Pociągi z dziećmi

Dr BEATA KOZACZYŃSKA, historyk: Los kilku tysięcy dzieci, które Niemcy odebrali rodzicom na Zamojszczyźnie i po zakwalifikowaniu rasowym wywieźli do Rzeszy w celu ich zgermanizowania, do dziś pozostaje nieznany. Rozmawiała Patrycja Bukalska.

16.02.2010

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: W listopadzie 1942 r. Niemcy zaczęli wypędzać Polaków z okolic Zamościa, by zrobić miejsce dla niemieckich osadników. Zamojszczyzna, z rozkazu Himmlera, miała być "niemieckim terenem osiedleńczym" w GG. Akcja wysiedleńcza trwała do sierpnia 1943 r. i objęła 110 tys. ludzi, w tym 33 tys. dzieci. 10 tys. z nich zginęło. Dlaczego oddzielano dzieci od rodziców, dokąd wywożono?

Dr Beata Kozaczyńska: Niemcy kierowali rodziny do obozu przejściowego w Zamościu i tu odłączali dzieci od rodziców. Dochodziło do strasznych scen. Potem dzieci, podobnie jak pozostałych wysiedleńców, poddawano selekcji rasowej i umieszczano w najgorszych barakach, tzw. końskich, pod opieką starszych kobiet, często też potrzebujących pomocy. Głód, brud, zimno, choroby, brak leków i opieki medycznej, a przede wszystkim brak opieki rodzicielskiej powodowały wysoką śmiertelność. Wiele dzieci zginęło np. z zimna na placu obozowym w oczekiwaniu na transport kolejowy. Na przełomie 1942 i 1943 r. kilka tysięcy dzieci zamkniętych w bydlęcych nieopalanych wagonach skierowano w różne rejony GG. Najwięcej, sześć transportów, skierowano do dystryktu warszawskiego, ale dzieci trafiały też na Pomorze. W 1943 r., z powodu przepełnienia obozów w Zamościu i Zwierzyńcu, dzieci umieszczano w obozie w Lublinie przy ul. Krochmalnej i w Budzyniu (powiat Kraśnik). Dzieci z Zamojszczyzny wywożono też do obozów koncentracyjnych: Auschwitz, Majdanka i Chełmna nad Nerem.

Wieść o transportach z dziećmi rozeszła się po okupowanej Polsce, zaczęła się akcja pomocy, dzieci wykupywano z transportów. Pomagający się nie bali?

Rzeczywiście, mimo i tak okrutnej rzeczywistości, społeczeństwo zareagowało błyskawicznie i spontanicznie. Wszędzie tam, gdzie pojawiły się transporty z dziećmi z Zamojszczyzny, ludzie wykazywali ogromną ofiarność i determinację w niesieniu im pomocy, aż do zakończenia wojny. A nawet dłużej, bo wiele dzieci adoptowano.

Najbardziej spektakularna była chyba akcja w Warszawie, po której Niemcy woleli nie posyłać już transportów przez stolicę.

Na wiadomość o mających przybyć pociągach ludzie gromadzili się na stacjach z kocami i żywnością. Tak było m.in. w Siedlcach, Pilawie i Sobolewie (powiat Garwolin) czy na trasach przejazdu transportów. W Warszawie reakcję mieszkańców wywołały szerzące się na początku stycznia 1943 r. pogłoski o transportach z zamarzniętymi dziećmi. Mimo terroru okupanta, mieszkańcy postanowili działać. Wiele osób ogarnęła w tym czasie prawdziwa gorączka poszukiwania dzieci. Miejscowe struktury Rady Głównej Opiekuńczej [organizacji charytatywnej, mogącej działać legalnie - red.] otrzymały 40 tys. zgłoszeń od osób wyrażających gotowość zaopiekowania się dziećmi czy nawet adopcji. Na dworcach organizowano dyżury. Warszawskim kolejarzom udało się wykupić od niemieckiej eskorty pewną liczbę dzieci wiezionych na germanizację do Rzeszy. Umieszczono je w rodzinach, głównie kolejarskich i tramwajarskich. Władze niemieckie były zmuszone oficjalnie zaprzeczać wiadomościom o transportach z dziećmi, grożąc karą więzienia za ich rozpowszechnianie.

Co działo się z dziećmi po zabraniu ich z transportów?

Stłoczone w bydlęcych wagonach, zamkniętych od zewnątrz przez eskortę, często docierały do stacji docelowych w stanie agonii. Po przybyciu transportów na miejsce w dystrykcie warszawskim, np. do Siedlec, Mrozów czy w okolice Garwolina, zainteresowanie miejscowej społeczności losem tych przemarzniętych i wygłodzonych dzieci było wielkie. Dzieci były rozchwytywane z punktów zbiorczych. W Siedlcach już w ciągu pierwszej doby po przybyciu dzieci znalazły schronienie w rodzinach zastępczych w mieście i w okolicznych wsiach. Zajmowały się też nimi placówki opiekuńcze i siostry zakonne. Większość dzieci była wycieńczona pobytem w obozie w Zamościu i podróżą w nieludzkich warunkach, najbardziej chore umieszczano w szpitalach. Natomiast dzieciom zmarłym podczas transportu bądź już po przybyciu do Siedlec zorganizowano zbiorowy pogrzeb, z udziałem kilku tysięcy mieszkańców, który przerodził się w manifestację. Następne pogrzeby organizowano już z zachowaniem tajemnicy, z obawy przed reakcją Niemców.

Jakie były losy tych dzieci po wojnie? Udało im się odnaleźć rodziny?

Nie wszystkie dzieci wysiedlone w różne rejony GG wróciły do rodzin. Wiele pozostało w rodzinach zastępczych bądź w placówkach opiekuńczych nie tylko do końca okupacji, ale dłużej - głównie sieroty bądź dzieci, które czekały na powrót rodziców wywiezionych na roboty przymusowe do Rzeszy. Ale los kilku tysięcy spośród tych dzieci, które Niemcy odebrali rodzicom na Zamojszczyźnie i po zakwalifikowaniu rasowym wywieźli do Rzeszy w celu ich zgermanizowania, do dziś pozostaje nieznany.

Dr BEATA KOZACZYŃSKA jest historykiem, adiunktem w Instytucie Pedagogiki Akademii Podlaskiej w Siedlcach. Autorka m.in. monografii "Losy dzieci z Zamojszczyzny wysiedlonych do powiatu siedleckiego w latach 1943-1945" (2006).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Polscy wypędzeni (8/2010)