Pigułka zapomnienia

Dr Jacek Dębiec, psychiatra i neurobiolog: Pacjentom za pomocą wirtualnej rzeczywistości przypominamy traumatyczne przeżycia i w odpowiednim momencie podajemy lek, który pomaga zakłócić utrwalanie się dręczącego wspomnienia. Rozmawiali Elżbieta Olender i Sławomir Zagórski

13.05.2008

Czyta się kilka minut

Elżbieta Olender, Sławomir Zagórski: Podobno pracuje Pan nad stworzeniem pigułki zapomnienia?

Jacek Dębiec: To chwytliwa, ale niezbyt trafna nazwa. Przede wszystkim dlatego, że w żadnym z dotychczasowych doświadczeń na zwierzętach lub na ochotnikach nie udało się doprowadzić do całkowitego wymazania wspomnień. By wyczyścić pamięć, musielibyśmy zniszczyć mózg.

Prawdą jest jednak, że dzisiejsza wiedza o mechanizmach zapamiętywania daje nadzieję na opracowanie skutecznych metod leczenia stresu pourazowego. Wiemy np., że podany w odpowiednim czasie propranolol, który nazwali państwo pigułką zapomnienia, może przytłumić traumatyczne wspomnienia.

Propranolol to chyba lek na nadciśnienie.

Nie tylko. Stosuje się go także w leczeniu niektórych chorób serca. Poza tym, tak skutecznie redukuje objawy napięcia, że w łucznictwie i strzelectwie został uznany za środek dopingujący. To lek z grupy tzw. beta-blokerów, który hamuje działanie substancji wydzielanych w organizmie pod wpływem stresu, wywołujących przyspieszenie pracy serca, wzrost ciśnienia, większe zużycie tlenu, drżenie rąk. Takie same symptomy towarzyszą pobudzeniu emocjonalnemu, także wywołanemu przez traumatyczne wspomnienia. Otóż okazało się, że jeśli wytłumimy te fizyczne objawy, wspomnienia nawet najbardziej dramatycznych przeżyć zbledną.

Proust przez 13 lat przesiewał i sublimował swoje wspomnienia. Podałby mu Pan propranolol, żeby się tak nie męczył?

Nie. Niektóre traumy są nieodzowne, np. zawody miłosne. Pamięć o nich jest częścią nas. Św. Augustyn powiedział: "Cokolwiek jest w pamięci, jest w duszy". Wspomnienia, nawet te bardzo bolesne, zwykle udaje się oswoić własnymi siłami. Freud zauważył np., że małe dzieci, które doświadczyły silnego stresu, odtwarzają swoje przeżycia w trakcie zabawy. W jej trakcie bezsilne dziecko uzyskuje symboliczną kontrolę nad wydarzeniami. W dorosłym życiu służą do tego ceremonie rodzinne, obrzędy religijne, sztuka. Odtwarzanie rytuałów daje człowiekowi poczucie kontroli.

Jak jeszcze możemy oswoić przykre wspomnienia?

Poprzez działanie. Badania na szczurach pokazały, że zwierzęta, które mogły aktywnie zareagować na traumatyczne doświadczenie, np. odsunąć się z miejsca, w którym zostały podrażnione prądem, łatwiej znosiły stres i były mniej lękliwe. To samo dotyczy ludzi. Osoby, które nie poddają się katastrofie, ale podejmują jakieś działanie, mają większą szansę, by wyjść z całego zdarzenia w znacznie lepszej formie. Nie zawsze muszą to być heroiczne czyny, jak wyciąganie ludzi spod gruzów. Ważne, żeby nie pozostać z poczuciem bezsilności.

Co jednak robić, gdy wydarzenia nas przerastają?

