Pokolenie idzie na wojnę

Większość tekstów składających się na tę książkę została napisana ponad dziesięć lat temu. Jak na świadectwa pokoleniowe są one zatem przedatowane. Najciekawsze są przenikliwe opisy i relacje o pewnych stanach pokoleniowej świadomości.

19.04.2007

Czyta się kilka minut

Nie ma rady na powszechną mobilizację. Pod broń stawiają się wtedy różni osobnicy, powinni jednak dysponować fizycznym zdrowiem. Kiedy zaś walka toczy się w innych, czyli umysłowych okopach, wolno się spodziewać, że jej uczestnicy posiadają zdrowy, jasny i przekonujący rozum.

Pokolenia potykały się z sobą zawsze - gdyby istniała jakaś idealna społeczność patriarchalna, może by tej walki nie było. We współczesnej kulturze żaden mistrz nie jest najwyższym sędzią, zatem nie ma powodu, aby nawoływać do pojednania.

Tych parę zdań jest wstępem do zapisu refleksji o książce "Wojna pokoleń", pracy zbiorowej w większości rówieśników, dziś mniej więcej czterdziestolatków (wyjątkiem jest Zygmunt Bauman), wystawionych na próby dziejowe, które z dzieci i pokwitającej młodzieży stanu wojennego uczyniły bojowników okresu transformacji. Niespodziewanie wraz z ich dojrzewaniem, a raczej dorosłością, powraca dyskurs pokoleniowy, wydawać by się mogło: dawno zarzucony jako staromodny.

"By rozum był przy młodości"

Cezary Michalski nazwał tę książkę w "Europie" zapisem strategii jego pokolenia. Nie jest to strategia walki na otwartym polu, raczej wojny podjazdowej.

Ileż obiecujących zapowiedzi zawiera słowo "wojna"! Ile poziomów i kontekstów! Gdyby jednak miała się nawiązać prawdziwa debata na temat pokoleniowych strategii współczesności, musiałaby ona dopuszczać do głosu nie tylko rówieśników. Nudą publicznych debat, jakie się obecnie toczą, jest moim zdaniem to, że kłócą się równolatkowie. Wymiana poglądów nie jest istotną wymianą myśli, bo równolatkowie myślą o tym samym i w sprawach pryncypialnych dobrze się rozumieją. Zasady bowiem są wszystkim rówieśnikom dobrze znane, różnice zaś i odchylenia wytłumaczalne. Prawdziwe sztychy skierowane są przeciw starszym i zupełnie starym.

Większość tekstów składających się na tę książkę została napisana ponad dziesięć lat temu. Jak na świadectwa pokoleniowe są one zatem przedatowane, rzeczywistość już je przegoniła, ich autorzy zaś muszą być przygotowani na to, że stali się "historyczni". To przeczy zasadzie aktualności manifestu, ale jest pouczające. "Dziś" Agaty Bielik-Robson dzieje się, jak informuje autorka, na emigracji w Londynie w roku 1996, "dziś" Dariusza Gawina miało miejsce w Wiedniu przed dziesięcioma laty, Paweł Śpiewak swoje rozważania o warszawskiej szkole historyków idei datuje na rok 1979. Cóż więc skłoniło autorów do posłużenia się wojenną metaforyką, czy wojna ta naprawdę trwa nadal?

Najstarszym autorem zbioru, powtórzmy, jest Zygmunt Bauman i on właśnie podnosi kwestie, które wydają się pociągające. Maria Janion, przywołana przez dziennikarkę z krainy dawno urodzonych ("Lewa strona gobelinu"), dramatycznie, aczkolwiek nieświadomie, zdaje się anulować strategie "młodzieży". "Wskazując na stosy książek i labirynty gazet w swym mieszkaniu, Maria Janion powiedziała przed kilku laty w wywiadzie, że może w tych papierach kryje się jakaś bardzo ważna dla niej wiadomość. Dziś przyznaje, że nie znalazła żadnej...".

Obudowana wokół dwóch oksymoronów: "młodej starości" i "starej młodości", książka o wojnie pokoleń stawia jednak pytania skłaniające do namysłu.

Czy warto się bić?

Najciekawsze w tej książce są przenikliwe opisy i relacje o pewnych stanach pokoleniowej świadomości, a nie plany potyczek. To pokolenie dysponuje przenikliwym poczuciem tożsamości (właśnie dlatego, że tak często o sobie pisze...) i ma tę szansę, że może zdawać nieustanną relację ze swoich frustracji, ale również sukcesów.

Innym oczywiście problemem są trudności (nawet niemożność?) jednoznacznego nazwania owej tożsamości. Rozproszone, chaotyczne, pozbawione dzieciństwa i młodości, skazane na podrzędność i dwuznaczność, na szarość upadającego PRL-u­ - czyżby nowi "późno urodzeni", co przestali wierzyć w prawdę? - pokolenie, które chciało się wyrwać (co mu się udało) z "bocznego toru" PRL-u i wskoczyć w dynamiczną koleinę zachodniej kultury z jej wszystkimi obietnicami, nawet jeśli "oko Zachodu" miało okazać się zmętniałe... O tym wszystkim i paru innych buntach tej generacji pisze pobudzająco Agata Bielik-Robson. I to ona właśnie składa wyznanie: "ja, jako anima naturaliter postmoderna".

