Pokój – świadek – pamięć

Chrześcijaństwa doświadczał jako siły (nie tylko mądrości), która otwiera na innych.

07.05.2015

Czyta się kilka minut

60. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, 27 stycznia 2005 r. / Fot. Witold Rozbicki / REPORTER
60. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, 27 stycznia 2005 r. / Fot. Witold Rozbicki / REPORTER

Dla tych z nas, którzy jesteśmy chrześcijanami, „Osiem Błogosławieństw” to tekst zasadniczy, programowy. Zapewne dla wszystkich nas – niezależnie od wiary i wyznania – jest to tekst fascynujący. Myślę, że może on być też tekstem-kluczem do zrozumienia i przeżycia Eucharystii, którą sprawujemy przy trumnie ś.p. Profesora Władysława Bartoszewskiego.

W każdej Eucharystii – również pogrzebowej (może nawet w tej przede wszystkim) – najważniejszym pytaniem nie jest to o życie i śmierć człowieka, którego wspominamy (nawet takiego człowieka jak prof. Bartoszewski), lecz to o życie, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, które w Eucharystii celebrujemy. To Jego śmierć i zmartwychwstanie przeprowadzają nas przez granicę śmierci. To na Nim ostatecznie, a nie na sobie, opieramy naszą niezawodną nadzieję. To, kim On jest, nie to, kim my jesteśmy, stanowi najpewniejszy grunt – skałę – pod naszymi nogami. On, Jezus, jest wcielonym słowem Błogosławieństw. On ubogi i cichy; pragnący sprawiedliwości i cierpiący dla niej; On miłosierny i czystego serca; On wypróbowany w ogniu urągania, prześladowania, oszczerstwa i wykluczenia – wiemy: „nie otworzył ust swoich”.

On jest też pierwszym, na którym wypełnia się błogosławieństwo pokoju: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój,albowiem oni będą nazwani synami Bożymi”. Na górze Błogosławieństw Jezus ogłasza pokój, ale urzeczywistnia go na Golgocie – rzeczywiście wprowadza – i zgodnie z obietnicą zawartą w błogosławieństwie zostaje natychmiast rozpoznany jako Syn Boga. Takim uznaje Go wróg – rzymski oficer nadzorujący egzekucję. Widząc, jak umierał – modląc się za swoich zabójców – powiedział: „Prawdziwie, człowiek ten był Synem Bożym” (Mk 15,38).

Fragment Listu do Efezjan, którego wysłuchaliśmy, uświadamia nam, o jak ważnej sprawie mówimy. Dla św. Pawła słowo „pokój” streszcza w sobie cały sens zbawczego dzieła Chrystusa. Przyszedłszy zwiastował pokój dla dalekich i bliskich. Więcej: On jest naszym pokojem. Jest Tym, który dwoje czyni jednym; który przez krzyż jedna ludzi ze sobą; burzy rozdzielający ludzi mur, którym jest wrogość. On wie, że pokoju nie osiąga się zarządzeniami i prawem. Gwarancją pokoju nie są traktaty, lecz nowy człowiek – osoba. To ważne: zbawienie w Chrystusie jest łaską, która nie dotyka nas wyłącznie w wymiarze indywidualnym i prywatnym; nie jest nam dane po to, by się nim narcystycznie cieszyć w samotności i izolacji. Zbawienie jest rzeczywistą mocą zmieniającą nasze wzajemne relacje. Jest między nami pokojem.

Ważne jest również to rozeznanie, które czyni św. Paweł, a mianowicie, że źródłem podziałów między ludźmi nie są panujące między nimi różnice – to nie one są murem, który rozdziela ludzi. Nie jest problemem to, że jedni są Żydami, a drudzy poganami. Ani wiara, ani niewiara nie są murem. Murem jest wrogość!

Na czym polega dzieło zbawienia? Paweł odpowiada: „na krzyżu Chrystus w sobie zadał śmierć wrogości”. Musimy zapytać: jakiej wrogości? Czyjej? Przecież nie swojej. Bo w Nim jej nie ma. On zadaje w sobie śmierć m o j e j wrogości do innych. On stał się grzechem – więc stał się także moją wrogością – i ona została razem z Nim zabita na krzyżu. Właśnie to wydarzenie uobecniamy w tej – i w każdej – Eucharystii. Chrystus właśnie zabija moją wrogość do innych – do kogokolwiek. Jaka by nie była, jak dalece uzasadniona i jak głęboko zakorzeniona w przeszłości, i jak natrętna emocjami – właśnie teraz umiera, w tym momencie, w tej chwili. W tej Eucharystii, która czyni nas uczestnikami Golgoty. Czy może być lepsza dobra nowina? Nareszcie wolni. Wolni od wrogości.

Medytujmy nad tym błogosławieństwem – błogosławieństwem pokoju – bo jesteśmy przekonani, że najcelniej objaśnia ono najważniejsze obszary życia profesora Bartoszewskiego. Te, którym poświęcił najwięcej swojej energii i pracy (i dla których go zapamiętamy) – dwa dialogi: polsko-niemiecki i polsko/chrześcijańsko-żydowski. Angażowały go do ostatniego momentu życia.

