Polacy. Rosjanie. Dwa monologi

Rosjanie, którzy tak nie interesują się Polską (choć świetnie orientują się w polskiej rzeczywistości...), mogą nawet nie lubić Władimira Putina, mogą kląć na krzywe moskiewskie chodniki i zabłocone ulice,...

19.11.2012

Czyta się kilka minut

...ale za nic w świecie nie przyznają, że Polsce coś lepiej wyszło.

Przyjemnie jest słuchać starszych rosyjskich inteligentów opowiadających o ich dawnej fascynacji Polską – o filmach Andrzeja Wajdy, piosenkach Maryli Rodowicz, polskich pismach, pokazujących, że życie może być trochę bardziej kolorowe. No i oczywiście Barbara Brylska. Lista zresztą jest dłuższa i w zależności od stopnia erudycji obejmuje nazwiska z popkultury, jak i ze świata inteligencji i dawnych dysydentów. Kłopot jest jeden – te sentymentalne wspominki, tak miłe dla polskiego ucha, nie oddają prawdy o stosunku Rosjan do Polski. To garstka liberałów, skupionych głównie w dwu stolicach Rosji – Moskwie i Petersburgu – żywi jeszcze ciepłe uczucia wobec naszego kraju. Reszta elity prezentuje mniej lub bardziej prawdziwą obojętność wobec Polski.

Najpierw więc o obojętności – tłumaczenie różnicy w rozmiarach Polski i Rosji jest zbyteczne. Porównujemy średniej wielkości państwo w Europie z największym terytorialnie państwem na ziemi. Rosjanie rywalizowali z Ameryką, teraz mierzą się z chińskim sąsiedztwem, instalowali rakiety na Kubie i wysłali człowieka w kosmos. Do dziś mają interesy w wielu częściach świata i Polska nie stanowi dla nich jakiegoś punktu odniesienia.

Najlepiej tę niezrozumiałą dla Polaków obojętność Rosjan pokazuje anegdotka, którą opowiada Jerzy Bahr – wybitny dyplomata i były ambasador Polski w Moskwie. Otóż Polak, pełen dumy, pyta Rosjanina: A co pan myśli o naszym wielkim Janie Pawle II? I słyszy w odpowiedzi: Nic szczególnego... Innym wyrazem tego samego jest fakt, że Polska znajduje się na bardzo odległym miejscu na liście priorytetów polityki Kremla. Dla Polaków, ciągle przekonanych o jakiejś ich wyjątkowości, ten brak zainteresowania jest nawet irytujący. Kłopot w tym, że Rosjanie też uważają się za wyjątkowych – tylko bardziej.

Jeśli Polska pretendowała do roli przedmurza chrześcijaństwa, a więc ważnej, ale części zachodniego świata – to Rosja aspirowała do miana ośrodka odrębnej cywilizacji. Dlatego Polak tłumaczący Rosjaninowi, że musi pogodzić się z polską wyjątkowością, raczej napotka mur niezrozumienia i obojętności – dobrze jeśli nie wrogości.

Powiedzenie w kilku wariacjach

Ale uwaga! W wielu przypadkach to maska. Całkiem spory odsetek Rosjan ma polskie korzenie, jeszcze więcej może wymienić jakiegoś przodka, który zawędrował do Polski w czasie caratu, wojen światowych, „przyjaźni” polsko-radzieckiej, czy chociażby po drodze po samochód z Niemiec. Nie dla wszystkich, ale dla wielu z nich Polska jest jakimś elementem tożsamości i mają oni ucho wyczulone na polskie sprawy. Wielu z nich co najmniej rozumie język polski.

Wystarczy wymienić choćby Ariadnę Rokossowską – tak, prawnuczkę marszałka Konstantina Rokossowskiego, który na dobrą pamięć w Polsce raczej nie zasłużył. Ariadna mówi po polsku praktycznie idealnie, pracuje zaś w prezydenckiej „Rossijskoj Gazietie”, gdzie zajmuje się m.in. polskimi kwestiami. Podobne przykłady można mnożyć.

