Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Lider PiS listy do partii pisze raz na parę lat – zazwyczaj wtedy, gdy na horyzoncie dostrzega wizerunkowe problemy. Pisze więc tak naprawdę bardziej do wyborców, niż członków partii.
Tak było jesienią 2010 r., po przegranych wyborach prezydenckich, gdy pojawiły się plotki o próbach odsunięcia go od władzy. Zapewniał wówczas, że wszelkie informacje o abdykacji są nieprawdziwe. Na początku 2015 r. apelował do partii o wsparcie dla mało znanego europosła Andrzeja Dudy. Teraz też prezes napisał list dlatego, że w PiS pojawiły się turbulencje. Mimo jasnego polecenia senatorowie PiS w tajnym głosowaniu sprzeciwili się aresztowaniu Stanisława Koguta, podejrzewanego przez prokuraturę o korupcję. Obawiają się, że wniosek o areszt to element rozgrywki, który przeciw Kogutowi prowadzi Zbigniew Ziobro – panowie od lat ostro ze sobą walczą w Małopolsce.
Kaczyński w liście napisał ostro: „Zadaniem PiS jest przywrócenie uczciwości w życiu publicznym. Niestety, wielu senatorów zeszło z tej drogi”. List prezesa został opublikowany na oficjalnych profilach partii w Internecie, co jest teatrem, który ma wyborcom pokazywać, że Kaczyński zmarszczył brwi i uderzył pięścią w stół. W praktyce jednak ten list pokazuje, gdzie kończy się niekwestionowana władza Kaczyńskiego nad PiS – tam gdzie zaczyna się anonimowość, która chroni przed odpowiedzialnością. Kaczyński próbuje też w nim zepchnąć na prezydenta odpowiedzialność za usunięcie z rządu najbardziej dosadnych postaci PiS. To też charakterystyczny rys relacji wewnątrz obozu władzy: mimo podpisania przez Dudę ustaw sądowych, dawne zaufanie prezesa już nie wróci.