Wówczas należy rozmawiać. Zamknięcie wspomnień jak dżina w butelce rodzi ryzyko, że ten dżin się kiedyś wydobędzie i dokona w naszym życiu spustoszeń. Wspominanie nie jest biernym odtwarzaniem, lecz tworzeniem. Za każdym razem, kiedy coś sobie przypominamy, przykleja się jakiś kontekst i wspomnienie coraz bardziej oddala się od pierwowzoru. Rozmowa pozwala wzbogacić wspomnienie o pozytywne myśli i odczucia, i dzięki temu umożliwia wyrwanie się z zamkniętego kręgu niszczących emocji. Im wcześniej zaczniemy rozmawiać, tym lepiej. Dlatego np. po 11 września 2001 r. bezzwłocznie zabierano ocalałych i rodziny ofiar na gruzowisko World Trade Center.

Kiedy to nie wystarcza i potrzebna jest pomoc lekarza?

Wówczas, gdy wspomnienia nas ograniczają. Gdy minione wydarzenia uparcie i natrętnie towarzyszą nam w teraźniejszości, kiedy mimowolnie odtwarzamy je w pamięci, gdy wracają do nas w koszmarnych snach. Kiedy boimy się czegoś, co się zdarzyło dawno temu, i zachowujemy tak, jakby to się wciąż działo.

Przez pierwsze dni, nawet tygodnie, normalne jest rozpamiętywanie przeżyć, rozdrażnienie, nadpobudliwość, trudności z koncentracją uwagi. Jeśli po miesiącu te objawy nie ustąpią, mamy do czynienia ze stresem pourazowym. Chociaż bywa, że choroba nie ujawnia się nawet przez lata, aż jakieś doznanie pobudzi pamięć i wyzwoli utajone emocje.

Poza tym osoby, którym trauma zapadła w pamięć, mają tendencję do unikania miejsc, sytuacji i ludzi, którzy przypominają im o dramatycznym zdarzeniu. Np. kobieta zgwałcona w lesie będzie unikała jakichkolwiek zadrzewionych miejsc. U jednego z moich żydowskich przyjaciół traumatyczną reakcję wyzwalał stukot kół pociągu, który przywoływał przeżycia Holokaustu.

Nie wygląda to na bardzo dokuczliwe dolegliwości.

Można powiedzieć - co to za problem, że ktoś unika chodzenia do lasu albo jazdy koleją. Otóż problem jest. Te dolegliwości nie pozwalają normalnie żyć. Mój pacjent, kierowca ciężarówki, który przeżył wypadek, nie był w stanie wyjść na ulicę. Wspominanie traumatycznych wydarzeń nie ogranicza się do świadomego odtwarzania obrazów. Pobudzona zostaje też pamięć nieświadoma, odżywają reakcje emocjonalne: lęk, poczucie bezradności, osoba może zamrzeć w bezruchu, poci się, dygoce, ma palpitacje. Mogą też wystąpić ataki paniki. Człowiek nie panuje nad sobą i nie kontroluje swojego życia.

Co to jest pamięć nieświadoma?

Zwykle pamięć kojarzy się nam z tym, co możemy świadomie odtworzyć w naszym umyśle: wspomnienie zeszłorocznej wigilii to wspomnienie ludzi, rozmów przy stole, wspólnie śpiewanych kolęd. Tymczasem tzw. pamięć epizodyczna to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Zapamiętujemy też czynności i zachowania, np. umiejętności nabyte w dzieciństwie. Posługujemy się łyżeczką dzięki temu, że pamiętamy, jak to się robi. To się odbywa automatycznie - bez kontroli świadomości. Tzw. pamięć proceduralna bywa trwalsza od świadomej. Zdarza się, że nie możemy sobie przypomnieć numeru telefonu, ale bez trudu potrafimy go wystukać na klawiaturze.

Pamięć nieświadoma przechowuje też wspomnienia naszych reakcji emocjonalnych. A ponieważ emocjom zawsze towarzyszy pobudzenie organizmu, w przypadku traumatycznych wspomnień wyzwolą się takie same reakcje, jakie towarzyszyły przeżyciu. Straumatyzowana osoba często nie rozumie, co się z nią dzieje, gdyż reakcje lękowe wyzwala właśnie pamięć nieświadoma.