Niektórzy z tych Rosjan szczycą się związkami z Polską i nasz kraj uważają za wzór rozwoju w tej części Europy – ci należą do wspomnianej na początku garstki liberałów.

Jeszcze innych interesują dzieje konfliktu I Rzeczpospolitej z państwem moskiewskim, czyli dzieje konfliktu, w którym wykuwała się rosyjska tożsamość w opozycji do wielu zachodnich wartości (czyli katolickiego – zwłaszcza jezuickiego – knowania). Wolność walcząca z samodzierżawiem pociąga ich, ale też jej się bardzo boją.

Na razie strach wygrywa, ale świadomi tego Rosjanie nie mogą się do tego przyznać, bo przecież reprezentują naród o tradycjach imperialnych, a nie strachliwych. Chowają więc swe uczucia pod płaszczem lekceważenia i pogardy, co niestety doprowadza Polaków do histerii i przekonania o jakiejś szczególnej zawziętości Rosjan na Polskę. Ale jakież będzie rozczarowanie Polaków, gdy się dowiedzą, że słynne powiedzonko kurica nie ptica, Polsza nie zagranica (w zależności, kto je wymawia, raz przyjazne, raz lekceważące) nie jest pomyślane specjalnie dla Polaków i ma też warianty z innymi krajami...

Znawcy rosyjskiej duszy

Tymczasem Rosjanom trudno przyjąć do wiadomości, że Polska mogłaby być dla nich wzorem i przykładem. Jak to, mamy się uczyć od tej małej Polski, nad którą Rosja dominowała niemal bez przerwy od XVIII w.? Z którą wygrała historyczną walkę o Europę Wschodnią? Tak – Rosjanom trudno pogodzić się z tym, że Polska wygrała XX w. i dokonała tego nie czyimś kosztem, ale własną pracą, że znalazła się w grupie państw bezpiecznych i coraz bardziej zamożnych. I, o zgrozo, jeszcze przekonuje do tej ścieżki Ukraińców i próbuje uczyć samych Rosjan, jak mają się reformować.

Otóż ci Rosjanie, którzy tak nie interesują się Polską (ale im bardziej to podkreślają, tym bardziej widać, że świetnie orientują się w polskiej rzeczywistości...), mogą nawet nie lubić Władimira Putina, mogą kląć na krzywe moskiewskie chodniki, zabłocone ulice, ale za nic w świecie nie przyznają, że Polsce coś się lepiej udało.

Polacy jednak uparcie będą Rosjanom tłumaczyli, że powinni się podporządkować naszemu światopoglądowi i przyjąć do siebie polski punkt widzenia. Jesteśmy w tym wysiłku wytrwali, a sił dodaje nam przekonanie o jakimś niepojętym darze zgłębiania rosyjskiej duszy. Chwalimy się tym w świecie, ale po pierwsze, do dziś nie stwierdzono faktu istnienia tej szczególnej rosyjskiej duszy, a po drugie, zdaje się, że jej znajomość sprowadza się najczęściej do gotowości wypicia jeszcze większej ilości alkoholu. Ma to niby świadczyć o naszej umiejętności rozmowy ze wschodnimi narodami. Tyleż w tym głupoty, co ignorancji. Tak naprawdę o Rosji wiele nie wiemy. Anglicy, którzy to państwo traktowali zawsze jako groźnego konkurenta, zgłębiali wiedzę o Rosji znacznie systematyczniej i poważniej niż my.

Przyszłoby nam to o tyle łatwiej, gdybyśmy z kolei nie wypierali się naszych związków z Rosją. To nie było tak, że najpierw byliśmy dzielnym przedmurzem chrześcijaństwa, a potem już tylko nieskalaną niczym ofiarą. Wielu Polaków budowało imperium rosyjskie. Fakt – nie ma co się szczycić tym, że Feliks Dzierżyński jest ojcem rosyjskich czekistów – ale lista inżynierów, geografów i innych naukowców działających w Rosji na przestrzeni stuleci jest całkiem pokaźna. I wiele z ich pracy wynikło pożytecznego. Ci ludzie byli poddanymi cara, a potem partii i starali się swoje życie przeżyć jak najbardziej produktywnie. Odnajdywanie wspólnej historii pozytywnej pozwoliłoby na lepsze wzajemne poznawanie się.

