzenie w wynikach serii badań polskich socjologów, np. z CBOS. Co prawda w 2006 r. ok. 70 proc. Polaków uważało się za ludzi religijnych, dla których religia jest ważna. Ale gdy w tym samym badaniu proszono o wskazanie najważniejszych pięciu wartości, którymi kierują się w życiu, tylko 28 proc. zaliczało do tej piątki wiarę religijną. Procent ludzi uznających wiarę religijną za ważną wartość kierującą życiem jest jeszcze niższy, jeśli badanie nie dotyczyło wprost kwestii religijnych, lecz po prostu wartości życiowych. W takim kontekście w 2005 r. tylko 19 proc. Polaków umieszczało wiarę religijną pośród takich ważnych aspektów życia. Przez kolejne dziewięć lat liczba ta spadła do 12 proc.


Czytaj także: Szymon Hołownia: Jakby religia


Znamienne: jeszcze mniej ludzi uważa, że wiara religijna znajduje się pośród czynników, które sprawiają, że życie jest udane, i umieszcza sprawy powiązane z religią wśród swoich celów życiowych (w 2006 r. było to w obu przypadkach 1 proc.). Badania te pokazują, że nawet jeśli ktoś uznaje wiarę religijną za wartość liczącą się w jego życiu, to nie jest to element pozytywny, prowadzący do życiowego spełnienia i nadający życiu sens. Nasuwa się wniosek, że Polacy, dla których religia jest ważna, traktują ją raczej jako aspekt życia związany z powinnościami i koniecznymi do spełnienia obowiązkami, a nie z rozwojem, życiowym celem.

Możemy bronić polskiej religijności stwierdzając, że nawet jeśli to, co explicite religijne, nie jest dla większości Polaków zbyt ważne, to żyją oni na co dzień wartościami ewangelicznymi, choć ich wprost jako religijnych nie identyfikują. Aby rozstrzygnąć tę kwestię, trzeba zobaczyć, jakie wartości Polacy uważają za najważniejsze w życiu, co uznają za warunek udanej egzystencji, do czego dążą.

Badania na ten temat również były przez CBOS prowadzone. W kwestionariuszu, w którym respondenci mogli wskazać trzy cele życiowe, zdecydowanie przeważają materialne przedmioty dążeń i starań: praca, odpowiednia pozycja materialna, zdobycie domu i mieszkania. Pierwszy cel związany bezpośrednio z relacjami międzyosobowymi – posiadanie dzieci – zajmuje piąte miejsce, wskazany przez dwa razy mniej odpowiadających niż każdy z dwóch pierwszych: praca i dobre warunki materialne.

W pytaniu o wartości życiowe wygrywa życie rodzinne (wskazywane przez 82 proc. badanych), ale kroku dotrzymuje mu tylko zachowanie zdrowia (74 proc.). Znajdujące się na trzecim miejscu uczciwe życie jest wartością tylko dla 24 proc. odpowiadających. Z drugiej strony warunków życia udanego Polacy upatrują zasadniczo w zdrowiu (54 proc.) i dobrobycie (46 proc.). Życie rodzinne – choć jest wartością dla ośmiu na dziesięciu Polaków – daje szczęście tylko co trzeciemu. Niechęć zaś wobec przyjęcia uchodźców (sprzeciwia się temu 63 proc. Polaków) i motywy tejże niechęci każą podejrzewać, iż rodzinność Polaków ma swoje źródła nie tyle w Ewangelii, co w ewolucyjnie wykształconej skłonności do ochrony własnych genów.

Warto przy tym zauważyć, że cele i dążenia Polaków pokrywają się w znacznie większym stopniu z listą odpowiedzi na pytanie, co jest potrzebne do udanego życia, niż z listą najważniejszych życiowych wartości. Można zatem przypuszczać, że ta ostatnia ujawnia raczej sprawy, które według Polaków powinny być najważniejsze w życiu, a nie te, które takimi de facto są – kierując ludzką aktywnością. A przecież autor Listu do Kolosan w następujący sposób określał istotę chrześcijańskiej religijności: „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi (Kol 3, 1-2)”. Jeśli autor natchniony miał rację, to wiara religijna jest ważna dla jednego procenta mieszkańców naszego kraju.

