Po kiego grzyba

JANUSZ PIECHOCIŃSKI, były wicepremier i minister gospodarki: Bogu i wyborcom dziękuję, że nie jestem w Sejmie. PiS ma szczęście, że trafił na szczyt koniunktury, ale problemy zaczną się wtedy, gdy gospodarka spowolni.

11.08.2018

Czyta się kilka minut

Janusz Piechociński, wrzesień 2013 r. / KAMIL PIKLIKIEWICZ / EAST NEWS
Janusz Piechociński, wrzesień 2013 r. / KAMIL PIKLIKIEWICZ / EAST NEWS

RAFAŁ ZYCHAL: Jak się czyta Pańskie wpisy na Twitterze, to jedno jest pewne: sezon grzybiarski rozpoczęty na dobre!

JANUSZ PIECHOCIŃSKI: Muszę przyznać, że ten rok jest nietypowy, a pogodowe anomalie potwierdza jeden fakt – 6 i 7 stycz­nia pod Bielskiem Podlaskim znalazłem łubiankę kurek! Ale w poprzednim roku w moim rejonie, czyli pod Warszawą, sytuacja była wręcz katastrofalna.

Z Pańskiego profilu na Twitterze dowiedzialem się też, kiedy obchodzimy Światowy Dzień Sernika, i mnóstwa innych ciekawostek.

Twitter jest dla mnie narzędziem – z jednej strony komunikatorem, ale także informatorem. Zresztą kiedyś równolegle prowadziłem bloga, dziś można mnie też znaleźć w serwisie LinkedIn. To z kolei jest bardzo pomocne narzędzie, gdy trzeba dotrzeć do menedżerów. Prosty przykład – dostaję sygnał, że przyjeżdża potencjalny klient z jakiegoś kraju i w ciągu kilku dni trzeba wykorzystać szansę i zebrać przedstawicieli firm, którzy mogą na tym zarobić. Nie zgania się więc przypadkowych ludzi, ale właśnie takimi drogami kieruje się odpowiedni przekaz do zainteresowanych.

Teraz szykujemy spotkanie polskiego i białoruskiego biznesu. Nie od dziś wiadomo, że na naszych budowach na masową skalę brakuje wykwalifikowanych pracowników. Przykład z ostatnich dni – Włosi z Astaldi między innymi dlatego wycofali się z kontraktu na budowę tunelu w Świnoujściu. I tutaj otwiera się pole do współpracy. Sporo państwowych i prywatnych firm z Białorusi jest zainteresowanych. Wkrótce, jak tylko zakończą budowę elektrowni jądrowej, będą mieli wolne moce przerobowe i mogą wejść na nasz rynek jako podwykonawcy. A potrzeby są gigantyczne.

Kultowe wśród Pańskich fanów na Twitterze są też wpisy z danymi i statystykami.

Wielka polityka i wielka ekonomia składają się z tysięcy drobnych rzeczy i one czasami umykają. Warto je więc czasem, tak przy okazji, pokazać. Bo jak mamy ciekawą informację do sprzedania, to robimy to. Choć niektórzy twierdzili, że moje wpisy na Twitterze wynikają z tego, że się wynudziłem poza polityką.

A tak nie jest?

Nie. Co więcej, chcę też w ten sposób pokazać, na czym dziś polega patriotyzm gospodarczy – nie krzyki i awantury, ale kontakty oraz współpraca. Mówmy dobrze o naszych firmach, produktach, chwalmy się nimi. Nie krzyczmy tylko „bij obcego!”, ale nauczmy się języka wroga i przyjaciela, także w biznesie. A potem każdą rozmowę zaczynajmy od prostego pytania: co możemy wspólnie zrobić? Biznes nie znosi krzyku. Można czegoś nie kupić, to jasne. Ale to nie znaczy, że na samym początku rozmowy trzeba się pogniewać i pokłócić.

To pięknie brzmi, ale prawda jest taka, że w internecie coraz trudniej o rzeczową dyskusję.

