Pokolenie dwóch dołków

Tak zwani milenialsi nie są bardziej leniwi od poprzedników czy gorzej przygotowani do pracy. Owszem, głośniej artykułują potrzeby, ale to efekt ich specyficznej historii.

26.07.2021

Czyta się kilka minut

Targi pracy i praktyk w łódzkiej hali Expo, 3 kwietnia 2019 r. / PIOTR KAMIONKA / REPORTER
Targi pracy i praktyk w łódzkiej hali Expo, 3 kwietnia 2019 r. / PIOTR KAMIONKA / REPORTER

Emblematyczny spór pokoleniowy naszych czasów stawia naprzeciw siebie ludzi urodzonych w trakcie powojennego wyżu demograficznego i pokolenie urodzone w końcówce poprzedniego tysiąclecia. Boomer stał się synonimem podstarzałego wujaszka dobra rada. Milenials w społecznej percepcji to przydomek hipstera po politologii, w rozciągniętej koszulce i z wypielęgnowaną brodą, który nie szanuje świętości i zamiast pracować, zbiera pieniądze poprzez zbiórki w internecie.

„Moje pokolenie potrafiło zaczynać od zera i nie czekać na to, co odziedziczy po zasobnych rodzicach. W Pańskim jest już z tym dużo gorzej. Aspiracje nie idą w parze z pracowitością i skromnością” – pisał dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki do Jana Śpiewaka podczas jednego z głośnych sporów na Twitterze. „Takiemu młodemu człowiekowi, który nie jest nauczony pracy, zaradności, odpowiedzialności i do 35. roku życia mieszka z rodzicami, rzeczywiście nie pozostaje nic innego, jak biegać po ulicach z flagami LGBT i pluć na Kościół i pomniki narodowe” – to z kolei słowa 35-letniego posła PiS Mariusza Kałużnego; on sam miał zresztą nieco łatwiej niż rówieśnicy, gdyż wynajmował za grosze mieszkanie od Centralnego Ośrodka Sportu, którego był dyrektorem…

Jak to ze stereotypami bywa, oba są marnie zakorzenione w rzeczywistości. Milenialsi w żadnym stopniu nie są bardziej leniwi od poprzedników czy gorzej od nich przygotowani do pracy. Owszem, głośniej artykułują swoje potrzeby, przez co przylgnęła do nich łatka roszczeniowych. Tylko że to efekt ich specyficznej historii.

Kryzys za kryzysem

Milenialsi wchodzili w dorosłe życie po 2000 r. Mowa o ludziach urodzonych w latach 1981–1996, czyli mających obecnie 25-39 lat. Żyje ich w Polsce prawie 8,5 mln. W amerykańskiej prasie i dyskusji socjologicznej sytuację milenialsów najczęściej porównuje się do reprezentantów powojennego wyżu demograficznego, którzy zwykle są ich rodzicami. W polskich realiach takie porównanie byłoby jednak ryzykowne, gdyż tak zwani boomersi układali sobie życie jeszcze w PRL, a więc w zupełnie innych okolicznościach.

Po 1989 r. w Polsce nastąpiły tak gwałtowne przemiany własnościowe, pracownicze oraz edukacyjne, że sensowniejsze będzie porównanie sytuacji milenialsów z tzw. pokoleniem X (to ludzie urodzeni 1966-1980). To właśnie ono, wchodzące w dorosłość w latach 90., kształtowało obraz ekonomiczno-społeczny czasów transformacji.

Milenialsi to pokolenie dwóch kryzysów. Pierwszy, gospodarczy, z 2008 r., przypadł na okres, gdy większość z nich rozpoczynała karierę zawodową. Na papierze przeszliśmy go jako „zielona wyspa”, co oznaczało tylko tyle, że Polska nie odnotowała recesji. Zapłaciliśmy za ten sukces daleko posuniętą destabilizacją rynku pracy, m.in. rozpowszechnieniem stosowania umów cywilnoprawnych. A także zahamowaniem wzrostu płac, które momentami realnie spadały – tak było np. w 2010 i 2012 r. Milenialsi od początku musieli oswajać się z niestabilnym zatrudnieniem oraz niewielkimi szansami na podwyżki. Byli więc pierwszym pokoleniem od wojny, które musiało liczyć się z życiem na niższym poziomie niż rodzice.

