Polowanie na czarownicę

Przez Koreę Południową przetaczają się największe manifestacje w historii kraju. Wszystko za sprawą afery korupcyjnej – z ezoterycznym wątkiem w tle i tajemniczą kobietą, którą media nazywają „koreańskim Rasputinem”.

21.11.2016

Czyta się kilka minut

Protest z żądaniem dymisji prezydent Korei Południowej Park Geun-hye. Seul, 12 listopada 2016 r. / Fot. Sunny Mok / EYEPRESS / AFP / EAST NEWS
Protest z żądaniem dymisji prezydent Korei Południowej Park Geun-hye. Seul, 12 listopada 2016 r. / Fot. Sunny Mok / EYEPRESS / AFP / EAST NEWS

Tysiące Koreańczyków codziennie protestują w tych dniach na ulicach Seulu, z jednym żądaniem: ustąpienia prezydent Park Geun-hye. Jej dwukrotne przeprosiny skierowane do narodu nie tylko nie przyniosły poprawy, ale wręcz doprowadziły do wzmożenia aktywności opozycji.

Manifestacja w Seulu w sobotę 12 listopada była największą w dziejach kraju: szacuje się, że mogła zgromadzić nawet milion uczestników. Według niektórych badań w ostatnich tygodniach poparcie dla rządzącej partii Saenuri spadło z ok. 30-40 proc. do zaledwie 5 proc. – trudno chyba szukać w świecie szybszej utraty poparcia w tak krótkim czasie...

Nawet konserwatywne koreańskie gazety, do tej pory popierające Park, domagają się jej dymisji. Skandal ujawniający korupcję na wielką skalę, z ezoterycznym wątkiem w tle, jest początkiem końca kariery politycznej tej rządzącej od 2013 r. pierwszej w historii Korei Południowej kobiety-prezydent. Koreańczycy są wściekli.

Tajemniczy okultysta...

Lawinę, która przetacza się przez Koreę Południową, wywołała telewizja JTBC – emitując 24 października szokujący materiał dotyczący pani prezydent. Dziennikarze jednej z największych koreańskich platform medialnych dotarli do politycznej puszki Pandory: tabletu należącego do tajemniczej Choi Soon-sil. Z opublikowanych materiałów wynikało, że Park od wielu lat pozostawała pod silnym wpływem Choi Soon-sil, z którą konsultowała niemalże wszystko: od prywatnego życia po politykę międzynarodową i budżet państwa. Choi poprawiała (wręcz przepisywała na nowo) liczne przemowy pani prezydent i miała dostęp do tajnych dokumentów państwowych.

Koreańskie media nazwały ją „szamanką” – choć bardziej ten przydomek pasowałby do jej ojca, Choi Tae-mina. Nie sposób ustalić wszystkich szczegółów z życia tego charyzmatycznego kaznodziei. Choi Tae-min zaczynał jako szaman (kor. mudang), ale wkrótce zaczął głosić, że posiada dużo potężniejsze moce niż podobni w jego profesji. Po krótkotrwałym flircie z katolicyzmem ostatecznie założył swoją własną ezoteryczną religię Yongsae-gyo (dosłownie: Kościół Wiecznego Życia). Sam okrzyknął siebie pastorem, choć nigdy nie skończył żadnej szkoły religijnej ani seminarium. Dotychczas posługiwał się aż siedmioma pseudonimami. Czasem nazywał siebie „Maitreją”, czyli „Buddą Przyszłości”.

Jak wielu innych koreańskich założycieli nowych ruchów religijnych, Choi Tae-min stawiał na pełny synkretyzm – od chrześcijaństwa po taoizm i buddyzm. Ale ze względu na okultystyczny charakter jego zgromadzenia niewiele wiadomo o szczegółach tego wierzenia. Z pewnością zajmował się tym, czym koreańscy szamani: uzdrowicielstwem i wywoływaniem duchów. A ponadto – zarabianiem pieniędzy. Dużych pieniędzy.

...i córka dyktatora

Początek skandalu, którego jesteśmy dziś świadkami, sięga wiele lat wstecz.

W 1974 r. szpieg z Korei Północnej przygotował zamach na Park Chung-hee, ówczesnego de facto dyktatora kraju i ojca obecnej pani prezydent. Generał nie doznał uszczerbku, ale w wyniku ataku zginęła jego żona. Park Geun-hye miała wtedy 23 lata. Krótko po tych dramatycznych wydarzeniach dostała list, w którym Choi Tae-min pisał o wiadomościach z zaświatów, które miał otrzymać od zamordowanej.

