Piraci z Karaibów

Ciągle "Catch a Fire. Życie Boba Marleya". Trzydzieści sześć lat na pięciuset stronach.

05.06.2007

Czyta się kilka minut

Trzeci Świat. Jamajka. Karaiby. Dzielnice nędzy. Jezus w cierniowej koronie. Płonące serce Jezusa. Czytanie Pisma Świętego nad rzeką Hope. Matka śpiewa na chwałę Pana. Matka pięknie śpiewa o exodusie do lepszego świata. Łopot modlitewnych flag nad głowami. Wszechobecny rytm. Afrykańskie rytuały magiczne. Tańce twi. Jamajskie liturgie, synkretyzm, wudu, cokolwiek. Im biedniejsi ludzie, tym więcej bębnów. Beczki po oleju jako instrument.

Najpierw muzyką Karaibów było calypso. W złotej erze radia pojawiły się gwiazdy.

King Radio, Lord Beginner, Lord In­vader. Lord Executor, Atilla the Hun - czasem pseudonimy jamajskich artystów świadczyły o znacznym oczytaniu, zawsze o wielkich ambicjach. Nie wiadomo, jakim cudem niewielka wyspa pomieściła tak wielu lordów, książąt i królów jednocześnie.

Radio wzbudza zamęt. Oprócz muzyki tranzystory czasem szerzą niepokojące wiadomości o buntach. Ale jeszcze ciągle czarni strzygą trawę na korcie. Krykiet wciąż dostarcza przyjemnego relaksu po pracy biurowej. W swojej karaibskiej willi Goldeneye, Ian Flaming z niesmakiem pisze książki o Jamesie Bondzie. W Trenchtown, najgorszej dzielnicy Kingston Robert Nesta Marley i Bunny Livingston słuchają radia. Wyobrażają sobie, że śpiewają w chórkach. Najmodniejszą muzyką staje się ska.

To dwunastotaktowy blues z akcentami na drugi i czwarty takt. Nazwa pochodzi od skat! Skat! - dźwięk skrobiącej gitary. Każdy chce grać, ale stacje radiowe nie każdego chcą nadawać. Więc pojawia się demokratyczne rozwiązanie: sound system. Czyli furgonetka, głośniki i w drogę. Na samochodzie didżeje: King Edwards, Prince Buster, Sir Coxsone Downbeat, Count John, Duke Reid i wielu, wielu innych. Przebrani za Drakulę albo postaci z komiksów, w błyszczących koronach i "autentycznych" gronostajowych płaszczach. Grają muzykę z singli. Co popadnie. Jeśli się spodoba, grają to wiele razy. Wykonawca robi karierę, jego singiel trafia do szafy grającej.

Sklep z rumem w Kingston. Szafa grająca marki Emaphone. Druga kolumna, trzeci utwór od góry. Jest! Bob Morley. Napisane z błędem, ale to nic. Jedna moneta sześciopensowa - dwie i pół minuty muzyki. Opłaca się. Piskliwy, cienki głosik wyśpiewuje "Judge Not". Młodziutki Bob Marley zaczepia przechodniów. "Podoba ci się to nagranie? To mój kawałek". Dumny artysta wrzuca sześciopensówkę za sześciopensówką. Cała pensja spawacza ląduje w szafie. W końcu właściciel sklepu wyrzuca płytę. Ile razy dziennie można słuchać tej samej melodii?

Bob Nesta Marley został spawaczem, żeby sprawić przyjemność matce. Zawsze to pewny fach w ręku. Tak naprawdę oczywiście nie chciał spawać. Chciał uciec z murzyńskiego getta wydeptanymi przez kozy ścieżkami Trench Town i ruszyć w świat. Chciał zostać gwiazdą reggae. Co oznacza to słowo? Jest wiele teorii. Sam Marley twierdził, że znaczy to "Król Muzyki". Ale najprawdopodobniej reggae oznacza nierówny rytm. Po prostu. Rytm serca.

W tym rytmie poruszają się na Jamajce mężczyźni z karabinami M-16, mężczyźni z maczetami, mężczyźni z pistoletami maszynowymi Uzi. Jamajczycy przeżyli niejeden stan wojenny. Niejedną godzinę policyjną. Widzieli płonące samochody. Walkę polityczną. Walkę zbrojną. Wszędzie jeepy z karabinami maszynowymi.

Poczet zamordowanych królów i książąt muzyki reggae: Prince Far I, King Tubby, Carlton Barrett, Peter Tosh i wielu, wielu innych. Przemoc jest wszechobecna. Sam Bob Marley ledwo uszedł z życiem po zamachu przeprowadzonym przez nastoletnich zabójców z czarnego getta. Zamachowcy giną w niewyjaśnionych okolicznościach. "Jeśli polujesz na tygrysa, nie bierz kapiszonów". Powiedzonko z Trenchtown, zwanego betonową dżunglą. Jamajska dżungla rodzi ekscentryków.

Takich jak Chris Blackwell, właściciel Island Records. Hazardzista, indywidualista, wizjoner łamiący zasady świata biznesu. Bez niego świat nie usłyszałby Marleya. Albo jak geniusz muzyki dub, producent Lee 'Scratch' Perry. Zwykł sadzić nowe płyty w ogrodzie. Podlewał je regularnie. Pewnego słonecznego (a jakże) dnia w 1979 roku pali swoje Black Ark Studio. Poczuł, że musi wszystko zacząć od początku. Jego wielki konkurent, King Tubby został zastrzelony na trawniku przed domem. To najpopularniejsze rozwiązanie, choć odrąbana głowa Petera Tosha też robi wrażenie. Mnóstwo przyjaciół i znajomych Marleya ginie nagłą, choć nie aż tak bardzo niespodziewaną śmiercią. Cóż, Jamajka. Szatan - Screwface - Krzywomordy - działa intensywnie pod palącym karaibskim słońcem. Nierozwiązane od dziesięcioleci problemy społeczne nakręcają niewyobrażalną spiralę przemocy. Mydło, papierosy i struny do gitary można dostać tylko na czarnym rynku.

Kingston 1978. Trwa wielki koncert pokojowy "One Love". Bob Marley jest absolutnym bohaterem narodowym Jamajki i całego Trzeciego Świata. W pewnej chwili wykrzykuje "Lew Judy skruszy każdy łańcuch" i niespodziewanie wyciąga na scenę dwóch przedstawicieli zwaśnionych stronnictw politycznych. Trzydzieści tysięcy ludzi milczy. Gra transowa muzyka, a Marley zmusza Michaela Manleya i Edwarda Sea­gę do pojednania. Presja jest ogromna, więc dwóch śmiertelnych wrogów nie ma innego wyjścia. Z kwaśnymi uśmiechami na twarzach podają sobie ręce. Wybucha niesamowity aplauz. Stał się cud.

Marzenie charyzmatycznego artysty o biblijnej przemianie świata trwało do końca koncertu. I ani chwili dłużej. Bob Marley umiera kilka lat później.

Po kolejnych wyborach nowy jamajski rząd wydaje limitowaną serię znaczków pocztowych. Portret Marleya plus nuty niektórych jego kompozycji. "Exodus" wyceniono na dwa centy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2007