Pamiętajmy o jednym – po 2011 r. PR-owe zaplecze PiS prześledziło dokonania Tea Party w Stanach Zjednoczonych i nauczyło się, że pozytywnym programem nie wygrywa się wyborów. Skuteczniej jest rywala konsekwentnie nękać, uruchamiając nieprawdę. No i jak tu w 280 znakach rzeczowo dyskutować?

Łatwo nie jest, to prawda.

W całym tym wrzasku znika prosty fakt – z każdym rokiem rośnie import żywności do Polski, choćby wieprzowiny. A mówimy o kraju, w którym z jednej strony jest w ostatnich latach rekordowa liczba świniaków, ale z drugiej cena sprzedaży jest już praktycznie poniżej kosztów. I w tym samym czasie jedna czy druga z zagranicznych sieci handlowych organizuje tydzień z żywnością hiszpańską. Ale z obozu władzy nie płyną zbyt mocne dociekania, czy w innych krajach ta sama sieć organizuje tydzień polski. Bo tego nie robi. Ten świat nacjonalizmów, protekcjonizmów czy patriotyzmów gospodarczych jest dziś rozpisany na zupełnie inne metody niż dawniej. A nas wciąż tylko stać na zapowiedzi pod hasłem „kosy na sztorc”.

I jak widać, to średnio skuteczna metoda.

Z jednej strony mamy szumne deklaracje, a z drugiej twarde dane – Gazprom w tym roku sprzedaje nam dużo więcej gazu niż poprzednio. Dlaczego? Bo jest najtańszy z importowanych. Co robią dziś ci, którzy przed laty atakowali nas przy okazji protestów górniczych, krzycząc „wyhamujcie import węgla”? Sami po cichu godzą się na jego rekordowy import. I znów: bo jest on tańszy aż o 25 proc. Ale tego oczywiście głośno nie mówimy. Wracając do Twittera, krótkie formy są kapitalne, bo można je nasycić niechęcią do rywala. A kłamstwo powtarzane ileś tam razy dla części ludzi w końcu stanie się prawdą. I to jest potężny problem, bo jak tu z nim skutecznie walczyć?

A próbował Pan?

Kiedyś napisałem, że w Polsce zarejestrowano 600 nowych samochodów elektrycznych i zaraz jakiś „dobrozmienny” mi odpowiedział „ale wy okradaliście kraj!”. I jak tu dyskutować? Za moich czasów były w Polsce trzy ogniska afrykańskiego pomoru świń, dziś przekroczyliśmy 180. Ale po ogłoszeniu każdego kolejnego opozycja nie kieruje wniosku do prokuratury, że to wina ministra. A kiedyś tak się działo w stosunku do nas.

Kultura stosowania narzędzi politycznych stacza się na dno. Liczy się już tylko skuteczność. Za tym radykalizmem, agresją, nienawistnym pluciem do siebie idą socjotechniczne metody. Prawo i Sprawiedliwość w tym wyścigu przoduje i umiejętnie z tych metod korzysta. Ale dziś inni też się już tego nauczyli i okazuje się, że żyjemy w kraju, w którym nie ma dialogu.

Jak widzę, do takiej polityki raczej Panu nie jest tęskno.

Bogu i podwarszawskim wyborcom dziękuję, że nie mam trzech lat zmarnowanych w polityce! Jestem człowiekiem pracy i pokoju, a nie plucia i kopania się poniżej pasa.

Comebacku nie będzie?

Dla mnie jest nie do przyjęcia, że dziś obywatel rozsiada się na stadionie, a przed nim jest ring polityczny. I nasz polityczny Pudzian ma teraz zdeptać ich politycznego Materlę, a wszystkie chwyty są dozwolone. Jeśli nie poleje się krew, to ludzie wychodzą z tego stadionu niezadowoleni. Widzę, że z każdym rokiem coraz bardziej wchodzimy w proces deprawacji polityki i polityków. Niestety, przy niezrozumieniu tego procesu przez wyborców. Bo przecież oni i tak zapłacą za to dramatyczną cenę. Jakość, także w polityce, kosztuje.