Tak zaczęła się wieloletnia relacja, której konsekwencje widzimy dziś. Związek ten okazał się niezwykle zyskowny dla kaznodziei – córka prezydenta nie szczędziła mu wsparcia, które miało płynąć prosto z państwowych funduszy. Młoda Park dołączyła do młodzieżówki Kościoła Choi, poznała jego córkę Choi Soon-sil oraz pozostałych członków rodziny szamana, który miał aż siedem żon.

W mediach, obok wspomnianej już „szamanki”, często pada określenie „kobieta-Rasputin” – bo też widoczne są analogie do historii ze schyłku rosyjskiej dynastii Romanowów. Ojciec obecnej prezydent Park dostrzegał zagrożenie płynące z bliskiej relacji córki z Choi Tae-minem, a zwłaszcza wielkich „dotacji” na rzecz sekty. Osobiście przesłuchał Choi Tae-mina, ale spotkał się z ostrą reakcją córki, broniącej podejrzanego duchownego. Podobnie jak car Mikołaj II, także Park Chung-hee uległ rodzinie.
Być może kosztowało go to życie. W każdym razie Kim Jae-gyu – szef południowokoreańskiego wywiadu, który w 1979 r. podczas obiadu miał osobiście zastrzelić generała (tryb przypuszczający jest o tyle zasadny, że okoliczności zabójstwa pozostają do dziś tajemnicze; Kim musiałby być niebywale sprawny, aby prócz przełożonego zabić też czterech jego ochroniarzy) – wśród powodów, dla których zdecydował się zamordować głowę państwa, wymieniał też brak reakcji na działania i manipulacje finansowe Choi.

Śmierć ojca była kolejnym wstrząsem dla 27-letniej Park, która ukojenia szukała w objęciach sekty. Przynajmniej tak twierdzi jej rodzeństwo, od którego się odcięła. Brat i siostra obecnej prezydent wielokrotnie publicznie wskazywali na niebezpieczną relację Park z hochsztaplerskim guru. W 1990 r. napisali nawet petycję do ówczesnego prezydenta Roh Tae-woo z prośbą o wyrwanie siostry z rąk niebezpiecznej sekty.

W 2011 r. portal WikiLeaks ujawnił poufny raport ambasadora USA Alexandra Vershbowa z 2007 r., w którym dyplomata miał pisać, że pseudopastor mógł mieć w „pełnym władaniu duszę i ciało” Park Geun-hye. Z kolei materiały ujawnione teraz przez telewizję JTBC mogą wskazywać, że schedę po zmarłym w 1994 r. kaznodziei i duchową „opiekę” nad przyszłą prezydent przejęła jego córka Choi Soon-sil.

iPhone’owa ezoteryka

Warto tu zaznaczyć, że sam fakt korzystania przez polityków z rad duchowych pośredników i szamanów nie jest niczym wyjątkowym w koreańskiej kulturze politycznej – o czym często zapominają zachodnie media (o tym, że nie jest to również wyjątkowe dla Korei Północnej, pisałem w „TP” nr 41/2016). Jeszcze w lutym tradycyjna koreańska szamanka odprawiła kut, czyli rytuał ochronny dla rządzącej partii w murach parlamentu. Wydarzenie to przeszło bez większego echa, ponieważ wielu Koreańczyków nie widzi nic złego w odwołaniu się do sił wyższych – chciałoby się rzec, tak na wszelki wypadek.

Jednak prezydent kraju, pozostająca pod wpływem guru, budzi już słuszny niepokój – choć prawdziwym impulsem do manifestacji była ujawniona korupcja na gigantyczną skalę, w którą zaangażowane były koreańskie chaebole, czyli wielkie konglomeraty biznesowe, zazwyczaj rodzinne, z Samsungiem na czele. Ten jeden z największych producentów elektroniki na świecie jest oskarżony o defraudację przynajmniej 3 mln dolarów na rzecz niemieckiej firmy należącej do Choi. Koreańskie media jednak odwracają uwagę od uwikłanych w korupcję konglomeratów biznesowych coraz to bardziej sensacyjnymi doniesieniami o szamanizmie i okultyzmie. Bez wątpienia zapewne dlatego, że macki chaeboli obejmują również same media...
Tak jawna korupcja i kumoterstwo oraz okultystyczna atmosfera, wraz ze słabnącą ekonomią kraju, doprowadziły do powstania wybuchowej mieszanki – i największych protestów w historii, większych od tych w 2008 r., kiedy Koreańczycy protestowali przeciw importowi amerykańskiej wołowiny.

Psychiczne podporządkowanie

Park Geun-hye w swoich błagalnych orędziach mówiła, że to samotność, ogromna presja i brak wsparcia ze strony rodziny (prezydent nie ma męża, a kontakt z rodziną zerwała dawno temu) skłoniły ją do tak bliskich stosunków ze starą przyjaciółką. Zaprzeczyła również, aby miała należeć do sekretnego kultu.