Nieświadomie zapamiętujemy też okoliczności, w jakich doszło do pobudzenia emocjonalnego. I znów: świadomość nie rejestruje wszystkich najdrobniejszych szczegółów, ale mogą one zostać zapisane na poziomie nieświadomym. Potem, nawet po wielu latach, podobny widok, dźwięk czy zapach może wywołać przeżyte emocje. U jednej z moich pacjentek, która była w dzieciństwie molestowana przez ojczyma, takim impulsem był widok takiego samego samochodu jak samochód ojczyma.

Jakie wydarzenia zapadają tak silnie w pamięć?

Zwykle stres pourazowy wywołują te zdarzenia, w których narażone zostało ludzkie życie, niekoniecznie własne. Ale przyczyną urazu mogą być też np. doznane upokorzenie lub wstyd. Trudno porównywać wagę urazów, bo każdy z nas przeżywa inaczej. Najczęściej ich przyczyny to katastrofy, wypadki, utrata najbliższych i - przede wszystkim - przeżycia wojenne. O ile przeciętnie z powodu stresu pourazowego cierpi co dziesiąta osoba mająca za sobą dramatyczne przejścia, wśród tych, którzy przeżyli wojnę - i cywilów, i żołnierzy - odsetek sięga już 30 proc. Wśród więźniów obozów koncentracyjnych albo ludzi torturowanych jest prawie 60 proc. ofiar stresu.

Amerykańskie kino stworzyło kilka przejmujących obrazów takiego życia. Bohaterami "Taksówkarza", "Łowcy jeleni" czy "Czasu apokalipsy" byli weterani wojny wietnamskiej.

Dziś zmagają się z tym samym weterani z Iraku i Afganistanu. W USA szacuje się, że co czwarty bezdomny jest weteranem, co drugi bezdomny weteran cierpi na zaburzenia psychiczne, a 75 proc. jest uzależnionych od alkoholu lub narkotyków. To są statystyki rządowe, te z innych źródeł są jeszcze bardziej alarmujące. Krajowe Stowarzyszenie do Walki z Bezdomnością obliczyło, że w 2006 r. na ulicę trafiło blisko pół miliona weteranów. Cenę za to, że po wojnie trudno wrócić do normalnego życia, płaci też społeczeństwo. Dziennikarze "The New York Timesa" ustalili, że weterani z Iraku i Afganistanu byli sprawcami 121 zabójstw. 20-letni weteran, który, zaczepiony pod sklepem monopolowym, jednego napastnika zastrzelił, a drugiego ranił, tłumaczył policji, że kiedy wpadł w zasadzkę instynktownie "nawiązał kontakt z wrogiem".

Najważniejsze, że wojsko i żołnierze zaczynają rozumieć potrzebę zapewnienia weteranom opieki psychologicznej. Od początku wojny w Afganistanie w 2001 r. do połowy roku 2007 ponad 100 tys. weteranów trafiło pod opiekę psychiatrów.

Leczy się ich "pigułką zapomnienia"?

Na razie tylko w warunkach eksperymentalnych. Uniwersytet Nowojorski i Manhattański Szpital Weteranów pilotują taki program przeznaczony dla żołnierzy. Pacjentom przypomina się traumatyczne przeżycia i podaje w odpowiednim momencie propranolol. Wspomnienia wywołujemy przy pomocy wirtualnej rzeczywistości: pacjent wkłada na głowę kask, widzi pole walki, przez słuchawki słyszy odgłosy strzałów i eksplozji. Mało tego. Docierają do niego zapachy charakterystyczne dla pola walki - palonej gumy, prochu, spalin. Na dodatek stoi albo siedzi na ruchomej platformie, więc jeszcze "ziemia drży mu pod stopami". Żołnierz świadomie odtwarza wtedy w pamięci dramatyczne zdarzenia oraz odczuwa towarzyszące im emocje. Badamy fizjologiczne wskaźniki stresu: szybkość pracy serca czy przewodnictwo elektryczne skóry, a następnie podajemy dawkę propranololu.