"Dziwni trzydziestoletni" znaleźli, jak myślę, swój język, którego brak tak ich męczył. Najwyższy na to czas, skoro osiągnęło się pułap czterdziestki, zaś droga ku starości nikogo nie interesuje.

A jednak... Wydaje się, że przed tym pokoleniem rysuje się teraz inne zadanie: wskazał na nie, aczkolwiek pośrednio, Zygmunt Bauman w eseju "Między nami pokoleniami". Przywołał on zdanie Ortegi y Gasseta, napisane w latach 30. - że spór pokoleń ma miejsce wtedy, gdy pokolenia "zachodzą na siebie i zbiegają się w czasie". Nie wojna więc, nie walka wręcz na pierwszej linii frontu, lecz przestrzeń pomiędzy pokoleniami wydaje się umysłowo dla tego sporu najważniejsza. I właśnie to, co dzieje się w tej przestrzeni, miejsca zetknięcia i miejsca niedostępne porozumieniu, nakładanie się na siebie głosów oraz ich bezwzględne wykluczanie się, powinno stać się intelektualnym zadaniem tego pokolenia. Jest ono do tego dobrze przygotowane i nikt jeszcze tej dziwnej przestrzeni nie opisał.

Powiedziałabym zatem, że bić się nie warto, bo to duża strata umysłowa. Czy na tej przestrzeni porozumienia może zajść coś naprawdę ciekawego? Trudno rozstrzygnąć. Jak wiadomo, doświadczenie, w tym również pokoleniowe, jest nieprzekazywalne i takie są korzenie pokoleniowych sporów. Bauman mocno to podkreśla. Zatem na scenę umysłową wkracza czas - jako wielki pośrednik i wielki rozjemca. Gdy jednak dojdzie do tego momentu, następne pokolenie zacznie walczyć o swoje miejsce. Zatem "dziwni trzydziestoletni" wiedzieli, co czynią. Mnie interesuje ciąg dalszy.

Świadomość pokoleniowa zdaje się być w tym absurdalnym kontekście skazą, a nie przywilejem, katastrofą, a nie manifestem młodej siły. Nad czym warto się chyba zastanowić.

Wojna na miny

Gombrowicz występuje w tej książce wielokrotnie. I jako patron niedojrzałości, i jako inicjator gier ze starymi. Jest wmontowany w kontekst szekspirowski, co zresztą zrozumiałe. Szekspir okazuje się bardzo funkcjonalny w opisie rozgrywek pokoleniowych, w szczególności zaś "Król Lear". Na ten właśnie tekst, autorstwa Piotra Nowaka, wskazuje Cezary Michalski jako na odkrywczy w tropie myślowym i chwycie eseistycznym zapis potyczek starych z młodymi.

Wykorzystanie skrajnych, by tak rzec, możliwości antynomii to działanie sprawdzone i skuteczne. Nowak jest konsekwentny w swoim dochodzeniu do pokoleniowej konkluzji. Lear ustępuje pod naporem młodości, ponieważ: "Chodzi bardziej o to, że ten, kto traci władzę, z którą zrósł się przez życie, traci także rozum, nie odwrotnie. Lear oddał władzę nie dlatego, bo oszalał. Oszalał, bo oddał władzę".

Zapewne. Ale został też "pokonany przez życie" (jako starzec), pozbawiony rozumu przez swój wiek i poddany strategicznym podstępom, który miały doprowadzić do tego szczęśliwego, z punktu widzenia młodych, finału.

Przejmowanie władzy bywa czasem salonową grą - wtedy krew się nie leje. Postulowane przejmowanie rządu dusz przez pokolenie Nowaka jest aktem krwawym (Szekspir bardzo się tu przydał) i bezlitosnym. Podobnie okrutnych zamachów na tożsamość "starych" nie mamy tak wiele w literaturze programowej (zakładam bowiem, że jest to jednak "literatura", a nie instrukcja katowska). Ponieważ zaś dramat był inscenizowany przed dziesięcioma laty, zakładam również, że władza została z sukcesem przejęta.

Co z nią zrobiło to pokolenie, co dalej z nią uczyni? To pytanie stawiałam wielokrotnie rówieśnikom autorów, ale odpowiadali ze skrępowaniem i niechętnie. Po przeczytaniu tej książki wiem już, dlaczego. Mój, jak powiada Nowak, "naturalny ubytek w istnieniu" był zapewne przyczyną główną takiego stanu rzeczy.

"Wojna pokoleń", redakcja Piotr Nowak, autorzy: Agata Bielik-Robson, Zygmunt Bauman, Paweł Dunin-Wąsowicz, Dariusz Gawin, Maciej W. Grabski, Piotr Graczyk, Magdalena Grochowska, Małgorzata Kowalska, Krzysztof B. Kruszewski, Cezary Michalski, Piotr Nowak, Aleksander Ochocki, Janusz Ostrowski, Tadeusz Sławek, Paweł Śpiewak, Szymon Wróbel, Jacek Zychowicz, Poznań 2006, Wydawnictwo Prószyński i S-ka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (15/2007)