Pisarz w III Rzeszy

Hans Fallada: W MOIM OBCYM KRAJU. Dziennik więzienny 1944 - niemiecki pisarz bardzo popularny między wojnami, tłumaczony był także u nas.

20.06.2011

Czyta się kilka minut

Powieść "Kleiner Mann, was nun?" (1932) stała się bestsellerem, a tytuł wydanego dwa lata później polskiego przekładu Marii Wisłowskiej, "I cóż dalej, szary człowieku?", trafił do naszych "skrzydlatych słów". Teraz Hans Fallada (1893-1947) powraca - tekstem opublikowanym po raz pierwszy w sześćdziesiąt dwa lata po śmierci autora.

Fallada, a właściwie Rudolf Ditzen, biografię miał burzliwą: był alkoholikiem i morfinistą, niedoszłym samobójcą cierpiącym na depresję, pacjentem szpitali psychiatrycznych i zakładów odwykowych. W latach 20. dwukrotnie skazywany za defraudację, odsiedział w sumie trzy lata. Sukces powieści "I cóż dalej, szary człowieku?" przyniósł mu stabilizację finansową, jednak następne książki - "Czyż nie ma powrotu?", wykorzystująca więzienne doświadczenia, i "Gdybyśmy mieli dziecko" - które ukazały się po dojściu Hitlera do władzy, już tak popularne nie były, a w dodatku skrytykowała je prasa nazistowska.

Fallada z Niemiec nie wyjechał, zamieszkał z żoną w wiejskiej posiadłości w Carwitz w Meklemburgii i dalej pracował. Powieść "Wilk pośród wilków" (1937), portretująca czasy powojennego kryzysu, znów okazała się sukcesem. Nie pozwolono jej wprawdzie wznowić, autor otrzymał za to propozycję napisania scenariusza filmu o niemieckiej rodzinie w latach 1914-1933, w którym główną rolę miał grać wielki Emil Jannings. Projekt, choć wspierany przez samego Goebbelsa, nie doczekał się realizacji; pozostała po nim powieść "Żelazny Gustaw".

W lipcu 1944 r. Fallada rozwiódł się z żoną, nadal jednak mieszkali razem w Carwitz. Kilka tygodni później podczas sprzeczki pijany pisarz strzelił z pistoletu i choć była żona zeznała, że nie chodziło o próbę zabójstwa, został umieszczony na obserwacji w więzieniu dla "psychicznie chorych przestępców kryminalnych". Nie znając swego przyszłego losu, Fallada zaczął gorączkowo pisać. Otrzymawszy do dyspozycji liczący 92 kartki blok formatu A4, zapełnił je obustronnie drobnym, gęstym i pełnym skrótów pismem, wpisując potem kolejne linijki pomiędzy już istniejące. Powstała w ten sposób pośmiertnie ogłoszona powieść "Pijak", kilka opowiadań oraz właśnie dziennikowe zapiski powracające do epoki rozpoczętej objęciem władzy przez Hitlera.

Po wojnie Fallada przeredagował część dziennika, jednak wydano go dopiero dwa lata temu, w wersji pierwotnej. To momentami świetny literacko dokument życia w III Rzeszy i świadomości niechętnych nazizmowi intelektualistów niemieckich. Fallada podkreśla swoją wrogość wobec reżimu, wie też, że prowadząc t a k i e zapiski naraża się na śmierć. Równocześnie nie tylko surowo krytykuje emigrantów, a pozostanie w kraju traktuje jako wybór niemal heroiczny, ale i nieświadomie ulega czasem nazistowskiej propagandzie.

Fragmenty poświęcone żydowskim przyjaciołom autora czyta się dziś z zażenowaniem. Fallada - deklarując się jako filosemita! - powtarza równocześnie prymitywne antysemickie stereotypy, doszukując się potwierdzenia ich prawdziwości w zachowaniu zaszczutych ofiar. Złowrogo brzmi zacytowana przez diarystę opowieść Emila Janningsa o wizycie, jaką złożył mu Goebbels. Minister propagandy Rzeszy okazuje się w niej typkiem wprawdzie trochę obrzydliwym, ale jednak w sumie "w porządku". Ech, ci artyści...

Dziennik Fallady wart jest lektury choćby jako materiał do dyskusji o relacji pomiędzy twórcami a dyktaturami barw rozmaitych. Popularny niegdyś pisarz powraca zresztą w Niemczech nie tylko zapiskami więziennymi, ale i wznowioną właśnie, po raz pierwszy w pełnym kształcie, powieścią o niemieckim ruchu oporu, "Każdy umiera w samotności". Napisana tuż po wojnie na zamówienie komunistycznych władz, które chciały Falladę skaptować, uległa wtedy obróbce redakcyjnej i w takiej postaci (pozostając dziełem wybitnym) znana jest po polsku. Warto chyba przełożyć jej autorską wersję. (Czytelnik, Warszawa 2011, ss. 244. Opracowanie i przypisy Jenny Williams i Sabine Lange, przełożył Bogdan Baran.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2011