Kosztuje, to znaczy trzeba im płacić?

PiS już dziś wie, że krzyczeć „wystarczy nie kraść!” było łatwo. Wyobraźmy sobie, że mamy świetnego przedsiębiorcę, burmistrza, lekarza czy dyrektora szpitala. I niech teraz pan pójdzie i spróbuje takie osoby namówić, żeby zostały radnym czy posłem. Tracimy wielką grupę solidnych ludzi, którzy mówią: chłopie, ja wystartuję z twojej listy, a za chwilę ta banda będzie nasyłać kontrole na moją firmę. Bo przecież wszystkie chwyty dozwolone, a zwycięzców nikt nie sądzi. Ta spirala się nakręca i zniechęca do polityki dobrych ludzi. W to miejsce wchodzą pyskacze i osoby, które zagłosują za każdym pomysłem każdego prezesa.

I potem obserwujemy sytuację, w której najpierw ci ludzie głosują za obniżeniem sobie uposażenia, by po chwili rozliczyć kilkadziesiąt tysięcy kilometrów przejechanych samochodem, którego nawet nie mają. Skoro jeszcze przed wyborami ktoś może być szanowanym obywatelem z dorobkiem, a tuż po nich nagle staje się złodziejem i nieudacznikiem, który żyje z moich podatków, to proszę się nie dziwić, że zły pieniądz wypiera dobry.

Na wsi na nowego gracza próbuje się wykreować Michał Kołodziejczak. Czy ten młody rolnik może być realnym zagrożeniem dla PiS i PSL, czyli partii, które do tej pory głównie walczyły o głosy wyborców na wsi?

Jeszcze w 2015 roku pan Kołodziejczak był radnym i najgorliwszym wyznawcą PiS. Jak rozumiem, teraz, już jako symetrysta, uderza we wszystkich, bo przy dekoniunkturze, która jest zasługą jego wybrańców, i zaciągniętych kredytach, ma problemy. PiS gra na pełną polaryzację sceny politycznej, a o wsi przypomina sobie, gdy idą wybory. Do tego premier Mateusz Morawiecki jest, delikatnie mówiąc, mało kompetentny w sprawach wsi. Ostatnio wraz z nowym ministrem rolnictwa błysnęli podczas spotkania z rolnikami tezą, że zioła i konie mogą być kolejnym fundamentem polskiego rolnictwa. Gdzie premier nie pojedzie, tam ogłasza kolejny fundament.

Mimo to PiS utrzymuje poparcie na wsi.

Wybory rozgrywają się na wielu płaszczyznach, a władzę ma ten, kto zdobędzie głosy za wielkim miastem. PiS podbił tereny wiejskie z kilku powodów. Z jednej strony, dzięki poparciu Kościoła ludowego czy Radia Maryja i Telewizji Trwam, ale także po części dlatego, że Platforma pod koniec kadencji skręciła w stronę socjaldemokratyczną. Ale ich sukces to po części zasługa zbiegu okoliczności.

Dlaczego?

Choćby za sprawą rosyjskiego embarga, które podcięło tysiące gospodarstw. Mimo że ostatecznie wygraliśmy to starcie, choćby zdobywając nowe rynki dla polskich jabłek, to jednak rok 2015 nie był rokiem sukcesu i rentowności. A PiS obiecał wszystko, co się dało. Rolnik miał tylko siać, zbierać i głosować na PiS. Ale po wyborach szybko o tym rolniku zapomniano. Dziś mamy ucieczkę do przodu, wymianę ministra, ale i u niego już widać pierwsze oznaki rozgoryczenia.

Rolnicy mogą wyjść na ulice jak przed laty?

