Plusy „Erasmusa”

Jedni kują w bibliotekach, chcąc zrozumieć wykłady w obcym języku. Innym język jest obojętny, bo zamiast tkwić w auli, handlują marihuaną. Wkrótce UE da im jeszcze więcej pieniędzy na wyjazdy i pożyczy na magisterkę.

31.05.2014

Czyta się kilka minut

Kiedy Karolina nie była jeszcze szanowanym lekarzem weterynarii specjalizującym się w in vitro krów, wyprawiła się w egzotyczną podróż. Cel: Ankara, wydział weterynarii Uniwersytetu Hacettepe, z którym już od pewnego czasu współpracowała jej macierzysta Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego.

– Wszyscy wracali z „Erasmusa” zadowoleni. Zwiedzili kraj, poznali kulturę, a wykłady mieli po angielsku – wspomina pani doktor, której nieznajomość tureckiego nie wydawała się problemem. Dopiero na miejscu okazało się, że była w błędzie. – W międzyczasie zmienił się profesor radiologii. Nowy przedmiot, a on zaczyna po turecku, choć w planie jak byk angielska nazwa i opis! – mówi Karolina. Na delikatne sugestie studentów z zagranicy, że może by jednak angielski, profesor miał jedną odpowiedź: „Jesteście w Turcji. Tu się mówi po turecku”.

– A we Francji po francusku. I historii uczą tylko francuskiej – dodaje Artur, który na stypendium wyjechał do Paryża. Historia wyszła trochę przez przypadek, na Uniwersytecie 12 Val de Marne nie było jego ukochanej archeologii. – W Polsce już w podstawówce uczą historii Europy, tam nie zaliczyli mi pracy, w której prócz francuskiej, powoływałem się też na polskojęzyczną literaturę – złości się na samo wspomnienie Artur.

Dlaczego jest tak zimno?

W internecie znajdujemy całą litanię skarg. Oficjalną – studenci po powrocie ze stypendium wypełniają ankiety oceniające program. Okazuje się np., że na Akademii Muzycznej w Dreźnie uczy się dyrygentury inaczej niż u nas (niezadowolony student nie podaje szczegółów), w Amsterdamie panie z dziekanatu bywają niefrasobliwe (studentka z Poznania tak długo czekała na przesłanie dokumentów zaświadczających, że w Holandii nie tylko była, ale też się uczyła, że rodzimy uniwersytet skreślił ją z listy studentów). Terminy sesji i rozkład zajęć różnią się od polskiego (np. podział na trymestry), w efekcie czego studenci muszą dwoić się i troić, bo w czasie, gdy w Polsce zaczyna się już nowy semestr, za granicą dopiero kończy się stary. – Czasem kursy, które w kraju trwają rok, za granicą są semestralne – uzupełnia Karolina, którą spotkało to w przypadku zajęć „Zwierzęta futerkowe”. Jej koleżanka, filozofka, która pojechała na Maltę, musiała w Polsce nadrabiać zajęcia, bo uniwersytet na wyspie nie zapewnił zastępstwa za chorego profesora.

W takich przypadkach trudno studentom odmówić racji. Ale zdarzają się skargi, które wprawiają w osłupienie. Pracownicy Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji (instytucja obsługująca w Polsce program „Erasmus”) pamiętają stypendystów rozczarowanych faktem, że nie zaliczono im roku po tym, jak oblali egzamin; zdziwionych, że w Finlandii jest zimno, albo takich, którzy tęsknią za domem i którzy jako studenci zagraniczni spodziewali się specjalnych przywilejów. – W uzasadnionych przypadkach, np. gdy rodzima uczelnia nie chce zaliczyć studentowi roku na podstawie zdobytych za granicą punktów ECTS, staramy się pomóc. Interweniujemy, negocjujemy z władzami – deklarują pracownicy fundacji.

– By uniknąć nieporozumień i rozczarowania, należy przed wyjazdem przestudiować dokumenty. Ważne są zwłaszcza „Porozumienie o programie zajęć” i umowa finansowa – zaznacza Beata Skibińska, zastępca kierownika departamentu odpowiedzialnego za „Erasmusa”. Nacisk kładzie na to ostatnie, bo zdarzały się skargi, że stypendium nie starcza na życie – tymczasem kwota znana jest od początku.