Takie podejście jednak komplikuje sprawy, zwłaszcza jeśli ktoś jest zwolennikiem jasnego podziału na dobrych, cywilizowanych Polaków i złych, barbarzyńskich Rosjan.

Oczywiście są kwestie dla Polaków naprawdę szczególne – jak choćby Katyń. Ta zbrodnia wojenna nie czyni jednak polskiej krwi ważniejszej od krwi innych narodowości przelanej przez stalinizm. Polacy jednak szczególni są w jednym – tylko my tak dbamy o upamiętnienie ofiar komunizmu i tylko my tak radykalnie odcięliśmy się od tego systemu. Rosjanie (ale też Białorusini i Ukraińcy) ciągle nie potrafią się zdobyć na kilka, wydawałoby się prostych decyzji. Polska pamięć czasem wywołuje rozdrażnienie, ale powoli też zazdrość – Rosjanie (ale też Białorusini i Ukraińcy) widząc, z jakim pietyzmem podchodzimy do miejsc polskiej martyrologii, jak staramy się upamiętnić pomordowanych, muszą czuć się zawstydzeni. Przed tym wstydem, przed tym poczuciem niepewności najlepiej bronić się, atakując.

Stąd też często we wschodniej prasie różne prowokacyjne artykuły idące w poprzek procesom pojednania. Jak na nie reagować? Najlepiej nie reagować. Nie warto. Lepiej pracować nad tym, aby dwqa monologi przekształciły się w dialog.

Marzenia o polskiej partii

Najtrudniej prowadzić dialog z tymi, którzy nie podzielają naszych poglądów. Stąd wśród Polaków stała pokusa, by w Rosji rozmawiać z polonofilami. Lilia Szewcowa, Ludmiła Aleksiejewa, Siergiej Kowaliow – to wielcy przyjaciele Polski, ludzie zacni i odważni. Niestety nie udało im się przekonać Rosjan do ich wizji Rosji. Trudno byłoby im też przekonać współobywateli do przyjaźni wobec Polski. Takich jak oni należy wspierać w ich działalności.

Jeśli jednak chcemy w Rosji coś znaczyć, musimy zacząć rozmawiać także z tymi, którzy na świat patrzą inaczej i otwierać się na nowe pokolenia Rosjan, które już nie kibicowały Solidarności i mają blade pojęcie, czym ona w ogóle była.

Ich Polska może przyciągać jako normalny, rozwinięty kraj. Tysiące Rosjan przyjeżdża do nas co roku w celach turystycznych (choćby na narty). Rosjanie też mają góry i to jeszcze większe, ale okazuje się, że dla wielu z nich te kilka polskich tras jest znacznie bardziej atrakcyjnych – bo są czystsze, bo pensjonaty przyjemniejsze, bo już jest jak w Europie – o czym oni tak marzą. Ci ludzie mogą być nowymi ambasadorami Polski w Rosji – na szczęście nasi górale już przestali ich traktować jak zło konieczne, ale wciąż nie dostrzegamy potencjału, jaki kryje się w tej turystyce. A warto by się postarać, żeby ci Rosjanie zainteresowali się czymś jeszcze poza piwem, gdy już zejdą ze stoków.

Inny potencjał stanowią mieszkańcy Kaliningradu – o czym w tym numerze piszemy obszernie. W samej Rosji warunki dla współpracy są kiepskie, nowe prawodawstwo osłabia organizacje pozarządowe. Kontaktów należy też jednak szukać w środowiskach bliskich władzy, zapraszać młodych rosyjskich polityków i urzędników niższego szczebla do Polski – pozytywnie ich korumpować. Warto pamiętać o tym, że gdy w Polsce PZPR opowiedziała się za demokratyzacją, to do władzy dochodziło tam pokolenie działaczy, w którym pierwsze skrzypce grali... beneficjenci amerykańskich programów stypendialnych.  


Andrzej Brzeziecki jest redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”, publicystą „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Dobrze mieć sąsiada: Rosja