Podkowiec sypia w baroku

W kościele w Jaworkach mszy słucha sześćset osób i dwieście podkowców małych. Dziesięć kilometrów dalej w słowackiej Lesnicy parafia liczy pięciuset wiernych i trzysta nietoperzy...

22.10.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. Z archiwum Rafała Szkudlarka
/ Fot. Z archiwum Rafała Szkudlarka

...Gdyby nie one, niewielkim społecznościom trudno byłoby znaleźć środki na renowację zabytkowych świątyń.

Obecność podkowców jest dyskretna. Nikt nie pamięta, żeby jakikolwiek wpadł do kościoła. Nie wplątują się parafiankom we włosy (nietoperze w ogóle zresztą tego nie robią). Za dnia wiszą głową w dół, wczepione w belki na strychu, i jeśli w ogóle chciałoby się szukać oznak ich pobytu, trzeba by na całą sprawę spojrzeć inaczej.

W kościele w Lesnicy na Słowacji trzeba by popatrzeć na odnowioną polichromię i osiemnastowieczną ambonę, zauważyć nowe okna, drzwi i instalację elektryczną.

W kościele w polskich Jaworkach należałoby dostrzec zmianę pokrycia dachu i pompę ciepła, która ogrzewa 470 m kw. podłogi, nawet w największe mrozy dając temperaturę plus 12 stopni.

W greckokatolickiej cerkwi w Údolu na Słowacji trzeba by docenić postępy prac przy odnawianiu polichromii i montażu ogrzewania.

Dzięki nietoperzom, które dyskretnie spędzają dnie na kościelnych strychach – i polsko-słowackiej współpracy – Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego przyznał trzem przygranicznym pienińskim parafiom ponad pół miliona euro.

Jaworki. Ciepło-zimno

Jest jeszcze jeden znak bytności nietoperzy. – Nie mamy komarów! – chwali się siostra Katarzyna, która przynosi klucz do kościoła w Jaworkach.

Jaworki leżą 6 km od Szczawnicy, w dolinie potoku Grajcarek. W latach 30. XX w. profesor Roman Reinfuss nazwał te tereny Rusią Szlachtowską. Do czasu Akcji „Wisła” w 1947 r. był to najdalej na zachód wysunięty obszar zamieszkany przez Łemków. To dla nich w 1798 r. wzniesiono kamienną cerkiew w stylu józefińskim, która dziś jest katolickim kościołem pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela.

Ksiądz Józef Włodarczyk trafił tu w 1999 r. Objął probostwo w sąsiedniej Szlachtowej (Jaworki są jej kościołem filialnym). Obie świątynie były wówczas w katastrofalnym stanie. Teraz, kiedy proboszcz zapala reflektory i oświetla ikonostas z XVIII w., trudno uwierzyć, że zastał w Jaworkach zawilgłe mury, zapleśniałe freski i zasmarowane zieloną farbą rzeźby. Większość z tych problemów usunięto dzięki funduszom wojewódzkiego konserwatora zabytków i małopolskiego urzędu marszałkowskiego. Został jeden, podstawowy. Zimno.

– Od Jana do Matki Bożej Gromnicznej dało się wytrzymać – opowiada ks. Włodarczyk. – Potem robiło się coraz gorzej.

Zimą do odprawiania mszy ubierał spodnie narciarskie, dwa swetry pod sutannę, trzeci na sutannę, albę i wełniane rękawice, w których spruł kciuk i palec wskazujący, by móc ująć hostię. Kiedy przekraczał próg kościoła, wewnątrz zwykle nie było nikogo: ludzie do ostatniej minuty zwlekali z wejściem. Ci najstarsi w ogóle nie przychodzili. W środku było zimniej niż na zewnątrz. Aż do wiosny nie można było zmyć podłogi, bo zamieniała się w lodowisko.

– Siedemnastego marca specjalnie zmierzyłem temperaturę w kościele. Było minus sześć – relacjonuje ks. Włodarczyk.

Postanowił, że coś trzeba z tym zrobić. Właścicielka stołówki, gdzie jadał, usadziła go przy stole z Tomaszem Jordanem. – Jesteście pasjonaci, razem na pewno coś wymyślicie – powiedziała.

Nie myliła się.