Pogoda na studia

W „Erasmusie” bierze udział ok. 4 tys. uczelni z 33 krajów. Skibińska uważa, że w całej Europie (i poza nią, bo „Erasmus” rozszerza wpływy szybciej niż UE, włączając w działania kraje kandydujące przeważają ci zadowoleni. Potwierdzają to statystyki: do tej pory z programu skorzystało ok. 2,5 mln studentów z różnych krajów. To tak, jakby na stypendium pojechali nagle wszyscy studenci z Polski. Albo wszyscy mieszkańcy Warszawy.

Polskie liczby wyglądają równie imponująco. Na początku, w 1998 r., z programu skorzystało 1,5 tys. studentów. Po roku liczba się podwoiła. Dziś część lub cały rok akademicki za granicą spędza ponad 15 tys. młodych ludzi.

– Zdecydowana większość wyjeżdżających to studenci kierunków humanistycznych, ci z kierunków technicznych stanowią ok. 24 proc. – uzupełnia Łukasz Szelecki, rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, i wymienia kraje, do których najchętniej udają się Polacy: Niemcy, Hiszpania, Francja, Włochy, Wlk. Brytania i Portugalia.

– Kiedy jechałam do Madrytu, nie znałam słowa po hiszpańsku – mówi Agnieszka, absolwentka pedagogiki, która za rok uzyska magisterium z iberystyki. – Akurat zerwałam z chłopakiem, nie chciałam siedzieć i płakać w Warszawie, więc płakałam w Hiszpanii. Ale krótko, bo na „Erasmusie” kwitnie życie towarzyskie – wspomina. Języka nauczyła się przebywając z ludźmi: – Idziesz po bułki czy wodę do sklepu, a tam mówią do ciebie po hiszpańsku.

Agnieszkę zaskoczyło swobodne podejście tutorów (pracowników uczelni „opiekujących się” studentami „Erasmusa”) do jej nauki. – Dziewczyna była kilka lat starsza ode mnie, więc nie pozwoliła mówić do siebie „pani magister”. Gdy pokazałam jej plan zajęć, złapała się za głowę. „Po co ci tyle kursów? Przecież przyjechałaś poznać Hiszpanię!” – śmieje się Agnieszka.

Więc poznawała. To w Madrycie pierwszy raz zobaczyła bujne krzaki marihuany hodowanej przez studentów na balkonie akademika. – Jest taki film, „Smak życia”, o studentach „Erasmusa”. Wszystko, co tam pokazali, to prawda. Dokładnie tak było – wzdycha rozmarzona Agnieszka.

Nauka przez zabawę

Skoro o tym, co dzieje się na zagranicznych stypendiach, kręci się nawet filmy, dlaczego Unia od przeszło ćwierć wieku (25. urodziny „Erasmus” obchodził w ubiegłym roku, zaś w tym zmienił nazwę na „Erasmus+”) za nie płaci?

– Inwestycja w młodych ludzi, w studentów i kadry oświatowe to najlepszy sposób wydawania pieniędzy – odpowiada Krystyna Szumilas, była minister edukacji.

– Stwierdzono pozytywny wpływ mobilności transgranicznej na kompetencje osób, które w niej uczestniczą – twierdzi Beata Skibińska. A prof. Waldemar Tłokiński, prezes Konfederacji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich, wymienia choćby umiejętność podejmowania decyzji czy komunikowania się z innymi i poszerzenie horyzontów, jakie umożliwia przebywanie w nowym środowisku kulturowym. Krystyna Szumilas wspomina o możliwości szlifowania języka obcego i sporej motywacji do jego nauki. Do tego studenci z bliska mogą zobaczyć, jak funkcjonują szkoły za granicą lub jakie wymagania stawia przed absolwentami tamtejszy rynek pracy. – Poznanie rówieśników z innych krajów, ich sposobu myślenia i działania jest bardzo ważne – podkreśla była minister. – Często zresztą dokonane w ten sposób porównania potwierdzają to, co pokazują badania edukacyjne, np. PISA: że w konkurencji z rówieśnikami z innych krajów młodzi Polacy plasują się wysoko.

Szumilas zwraca uwagę na jeszcze jeden powód inwestowania w „Erasmusa” – gigantyczne bezrobocie wśród młodych, i to nie tylko Polaków. Z danych Parlamentu Europejskiego wynika, że osiągnęło już ono poziom 24 proc., co znaczy, że pracy nie może znaleźć ponad 7,5 mln absolwentów.