Ujawniona korespondencja faktycznie nie przedstawia żadnych okultystycznych wątków, nie ma tu duchów ani rytuałów. Również stowarzyszenia szamanistyczne zaprotestowały przeciw nazywaniu Choi Soon-sil „mudang”, twierdząc, że nie ma ona nic wspólnego z koreańskim szamanizmem. Ale niepokój może budzić tak silne porządkowanie się psychiczne pani prezydent, kojarzące się z relacją mistrz-uczeń.

Okazanie słabości przez Park Geun-hye zostało natychmiast wykorzystane przez opozycyjne i plotkarskie media, które obecnie ścigają się w fantastycznych doniesieniach. Oczywiście Choi oskarża się o wszystkie błędy polityczne Park, jak też o porażkę w kontaktach z niespokojną Koreą Północną. W gabinecie prezydenckim rzekomo miał być zatrudniony, pod zmienionym nazwiskiem, syn Choi Soon-sil. Cała partia Saenuri ma należeć do tajemniczego kultu, a wszystkie jej działania mają mieć ukrytą ezoteryczną symbolikę...

Z pewnością najbardziej dyskutowana w internecie jest sprawa „brakujących 7 godzin” , która odnosi się do katastrofy w 2014 r. promu „Sewol” (zginęło wtedy ponad 300 osób). Przez siedem godzin od katastrofy nikt nie wiedział, gdzie jest Park Geun-hye. Plotki głoszą, że odprawiała obrzędy na grobie Choi Tae-mina, który umarł właśnie w dniu nieszczęśliwego wypadku. Pojawiają się opinie, że katastrofa promu była niczym innym jak okultystycznym, krwawym rytuałem, ofiarą przygotowaną przez rząd dla zmarłego. Inni piszą, że prezydent była w tym czasie... u kosmetyka.

Podczas manifestacji wzburzeni mieszkańcy Seulu – prócz wątku szamanizmu – podkreślali też swoje rozczarowanie krajem, który wciąż pogrążony jest w nepotyzmie i korupcji. „Nic się nie zmieniło!” – krzyczał do mikrofonu jeden ze starszych uczestników protestu. Na manifestacjach widać zwłaszcza młodych ludzi, którzy widzą, że mimo wysiłku wkładanego w studia nie mają perspektyw na godziwe zarobki, że warunki w zhierarchizowanych rodzinnych korporacjach są nie do zniesienia. W dodatku przy zwalniającej ekonomii kraju o zatrudnienie jest coraz trudniej.

Niespokojnie w Kraju Spokojnego Poranka

Radykalne formy protestu, strajki głodowe, brutalne starcia z policją oraz oskarżenia o korupcję nie należą do rzadkości w Korei Południowej. Do tego wszystkiego dochodzą potężne konglomeraty medialne i biznesowe, które nie ukrywają ambicji politycznych. W pewnym sensie Park Geun-hye nie stanowi wyjątku, gdyż prędzej czy później na głowę państwa spada tu bezwzględna fala krytyki.

Za każdym razem prezydenci pod koniec swoich kadencji mieli tutaj tak niską popularność, że ich własne partie nie chciały mieć już z nimi nic wspólnego. Jedynie Lee Myung-bak uniknął tego losu. Nie wszyscy prezydenci potrafili też z godnością znieść odsunięcie od władzy oraz tak drażliwy dla Azjatów uszczerbek na własnym honorze. Prawdopodobnie z powodu oskarżeń o korupcję samobójstwo popełnił prezydent Roh Moo-hyun (rządził w latach 2003-08). Obecna prezydent, jak wskazują niektórzy komentatorzy, zaczęła wykazywać symptomy depresji i braku równowagi psychicznej.

Bardzo możliwe więc, że już wkrótce Park Geun-hye będzie musiała opuścić szeregi partii Saenuri. Wątpliwe jest jednak, aby z własnej woli podała się do dymisji – choć jej kariera polityczna wydaje się skończona.

Niestety – zamiast zwracać uwagę na głęboką korupcję koreańskiego systemu, świat prawdopodobnie zapamięta obecne wydarzenia przez pryzmat opowieści o szamanistycznych rytuałach w prezydenckim pałacu i prezydent-okultystce... ©

​ROMAN HUSARSKI jest kulturoznawcą, ekspertem Centrum Studiów Polska-Azja, autorem filmów dokumentalnych „Droga do Timbuktu” i „Somaliland is safe!”. Prowadzi blog wloczykij.org.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2016