Podkowiec. Lęk przestrzeni

Podkowiec mały po zimie może ważyć nawet niewiele ponad trzy gramy – o połowę mniej niż dwuzłotówka z jego wizerunkiem, którą wybito dwa lata temu. W Polsce występuje wyłącznie na południu, w górach i na wyżynach. Ma szarobrązowy grzbiet i szarobiały brzuch. Na krótkich, szerokich skrzydłach lata dość powoli, trzepotliwie, jak motyl. Zjada komary, ćmy, pająki i wije. Zimuje w jaskiniach. Latem samice szukają przytulnych strychów. Spędzają tam dni, rodzą młode i uczą je latać. Podkowiec nie lubi otwartych przestrzeni: trzyma się blisko płotów, murów, gałęzi. Kiedy musi pokonać łąkę, leci tuż nad powierzchnią ziemi. Koty i kuny potrafią wyspecjalizować się w polowaniu na ten gatunek nietoperzy. Czają się w trawie i strącają je jednym uderzeniem łapy.

Na dodatek podkowiec nie umie się chować. Nie potrafi wciskać się w szczeliny. Wlatuje przez okno na strych i zawisa na widoku. Jest praktycznie bezbronny.

Nic dziwnego, że grozi mu całkowite wyginięcie.

Na początku lat 90. szacowano populację podkowca małego w Polsce na ok. sto osobników. W Niemczech ogromną troską otaczano miejsca, gdzie chroniło się pięć zwierząt. I właśnie wtedy Andrzej i Wiesław Węgiel, wówczas studenci, znaleźli na strychu kościoła w Jaworkach kolonię liczącą 120 nietoperzy. Było to jedyne znane stanowisko rozrodcze podkowca małego.

Kościół był wtedy w opłakanym stanie. Dach wymagał natychmiastowego remontu, a próby ratowania gontu groziły wytruciem nietoperzy. Na szczęście udało się znaleźć sponsorów i pokryć kościół blachą. Była może nie najpiękniejsza, ale uratowała zarówno budynek, jak i podkowce. – W ostatniej chwili – podkreśla Rafał Szkudlarek, koordynator programu ochrony podkowca małego w Polsce.

W ten sposób, w 1996 r., po raz pierwszy Jaworki i podkowiec pomogli sobie nawzajem.

Projekt. 190 stron sukcesu

Kiedy ks. Włodarczyk poprosił o pomoc dla parafii, Tomasz Jordan nie mógł odmówić. Jego pradziad Mikołaj był w XVI w. właścicielem wsi Jaworki oraz Szlachtowa. Przekazał je bratankowi Achacemu, celnikowi krakowskiemu. Achacy Jordan ufundował dla cerkwi w Jaworkach piękny kielich, a to oznaczało, że jego potomek Tomasz ma wobec starego zimnego kościoła pewne zobowiązania.

Zaczął szukać funduszy i sojuszników.

Okazało się, że Jaworki nie są w kłopotach osamotnione. Barokowy kościół św. Michała Archanioła w Lesnicy na Słowacji potrzebował wymiany okien i drzwi, osuszenia murów, nowej instalacji elektrycznej. Pięciusetosobowa parafia nie miała na to pieniędzy. Miała za to nietoperze na strychu. Proboszcz Vincent Dzurnak i starosta wsi Jan Gondek zapalili się do współpracy z Jaworkami. Dołączyła do nich cerkiew z Údola na Słowacji. Jej parafianie też marzli i także mogli pochwalić się kolonią nietoperzy.

Tomasz Jordan: – Usiedliśmy, spisaliśmy potrzeby i postanowiliśmy wspólnie wystąpić o pieniądze z Unii.

Projekt, który stworzyli, liczył 190 stron i miał 30-wyrazowy tytuł (brzmiał: „Ochrona dziedzictwa kulturowego w obrębie Pienińskiego Parku Narodowego po stronie polskiej i słowackiej w kościołach w Jaworkach, Údolu i Lesnicy wraz z ochroną nietoperzy – podkowców małych zamieszkujących strychy tych kościołów”). Rolę partnera wiodącego przyjęła parafia w Szlachtowej, koordynatorem został Tomasz Jordan.

Kiedy ogłoszono wyniki naboru projektów, okazało się, że połączenie baroku i podkowca zapewniło sprzymierzonym parafiom drugą lokatę w kategorii ekologia i kultura oraz ósmą pośród wszystkich zgłoszonych pomysłów.

Na renowacje, remonty i zadbanie o komfort swoich nietoperzy Jaworki dostały 345,5 tys., Lesnica 110 tys., a Údole 122 tys. euro.