Parę tygodni później pacjent odbywa kolejną sesję. Jeśli fizjologiczne wskaźniki stresu okazują się wtedy obniżone, to znaczy, że lekarstwo wytłumiło reakcje lękowe.

Skąd pomysł, by podawanie pigułek łączyć z wirtualną rzeczywistością?

Propranolol wpływa na pamięć tylko wtedy, gdy zostanie podany w odpowiednim czasie, tj. w trakcie wspominania lub niedługo potem. Proces zapamiętywania przebiega bowiem etapami. Nowa informacja, np. widok przejeżdżającego samochodu, pobudza w oku receptory, czyli komórki nerwowe rejestrujące kształty, barwy, ruch. Receptor przetwarza pobudzenie w sygnał elektryczny, który natychmiast rozprzestrzenia się na całą powierzchnię otaczającej go błony. Komórki nerwowe posiadają niezliczone ilości wypustek. Kiedy impuls elektryczny dociera do miejsca, gdzie wypustka jednej komórki spotka się z drugą, czyli do synapsy, błona komórkowa wydziela w tym miejscu substancje chemiczne, tzn. neuroprzekaźniki i neuromodulatory, które następnie są wychwytywane przez receptory na błonie sąsiedniej komórki. Neuroprzekaźniki wyzwalają w komórkach reakcje chemiczne, wywołujące nowy impuls elektryczny, i sytuacja się powtarza: sygnał elektryczny przemienia się w chemiczny, ten znów w elektryczny itd., aż w końcu pobudzenie obejmuje setki milionów komórek. Ten etap zapamiętywania nazywamy pamięcią krótkotrwałą, gdyż pobudzenie ma charakter bardzo ulotny.

Potem jednak ślad pamięciowy się utrwala.

Nie zawsze. Powiedziałbym nawet, że dość rzadko. Inaczej bylibyśmy kompletnie przytłoczeni nowymi, zupełnie nieistotnymi informacjami, które w każdej sekundzie docierają do naszego mózgu. Nowe przeżycie zostawi trwały ślad tylko wówczas, gdy w komórkach zajdą dodatkowe reakcje chemiczne. Jeżeli np. widok przejeżdżającego samochodu wywoła w patrzącym wyraźne emocje. Mózg wyprodukuje wówczas znacznie większą ilość neuromodulatorów, przede wszystkim noradrenaliny. Substancje te usprawniają przekazywanie sygnałów m.in. poprzez produkcję nowych białek i w ten sposób utrwalają ślad pamięciowy. Ten proces trwa kilka godzin i nazywa się konsolidacją pamięci.

Czy tak samo utrwalają się traumatyczne wspomnienia?

Tak. Różnica polega wyłącznie na sile emocji. Istnieje optymalny poziom pobudzenia emocji, który sprzyja zapamiętywaniu. Kiedy poziom ten zostanie przekroczony, może dojść do zaburzenia procesów konsolidacji. Wyobraźmy sobie, że oko rejestruje obraz przejeżdżającego samochodu w chwili, gdy pojazd trafia na minę i wylatuje w powietrze. W mózgu uwalniają się wówczas ogromne ilości noradrenaliny i innych hormonów stresu, które wzmagają procesy konsolidacji. W efekcie dochodzi do nadmiernego utrwalenia śladu pamięciowego. Jeśli jednak w czasie konsolidacji pamięci przerwiemy dopływ noradrenaliny, zakłócimy te procesy i nie dopuścimy do powstania natrętnego wspomnienia. Propranolol, który blokuje receptory wychwytujące noradrenalinę, idealnie się do tego nadaje.

