Płyty Szarego

Był prawdopodobnie największym bojownikiem o sprawiedliwość społeczną w III RP. Trafił na czasy, w których los świadomego swych praw pracownika był wyjątkowo podły.
w cyklu Woś się jeży

18.03.2021

Czyta się kilka minut

Pracownicy zakładów Cegielskiego i członkowie Federacji Anarchistycznej protestują przeciwko zwolnieniom pracowników, wrzesień 2009 r. Na zdjęciu Marcel Szary, szef Inicjatywy Pracowniczej. Fot. Max Meier/APP/REPORTER /
Pracownicy zakładów Cegielskiego i członkowie Federacji Anarchistycznej protestują przeciwko zwolnieniom pracowników, wrzesień 2009 r. Na zdjęciu Marcel Szary, szef Inicjatywy Pracowniczej. Fot. Max Meier/APP/REPORTER /

Zmarł 11 lat temu – w marcu 2010 r. w szpitalu przy ul. Szkolnej w Poznaniu. Kilka miesięcy wcześniej zdiagnozowano u niego nawrót choroby nowotworowej, na którą cierpiał od 2007 r. Przez moment sądził, że zagrożenie ustąpiło. Niesłusznie. Zdążył jeszcze rozkręcić akcję pisania do Państwowej Inspekcji Pracy skarg na złe warunki pracy poznańskich pielęgniarek. Chwilę potem zapadł na sepsę. Umarł w wieku 45 lat. Pozostawił żonę i ośmioletniego syna.

Gdyby Marcel Szary urodził się sto lat wcześniej, miałby w polskiej historii miejsce nie mniej eksponowane niż działacze robotniczy Marcin Kasprzak albo Ludwik Waryński. A może wręcz takie jak PPS-owcy Piłsudski czy Daszyński. Starczyło nawet, by był starszy o dwie-trzy dekady, wtedy jego nazwisko również nie byłoby nam obce. Należałby do generacji działaczy robotniczych z pokolenia Wałęsy, Gwiazdów albo Walentynowicz, których (niezależnie od sympatii) nie sposób pominąć przy obchodzeniu kolejnych rocznic pierwszej „Solidarności”.

Ale Szary nie miał tyle historycznego szczęścia. Trafił na czasy, w których los świadomego swych praw polskiego pracownika był wyjątkowo podły. Z jednej strony to na życiu polskiej klasy robotniczej testowane były różne nieprzemyślane kuracje ekonomiczne z niesławnymi planami Balcerowicza czy Hausnera na czele. Z drugiej – pracowników odarto z wszelkiego prawa do obrony. A ich próby samoorganizacji i walki o własną godność były wyszydzane jako „relikt PRL-u”, systemowo uniemożliwiane, wreszcie bez ceregieli tłumione. Ludzie tacy jak Szary nie pasowali do obrazka „nowej wolnej Polski”. Nic więc dziwnego, że ta wolna Polska nie chciała mieć z takimi jak Szary nic wspólnego.


WOŚ SIĘ JEŻY – autorska rubryka Rafała Wosia co czwartek w serwisie "Tygodnika Powszechnego"


 

Rocznik 1964. Gdy w latach 80. kończyła się komuna, Szary kończył akurat szkołę zawodową przy Zakładach im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu. Czyli – jak to się mówi w stolicy Wielkopolski – przy Ceglorzu. Dla młodego człowieka był to bardzo racjonalny wybór. Ceglorz był jedną z najważniejszych poznańskich marek i jednocześnie solidną pigułą historii wielkopolskiego przemysłu założoną tuż przed powstaniem wielkopolskim (rok 1846). Rozwój „Cegielskiego” przypadł na czas, gdy Królestwo Prus – a potem Cesarstwo Niemieckie – miało swoje pół wieku niesamowitego ekonomicznego przyspieszenia. W krótkim czasie ten niewielki sprzedawca gwoździ, kłódek, pługów i bron przekształcił się w czołowego europejskiego potentata produkcji lokomotyw i wagonów. Po roku 1956 w zakładach (wtedy już państwowych) zaczęto produkować nowoczesne silniki, głównie okrętowe. Zatrudnienie w szczytowym okresie (lata 70.) wahało się pomiędzy 10 a 20 tys. pracowników. Gdyby odpowiednio o „Cegielskiego” zadbać, zakład miałby wszelkie widoki na to, by dziś produkować nowoczesne technologie do wytwarzania energii. Na przykład zielonej, czemu nie? Niestety, po roku 1989 podzielił los wielu dużych zakładów – zmuszono go do konkurowania z bardziej zaawansowaną (i cieszącą się wsparciem własnych rządów) konkurencją zagraniczną, jednocześnie pozwalając na wyprzedawanie Ceglorza kawałek po kawałku (Volkswagen przejął np. fabrykę obrabiarek). Jedynym pomysłem na „ratowanie” zakładu było (jakżeby inaczej?) oszczędzanie na ludziach.

