Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kogoś, kto siedział za krótko, bo niedobry sąd nie dość, że nie ukarał go surowiej („Wyrok niestety w tym przypadku był taki niski. Za niski!” – mówił Wirtualnej Polsce wiceminister Patryk Jaki o Stefanie W.), to jeszcze nie skierował do odbywania kary w tzw. systemie terapeutycznym – tak, by po jej zakończeniu mógł trafić do zamkniętego ośrodka w Gostyninie. Żeby uniknąć podobnych tragedii w przyszłości, trzeba wsadzać na dłużej, a przy okazji zmienić prawo tak, by o kierowaniu osadzonych na przymusowe leczenie mogły wnioskować do sądu organy państwowe, a nie rodzina.
Trudno o tym pisać w kontekście dokonanego na oczach całej Polski morderstwa, ale pisać trzeba: ten populizm niepokoi. Nie tylko dlatego, że rodzi podejrzenie, iż po zmianach w prawie władza będzie mogła rozstrzygać, czy kogoś wypuści z więzienia, czy nie. Także dlatego, że prowadzi do stygmatyzowania chorych psychicznie. Że osadzonym w więzieniach odbiera prawo do myślenia o powrocie do społeczeństwa. Że unieważnia pytania o samą kondycję więziennictwa, również w kontekście troski o stan psychiczny osadzonych. Że podważa sensowność resocjalizacji (cóż za naiwnie brzmiące słowo w kontekście jednoznaczności dzisiejszych debat).
Wiele się mówiło po gdańskiej tragedii, że jest szansą na przemianę. Nie wyłączajmy z niej uwięzionych. ©℗