Po pierwsze: słuchaj

Medytacja otwiera serce na coś większego od nas. Pozwala oderwać się od obsesyjnego przylegania do siebie, koncentrowania uwagi na własnych brakach, potrzebach i problemach.

01.04.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Kamila Buturla
/ Fot. Kamila Buturla

Siłą, dzięki której medytujemy, jest wiara

Laurence Freeman OSB, „Światło wewnętrzne”


Zapytano mnie niedawno, dlaczego wolę medytację od modlitwy. Odpowiedziałem bez namysłu: „Ależ medytacja jest modlitwą!”.

Spotkałem też młodego mężczyznę, członka jednej ze wspólnot buddyjskich. Gdy oznajmiłem mu, że należę do grupy Medytacji Chrześcijańskiej, zdziwił się, że chrześcijaństwo zna taką praktykę. Opowiedziałem więc o modlitwie monologicznej (III w.) polegającej na powtarzaniu krótkiej formuły, niejako „przeżuwaniu” Słowa, z uwagą skierowaną na oddech. Napomknąłem o modlitwie Jezusowej i hezychazmie – nurcie duchowości w chrześcijaństwie wschodnim akcentującym dążenie do wewnętrznego wyciszenia i zjednoczenia z Bogiem. Oraz o Medytacji Chrześcijańskiej, jakiej już w XX w. nauczał benedyktyn o. John Main.

Mężczyzna powiedział, że gdyby wiedział o tym wszystkim wcześniej, zapewne nie zostałby buddystą.


1. W mojej grupie medytacyjnej są osoby, które wcześniej trzymały się z daleka od praktyk religijnych. „Te wasze wszystkie msze i modlitwy kompletnie mnie nie interesują, to są jakieś dodatki” – mówiła kiedyś jedna z nich. Wielomiesięczna dyscyplina medytacyjna sprawiła, że teraz regularnie korzysta z sakramentów.

Medytacja otworzyła jej serce na coś większego od niej samej, pozwoliła oderwać się od obsesyjnego przylegania do siebie, koncentrowania uwagi na własnych brakach, potrzebach i problemach. Czyli na tym, o czym myślała, że jest nią, choć nią w rzeczywistości nie było. Zrezygnowała z oczekiwań, pozwoliła działać Bogu. Medytacja stała się jej drogą do wiary. A także, chociaż na początku tego nie wiedziała, jej aktem.

Człowiek modli się wtedy, gdy zapomina o swoich pragnieniach i ego. Matka Teresa, zapytana kiedyś o to, co mówi Bogu podczas modlitwy, odparła, że nie mówi nic – tylko słucha. A co mówi siostrze Bóg? „Nic nie mówi. Słucha”.

Medytacja jest słuchaniem.


2. „Słuchaj, Izraelu! Wiekuisty jest naszym Bogiem, Wiekuisty jest jedyny! A będziesz miłował Wiekuistego, Boga twojego całym sercem twoim, i całą duszą twoją, i całą mocą twoją. I niechaj będą słowa te, które przekazuję ci dzisiaj na sercu twoim!”.

Tak brzmią słowa „kanonicznego” tekstu judaizmu, jednej z dwóch najważniejszych modlitw żydowskich, Szma.

W Ewangelii św. Marka czytamy: „Wówczas podszedł jeden z nauczycieli Pisma, który słyszał ich rozmowę. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: »Które przykazanie jest pierwsze ze wszystkich?«. Jezus rzekł: »Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu! Pan, Bóg nasz, jest Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą«.”

Zanim zaczniemy słuchać, musimy przestać mówić. Przerwać potok słów, zalewanie Boga kaskadą swojej mowy. To trudne. Przecież cały czas mamy potrzebę mówienia, bo a nuż nie zostaniemy właściwie zrozumiani, nasze potrzeby nie zostaną wypowiedziane, nasze sprawy – dostrzeżone. Podczas medytacji uczymy się, że „wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie”.


3. Ojciec Leon Knabit mówił niedawno: najpierw jest „usłysz” (nawet ludzie z dobrym słuchem często nie słyszą). Dalej jest „słuchaj” (staraj się poznać sens tego, co zostało powiedziane). Na samym końcu zaś – „posłuchaj” (wciel w życie, zastosuj się do tego, co usłyszałeś).

W modlitwie hebrajskiej, w trzecim wersie, czytamy „na sercu”. Dlaczego? Rabin Boaz Pash twierdzi, że to dlatego, iż nie zawsze nasze serce jest gotowe, by przyjąć Słowo Boga. Ono wejdzie „do serca”, gdy się na to otworzymy. Wówczas naprawdę usłyszymy i posłuchamy. Posłuchamy, więc będziemy posłuszni.

Medytacja czyni nas gotowymi, uczy posłuszeństwa, a więc dyscypliny i pokory.

Bez dyscypliny nie ma życia duchowego. Medytacja jest dyscypliną bez końca. Nie można pomedytować „raz a porządnie”, raz na jakiś czas – tak jak nie można „raz a porządnie” się najeść lub pospać sobie „od czasu do czasu”. Medytacja nie ma kresu i nie ma żadnego innego celu poza jednym: otworzyć nas na Bożą obecność w każdym momencie naszego życia.


4. Medytacja jest bezinteresownym aktem wiary. Owszem, badania psychologiczne (zwłaszcza te prowadzone metodą neuro­obrazowania) pokazują wiele „pożytków” z medytacji. Nie jest jasne, w jakiej tradycji medytowały osoby badane; w literaturze przedmiotu najczęściej jest mowa o tym, że były to techniki medytacji związane z ćwiczeniem uważności (tzw. mindfulness meditation).

