Początek

W chłodny styczniowy dzień 1661 r. ks. Jędrzej Sikorski podsunął królowi Janowi II Kazimierzowi projekt aktu przekształcającego jedno z kolegiów jezuickich w akademię. Tym samym włożył kij w mrowisko...

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Dzieje Uniwersytetu Lwowskiego związane są z działalnością szkolną ojców jezuitów. Przybyli oni na ziemie Rzeczypospolitej w 1564 r., a już rok później założyli pierwsze kolegium w Braniewie. Możliwość zbudowania we Lwowie kolegium oraz świątyni i domu zakonnego pojawiła się w 1583 r., ale realizacja przedsięwzięcia nastąpiła w 1608 r. dzięki poparciu wybitnego dowódcy, znanego dobrze z kart historii, hetmana Stanisława Żółkiewskiego.

2 października 1608 r. w nowo powstałym kolegium, nieposiadającym jeszcze własnego lokum, rozpoczęło zajęcia 28 studentów, których uczyło 6 profesorów. W 1612 r. uruchomiono studium filozofii, a rok później kurs matematyki. Liczba studiujących wzrosła w ciągu kilku lat do niemal 500. Wśród nich był m.in. późniejszy przywódca kozaków Bohdan Chmielnicki.

Pozycja jezuitów w Rzeczypospolitej była wówczas silna, gdyż od 1648 r. królem był Jan Kazimierz Waza, były jezuita i kardynał (mimo braku święceń kapłańskich). Monarcha otaczał się jezuitami i jawnie ich popierał. Jednym z tych, którzy bywali przy królu, był Jędrzej Sikorski. On to podjął się dzieła wsparcia starań rektora lwowskiego kolegium dążącego do przekształcenia go w akademię.

Opozycja Akademii Krakowskiej

Ksiądz Sikorski znał okoliczności powstania jezuickiej Akademii Wileńskiej, która istnienie zawdzięczała tylko stanowczości króla Stefana Batorego. Wówczas wystarczyła wola monarchy, aby dyplom erekcyjny akademii stał się prawem w Rzeczypospolitej. Jednak od 1633 r. akty wydawane przez króla w przedmiocie akademii miały być zatwierdzane przez sejm. Poza tym, przeciw Akademii Wileńskiej nie angażowała się Akademia Krakowska, która do ziem litewskich nie rościła sobie bezwzględnego prawa, ale do ziem Korony tak. Kolegium jezuickie w Poznaniu kilkakrotnie próbowano przekształcić w akademię, uzyskując nawet aprobatę papieża. Stanowczy opór Akademii Krakowskiej niweczył te starania. Poziom lwowskiego kolegium od lat nie ustępował wileńskiemu i poznańskiemu. Szkoła była też najlepiej zorganizowaną placówką jezuicką na wschodzie Rzeczypospolitej.

Po unii hadziackiej z 16 września 1658 r., w której przewidziano powołanie dwóch akademii w obrządku wschodnim, jezuici nasilili starania o formalne przekształcenie kolegium lwowskiego w akademię. Obawiali się, że realizacja unii hadziackiej doprowadzi do powstania we Lwowie akademii prawosławnej.

Gdy ksiądz Sikorski na początku stycznia 1661 r. uzyskał podpis królewski pod dyplomem erekcyjnym dla akademii, udał się wraz z królem do Częstochowy, gdzie dokument został zaopatrzony w pieczęć kancelarii większej koronnej i wpisany do księgi kanclerskiej. Zabiegi księdza Sikorskiego widzieli jasnogórscy paulini, którzy nie byli przychylni jezuitom. Poinformowali niezwłocznie Akademię Krakowską o zamachu na jej prawa ze strony jezuitów...

Na dokumencie królewskim widniała data 20 stycznia 1661 r. Choć nie zachował się oryginał dyplomu króla Jana Kazimierza, to pozostała oblata w księgach Metryki Koronnej, na którą wielokrotnie powoływali się jezuici, a w XIX i XX wieku ci, którzy dowodzili, że Uniwersytet we Lwowie powstał na bazie owego dyplomu. W akcie czytamy: "I pozwalamy, aby w tymże Kolegium generalne studium w każdym dozwolonym fakultecie ustanowione było, tj. teologii scholastycznej i moralnej, filozofii, matematyki, obojga praw, medycyny, sztuk wyzwolonych i nauk zgoła wszystkich, według przyjętego akademii i uniwersytetu zwyczaju i praktyki. [...] I to pod nazwą uniwersytetu, akademii ustanawiamy po wieczne czasy".

Spory i zabiegi

Słusznie zauważyli Ludwik Finkel, a po nim Franciszek Jaworski, że przywilej króla Jana Kazimierza był faktem dla idei Uniwersytetu we Lwowie o epokowym znaczeniu i - mimo braku potwierdzenia przez konstytucję sejmową - nigdy też nie został unieważniony. Choć zarzucano jezuitom, że akt został wydany przez wprowadzenie króla w błąd, to ani król, ani jego następcy nigdy go nie odwołali. Mało tego, wiosną 1661 r. król wysłał do papieża Aleksandra VII list, w którym zwracał się o zatwierdzenie Akademii Lwowskiej i udzielenie jej apostolskiego błogosławieństwa. Jednocześnie ksiądz Sikorski wydał w Warszawie broszurę, w której bronił stanowiska o naglącej potrzebie akademii we Lwowie. Otrzymali ją posłowie rozpoczętego 2 maja 1661 r. sejmu. Wydawało się, że starania jezuitów zwieńczone zostaną zatwierdzeniem sejmowym, tym bardziej, że popierali ich najpotężniejsi z królem na czele, choćby Marszałek Wielki Koronny Jerzy Lubomirski, który czyniącym podchody przedstawicielom Akademii Krakowskiej odpowiedział: "nie macie prawa przeszkadzać, majestat Rzeczypospolitej wymaga więcej akademii".