Rolnicy wychodzą na drogi czy przyjeżdżają do Warszawy w ostateczności. Teraz jeszcze mamy żniwa, więc oni mają co innego na głowie. Ale problemy są, dochodzą kolejne. Odcięto dopływ tańszej siły roboczej, co automatycznie podniosło koszty. Polscy rolnicy z tymi obciążeniami muszą konkurować na europejskim rynku. Mamy też wiele mechanizmów wsparcia dla Ukrainy, co jest zrozumiałe, nie tylko z powodów politycznych, ale w praktyce dla wielu naszych producentów one są niszczące. Tak jest choćby w przypadku owoców miękkich. I pan prezes Obajtek może sobie opowiadać, że 600 placówek Orlenu poza granicami Polski będzie sprzedawać nasze soki, ale to nie rozwiąże problemu. O tym trzeba myśleć zawczasu.

Nie tak dawno rząd ogłaszał jako swój sukces to, że będzie jeszcze skrupulatniej kontrolował importowaną żywność. Oczywiście była to deklaracja w kontekście klęski skupu owoców miękkich. Teraz? A w samym czerwcu takich kontroli było ledwie 280. Dziś mówimy, że zaostrzymy kontrole na granicach, ale nie zauważyliśmy, jak w końcówce ubiegłego roku zaczął wpływać na nasz rynek koncentrat jabłkowy?

Tylko na ile to jest problem wąskiej grupy producentów, a na ile realny problem, który odczują wszyscy?

Odczują, bo ceny żywności rosną. Za chwilę każdy bochenek chleba będzie musiał zdrożeć od 8 do 15 groszy. Zapomina się też o tym, że mała i średnia przedsiębiorczość to nie tylko wielkie miasta. To także wieś. I ona, mimo solidnego wzrostu PKB, nie odnajduje optymizmu i rentowności na rynku.

Dlaczego?

Obłożono ją daninami, opłatami, podatkami. Rosną koszty energii czy decyzji administracyjnych. Cała Polska ustawia się w kolejkach o podwyżki do swoich pracodawców i mówi: „Szefie, o siedem procent wzrosły płace w kraju, a kiedy u nas?”. A ten szef przychodzi do byłego ministra gospodarki i mówi: „Janusz, nie masz kogoś, komu mógłbym sprzedać ten biznes? Robię coraz więcej, a zostaje mi coraz mniej. Za chwilę będę musiał dokładać”.

Wystarczy popatrzeć na badania – płynie z nich dramatyczny obraz zniechęcenia, braku inwestycji. A to przecież odbije się na konkurencyjności tych firm. I dokładnie te same problemy mają firmy na wsi, wystarczy popatrzeć na upadki grup producenckich.

Ale w tym przypadku rząd już obiecuje pomoc. Ba, kreśli nawet wizję państwowych holdingów, które pomogą rolnikom.

Zawsze hołdowałem zasadzie, żeby w pierwszej kolejności jednak dawać wędkę, a rybę w ostateczności. Upaństwowienie, powoływanie holdingów, co zapowiada minister Ardanowski, nie jest cudownym środkiem na problemy rolników. PiS i tak ma szczęście, że trafił na szczyt koniunktury. Problemy się zaczną wtedy, gdy gospodarka spowolni.

Dobrze, że w grzybach drgnęło.

Ostatnio po kilku ulewach na południu Lasów Chojnowskich pojawiły się pierwsze piękne prawdziwki, ale z bólem muszę przyznać, że jeszcze nie miałem czasu jechać. Wiem, bo moi znajomi wysyłają mi swoje produkty i w ten sposób mnie drażnią. Ale tydzień temu, przed krótkim urlopem nad morzem, zebrałem ponad 200 sztuk czerwonych i szarych kozaków. Przedwczoraj – 70 kolejnych.

I co najchętniej Pan z nimi robi?

Mam cały rytuał. Pierwszy zbiór musi być najpierw własnoręcznie obrany bez rękawiczek, a potem – rozdany. Już trafił do mojej siostry. Drugi zbiór natomiast już spożyliśmy wczoraj w domowym gronie. Były łazanki i sos grzybowy z mieszanymi pieprzami.