Od połowy drugiej dekady XXI w. nad Wisłę wróciła koniunktura i wzrost płac. Starsi milenialsi otrząsnęli się z kryzysowego marazmu i zaczęli układać sobie życie rodzinne. Natomiast kończący studia młodsi przedstawiciele pokolenia wchodzili na rynek pracy z uzasadnionymi nadziejami na społeczny awans. I wtedy nadszedł drugi kryzys, tym razem pandemiczny, podczas którego po raz pierwszy od niemal trzech dekad odnotowaliśmy recesję. Kryzys gospodarczy wywołany lockdownami nie doprowadził do wieszczonego załamania na rynku pracy, przyniósł jednak ogromne poczucie niepewności, lęk o siebie i najbliższych. Wchodzący w dorosłe życie ludzie zaliczyli więc dwa emocjonalne dołki w krótkim czasie.

Wychowani na pesymistów

Takie doświadczenia musiały wpłynąć na poglądy polityczne milenialsów i ich artykulację. Co roku nastroje wśród nich bada na szeroką skalę spółka konsultingowa Deloitte, przeprowadzając wywiady z kilkunastoma tysiącami osób mieszkających w państwach rozwiniętych – z tego kilkuset respondentów pochodzi z Polski. W kluczowych wnioskach z badania „Milenialsi 2019”, a więc przeprowadzonego jeszcze przed pandemią, czytamy, że „poziom optymizmu w odniesieniu do sytuacji ekonomicznej i społeczno-politycznej jest rekordowo niski. Respondenci nie ufają tradycyjnym instytucjom społecznym, w tym środkom masowego przekazu, a także pesymistycznie odnoszą się do kwestii związanych z postępem społecznym”. Zaledwie 25 proc. ankietowanych z Polski stwierdziło, że w ciągu roku poprawi się sytuacja społeczno-polityczna w kraju, choć jeszcze rok wcześniej było to 42 proc.

Polscy milenialsi wyróżniali się znacznie mniejszym poziomem zaufania do państwa niż ich rówieśnicy z całego świata. Na pytanie, które instytucje są najlepiej przygotowane do sprostania wyzwaniom współczesności, zaledwie 20 proc. z nich wskazało państwo.


CZYTAJ TAKŻE

MARIUSZ SEPIOŁO: Milenialsi mają nowy sposób wyrażania depresyjnych myśli i poczucia odrzucenia. Tylko kolor czarny dawnej estetyki emo zastępują barwami tęczy.


W pandemicznym roku 2020 ankieterzy Deloitte zapytali o stan zdrowia psychicznego. Okazało się, że 44 proc. badanych odczuwa stres ciągle lub przez większość czasu. Co trzeci pytany przyznał, że z powodu stresu zdarzyło mu się przynajmniej raz opuścić dzień pracy. Oprócz lęku o sytuację finansową rodziny oraz perspektywy zawodowe znalazły się także przyczyny natury ogólnej – zmiany klimatyczne i sprawność ochrony zdrowia.

W głośnym tekście, opublikowanym rok temu na łamach serwisu Bloomberg News, Andreas Kluth stawiał tezę, że odpowiedzią na tę podwójną frustrację jest przyjęcie przez dużą część milenialsów swego rodzaju optyki socjalistycznej. Ludzie przed czterdziestką są zawiedzeni obecnym modelem ekonomiczno-społecznym i oczekują znacznie więcej od państwa. Szczególnie w zakresie dostępu do ochrony zdrowia oraz przystępnych cenowo mieszkań.

Pracowici jak poprzednicy

Milenialsi nie boją się głośno artykułować swoich roszczeń. Nie oznacza to jednak, że są mniej pracowici niż poprzednicy, co się im często wmawia. Po pierwsze, przynajmniej w Polsce są najlepiej jak dotąd wyedukowanym pokoleniem. Według OECD 44 proc. Polek i Polaków w wieku 25-34 lata ma wyższe wykształcenie. W pokoleniu ich rodziców (55-64 lata) studia skończyło jedynie 16 proc. populacji. Milenialsi z Polski nie odstają pod tym względem od rówieśników z innych państw rozwiniętych – w krajach należących do OECD wyższe wykształcenie posiada 45 proc. populacji w tym przedziale wiekowym.