I tu wracamy do Marcela Szarego. „Maszyna numeryczna, na której pracuję, jest moją żywicielką od lat. Rozumieliśmy się doskonale, gdy nagle przestała pracować” – pisał Szary w gazetce związkowej w grudniu 2005 r. Przeczytajmy kawałek jego minifelietonu: „Podchodzę do pulpitu i krew mnie zalała. Czytam, że brak oleju. Coooo? Dopiero sześć miesięcy temu jej ten olej dolewałem!” – pisze Szary. I dalej: „Grzecznie się jej pytam. Czy ciebie nie pojebało? Czy ty nie rozumiesz tragicznej sytuacji zakładów? Czy do twojego zakutego programu nie dociera, że nie mamy pieniędzy na olej? Ona nadal swoje. Brak oleju. Dostałem spazmów. Żebyś wiedziała, że jak zaraz nie ruszysz to potną cię na żyletki. Do jasnej cholery ruszaj kupo złomu! Ale ona swoje: brak oleju. Zmieniłem ton. No nie bądź świnią. Zrozum, że jedziemy na jednym wózku. Nowocześniejszych od ciebie maszyn jest na pęczki. Stoją tam niewykorzystane, gotowe do pracy. Bez skutku. Ona ciągle pisze: brak oleju”.

Oczywiście ten (świetny zresztą) felieton nie jest tylko o przygodach robotnika Szarego z jego maszyną numeryczną. Mówi o stosunku do pracownika charakterystycznego dla Polski po roku 1989, zwłaszcza do pracownika w zakładach przemysłowych. Ale nie piszę przecież o Szarym jako o literacie. Jego największą zasługą było to, że próbował z tym wyzyskiem i upodleniem polskiego pracownika walczyć, nie oczekując zrozumienia szerszej publiczności.

W latach 90. Szary chciał jeszcze działać w ramach istniejących struktur związkowych. Ale już pod koniec dekady, po licznych konfliktach z liderami NSZZ „Solidarność”, odszedł do Solidarności 80. Razem z nim zrobiła to setka ludzi. I tam nie zagrzał jednak miejsca. W czerwcu 2004 r., z grupą kilkunastu osób, Szary założył związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza (IP). Nazwa nawiązała do powołanej niespełna trzy lata wcześniej przez środowiska anarchistyczne grupy wspierającej protesty pracownicze. IP istnieje do dziś, ostatnio staje się coraz bardziej popularnym związkiem. Inicjatywa jest aktywna zarówno w centrach logistycznych Amazona, jak i wśród sprekaryzowanych wolnych zawodów: aktorów, dziennikarzy freelancerów oraz pracowników sektora kultury.

Marcel Szary miał wiele niekonwencjonalnych pomysłów. Tchnął nowe życie w starą instytucję „płyty”. W sensie fizycznym chodzi o płytę traserską, czyli sporej powierzchni podest odlany z metalu, wysoki na około półtora metra. Było ich w „Cegielskim” kilka. Jednak „ta płyta” znajdowała się w dużej hali, w samym sercu wydziału produkującego silniki okrętowe. Z racji swojego umiejscowienia była dogodnym miejscem na masówki. Wiece zwoływano również wtedy, gdy załoga miała coś ważnego do zakomunikowania dyrekcji. Porzucano wówczas pracę przy maszynach i wszyscy stawali w milczeniu wokół płyty. Był to znak, że wśród pracowników panuje niezadowolenie i ma się pojawić dyrekcja. Czasami liderzy związków lub kierownicy próbowali opanować sytuację i namawiali do powrotu do pracy. Załoga nie ustępowała. Stali w milczeniu dalej. Poważnie traktowano jedynie przyjście samego szefa firmy.