Religijna zapchajdziura

Powstaje oczywiście pytanie, jak sytuacja w Polsce wygląda na tle trendów ogólnoświatowych. Nieco upraszczając, można powiedzieć, że istnieje duża grupa krajów stabilnie mało religijnych (głównie zachód Europy i Kanada), duża grupa krajów stabilnie bardziej religijnych (głównie Afryka, Bliski Wschód), do niedawna bardzo religijna, lecz teraz sekularyzująca się w pewnym stopniu Ameryka i gwałtownie sekularyzująca się Polska.

Analiza porównawcza może dostarczyć pewnych wskazówek wyjaśniających przyczyny tempa sekularyzacji naszego społeczeństwa. Z rozmaitych badań stanowiących podstawę raportu widać, że polska religijność jest znacznie mniej niż w innych krajach Europy związana z osobistym zaangażowaniem, takim jak indywidualna modlitwa, czytanie Biblii czy zastanawianie się nad sensem życia. Spośród ludzi deklarujących się jako religijni niewielki procent (mniejszy niż w większości krajów naszego regionu) przyznaje się do tego typu aktywności. Znacznie częściej sprowadzamy nasze zaangażowanie religijne do uczestnictwa w zbiorowych rytuałach. Albo po prostu traktujemy katolicyzm jako etykietę podtrzymującą tradycyjną narodową tożsamość.


Czytaj także: Ks. Adam Boniecki: Wspólnota stęsknionych


By głębiej zrozumieć przyczyny i naturę trendów sekularyzacyjnych, warto wziąć pod uwagę szersze tło, na którym badacze z Pew Research Center prezentują swój raport o pokoleniowych zmianach religijności. Chodzi tu o dane dotyczące związków ogólnego poziomu religijności poszczególnych społeczeństw z warunkami życia w ich krajach. Statystyczne prawidłowości są pouczające: istnieje wyraźne pozytywne powiązanie pomiędzy trudnościami życiowymi (biedą, niepewnością, zagrożeniem wojennym, przeżytymi traumatycznymi wydarzeniami) a poziomem religijności. Można powiedzieć, że statystyki socjologiczne potwierdzają prawdę ludowego przysłowia: „Jak trwoga, to do Boga”.

Wielu religijnych nauczycieli i mędrców nie zdziwiłoby się wcale tymi wynikami. Wielkie duchowe tradycje ludzkości przechowują świadomość, że religijność ma swoje rodzaje i poziomy rozwoju. Liczni mistycy i święci mówili np., że początkowe etapy rozwoju religijności, na których duża część ludzi niestety pozostaje, to tzw. religijność niewolników i kupców. Chodzi tu o tych, którzy religijni są albo ze strachu (przed nieszczęściem, śmiercią czy potępieniem), albo w nadziei na uzyskanie w ten sposób doczesnych, tak naprawdę niereligijnych, korzyści: zdrowia, dobrobytu, władzy, poczucia bezpieczeństwa, grupowej tożsamości itp.

Zanikanie tego typu religijności łatwo wyjaśnić, odwołując się do analogicznych trudności, jakie pewnemu typowi wiary sprawia rozwój nauki. Od kilkudziesięciu lat filozofowie religii i teologowie zajmujący się relacjami pomiędzy nauką a religią krytykują wizję tzw. „Boga zapchajdziury”. Jest to postawa intelektualna, która przywołuje Boga jako wyjaśnienie tych zjawisk naturalnych, których nie potrafimy wytłumaczyć za pomocą aktualnych teorii naukowych. Gdy obszar naszej wiedzy się poszerza, dla Boga zapchajdziury pozostaje coraz mniej miejsca.

Podobną postawę można zauważyć w praktycznym radzeniu sobie z przyziemnymi trudnościami życia. Gdy nasze naturalne zdolności ich osiągania rosną, religijne zapchajdziury przestają być potrzebne.

Duchowi mistrzowie mieli jednak świadomość, że religijność tego typu nie jest autentyczną religijnością. Traktuje się tu bowiem Boga nie jak Boga, lecz (by użyć słów Mistrza Eckharta) krowę dającą mleko, którą po wydojeniu można zostawić w oborze. Autentyczna religijność zaczyna się dopiero tam, gdzie dążymy do Boga dla Niego samego, nie próbując od Niego nic uzyskać.