Kiedy kolejny zbiór?

Jeszcze dziś się wybieram. Mam nadzieję, że wcześniej będzie burza. Liczę na jakieś 50 sztuk, choć to i tak będzie mniej niż przedwczoraj. Ja po prostu wpadam, wiem, w której kępie brzóz i od której strony są grzyby, i zbieram. Ale poważne grzybobrania jeszcze przede mną. Czekam na sygnał i dwa, trzy dni wolnego. Może w drodze na Forum w Krynicy znajdę już rydze w okolicach Starego Sącza? Czekam też na wiadomość od starosty lubaczowskiego, bo tam w Nadleśnictwie Oleszyce zawsze są przepiękne, białe prawdziweczki w niesamowicie klimatycznych lasach dębowych.

Gdzie jeszcze Pan jeździ zbierać?

Mam już zaproszenia w różne miejsca na Podlasiu, byłem też niedawno w Smołdzinie...

Jak wiadomo z Pańskiego Twittera, tam są najpiękniejsze plaże w Polsce!

Zgadza się. Ale wszyscy też twierdzą, że jak przejdą deszcze, to właśnie tam, na obrzeżach Słowińskiego Parku Narodowego, pojawią się rekordowe prawdziwki. Zresztą podobnie było w zeszłym roku. Niestety, kiedy był ten urodzaj, miałem lawinę spotkań i wyjazdów, więc tamten sezon był dla mnie trochę spalony. Ale za to pojawiłem się na nieformalnych mistrzostwach Polski grzybiarzy w gminie Długosiodło, u wójta Staszka Jastrzębskiego; zresztą sam te mistrzostwa ogłosiłem!

I jak poszło?

Lasy Państwowe organizują tam taki drużynowy turniej i zwykle wraz z moją rodzinną drużyną meldujemy się na pudle.

Jaki jest Wasz rekord?

Kilka lat temu w ciągu niecałych trzech godzin zebraliśmy 64 kilogramy, głównie podgrzybków. Ale i tak po drodze do domu rozdałem 55 kilogramów. Zatrzymywałem się, brałem wiadro albo dwa, zostawiałem u znajomych i wędrowałem dalej. ©

JANUSZ PIECHOCIŃSKI w Sejmie spędził niemal 20 lat. Był wicepremierem, ministrem gospodarki i szefem PSL. Dziś już poza polityką. Facebookowy profil „Mądrości z Twittera Janusza Piechocińskiego” obserwuje prawie 36 tysięcy osób. Blisko dwa razy tyle czyta jego wpisy na samym Twitterze.

@PIECHOCIŃSKI

Polacy wydają na pizzę i pierogi 1 mld zł rocznie
14:14 – 18 września 2016

 

Amerykanin poprawił polski rekord Guinnessa w koszeniu na czas
9:09 – 25 lipca 2018

 

Ceny kawy na świecie spadają od kilkunastu miesięcy i są już o połowę niższe niż siedem lat temu. Tymczasem Polacy płacą za kawę w sklepach najwięcej w historii. W kawiarniach cena filiżanki kawy nawet 100-krotnie przekracza wartość użytych do jej przygotowania ziaren
11:55 – 25 lipca 2018

Krowy mleczne w sytuacji, w której temperatura przekracza 30 stopni Celsjusza, mogą pobierać nawet o 1,5 kg suchej masy paszy mniej na dobę, co skutkuje niższą wydajnością mleczną, nawet o 4-6 litrów
23:00 – 1 sierpnia 2018

O 9 Smołdzino, po 12.30 pod Toruniem, o 17 w Warszawie, 18.50 w krzaczkach pod Piasecznem, wynik: 103 szare koźlarze
11:51 – 1 sierpnia 2018

Wódka idzie drogą piwa. Producenci chcą budować rynek trunków rzemieślniczych
12:50 – 6 sierpnia 2018

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2018