Ostatni napisany tekst, którego nie zdążył już wygłosić, dotyczy relacji (pojednania) polsko-niemieckiego; ostatnia publiczna funkcja, z której pełnienia zrezygnował z racji stanu zdrowia, to przewodniczenie Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej. To nie uprawianie polityki – choć ma w sobie również wymiar polityczny. To przede wszystkim jego rozumienie i doświadczenie chrześcijaństwa.

Zrozumienie potrzeby pojednania z Niemcami zrodziło się w nim – w trzecim roku wojny – w doświadczeniu spowiedzi w konfesjonale ks. Jana Ziei, po wojnie zaś znalazło najmocniejsze oparcie nie w świecie polityki, lecz zaangażowanej społecznie wiary – w środowisku „Tygodnika Powszechnego”, wśród takich ludzi jak Jerzy Turowicz, Mieczysław Pszon czy ks. Andrzej Bardecki. Zaangażowanie w dialog z Żydami zrodziło się w Profesorze ze spotkania z Zofią Kossak-Szczucką i Janem Karskim. Nie było posiedzenia Rady Oświęcimskiej, na którym by Profesor nie odwołał się – z całą prostotą i oczywistością – do swojej wiary jako najważniejszej inspiracji działania. W taki właśnie sposób doświadczał chrześcijaństwa – jako siły (nie tylko mądrości), która otwiera na innych.

Mówiąc o swojej roli w obu tych spotkaniach (polsko-niemieckim i polsko/chrześcijańsko-żydowskim), najchętniej opisywał ją słowem „świadek”. Tak siebie samego postrzegał. Miał prawo. Był świadkiem: więźniem Auschwitz, żołnierzem AK, członkiem „Żegoty”, walczył w Powstaniu Warszawskim. Wiele widział, o wielu sprawach mógł powiedzieć z autopsji, i mówił właściwie do ostatniego dnia życia.

Czy wystarczy jednak tylko widzieć – nawet wiele widzieć – by wypełnić misję świadka? A zwłaszcza, by być świadkiem w perspektywie pojednania? Czy każde świadectwo o okropnościach wojny – o Auschwitz, Zagładzie, dramacie Powstania – służy pojednaniu i burzeniu murów? Czy wystarczy widzieć?! Jakich trzeba postaw, by mówić o wojnie – ku pojednaniu polsko-niemieckiemu? By mówić o Zagładzie – ku pojednaniu chrześcijańsko-żydowskiemu? Albo o czasach PRL-u – ku pojednaniu polsko-polskiemu? Być może warto te pytania zostawić otwartymi...

Może jednak warto również – szukając odpowiedzi – odwołać się do wrażliwości Kościoła, który nie mówi nigdy o grzechu, jeśli nie mówi jednocześnie o odkupieniu. Takie są chrześcijańskie symbole wiary. Jeśli zdobywają się na odwagę, by skonfrontować człowieka z prawdą o jego grzechu, to tylko wtedy, gdy natychmiast ogłaszają mu prawdę o tym, że jest to grzech zgładzony przez Chrystusa. To nie tylko wiara w Boga, który nie stracił kontroli nad losami świata. Trzyma je w ręku, i ostatnie w nich słowo należy do Niego, a więc do dobra. To także wiara w człowieka, który jest większy w swojej wolności od wszystkich okoliczności i uwarunkowań – zewnętrznych i wewnętrznych; który zawsze może je przerosnąć, ku dobru. Pokazywać zło bez wskazania możliwości wyjścia znaczy tyle samo, co zabić człowieka.

I na koniec jeszcze jedno słowo – ważne w autorefleksji Profesora nad swoją misją. Mówił, że daje świadectwo dla pamięci. Wiele z jego pracy służyło zachowaniu „Miejsc Pamięci”, a w tych miejscach – utrwaleniu pamięci pokolenia, które doświadczyło ich grozy, a teraz już odchodzi. Pamiętać ma kolejne pokolenie (może właśnie dlatego to kazanie dziś głosi 50-letni biskup?), a po nim kolejne. I kolejne. Ludzie bez pamięci są ludźmi bez przyszłości. Pamięć jest zawsze memoria futuri. Nie pamiętając, pozwalamy przyszłości, by się sama działa, nie tworzymy jej, lecz bezrefleksyjnie otwieramy na każde – nawet najbardziej szatańskie – scenariusze. Pamięć to coś więcej niż historia. To przyjęcie własnej historii i świadomy wybór tej jej części, którą chcemy kontynuować. Bez wypierania w nieświadomość części drugiej – tej, którą uznaje się za swoją jedynie w akcie skruchy i prośby o przebaczenie.

Panie Profesorze, chcemy pamiętać. To, co Ty, i tak, jak Ty. Błogosławimy Boga za wszystko, co uczyniłeś dla naszej pamięci – również w tym wymiarze, który św. Jan Paweł II nazywał „oczyszczeniem pamięci”.
Panie Jezu Chryste, Synu Boga, błogosławiony czyniący pokój, w Twoje ręce powierzamy Twojego Sługę, Władysława, obdarz go pokojem. Na wieki. Amen.© Kazanie wygłoszone podczas mszy pogrzebowej w warszawskiej archikatedrze, 4 maja 2015 r. Czytania podczas liturgii: Ef 2, 8-22; Mt 5, 1-12. ©

Kazanie wygłoszone podczas mszy pogrzebowej w warszawskiej archikatedrze, 4 maja 2015 r. Czytania podczas liturgii: Ef 2, 8-22; Mt 5, 1-12.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Bartoszewski