W czasach Szarego Inicjatywa Pracownicza przeprowadziła w „Cegielskim” wiele „płyt”. Szary nie widział powodu, dla którego instytucja żyjąca za socjalizmu miałaby w kapitalizmie trafić do lamusa, zwłaszcza że była potrzebna. Był początek XXI wieku i w Polsce panowało ogromne bezrobocie. Pracodawcy nie wahali się wykorzystywać związanej z nim przewagi nad pracownikami wedle starej zasady: jak się nie podoba, to na miejsce każdego buntownika mamy kilku takich, co i za mniej przyjdą pracować.

W takich warunkach działalność związkowa była utrudniona. Oprócz płyt, które czasem przynosiły pewne efekty, Inicjatywa zorganizowała dwa referenda strajkowe (w latach 2006 i 2007), oba minimalnie przegrane. Naoczni świadkowie tamtych wydarzeń (mnie opowiadał o tym jeden z założycieli IP Jarosław Urbański) wspominali, że dyrekcja nawoływała do bojkotu referendum, a przy urnach kazała stanąć majstrom i kierownikom. Pracownicy bali się, że będą szykanowani za udział. Zgodnie z prawem, aby referendum było ważne, wymagane jest uczestnictwo połowy załogi. Tego warunku nie udało się spełnić. Połowa ludzi – głównie pracowników biurowych, znajdujących się pod największą presją ze strony dyrekcji – nie wzięła udziału w głosowaniu. Ci, którzy głosowali, w 95 proc. opowiadali się za strajkiem.

Marcel Szary w trakcie tamtego protestu nie wyglądał dobrze. Krwawił z nosa i dziąseł. Ostatecznie trafił do szpitala, z którego nie wyszedł przez kilka miesięcy – zdiagnozowano u niego białaczkę. Kuracja początkowo dawała wiele nadziei. Na wiosnę 2008 r. Szary wrócił do fabryki i robił kolejne „płyty”, ale tym razem dyrekcja postanowiła „skończyć z anarchią”. Prokuratura wszczęła śledztwo, a sąd uznał Szarego winnym organizowania nielegalnego strajku. Karą była grzywna w kwocie kilku tysięcy złotych.

Wiosną 2009 r. odbyły się kolejne wybory przedstawiciela załogi do zarządu Zakładów im. Cegielskiego. Wygrał je po raz trzeci z rzędu Marcel Szary i to przy bardzo wysokiej frekwencji. Mimo to rada nadzorcza zawiesiła go w obowiązkach członka zarządu. Dyrekcja kazała także zdemontować „płytę”. Najpewniej po to, by pokazać swoją wszechmoc i determinację w łamaniu związkowego ducha. Pracownicy przygotowali płytę zastępczą ze wsporników i blachy. Tak powstał niewysoki podest o powierzchni ok. metra kwadratowego. Szary stanął na niej w czasie dużej pikiety latem 2009 r. przed bramą główną zakładów. Powiedział wtedy, że „płyty były, są i będą”. Jesienią 2009 r. dyrekcja ogłosiła kolejny plan masowych zwolnień.

Kilka miesięcy później Marcel Szary trafił do szpitala. Resztę historii już znamy. Kilka lat po jego śmierci artysta wizualny Rafał Jakubowicz włączył poznańską „płytę” i opowiedział historię Szarego w ramach jednej ze swoich wystaw. Inicjatywa Pracownicza, która liczy dziś ok. 3 tys. pracowników i działa w ok. 70 placówkach, próbuje kontynuować jego walkę. W wydanym z okazji 10. rocznicy jego śmierci specjalnym Biuletynie Związkowym pisano o wypełnieniu testamentu Szarego, najmniej znanego z bohaterów III RP.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej