Poezja w stanie czystym

Maria Joao Pires: W przypadku innych geniuszy - Mozarta czy Bacha - zawsze znajdą się takie utwory, bez których można żyć. U Chopina zaś trudno znaleźć dzieło, które byłoby mniej ważne. Każdy z utworów jest jak kamień, z którego zbudowano katedrę. Rozmawiał Piotr Matwiejczuk (Polskie Radio)

06.10.2010

Czyta się kilka minut

Piotr Matwiejczuk (Polskie Radio): Pani kariera pianistyczna trwa ponad 50 lat, ale dopiero w połowie lat 90. wydała Pani swoją pierwszą płytę chopinowską.

Maria Joao Pires: To prawda, choć Chopina zaczęłam grać bardzo wcześnie, gdy miałam pięć- -sześć lat. I już wtedy byłam zakochana w jego muzyce. Chopin towarzyszy mi codziennie przez całe życie, nie tylko zawodowe, ale także prywatne. To muzyka, która jest po prostu częścią mnie. Grałam utwory Chopina, w tym oba koncerty, podczas moich studiów w Lizbonie. Gdy jednak wyjechałam na naukę do Niemiec, skupiłam się na muzyce Mozarta, Beethovena, Schuberta i Schumanna, a także na twórczości współczesnej. Tak więc mój repertuar bardzo się poszerzył, choć o Chopinie nie zapomniałam nigdy.

Czy te niemieckie doświadczenia miały wpływ na Pani interpretacje chopinowskie?

Muzyka Chopina była budulcem mojej pianistyki i mnie jako pianistki. Jego dzieło jest osobne, dlatego nigdy nie postrzegałam go w kontekście twórczości innych kompozytorów. W przypadku innych geniuszy - Mozarta czy Bacha - zawsze znajdą się takie utwory, bez których można żyć. U Chopina zaś trudno znaleźć dzieło, które byłoby mniej ważne. Każdy z utworów jest jak kamień, z którego zbudowano katedrę.

Bach i Mozart wywarli wielki wpływ na Chopina. Wiemy, że Chopin grał codziennie "Das Wohltemperierte Klavier" Bacha. Podziwiał też Mozarta - jego Requiem czy "Don Giovanniego", z którego zaczerpnął temat do swoich wariacji op. 2. Co ciekawe jednak, nie miał w repertuarze muzyki fortepianowej Mozarta. Wygląda na to, że jej nie cenił...

...co ja doskonale rozumiem, ponieważ Mozart nie był pianistą z krwi i kości. Był symfonikiem i kompozytorem operowym. Podczas gdy Chopin jest niejako zrośnięty z fortepianem. Dla jego muzyki opera była również ważna, ale w zupełnie inny sposób niż dla Mozarta. W wielu dziełach Chopina, w ich strukturze wewnętrznej, w polifonicznej konstrukcji, odnajduję natomiast wpływy Bacha. Dotyczy to zwłaszcza późnych dzieł, które wyrastają wprost z przeszłości, a jednocześnie wybiegają daleko w przyszłość. Chopin wyznaczył drogę dla przyszłej muzyki - aż do impresjonizmu, a nawet muzyki XX wieku. To wszystko jest już w jego dziele. W późnym okresie pisał zupełnie inaczej niż wcześniej. Cechy zewnętrzne muzyki, takie jak styl, przestają być dla niego istotne, a sam Chopin przestaje inspirować się otaczającym go światem. Próbuje raczej zawrzeć jakąś esencję, prawdę w swoim dziele. Polonez-Fantazja nie jest zwykłym polonezem, a Walce op. 64 są czymś więcej niż po prostu stylizowanymi tańcami. Wszystko to spowodowało, że tak bardzo zainteresowałam się utworami Chopina pochodzącymi z ostatnich trzech lat jego życia.

I nagrała je Pani na swoim najnowszym dwupłytowym albumie, który opatrzony został mottem z Dantego: "zaczyna się życie nowe".

Jednak nie ma ono nic wspólnego z Chopinem. Odnosi się do mnie - moje nowe życie zaczęło się po poważnej operacji na otwartym sercu, której mogłam nie przeżyć.

Zastanawiam się, na ile w późnej muzyce Chopina odnajdujemy jego samego. Są przecież tacy kompozytorzy, jak Mozart, których życie, poszczególne zdarzenia, nie miały bezpośredniego wpływu na twórczość.