Udawany przekaz wiary

Charakter polskiej religijności, która – jak ujawnia się w badaniach – jest w przeważającej mierze praktykowaniem religii zapchajdziury, wyjaśnia szybkie tempo procesów sekularyzacyjnych. Sensowna wydaje się hipoteza, że młodsze pokolenie przestaje potrzebować „religijnych” narzędzi do osiągania niereligijnych celów. Być może nie potrafi się jeszcze obyć bez katolickiej etykietki w określeniu swojej polskiej tożsamości na najbardziej ogólnym poziomie. Gdy jednak chodzi o bardziej konkretne poczucie silnej przynależności grupowej, to albo w ogóle nie odczuwa tej potrzeby (w przypadku tych, którzy dają się ukształtować indywidualistycznej mentalności płynnej nowoczesności), albo zaspokaja ją w niekościelnych miejscach, np. na stadionach.

Tempo sekularyzacji wskazuje także na poważny problem w międzypokoleniowym przekazie wiary (co – po analizie raportu – nie powinno dziwić). Co prawda sto procent polskich katolików deklaruje katolickie wychowanie dzieci, ale – jak pokazują wyniki omawianych tu badań – sprowadza się to do posyłania dzieci do kościoła (niekoniecznie chodząc tam samemu) i na szkolną katechezę. Oba elementy okazują się nieskuteczne.

Wyniki badań ujawniają także porażkę szkolnej katechezy. Występujące w raporcie Pew Research Center radykalnie mniej religijne młodsze pokolenie pokrywa się mniej więcej z pokoleniem Polaków, którzy uczestniczyli w lekcjach religii w szkołach.

Posyłanie dzieci do kościoła i duszpasterstwo oparte na obowiązku uczestnictwa w nabożeństwach (kartki ze spowiedzi, dzienniczki do bierzmowania) także nie ma sensu. Jeśli bowiem w religijności starszych – rodziców czy wychowawców – brakuje osobistego przeżycia i refleksji, jedyne co można robić, to próbować wdrażać swoje dzieci do uczestnictwa w rytuałach. Te jednak często są celebrowane w sposób, który nie pozwala ujawnić się głębokim sensom w nich ukrytym. Rytuały jawią się wówczas jako nudny, pusty i często infantylny obowiązek, który w przeszłości – owszem – pełnił ważną społeczną rolę, ale teraz jest już zbędny.

Wąski margines

W perspektywie biblijnej religia jest tym, co kształtuje całe życie, bez czego staje się ono tylko pustą wegetacją. Religia bierze się bowiem ze spotkania z tym, co Ostateczne, co jest Źródłem wszelkiego dobra, wszelkiej wartości, wszelkiego sensu, w ogóle – samego istnienia. I do tego Źródła przez wszystkie swoje doktrynalne, rytualne i jakiekolwiek inne przejawy ma prowadzić. Jeśli coś nie ma tego charakteru, może być folklorem, sportem, hobby, nawet sztuką – ale nie jest religią.

W tej perspektywie ludzie autentycznie religijni stanowią w Polsce wąski margines. Trzeba jasno powiedzieć: badania socjologów tylko ujawniają, że król jest nagi; religijność Polaków to w większości przypadków pozór religijności. ©℗

PEW RESEARCH CENTER to niezależny instytut badawczy z siedzibą w Waszyngtonie, założony w 2004 r. Zajmuje się badaniem spraw społecznych, postaw i trendów kształtujących świat współczesny. Jeden z głównych obszarów jego zainteresowania to kwestia religii na świecie (badania na ten temat są współfinansowane przez Fundację Templetona).

RAPORT „The Age Gap in Religion Around the World” („Różnica religijności na świecie związana z wiekiem”) powstał na bazie dziesięciu regionalnych, szczegółowych badań, prowadzonych w latach 2008-17, które swym zasięgiem objęły ponad sto krajów. Uczestnictwo w nabożeństwach było badane w krajach, w których żyje ok. 70 proc. populacji świata, pozostałe aspekty były badane w krajach, w których żyje ok. 90 proc. ludzkości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2018