PiS straszył banki. I tak zapłacili klienci

Jarosław Kaczyński w wywiadzie radiowym dał do zrozumienia, że posiadacze kredytów we frankach szwajcarskich powinni radzić sobie sami.

13.02.2017

Czyta się kilka minut

Błyskawicznie zareagowali inwestorzy na giełdzie, windując wycenę banków do najwyższych od wielu miesięcy poziomów. Najmocniej zyskiwały kursy tych instytucji, które miałyby największe problemy w przypadku realizacji korzystnych dla frankowiczów zmian (np. możliwość spłaty kredytu po kursie z dnia zaciągnięcia) – np. Getin Noble Bank (+17 proc.) czy Millennium (+12 proc.). Smakiem obeszli się posiadacze akcji banku Pekao (+1,6 proc.) – ten nigdy nie udzielił żadnego kredytu we frankach, a jego prezes Luigi Lovaglio jeszcze w czwartek w liście do akcjonariuszy napisał, że wciąż „nie ma trwałego rozwiązania tego problemu, co sprawia, że utrzymuje się ryzyko kursowe zarówno dla polskich rodzin, jak i sektora bankowego”.

I trudno odmówić tym słowom racji. Z tego prostego powodu, że prezes PiS – choć potrafi wpływać na notowania giełdowe – problemu nie rozwiązał. Można się spodziewać, że klienci, którzy zyskali już wsparcie od Rzecznika Finansowego czy UOKiK-u, będą dalej walczyć w sądach przynajmniej o zwrot tzw. spreadów. Być może nawet bardziej zaciekle, bo widzą właśnie, że realizacja ważnej politycznej obietnicy przechodzi im koło nosa.

Kaczyński stwierdził, że „prezydent i rząd są w położeniu determinowanym warunkami ekonomicznymi”. To oczywistość. Czy jednak politycy PiS nie zdawali sobie z tego sprawy, gdy obiecywali frankowiczom pomoc? Była niewykonalna nie tylko ze względu na koszty, ale również ryzyko zarzutu o niesprawiedliwe traktowanie tych, którzy regulują zobowiązania złotowe i przez lata płacili więcej niż frankowicze. Bo skoro jedni mogą walczyć o lepszy kurs walutowy, to dlaczego właściwie kredytobiorcy złotowi nie mogliby się sprzeciwić wysokim jeszcze kilka lat temu stopom procentowym Narodowego Banku Polskiego?

Nośna propozycja, uderzająca w sektor bankowy, była jednak doskonała na czas kampanii wyborczej. Głośno było też o podatku bankowym, który miał dać budżetowi 5,5 mld zł w 2016 r. Problem w tym, że tu również proste prawa gospodarki wzięły górę – banki poszukały tych pieniędzy w kieszeniach klientów (podnosząc opłaty i prowizje), a do tego wykorzystały furtkę do obniżenia podatku i rzuciły się na obligacje Skarbu Państwa. Efekt jest taki, że klienci płacą więcej, a budżet dostał ledwie 3,1 mld zł (dane na koniec listopada 2016 r.). ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2017