Wydaje mi się, że trudno rozdzielić życie i twórczość. Nawet w przypadku Mozarta. Zdarza się oczywiście tak, że życie wewnętrzne jest stosunkowo niezależne od innych ludzi i otaczającego świata. Jednak to, co w środku, i to, co na zewnątrz, zawsze jest ze sobą ściśle powiązane, choć nie zawsze uświadomione. Czasami myślimy zbyt wiele i chcemy poznać przyczyny wszystkiego i wszystko zrozumieć. A muzyka - na szczęście! - to zupełnie inny, pozarozumowy świat, którego nie da się tak łatwo zwerbalizować. Wiele razy zdarzało mi się grać utwory, których nie mogłam zrozumieć i które po prostu mi się nie podobały. Wówczas starałam się przestać zrozumieć je na siłę. Pewne rzeczy trzeba zaakceptować takie, jakimi są. Wówczas otwieramy się na nie i potrafimy zaakceptować dużo więcej. W przypadku muzyki stawianie pytań i szukanie racjonalnych odpowiedzi często zawodzi.

Zwłaszcza gdy próbujemy opisywać uczucia. Gdy kilka miesięcy temu słynna śpiewaczka fado, Mísia, wykonywała w Polsce pieśni Chopina, mówiła, że pozwoliło jej to odkryć, czym jeszcze może być saudade. Czy Pani również odnajduje w muzyce Chopina ten specyficzny rodzaj melancholii?

Myślę, że Portugalczycy odrobinę nadużywają tego słowa i jednocześnie lubią nurzać się w tego rodzaju cierpieniu. Wydaje mi się jednak, że saudade można odnaleźć wszędzie, w każdej kulturze. Różny jest klimat, w którym żyjemy, różny jest kolor skóry... Ale ludzie są wszędzie bardzo do siebie podobni, mimo różnic kulturowych. Moja rodzima kultura - choć wzrastałam w niej tylko kilka lat - na pewno ukształtowała mnie w pewnym stopniu. Nie sądzę jednak, by miało to wpływ na moje interpretacje.

Ale to właśnie Pani nagranie Nokturnów Chopina okrzyknięte zostało najlepszym nagraniem w historii fonografii.

Jest przecież mnóstwo wspaniałych interpretacji pianistów, którzy nie są Portugalczykami!

Ja zawsze podziwiałam nagranie Artura Rubinsteina. Jednak najlepsze interpretacje Nokturnów, moim zdaniem, pozostawił Samson François. Chopin przemawia wprost, z wielką godnością, precyzją, prostotą i elegancją. Był to człowiek, który miał bliskie relacje z pięknem i prawdą. Grając Chopina, należy wystrzegać się przesady. To w najmniejszym stopniu nie jest muzyka sentymentalna. A wielu pianistów daje się uwieść jej pozornemu powabowi. Wówczas skupiają się na detalach i na własnych uczuciach. Słowem-wytrychem używanym do opisywania muzyki Chopina jest na przykład rubato. W rzeczywistości chodzi o pewnego rodzaju giętkość, którą charakteryzuje się cała muzyka Chopina. Partia prawej ręki jest zawsze bardzo swobodna, podczas gdy ręka lewa powinna grać precyzyjnie. Wahania tempa, które wielu pianistów nazywa rubatem, nie mają z tym nic wspólnego. Ja nie lubię takiego rubata, czemu często dziwią się dyrygenci, z którymi wykonuję Koncerty Chopina. Zachęcają mnie do grania rubato, przekonują, że będą podążać za mną, podczas gdy ja wcale tego nie oczekuję.

O Koncertach mówi się czasami, że to nie jest "prawdziwy" Chopin, że to dzieła jeszcze nie w pełni dojrzałe.

Chopin oczywiście dojrzewał, wraz ze wszystkim, co spotykało go w życiu. W Koncertach nie czuć jeszcze cierpienia i bólu, którymi naznaczone są jego późniejsze utwory. Są natomiast przepełnione prawdziwą magią, to jego marzenia i sny. Być może to właśnie w Koncertach zawarte jest coś, co nazwałabym polską duszą. Aby dobrze je zagrać, trzeba odnaleźć właściwie brzmienie fortepianu, by instrument zaczął śpiewać. Wówczas odkrywamy prawdziwie magiczny świat - świat zakochanego młodego człowieka. Trudno mi o tym mówić, tak jak trudno mówić o muzyce w ogóle. To zupełnie inny język, którego nie są w stanie oddać żadne słowa. Tak jak niezwykle trudno tłumaczyć poezję. A muzyka Chopina to czysta poezja.

Cytatami z wierszy często opatruje Pani swoje płyty.

Ale nie w przypadku albumów chopinowskich. Muzyka Chopina jest sama w sobie poezją. I tak jak poezja jest ulotna. Ulotność, zmienność to zresztą cecha naszego życia, którą bardzo lubię. Zwykle ludzie chcą czuć się bezpieczni i nie potrafią akceptować zmian, jakie przynosi życie. Nie przyjmują do wiadomości, że się zestarzeją i umrą. Chcieliby zatrzymać wszystko takie, jakim jest. Chęć posiadania sprawia, że odgradzamy się od prawdziwego życia i jest wymierzona przeciwko niemu. Od Chopina możemy nauczyć się akceptować zmienność. W jego muzyce nic nigdy nie jest takie samo, to nieustanna przemiana. W tym sensie Chopin jest największym poetą.

