Pojedynek z władzą

Czy reforma emerytalna, która budzi coraz większy sprzeciw Rosjan, podważy popularność i legitymizację Władimira Putina?

17.09.2018

Czyta się kilka minut

Wśród zatrzymanych demonstrantów przeważali ludzie młodzi. Petersburg, 9 września 2018 r. / SERGEI NIKOLAYEV / TASS / FORUM
Wśród zatrzymanych demonstrantów przeważali ludzie młodzi. Petersburg, 9 września 2018 r. / SERGEI NIKOLAYEV / TASS / FORUM

Dwóch rosłych policjantów obaliło na ziemię protestującego inwalidę. Ktoś w tłumie krzyknął: „Jednorękiego chłopaka biją!”. Na odsiecz ruszyli inni demonstranci, pomogli mu wydostać się z opresji. Policjanci wycofali się, odprowadzani okrzykami „Hańba! Dranie!”. To scena z jednego z protestów przeciw reformie emerytalnej, które w drugą niedzielę września odbyły się w wielu miastach Rosji.

Drastyczna reforma

Tamtego marcowego dnia, w 1991 r., w Moskwie na placu Maneżowym zebrało się kilkaset tysięcy ludzi, może milion. Był to największy protest w najnowszych dziejach Rosji, a właściwie jeszcze Związku Sowieckiego: demonstranci sprzed 27 lat żądali odsunięcia od władzy Michaiła Gorbaczowa i utrzymania Związku Sowieckiego przy życiu. Ten rekord, gdy idzie o liczbę manifestujących, do dziś nie został pobity.

Protesty, które teraz odbyły się w Moskwie, zgromadziły pięć tysięcy uczestników. W całym kraju nie więcej niż sto tysięcy. Tym razem chodziło o sprawy socjalne: manifestowano niezadowolenie z restrykcyjnej reformy emerytalnej. Czy protesty zaniepokoiły władze, odgrodzone od problemów ludzi wysokim murem? Tamten milionowy protest nie uratował upadającego imperium. Czy ten stutysięczny podważy legitymację władzy Putina i jego ekipy?

W każdym razie obywatele są wzburzeni. Wkrótce po ogłoszeniu przez rząd i przyjęciu przez Dumę w pierwszym czytaniu ustawy o reformie Rosjanie zaczęli coraz głośniej mówić, że ustawa im się nie podoba. Przewidujący drastyczne podniesienie wieku emerytalnego – dla kobiet o osiem lat, dla mężczyzn o siedem – projekt stał się szybko powodem protestów. Z ostrą krytyką wystąpiła nawet potulna na ogół partia komunistyczna. Ośrodki badania opinii odnotowały spadek popularności prezydenta (nawet o 15 punktów procentowych) i wyjątkowo wysoki odsetek tych, którzy deklarują chęć udziału w protestach.

Kreml zareagował nerwowo. Najpierw testowano wariant „Putin nie ma nic wspólnego z reformą”, ale ostatecznie włączono prezydenta do akcji przekonywania narodu. Putin wygłosił telewizyjne orędzie, zapowiedział złagodzenie reformy, ulgi dla kilku grup społecznych. Czy kogoś przekonał? To będzie wiadomo za jakiś czas. Na razie komentatorzy zadają pytanie, którego nie stawiali wcześniej, gdy Putin wszczynał tak ryzykowne awantury jak aneksja Krymu czy agresja na Ukrainę: czy reforma była błędem – i to błędem, który może go kosztować utratę władzy?

Kto dłużej pożyje

Na 9 września protesty zwoływał opozycjonista Aleksiej Nawalny. Tego dnia w wielu regionach Rosji odbywały się wybory lokalne. Miało więc dojść do swoistego pojedynku: jedni pójdą karnie do urn, inni na ulice. Nawalnego prewencyjnie zamknięto na 30 dni, zatrzymano też prawie 70 osób mających koordynować akcje. Ludzi zastraszano i zniechęcano. Mimo to protesty się odbyły. Wznoszono nie tylko okrzyki przeciw reformie, ale też hasła antyputinowskie. Interwencja policji była wyjątkowo brutalna. Demonstrantów bito pałkami, wleczono po jezdni. Zatrzymano ponad tysiąc osób, z tego połowę w Petersburgu. Wśród nich przeważały osoby bardzo młode.

„Sto tysięcy to za mało. Żeby tak w samej Moskwie wyszedł milion, wtedy władze może by odstąpiły” – takie komentarze pojawiły się w mediach społecznościowych (państwowa telewizja opowiedziała widzom na dobranoc jedynie o wyborach, które wszelako nie wszędzie zakończyły się zwycięstwem kandydatów partii rządzącej). Ale władze i tak czują nacisk. Inaczej Putin nie zabierałby głosu, a Nawalny nie trafiłby do aresztu. Jeden z opozycyjnych polityków ujawnił, że Nawalny – od lat tropiący afery korupcyjne na szczytach władzy – pracuje nad filmem o osobistym majątku Putina.

Na razie niezależne media pokazały, jak świetnie żyje się członkom rodziny generała Wiktora Zołotowa, dowódcy Gwardii Narodowej (w przeszłości osobistego ochroniarza Putina). W odpowiedzi Zołotow wyzwał Nawalnego na pojedynek i zagroził, że zrobi z niego kotlet. Motyw z pojedynkiem podchwyciły media społecznościowe, jak pożar w stepie zaczęły się szerzyć propozycje wyzwania na pojedynek Zołotowa. Jakaś dziewczyna apelowała, by generał zachował się jak mężczyzna i starł się z nią „na naleśniki”.

Największą popularność zyskał mem, w którym Zołotowa na pojedynek wyzywa emerytka: kto dłużej przeżyje za jej emeryturę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2018