Jednak Medytacji Chrześcijańskiej, która jest modlitwą, nie można zestawiać z technikami medytacyjnymi, które mają do osiągnięcia jakiś cel. Nawet mistrzowie buddyjscy z dystansem traktują utylitarne traktowanie praktyki medytacyjnej. W pewnej opowieści mistrz Kodo Sawaki, zapytany przez adepta, czy praktyka przyda mu pewności siebie i uczyni nieustraszonym, odpowiedział, że w żadnym wypadku, gdyż „zazen (medytacja) jest całkowicie bezużyteczne”.

Wiemy, że medytacja powoduje wzrost istoty szarej mózgu, poprawia uwagę, obniża lęk, redukuje negatywne skutki stresu, obniża ciśnienie czy poziom cholesterolu, usprawnia procesy emocjonalne itd. Ale wiemy także, że chociaż pożyteczna, może się też okazać bezowocna. Bowiem prawdziwymi owocami medytacji są dary Ducha Świętego.

Najważniejszym jednak „efektem” medytacji nie jest to, co otrzymujemy, lecz to, co tracimy. Matka Teresa mówiła: „Kocham Go nie za to, co daje, ale co zabiera”. Izraelski filozof, rabin Jeszajachu Lejbowic przytaczał taką historię: „Kiedyś pewna bardzo inteligentna kobieta opowiadała mi, w jaki sposób doszło do tego, że stała się osobą religijną. Otóż jej najmłodszy syn zapadł na ciężką chorobę i lekarze prawie stracili nadzieję na uratowanie mu życia. A ona modliła się do Boga o uzdrowienie i dziecko wyzdrowiało. »Uwierzyłam, kiedy syn z Bożą pomocą wyzdrowiał« – powiedziała. Ja zaś poinformowałem ją, że znam matkę, której syn chorował i z Bożą pomocą zmarł. Kobieta zamyśliła się, po czym rzekła: »Dziękuję ci, że otworzyłeś mi oczy, abym ujrzała prawdziwy sens wiary«”.

Właśnie tego uczymy się podczas medytacji: bezinteresownej wiary. Otwierania się na ­ufność, która jest fundamentem każdej wiary.


5. Henri J.M. Nouwen, holenderski ksiądz, pisarz i wykładowca opisuje swoją fascynację popisami akrobatów cyrkowych, którzy „wiedzą, że puszczenie jednego drążka pozwoli im przefrunąć do następnego”. Że najpierw trzeba puścić swój drążek i frunąc w powietrzu dać się złapać przez partnera – a nie łapać go jako pierwszy, bo to i jego, i nas może narazić na niebezpieczeństwo. Trzeba zaufać, a to zaufanie jest obustronne.

Nouwen wyciągnął z tego naukę, że to, co często uznajemy za stratę, wcale nią nie jest. „Właśnie zwalniając uchwyt, zyskujemy” – pisał; „wypuszczenie spod kontroli przedmiotów, planów czy ludzi pozwala nam wejść w życie pełne nowej, niespodziewanej wolności z całym ryzykiem, jakie ze sobą niesie”.

Siadając do medytacji – pozostawiając poza sobą oczekiwania i plany; rezygnując z kontroli myśli i odczuć; stając przed Bogiem takimi, jakimi jesteśmy; powtarzając jedno święte słowo, formułę albo mantrę (to tylko różne nazwy tego samego); upraszczając swoje myśli – uczymy się ufności w Bożą Miłość i Miłosierdzie.

Istotę medytacji dobrze oddaje Psalm 131: „Panie, moje serce się nie pyszni, i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza”.


6. W wielu diecezjach na świecie Medytacja Chrześcijańska, praktykowana w ośrodkach duchowych, parafiach, klasztorach, więzieniach i centrach terapeutycznych, trafia także do szkół i przedszkoli. W Townsville (Australia) wprowadzono ją we wszystkich szkołach. Ordynariusz miejscowej diecezji biskup Michael E. Putney napisał list do Andrzeja Ziółkowskiego, koordynatora Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej (WCCM) w Polsce.

Oto jego fragment: „Uczymy medytacji jako formy modlitwy chrześcijańskiej. Nie jest ona ćwiczeniem relaksacyjnym. Medytacja Chrześcijańska nie jest także praktyką duchową religii Wschodu, w swojej istocie jest rdzennie chrześcijańską formą modlitwy i mamy nadzieję, że jej praktyka umożliwi dzieciom głębszą relację z Trójcą Świętą. Dlatego obserwując jej wyłącznie dobroczynne oddziaływanie, z głębi serca polecam ją jako praktykę religijną dla dzieci. Poza tym, obserwujemy także jej korzystny wpływ na tych z naszych nauczycieli, którzy, aby wspomóc swoich uczniów, sami podjęli ją jako osobistą praktykę modlitewną. Moim zdaniem może być to jeden z kroków na drodze ich wewnętrznej przemiany i głębszej relacji z Bogiem”.


BOGDAN BIAŁEK jest redaktorem naczelnym „Charakterów”, koordynatorem Szkoły Medytacji WCCM w Polsce i Europie Wschodniej, uczestnikiem grupy medytacyjnej przy parafii św. Franciszka z Asyżu w Kielcach. Stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2013