Do roboty

Nie, nie chodzi o zatrzymanie młodych jak najdłużej w uczelnianych murach w nadziei, że gdy z nich w końcu wyjdą, jakaś praca się dla nich w Europie znajdzie. Ani o przedłużenie studenckiej sielanki przed upadkiem w twardą rzeczywistość pogrążonego w kryzysie eurolandu. Po prostu absolwenci, którzy studiowali na „Erasmusie”, twierdzą, że mają mniejsze problemy ze znalezieniem pracy. Może to dzięki językowi (Agnieszka jeszcze na studiach zaczęła pracę asystentki w ambasadzie jednego z krajów Ameryki Łacińskiej), może dzięki odwadze i przebojowości (Artur postawił się francuskim profesorom i w końcu wywalczył zaliczenie pracy napisanej na podstawie polskiej literatury), a może dlatego, że poznanie innych systemów, norm czy technologii równa się większej liczbie ofert pracy w przyszłości?

– W programie „Erasmus+” duży nacisk położono na kształcenie zgodne z potrzebami rynku i aktywizowanie różnych środowisk – mówi Krystyna Szumilas. – Programy będą realizowane we współpracy z przedsiębiorcami i organizacjami pracodawców, organizacjami społecznymi, samorządami, a nawet zakładami pracy.

To może oznaczać, że – jak dziś na uniwersytety – studenci czy absolwenci będą mogli wyjechać za unijne pieniądze do wybranej (biorącej udział w „Erasmusie”) zagranicznej firmy. I dostaną na to więcej pieniędzy. „Erasmus+” połączył co prawda kilka programów edukacyjnych, które wcześniej funkcjonowały osobno (skierowany do nauczycieli „Comenius”, angażujący osoby starsze „Grundvig”, dotyczący kształcenia zawodowego „Leonardo da Vinci” i „Młodzież w działaniu”), ale jednocześnie, pierwszy raz w historii unijnych projektów edukacyjnych, jego budżet wzrósł o 40 proc. To znaczy, że na edukacyjną mobilność cała Wspólnota ma ponad 14,7 mld euro. Sama Polska ponad miliard.

Teraz Polska?

Możliwe, że przy malejącej z roku na rok liczbie kandydatów na studia nikt (jak to wcześniej bywało) nie będzie się musiał bić o miejsce, bo stypendiów wystarczy dla wszystkich. A gdyby tak działania w programie sprawiły, że to Polska stanie się jednym z najczęściej wybieranych przez zagranicznych studentów krajem docelowym? Przecież Hiszpania, która wysyła za granicę najwięcej młodych ludzi, jest też właśnie najczęściej wybierana. – Od roku 1998 liczba przyjeżdżających do Polski wzrosła 41-krotnie, z dwustu do prawie 9 tys. – mówi Łukasz Szelecki z MNiSW. Najwięcej, bo prawie 2,5 tys. rocznie, właśnie z Hiszpanii.

Dlaczego wybrali Polskę? Cóż, niektórzy nie wybrali, po prostu ich uczelnia współpracuje tylko ze szkołą znad Wisły. Jeśli chodzi o innych, motywacji jest tyle, ilu wszystkich dotychczasowych zagranicznych studentów w Polsce – prawie 46 tys. Agnieszka, ta z Madrytu, uważa, że główną przyczyną, dla której rośnie liczba chętnych na studia w Polsce, jest, jak to nazywa, magia „Erasmusa”. – Jedziesz, poznajesz ludzi, oni cię pytają, czy w Polsce naprawdę po ulicach chodzą białe niedźwiedzie. Potem zapraszasz ich do siebie. Przyjeżdżają i nie mogą uwierzyć, że jest tak fajnie. Rok później są już tu na „Erasmusie” – uśmiecha się Agnieszka i dorzuca, że wiele mieszanych par poznaje się, gdy jedno jest na stypendium w kraju drugiego. – Potem zmiana: to drugie jedzie studiować do Polski.

O tym, że dotyczy to nie tylko naszego kraju, a także o tym, że w zawieraniu wyjazdowych relacji nie ma nic złego, wspomniał kiedyś Umberto Eco. Włoski filozof i pisarz uważa, że to właśnie „Erasmus” stworzył pierwsze „pokolenie ponad granicami”. „Młody Katalończyk spotyka młodą Flamandkę, zakochują się w sobie, biorą ślub, stają się Europejczykami, ich dzieci też” – czytamy w publikacji wydanej na 25-lecie programu.

Ku radości i tych zakochanych w sobie, i tych miłujących wiedzę dodajmy tylko, że za dwa lata (w roku akademickim 2015/2016) ruszą unijne kredyty studenckie, dzięki którym za granicą będzie można spędzić nie semestr, ale dwa lata studiów magisterskich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2014