Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jestem prostym facetem. Nie wadzę nikomu, a mój ulubiony sposób spędzania wieczora to odpoczywanie i oglądanie wody. Kocham jeść i wyskoczę z domu, jeśli jest szansa na robaka czy ślimaka!” – brzmiał zamieszczony w lutym 2018 r. na randkowym portalu Match.com profil latynoskiego amanta. Romeo szukał swojej wielkiej miłości. Bo, drobnostka, zależało od tego istnienie jego gatunku.
Romeo to andoświstek jurakare, znany też jako wodna żaba Sehuencas. Na krawędź zagłady pchnęły je zmiany klimatu i zanieczyszczenie wody. Od 2008 r. nikt nie widział na żywo żadnego osobnika – poza samym Romeo, który od dziesięciu lat mieszka w Muzeum Historii Naturalnej Alcide’a d’Orbigny’ego w Boliwii. Naukowcy bali się, że jest ostatni.
Oczywiście szanse na to, że samica andoświstka będzie szukała partnera w internecie, były nikłe, ale akcja miała pomóc zebrać pieniądze na wyprawę w głąb dżunglii w poszukiwaniu towarzyszki życia dla Romea.
Dzięki niej pod niewielkim, górskim wodospadem naukowcy znaleźli niewidzianą od dziesięciu lat żabę. Radość okazała się jednak krótkotrwała, bo potencjalna Julia okazała się Julianem. Na szczęście po kilku dniach znalazła się tam i samiczka, która teraz przechodzi kwarantannę. Naukowcy muszą się upewnić, że nie zarazi Romea np. grzybem z gromady skoczkowców, wybijającym całe populacje płazów. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w walentynki wreszcie się poznają. Od tego, czy przypadną sobie do gustu, może zależeć przetrwanie ich gatunku.
Sprawę komplikuje fakt, że Romeo nie jest w formie. Mówiąc wprost: jest nieco grubawy. Żeby przygotować go na randkę, opiekunowie postanowili nieco przyspieszyć nurt wody w jego zbiorniku, żeby musiał chwilę poćwiczyć. Czego się nie robi dla miłości. ©℗
Czytaj także: Łukasz Kwiatek: Drzewa tylko dla dorosłych