Mimo bardzo precyzyjnych, często klasycznych form, jakie stosował?

Nie ma tu sprzeczności. W ramach konkretnych form jego muzyka wciąż jest elastyczna, wciąż się zmienia, wciąż jest w ruchu. Jeśli Chopin stosował tę samą formę, to za każdym razem nasycał ją inną treścią. Przecież na stole, przy którym siedzimy, teraz leżą kartki papieru, ale za kilka minut może znaleźć się na nim jedzenie...

Podczas tegorocznego Festiwalu "Chopin i jego Europa" w Warszawie wykonywała Pani Koncert f-moll, ten sam, który nagrała Pani na swojej pierwszej Chopinowskiej płycie ponad 15 lat temu. Jak w tym czasie zmieniło się Pani podejście do muzyki Chopina?

Nie słucham swoich płyt, więc nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie obiektywnie. Wiem jednak, co zdarzyło się przez te lata w moim życiu. Na początku kariery każdy muzyk zwykle wkłada w swoje interpretacje wiele z siebie. Potrzeba autoekspresji to naturalna cecha młodości. Od samej muzyki ważniejsze jest wyrażanie siebie poprzez muzykę. To normalne, chociaż źle wpływa na interpretacje. Z czasem ta potrzeba zanika i zostaje sama muzyka. Mam nadzieję, że krok po kroku, w ciągu tych wszystkich lat osiągnęłam ten cel. Z wiekiem traci się techniczne, czysto fizyczne zdolności, ale zyskuje umiejętność dawania. I to jest ta zmienność, którą w życiu lubię.

Czy dlatego właśnie zgodziła się Pani zagrać Nokturny Chopina na tegorocznych Promsach? Ostatnio ogranicza Pani swoje występy solowe, a jeśli wykonuje Pani recitale, to na specjalnych warunkach i w małych salach. Co sprawiło, że zgodziła się Pani zagrać przed 6-tysięczną publicznością w londyńskiej Royal Albert Hall i przed milionami słuchaczy radiowych?

Często zgadzam się na coś, czego w rzeczywistości nie chcę, ponieważ ktoś mnie o to prosi. Dyrektor Festiwalu Promenadowego, Roger Wright,

nalegał, bym zagrała Chopina w Londynie, więc uległam. Dopiero potem zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. Nie grałam Nokturnów przez 15 lat, od momentu ich nagrania, musiałam więc zacząć ćwiczyć, zrozumieć i poczuć je od nowa. Zabrało mi to sporo czasu, zwłaszcza że dawałam wówczas wiele koncertów z zupełnie innym repertuarem. W Royal Albert Hall występowałam wielokrotnie, ale zawsze z orkiestrą. Teraz musiałam wyjść na estradę sama. Myśl o tym stała się dla mnie koszmarem. Byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam spać. A granie Nokturnów to jak medytowanie - nie można się denerwować. Dodatkowo przerażała mnie myśl o transmisji radiowej. Radio napawa mnie wielkim strachem, dlatego moja agentka zawsze mówi mi, że mikrofony są tylko po to, by nagrać koncert na potrzeby organizatora. Wiem, że to oszustwo, ale jakoś mnie to uspokaja. Tamtego dnia w Londynie wiedziałam jednak, że będzie transmisja na cały świat. Kiedy więc wychodziłam na estradę, powiedziałam sobie: mam dwa wyjścia - albo za chwilę stąd ucieknę, albo wyobrażę sobie, że to kameralna sala i pomyślę, że ci wszyscy ludzie są moimi przyjaciółmi, że spotkaliśmy się tu z tego samego powodu - by słuchać Nokturnów Chopina. Recital okazał się bardzo miłym przeżyciem.

Czy to prawda, że zamierza Pani ograniczyć koncertowanie?

Chciałabym w ogóle przestać występować publicznie, chciałabym wreszcie pożyć bez koncertów. To moje wielkie marzenie. Oczywiście, nie przestanę grać na fortepianie - jest tyle utworów, których nigdy nie grałam, a które bardzo chciałabym odkryć dla siebie. Czuję po prostu, że nie jestem stworzona do występów publicznych, nigdy za nimi nie tęskniłam. Lubię za to nagrywać. Moja obecna sytuacja uniemożliwia mi przerwanie kariery. Muszę więc jeszcze poczekać z ostateczną decyzją. A najlepiej będzie, jeśli zdecyduje samo życie.

Maria Joao Pires (ur. 1944) jest światowej sławy portugalską pianistką, której kariera rozpoczęła się 40 lat temu zwycięstwem w Konkursie Beethovenowskim w Brukseli. Występowała z najlepszymi orkiestrami na najważniejszych estradach świata, chętnie koncertuje także jako kameralistka. Jest autorką interpretacji m.in. Beethovena, Mozarta i Schuberta, zaś jej nagranie Nokturnów Chopina zostało okrzyknięte najdoskonalszym w historii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Vivace