Po getcie

Chodźmy na spacer. Po Muranowie...

12.04.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Pokażę ci miejsce, w którym było getto. Teraz jest tam osiedle, jego południową część zbudowano z przemielonych gruzów.

Tak wymyślił Bohdan Lachert, modernista, autor projektu muranowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Chciał, żeby była swoistym pomnikiem na gruzowym cokole. „Feniksem powstałym z popiołów”, który miałby przypominać kolejnym pokoleniom o przelanej żydowskiej krwi, a jednocześnie służyć jako symbol zwycięstwa życia nad śmiercią – w miarę zasiedlania przez nowych lokatorów bloków ulepionych ze starej materii.

Pomysł z ducha szlachetny, tylko czy architekt pomyślał o samopoczuciu tych, którzy wprowadzą się do nieotynkowanych budynków o rdzawej barwie? Ale metafizyczna koncepcja osiedla-pomnika pomogła też ówczesnym władzom rozwiązać bardziej przyziemny problem: rumowiska, z którego, jak pisano, można było uformować 60 wieżowców. Zamiast mozolnie je wywozić, uformowano zeń nasypy i tarasy. Pod spodem tkwią fundamenty i piwnice przedwojennych domów. Zapewne też ludzkie kości.

Przez pierwsze trzy lata po II wojnie światowej tę część Warszawy, centrum dawnego getta, zostawiono nietkniętą. Stała się rezerwuarem darmowej cegły, po którym grasowali głównie szabrownicy. Czasem pojawiali się też nieliczni ocaleni, w poszukiwaniu śladów dawnych domów. Na hałdach gruzu wyrosła trawa.

Muranów miał być znakiem pamięci, ale szybko to zatarto, lukrując surową architekturę ozdóbkami i doklejkami w socrealistycznym duchu. Mówisz, że nie masz pojęcia, jak to może wyglądać? Zostaw starą mapę, niewiele nam pomoże. Nie zostało prawie nic. Nawet ulice zmieniły nazwy i przebieg.

Trzeba uruchomić wyobraźnię.

Zwykle takie spacery zaczynają się od południa, spod kina Muranów. My pójdziemy nietypowo, od drugiej strony. Od Stawek, Miłą, Karmelicką, aż do dawnych Nalewek. Idąc tędy, między blokami z wielkiej płyty, można uznać, że to osiedle jak każde inne. Po drodze żadnych pagórków, tablic, znaków, niepokojących szczegółów krajobrazu. Czasem myśli się, że to tylko makieta. Wystarczy postukać, a odpadnie, jak tekturowa dekoracja, odsłaniając na chwilę – no właśnie, co? Najlepiej choćby fragment świata, który był tutaj przedtem.


BEATA CHOMĄTOWSKA jest redaktorką działu ekonomicznego „Rzeczpospolitej”, autorką książki „Stacja Muranów” i stałą współpracowniczką „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2013