Partnerstwo. Drogi, drzewa, książki kucharskie

Pienińskie kościoły dofinansowanie z Unii zawdzięczają Programowi Współpracy Transgranicznej Polska–Słowacja. To platforma umożliwiająca Polakom i Słowakom wspólne ubieganie się o fundusze z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (podobne inicjatywy podejmujemy także z innymi sąsiadami: Niemcami, Czechami czy Litwinami). Dotąd w ramach współpracy polsko-słowackiej Unia zakontraktowała już 157 mln euro, podpisano umowy na 80 dużych i 379 mikroprojektów. Prowadzi je ponad ponad tysiąc partnerów (534 z Polski i 555 ze Słowacji) – głównie jednostek samorządowych i organizacji non-profit. Na projekty, dotyczące ochrony dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego, poprawę infrastruktury i rozwój turystyki, otrzymają dofinansowanie sięgające 85 proc. wysokości budżetu zgłoszonych przedsięwzięć.

Polsko-słowacki Program Współpracy Transgranicznej trwa od 2007 r. Zakończy się w 2013 r. Postępy już widać. Zmodernizowano 57 km dróg, cztery kilometry ścieżek rowerowych i 70 km wodociągów. Uruchomiono nieczynne od 65 lat przejście graniczne w Ożennej. W planach jest nowe połączenie drogowe, które ma być alternatywą dla Chyżnego. Założono oczyszczalnie ścieków, w beskidzkich lasach posadzono 12 mln drzew, wytyczono nowe szlaki górskie, uruchomiono parę parków linowych i planetarium, wydano mapy, albumy i książki kucharskie. Odrestaurowano 19 zabytkowych budynków, w tym świątynie w Jaworkach, Lesnicy i Údolu.

Lesnica. Głową ku tabernakulum

Do Lesnicy na Słowacji najlepiej dotrzeć pieszo lub rowerem aleją spacerową wzdłuż Dunajca.

To jedna z najstarszych wsi w Pieninach. Leży na dawnym szlaku handlowym; kupcy wozili tędy węgierskie wino i wielicką sól. Nieduży XVIII-wieczny kościół św. Michała Archanioła kryje się wśród drzew. Polacy z okolic Szczawnicy wciąż przychodzą tu na odpust. Pamiętają, że w XVIII w. Niżna Szczawnica podlegała tutejszej parafii, a ich przodkowie, idąc na niedzielną mszę świętą, brali z Dunajca kamienie do budowy murów.

– Pieniny zawsze były mieszanką kultur. Górale, Niemcy, Żydzi, Cyganie – wszyscy żyliśmy tu razem. Współdziałanie mamy w genach – mówi Jan Gondek, starosta Lesnicy.

Remont, który kościółek w Lesnicy zawdzięcza współpracy, wciąż trwa. Nowa instalacja elektryczna już działa, jest posadzka, a świeżo odnowione barokowe wnętrze i maleńkie organy zaskakują urodą.

Nietoperzy, oczywiście, nie widać. Przeniosły się już na zimowiska w pienińskich jaskiniach. Zresztą nawet gdy śpią głową w dół nad prezbiterium (to ich ulubione miejsce), ich obecność jest dyskretna. Jedyne, czego wymagają, to otwarte okienko na strych. Bardziej dla ludzkiej wygody w ramach projektu wybudowano im platformy, z których łatwo sprzątnąć nietoperze guano.

W Údolu renowacja polichromii i montaż nowego systemu ogrzewania także dobiega końca.

W Jaworkach wielka pompa ciepła, dyskretnie ulokowana w zakrystii, jest już gotowa. Ks. Włodarczyk tej zimy planuje odprawiać msze w temperaturze ok. 12-14 stopni Celsjusza i jednym swetrze.

Rafał Szkudlarek jest zadowolony, że podobne projekty zmieniają nastawienie ludzi do nietoperzy. – Dawniej gospodarze wstydzili się przyznać, że mają podkowce na strychu. Wydawało im się, że to znak zaniedbania. Teraz, kiedy zobaczyli, że nietoperze ratują zabytki, są z nich dumni. Znałem księdza z Beskidów, który powtarzał, że podkowce to jego najwierniejsi parafianie: zawsze obecni w kościele, tuż nad prezbiterium, głową zawieszeni w stronę tabernakulum...

Ludzie dzwonią już nawet do Szkudlarka i pytają, jak ściągnąć nietoperze do siebie. Niestety, to niemożliwe. Podkowca nie da się przenieść ani zwabić. Zawsze sam wybiera swój strych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012