Po raz pierwszy wypróbowano go w badaniu na ochotnikach w 2002 r. Wtedy pierwszą dawkę leku podawano od razu w szpitalnej izbie przyjęć - nie później niż kilka godzin po wypadku, czyli właśnie w fazie konsolidacji pamięci - a potem terapię kontynuowano przez kilka następnych dni.

Wyjąwszy takie ekstremalne sytuacje jak wojna, na ryzyko wystąpienia stresu pourazowego narażona jest - jak mówiliśmy - mniej więcej co dziesiąta osoba po dramatycznych przejściach. Problem w tym, że na razie nie potrafimy przewidzieć kto.

Trzeba leczyć wszystkich, choć tylko niektórzy tego potrzebują?

Tak, ale od niedawna znamy sposób, by tego uniknąć. Wiemy, że wywołanie wspomnienia uruchamia procesy podobne do tych, jakie zachodzą w trakcie konsolidacji pamięci. Kiedy komórki przechowujące wspomnienie zostają pobudzone do aktywności, przez kilka następnych godzin są podatne na zmiany: znowu uaktywniają się synapsy, wydzielają neuroprzekaźniki i powstają białka, które powodują, że ślad pamięciowy odciska się jeszcze mocniej. Nazywamy to rekonsolidacją pamięci. Jeśli wówczas podamy propranolol, przytłumimy wspomnienie i osłabimy wywoływane przez nie reakcje emocjonalne.

Ten właśnie mechanizm wykorzystujemy w eksperymencie z żołnierzami. Wirtualna rzeczywistość umożliwia jednoczesną stymulację zmysłów bodźcami wzrokowymi, słuchowymi, węchowymi. Daje to pewność, że pobudzonych zostało maksymalnie wiele obwodów, w których odcisnął się ślad pamięciowy, a więc maksymalnie wiele z nich można będzie zmienić.

Czy koniecznie trzeba sięgać po pigułki? Nie można poprzestać na psychoterapii?

Nie trzeba o tym myśleć w kategoriach wykluczających się możliwości. Eksperymentalne stosowanie leków nauczyło nas wiele o procesach leżących u podłoża zapamiętywania, przetwarzania pamięci i wydobywania wspomnień z zakamarków mózgu, ale przy okazji ujawniło też słabe strony psychoterapii. Leki mogą niektóre z tych słabości zniwelować.

Po pierwsze, w psychoterapii nie mamy pełnej kontroli nad tym, co się rzeczywiście dzieje w mózgu. Powiedzmy, że terapeuta osiąga sukces - pobudza do aktywności obwody odpowiedzialne za traumatyczne wspomnienia i dodaje do wspomnień pozytywne doświadczenia, czyli wytwarza pamięć bezpieczeństwa. Po godzinie sesja się kończy, ale okno czasowe, w którym wspomnienia są podatne na modyfikacje, jest wciąż otwarte. Tymczasem pacjent nie jest już w gabinecie psychoterapeuty, lecz na ulicy, a tam łatwo o doznania, które nie wygłuszą, lecz wzmocnią reakcje lękowe. Propranolol, blokując wchłanianie noradrenaliny, zamyka to okno czasowe.

Po drugie, stres w różny sposób wpływa na poszczególne struktury mózgu. Uwalniana w chwili stresu noradrenalina zwiększa aktywność ciał migdałowatych, które kierują reakcjami lękowymi, ale osłabia działanie hipokampa i kory przedczołowej, które odpowiadają za pamięć świadomą i pomagają kontrolować lęk. To powoduje, że reakcje lękowe wyzwalają się łatwiej i są intensywniejsze, niż by to wynikało z faktycznego zagrożenia, a świadomości trudniej nad nimi zapanować. Trudniej się przebić z informacją: "Nie ma się czego bać, to tylko wspomnienie". Przez to pamięć przeżytych koszmarów jest tak silna, że utrudnia nabywanie nowych, pozytywnych doświadczeń. W skrajnych przypadkach pacjent w ogóle nie jest w stanie poddać się psychoterapii.