Cios zadała jezuitom lwowskim część rajców miejskich Lwowa. Choć burmistrz Lwowa Marcin Anczewski stanowczo popierał akademię, to głos opozycji wyrażany przez rajcę Sebastiana Krausa stał się donioślejszy. Kraus zarzucił posłom lwowskim, którzy w pełni popierali starania jezuitów, że czynią to bez zgody rady miejskiej. Za kulisami działali wysłannicy Akademii Krakowskiej: zanim doszło do głosowania, na sejmie podniósł się protest. Obawiając się, że dyplom królewski nie zostanie po­party przez sejm, jezuici poprzez kanclerza doprowadzili do odłożenia sprawy. Przed sejmem roku 1662 r. wysłannicy Akademii Krakowskiej Łukasz Piotrowski i Kazimierz Stekanowicz umiejętnie podeszli drobną szlachtę oraz dotarli do byłych wychowanków akademii, oczerniając lwowskich jezuitów i namawiając do sprzeciwu wobec przekształcenia ich kolegium w akademię. Niezmordowany ksiądz Sikorski chyba nie zdawał sobie sprawy z tak znacznego odwrócenia się posłów od popierania akademii we Lwowie. Tym razem ciosem okazał się inspirowany z Krakowa protest 31 posłów z Korony przeciw przywilejowi królewskiemu dla Akademii Lwowskiej, uzyskanemu - jak napisano - "ad male narrata", czyli "ze złej rady". Ponownie nie doszło do uchwały sejmowej.

W roku następnym toczył się spór przed papieżem Aleksandrem VII, na który Akademia Krakowska wysłała swego najlepszego teologa ks. Marcina Winklera. Papież zaproponował, aby jezuici zadowolili się nadawaniem stopni doktora z teologii i filozofii, a zrezygnowali z prawa i medycyny. Jezuici nie zaakceptowali propozycji, uznając, że "nie wolno jest ścieśniać woli królewskiej", zauważając przy tym, że prawo nadawania doktoratów z filozofii i teologii posiadają już na mocy dawnych bulli papieskich.

Rok 1664 zapisał się niechlubnie w dziejach Lwowa. Doszło do podobnych, jak wcześniej w Krakowie, rozruchów przeciwko Żydom: zabito ich około 100. W rozruchach brali udział studenci Akademii Lwowskiej, co popsuło opinię o nich i o jezuitach. Dotychczas podobnych zajść we Lwowie nie było, co wyróżniało jezuickie kolegium od np. Akademii Krakowskiej, gdzie studenci często dopuszczali się bezkarnych wybryków w mieście.

Dobra pamięć o królu

Zerwanie sejmu w 1665 r. oraz brak widoków na zatwierdzenie przywileju Jana Kazimierza przyczyniło się do tego, że jezuici zaniechali dalszych starań. Postanowili "robić swoje", czyli kształcić na poziomie akademickim, ale bez posługiwania się tytułem akademii. Dopiero w 1673 r. - na podstawie bulli Juliusza III z 1552 r. - generał zakonu zatwierdził dla kolegium prawo nadawania doktoratów z teologii.

Mijały lata, a kolegium lwowskie w świadomości społecznej istniało jako akademia. Jezuici nie zrezygnowali z myśli o uregulowaniu statusu prawnego akademii i gdy nadarzyła się okazja - tym razem za panowania Augusta III Sasa - upomnieli się o coś, co zostało im raz dane, czyli o zatwierdzenie ponowne przywileju Jana Kazimierza.

Tym razem jezuici przy poparciu arcybiskupa lwowskiego Wacława Hieronima Sierakowskiego doprowadzili 18 kwietnia 1758 r. do potwierdzenia dyplomu erekcyjnego Jana II Kazimierza przez króla Augusta III Sasa. Dyplom ów zatwierdzony został też bullą papieża Klemensa XIII z 24 marca 1759 r. Odtąd Akademia Lwowska mogła nadawać stopnie naukowe, ale jedynie z teologii i filozofii.

Jednym z pierwszych doktorów filozofii Akademii Lwowskiej został Franciszek Karpiński (1741-1825), później znany poeta, m.in. autor kolędy "Bóg się rodzi" oraz pieśni "Kiedy ranne wstają zorze".

Ksiądz Hugo Kołłątaj napisał w swym dziele "Stan oświecenia w Polsce 1750--1764", że kolegium lwowskie z powodu poziomu nauczania w nim traktowane być mogło za uniwersytet "i w samej rzeczy tak je uważano powszechnie".

O królu Janie Kazimierzu nie zapomniano. Niektórzy podają na dowód tego fakt, że berła rektorskie i dziekańskie władze uniwersytetu zamówiły w 1861 r., czyli w dwusetną rocznicę aktu Jana Kazimierza. W latach 1911-12 miały z kolei miejsce wielkie uroczystości 250-lecia uniwersytetu.

W 1919 r. nadano Uniwersytetowi Lwowskiemu nazwę Uniwersytet Jana Kazimierza, którą zmienił sowiecki komitet do spraw szkół wyższych 1 grudnia 1939 r. Miesiąc później, 8 stycznia 1940 r. uczelnia otrzymała nazwę "Państwowy Uniwersytet Lwowski im. Iwana Franki".

W ostatnich latach na frontonie gmachu Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu im. Iwana Franki umieszczono napis "Universitas Leopoliensis 1661", a rok 2011 prezydent Ukrainy ogłosił rokiem wielkiego jubileuszu 350-lecia uczelni.

Dr Adam Redzik - prawnik, historyk, pracownik naukowy UKSW i UW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Wrocław - Lwów (6/2011)