Pojedynek

Nadszedł wreszcie czas, byśmy gibko – ku zdumieniu niezliczonych mas czytelniczych – zajęli się sobą.

19.06.2017

Czyta się kilka minut

Oto od lat, z wiekiem, zauważamy, że dobro jest w nas obecne silniej niż za młodu, gdyśmy dobrem gardzili, gdyśmy pławili się w czynieniu na opak, bez cienia łaski wobec ludzi przez nas analizowanych i im na złość. Teraz jest inaczej, ale i tak słabo.

Popatrzmy.

Dowodem, choćby małym, na dobro w nas zalężone, jest całkowite niemal ignorowanie osoby ministra Błaszczaka. Niemyślenie o Błaszczaku jest treningiem dobroci, idealnym modelem pielęgnowania wspaniałego uczucia litości, takoż wyrozumiałości, łaskawości, ćwiczenia powściągliwości, stoicyzmu, by nie rzec: jogi, i nie należy mylić tego terminu z psikusami misia o tym imieniu. Od lat, odkąd patrzymy na Błaszczaka i odkąd słuchamy Błaszczaka, czujemy jednak, że zło w nas ciągnie mocno linę trzymaną przez nasze dobro. Dla przykładu: gdy zło w nas goreje, tzn. mimowolnie o Błaszczaku myślimy, natychmiast zaczynamy planować. A to rysujemy sobie schemat barchanowo poderotyzowanej powieści milicyjnej, a to scenariusza serialu milicyjnego, w którym kapitan Błaszczak uśmiecha się lisio-mysio, a to fantazjujemy o prowadzonej przez Ziemca milicyjnej zgaduj-zgaduli w telewizji – za przeproszeniem – publicznej, albo też wpadamy w gigantomanię i tamburmajorstwo, by oto urządzić festiwal piosenki milicyjnej w Kielcach bądź też by zorganizować kibicom polskim spektakularną rekonstrukcję dekonstrukcji kebabu zagnieżdżonego w bułce pszennej, albo wreszcie by ogłosić termin cepeliady, jakiej kraj nie widział, ucepeliowienie bowiem mas przez Gospodarza i Błaszczaka osiągnęło – mniemamy – punkt wrzenia.

Walczymy z tymi zamysłami, gdyż – jako się rzekło – staramy się pielęgnować dobro, które jest w nas zalężone. Tych mąk są świadkami nasi najbliżsi, nasi zwierzchnicy oraz znajome sprzedawczynie w sklepach monopolowych. Gdy czarcie skłonności próbują wypłynąć na wierzch bladego budyniu naszego dobra, załamujemy się. Mimowolnie grabimy sobie i żałujemy, że nie dożyli w ferworze twórczym brawurowych czasów Błaszczaka tacy literaci jak Putrament, zwany Puciem, jak nieodżałowany Machejek, Dobraczyński, jak Bratny, jak Kłodzińska i inni giganci z owej literackiej stajni, twórcy ci bowiem odmalowaliby Błaszczaka zgrabniej i świetliściej. Z żalu nad kłopotami w pielęgnacji słabego dobra sięgamy co rusz po literatkę, by ograniczyć się, by dziury w mózgu wypełnić sobie ożywczym nektarem z ziemniaka, by sparaliżować swe ciągotki ku złu, ku dokuczliwości i łatwości pisarskiej. Łatwości właśnie.

Teraz, w tej chwili, gdy tak skrobiemy te słowa pazurem naszego sławnego talentu, uznaliśmy oto, że właśnie łatwość w przypadku Błaszczaka jest największym koszmarem, by nie rzec: koszmarkiem, od którego uwolnić się niemal nie sposób. Uważamy, że potrzebna jest nam albo terapia, albo obóz, albo przymusowe warsztaty myślowo-pisarskie bądź reedukacja, że potrzebny jest nam mandat karny, albo wręcz grzywna, jeśli nie wyrok prawomocny, skombinowany po znajomości przez Ziobrę z Piotrowiczem. Że nie powinniśmy z łatwością igrać, możemy się bowiem doigrać. Że oto, przywołując Błaszczaka: już nie nobelek nam umyka, a nawet zwykła nagroda za wpadkę tygodnia, na jakimś portalu plotkarsko-majtkarskim. Owszem – powie dziś każdy – łatwość jest w modzie, sfery rządowe kładą się pod pióro chętnie, a owym pokładzinom sprzyjają szokujące braki w uzębieniu intelektualnym tej formacji, ale czy to jest powód, by własną gibkość usztywniać, po płyciznach brodzić, płosząc – za przeproszeniem – cierniki? Dobro w sobie kasować? Uśmiech w podkówkę zamieniać? Piąstkę zaciskać? Niedoczekanie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2017