Nie grozi nam, że przy okazji leczenia złej pamięci zniszczymy dobre wspomnienia?

Niektórzy się tego obawiają. O takiej możliwości wspomina np. raport Komisji ds. Etyki doradzającej prezydentowi Bushowi. Jednak propranolol blokuje przepływ noradrenaliny. Największa ilość noradrenaliny trafia do komórek odpowiedzialnych za zapamiętywanie emocji, a więc lek wpływa raczej na pamięć emocjonalną niż na pamięć o zdarzeniach. Poza tym propranolol jest używany od wielu lat w leczeniu nadciśnienia. Gdyby zagrożenie utratą pamięci epizodycznej było duże, taki skutek uboczny zostałby już dawno odnotowany.

Nie boi się Pan świata, w którym możemy manipulować pamięcią wedle uznania?

Poniekąd już żyjemy w takim świecie. Znajomość mechanizmów uczenia się jest notorycznie nadużywana przez różnych manipulatorów, którzy wiedzą, że uczymy się przez skojarzenia i że proces ten zwykle wymyka się naszej świadomej kontroli. Dlaczego np. przed rozpoczęciem ostatniej wojny w Iraku duża część Amerykanów kojarzyła Saddama Husajna z atakiem na World Trade Center? Dlatego że w tym czasie politycy jednym tchem mówili o ataku na wieżowce i o tym, jaki zły jest Husajn. Politycy i kreatorzy wizerunku wykorzystują tę samą wiedzę, która nam pozwala leczyć chorych.

Nie przeceniajmy też propranololu. To nie jest magiczna pigułka zapomnienia. Nie wymazuje pamięci, lecz tylko osłabia reakcje na wspomnienia do takiego poziomu, by człowiek mógł sobie z nimi poradzić.

Etycy zwracają uwagę, że cierpienie należy do conditio humana i sprzyja dojrzewaniu osobowości. Podkreślają, że o Holokauście trzeba pamiętać, nawet kosztem cierpienia jednostek.

Powyższe zastrzeżenia wyraziła wspomniana już komisja etyczna doradzająca prezydentowi Bushowi. Tak samo jak ostrzeżenie, że po środki osłabiające pamięć emocjonalną mogą sięgać nie tylko ofiary, lecz także oprawcy, którzy będą się chcieli pozbyć poczucia winy.

To prawda, że każde odkrycie może być użyte do niecnych celów. Ale w naszych badaniach nie chodzi o zabawę w doktora Frankensteina ani o zmienianie świata według czyjegoś widzimisię. Do mnie przychodzi po pomoc schorowany człowiek, który nie jest w stanie poradzić sobie w życiu. Z takiej perspektywy trudno mi się zgodzić z argumentem, że wytłumienie pamięci zahamuje rozwój jego osobowości. Zmaganie z traumą rozwija osobowość tylko wtedy, gdy ktoś potrafi temu sprostać.

Siła dylematów etycznych - nie rozwiązań, lecz właśnie dylematów - polega na tym, że stale nam towarzyszą i w niejasnej sytuacji wymagają rozważenia. Kiedyś pewnie na podstawie predyspozycji genetycznych i doświadczeń pacjenta będziemy w stanie rozstrzygnąć, czy potrzebuje leków. Tymczasem musimy zachować ostrożność i liczyć się z błędami.

Dr Jacek Dębiec jest psychiatrą, neurobiologiem i filozofem; pracuje na Uniwersytecie Nowojorskim. W Polsce ukazały się jego dwie książki: "Opętanie: próba psychopatologicznego ujęcia problemu" oraz "Mózg i matematyka". Zajmuje się eksperymentami nad uczeniem się, emocjami i pamięcią oraz nowymi metodami leczenia stresu pourazowego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2008