Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szanujemy prawo do swobody wyznawania wiary, ale jeszcze bardziej zależy nam na spokoju i bezpieczeństwie naszych rodaków” – oznajmiły już w marcu rwandyjskie władze, ostrzegając, że będą zamykać świątynie niespełniające podstawowych warunków bezpieczeństwa i higieny. Zgodnie z zapowiedzią, władze rozesłały po kraju inspektorów, tropiących budowlane samowolki i sprawdzających, czy kościoły i meczety nadają się do tego, by bezpiecznie gromadzili się w nich wierni. Kontrolowano zwłaszcza, czy na wieżach, minaretach i dachach świątyń i zarządcy zainstalowali piorunochrony. Jakby na potwierdzenie słuszności inspekcji, na południu kraju piorun uderzył w niezabezpieczony kościół Adwentystów Dnia Siódmego zabijając szesnastu i raniąc prawie stu pięćdziesięciu wiernych.
Inspektorzy skazywali na zamknięcie także świątynie urządzane w ruderach, szopach, budowlanych prowizorkach. Władze zabroniły kapłanom wygłaszania kazań przez megafony, urządzania nabożeństw i zgromadzeń religijnych w lasach i na górach uznawanych za święte, modlić się w jaskiniach, a zwłaszcza ściągać w takie miejsca osoby chore i niepełnosprawne, którym kapłani obiecywali uzdrowienie. Zarządcom wszystkich kościołów nakazano uprzątnięcie podwórzy, dziedzińców i dróg prowadzących do świątyń, zasadzenie trawników i kwietników, posadzenie drzew.
Władze zapowiedziały też, że sprawdzą teologiczne kompetencje samych kapłanów, a ci, którzy obleją egzamin, nie będą mogli prowadzić posługi duszpasterskiej do czasu, aż się podciągną i odpowiedni urzędnicy wydadzą im zaświadczenia i znów dopuszczą do wiernych.
Czytaj także: Adrian Stachowski: Rwanda pokazuje twarz
Nowe budowlane i teologiczne wymagania dotyczą nie tylko kościołów, księży i pastorów, ale także meczetów i imamów. Władze pozamykały świątynie niespełniające warunków bezpieczeństwa i higieny, a przede wszystkim kazały pościągać z minaretów głośniki, przez które muezzinowie pięć razy dziennie wzywają na modlitwę. Rząd uznał, że wołanie muezzinów zakłóca porządek i przyczynia się do szkodliwego hałasu. Mufti Sheik Salim Hitimana obiecał, że wszyscy imamowie oczywiście zastosują się do poleceń władz, choć zauważył, że zamiast kazać rozbierać głośniki, wystarczyłoby je tylko przyciszyć.
W ten sposób do początku kwietnia w dwunastomilionowej Rwandzie zamkniętych zostało ponad sześć tysięcy chrześcijańskich świątyń i kilkaset meczetów. „Skąd się u nas wzięło aż tyle kościołów? Siedemset kościołów w samym Kigali? Naprawdę aż tylu ich potrzebujemy? – dziwił się w marcu prezydent Paul Kagame. – Czy mamy tak samo wiele studni głębinowych albo fabryk? Nie sądzę. I nie wydaje mi się, że kraj tak biedny jak nasz stać jest na utrzymywanie aż tylu świątyń”. Prezydent zapowiedział, że jeszcze w tym roku przyjęte zostanie nowe prawo, które utrudni zakładanie nowych kościołów i wspólnot wyznaniowych. „Ustrzeże to naszych obywateli przed nienawiścią i kłamstwem, rozsiewanym przez wielu łże-kapłanów” – powiedział prezydent.
Kontrole budowlane w świątyniach i zapowiadane przez władze nowe przepisy, regulujące działalność wspólnot i organizacji wyznaniowych dotyczą przede wszystkim Kościołów zielonoświątkowych, które w ostatnich latach zyskują sobie w Rwandzie (i całej Afryce) coraz więcej wyznawców. Popularność zielonoświątkowców w Rwandzie wiąże się też z wojenną traumą i rozczarowaniem jej obywateli katolicyzmem. W 1994 r. w ludobójczych pogromach bojówki Hutu, rządzących i stanowiących trzy czwarte ludności kraju w sto dni wymordowały prawie milion Tutsich. Kres mordom położyła dopiero partyzantka Tutsi, która z wygnania w Ugandzie ruszyła swoim rodakom na ratunek, pobiła zajętych pogromami Hutu i przejęła władzę w kraju. Kagame, przywódca partyzantów, rządził początkowo jako wiceprezydent i minister obrony, a od 2000 roku – jako prezydent.
Przed ludobójczą masakrą ogromna większość Rwandyjczyków, zarówno Hutu, jak Tutsich, była katolikami, ale wielu zabiegających o życzliwość władz kościelnych hierarchów stanęło po stronie przyszłych zbrodniarzy. Niejedna świątynia i klasztor stały się rwandyjskimi polami śmierci. Nadwątlona wiara w kościelne instytucje sprawiła, że po wojnie Rwandyjczycy zaczęli się zwracać ku zielonoświątkowcom, a także ku islamowi (mahometanie stanowią dziś prawie jedną dziesiątą ludności).
Czytaj także: Ks. Adam Boniecki, Wojciech Tochman: Kraj płacze, a ich nie ma
Kagame, który zaprowadził w Rwandzie policyjny reżim i obiecał w zamian zbudować w niej nowy, afrykański Singapur, nie znosi jakiejkolwiek krytyki i stara się za wszelką cenę sprawować nad wszystkim kontrolę. Tradycyjne, zhierarchizowane wspólnoty wyznaniowe (jak choćby Kościół katolicki) łatwo mu sobie podporządkować i wymusić posłuszeństwo. Niewielkie, gromadzące po kilkaset, a nawet po kilkadziesiąt wiernych wspólnoty zielonoświątkowców kojarzą się prezydentowi z anarchią, którą uważa za najgorszą plagę. Zaostrzenie przepisów organizujących działalność Kościołów, a także kontrole inspektorów budowlanych są próbą założenia niesfornym zielonoświątkowcom politycznego kagańca.
W położonym po drugiej stronie Afryki Kamerunie narzucenia dyscypliny zielonoświątkowcom i pozamykania im kościołów domagają się od prezydenta Paula Biyi tamtejsi baptyści i katolicy.
POLECAMY: STRONA ŚWIATA: specjalny serwis "TP" z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego