Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dla Brytyjczyków, Amerykanów, Kanadyjczyków czy Nowozelandczyków stała się ona sposobem na zdefiniowanie ich udziału w całej włoskiej kampanii 1943-45. Choć wywołuje skojarzenia dobre i złe. Dobre, bo alianci zwyciężyli. Złe z powodu wielkich strat i zniszczenia klasztoru. Nalot na klasztor był nieprzemyślaną decyzją, bez usprawiedliwienia; zginęli w nim nie tylko Niemcy, ale też cywile i zakonnicy.
Oczywiście ci, którzy studiują historię wojskowości, Monte Cassino wiążą głównie z jednym krajem: Polską. Powody są dwa: Polacy zdobyli klasztor, co nikomu wcześniej się nie udało, a dziś za klasztorem jest wzruszający polski cmentarz. Dlaczego to Polakom powierzono ostateczne natarcie? Uważano ich za bardzo dobrych żołnierzy. Podczas kampanii włoskiej wśród Amerykanów i Brytyjczyków częste były dezercje, ale nie wśród Polaków. Jeszcze w marcu, przed końcem trzeciej ofensywy, gen. Andersa uprzedzono, że jeśli ten atak się nie uda, może być poproszony o poprowadzenie kolejnego. Uważano, że Polakom należy powierzyć spektakularne zadanie, podczas którego mogą wykazać się odwagą i zdolnościami.
Generał Alexander, naczelny wódz aliantów w basenie Morza Śródziemnego, w latach 20. dowodził batalionem bałtyckim podczas wojny z bolszewikami na Łotwie. Rozumiał polską mentalność w zderzeniu z Rosją. Osobiście uważam, że Alexander chciał dać Andersowi szansę na wzięcie odwetu wobec Stalina – poprzez takie polskie zwycięstwo nad Niemcami, którego Stalin nie mógłby zignorować. Stalin nie mógł już twierdzić, że Polacy nie chcą walczyć.
PETER CADDICK-ADAMS jest brytyjskim wojskowym, analitykiem NATO, doradcą brytyjskiego rządu. Autor książki „Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii” (polskie wydanie Znak 2014).