W raporcie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości podsumowującym VI edycję Bilansu Kapitału Ludzkiego, przeprowadzonego w latach 2017-18, porównano potencjał i aktywność zawodową milenialsów i pokolenia X. Milenialsi nie tylko mieli przeciętnie znacznie wyższy poziom wykształcenia, ale też sensowniejszą strukturę wyboru kierunków.

Robiące karierę w szalonych latach 90. pokolenie X kończyło przede wszystkim kierunki z kategorii „biznes, administracja i prawo” (36 proc.) oraz pedagogikę (29 proc.) – w związku z czym obecnie mamy przesyt prawników i pedagogów. Milenialsi już znacznie rzadziej wybierali tego typu studia, za to częściej decydowali się na studia techniczne i inżynierskie. W poszczególnych kohortach wiekowych różnice te były bardzo wyraźne. W 1990 r. kierunki techniczne kończyło 17 proc. studentów z pokolenia X. W 2004 r., a więc w najstarszej grupie milenialsów, kierunki techniczne studiowało już 21,5 proc. studentów. W grupie najmłodszych milenialsów (rok 2017) kierunki techniczne kończyło aż 24 proc. studentów.

Także pod względem aktywności zawodowej milenialsi nie ustępują starszemu pokoleniu. Według GUS w 2020 r. wskaźnik zatrudnienia w grupie wiekowej 30-39 lat wynosił 84,4 proc., natomiast wśród osób w wieku 40-49 lat 85,9 proc. Półtora punktu procentowego różnicy między tymi dwiema grupami to nic niezwykłego. Według Bilansu Kapitału Ludzkiego przedstawiciele pokolenia X na umowach o pracę pracują przeciętnie 42,9 godziny tygodniowo, a milenialsi 42,5 godziny. Wśród zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych to milenialsi pracują znacznie dłużej – i to aż o 13 godzin. To tym istotniejsze, że milenialsi trzy razy częściej niż ich starsi koledzy i koleżanki pracują bez stałej formy zatrudnienia.

Wbrew stereotypowi, milenialsi nie odkładają też w nieskończoność momentu rozpoczęcia aktywności zawodowej. Przeciętny wiek rozpoczęcia pierwszej pracy zarobkowej dłuższej niż 3 miesiące w generacji X i wśród milenialsów jest właściwie identyczny. W przypadku absolwentów szkół średnich wynosi 21 lat, a wśród absolwentów uczelni nieco ponad 23 lata.

U mamy nie z wyboru

Żelaznym argumentem na rzecz tezy, że milenialsi są niedojrzali i nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoje życie, ma być fakt zamieszkiwania do późnych lat w domu rodzinnym. Faktycznie, według Eurostatu aż 44 proc. Polek i Polaków w wieku 25-34 lata mieszka z rodzicami. To jednak specyfika lokalna – typowa dla południa i wschodu UE – spowodowana złą sytuacją na rynku mieszkaniowym. W państwach, w których zdobycie dachu nad głową jest łatwiejsze, odsetek milenialsów mieszkających z rodzicami jest drastycznie niższy. W państwach nordyckich wynosi ledwie kilka procent, a w Holandii 10 proc. Po prostu na północy Europy łatwiej o mieszkanie, więc i wyprowadzka od rodziców następuje szybciej.

Fakt, że milenialsi głośniej i bez skrępowania artykułują swoje potrzeby – czyli są „roszczeniowi” – ma swoje zalety. Kieruje uwagę opinii publicznej w stronę prawdziwych problemów. Być może to dzięki tej presji pojawia się w ogóle jakiś spór o mieszkalnictwo, poziom pomocy społecznej czy jakość usług publicznych. Roszczeniowość milenialsów jest więc oznaką dojrzałości. Niedojrzali są raczej ci, którzy w reakcji na nią próbują uruchamiać puste stereotypy konfliktu pokoleń.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2021