Pieśni kłopotliwe i przemoc w Kościele

Utwory André Gouzes’a od wielu lat kształtują wrażliwość liturgiczną w licznych kościołach. Co z nimi zrobić, jeśli okaże się, że ich twórca wykorzystywał seksualnie nieletniego?

23.05.2022

Czyta się kilka minut

Msza Wigilii Paschalnej w archikatedrze warszawskiej św. Jana Chrzciciela.  Warszawa, 31 marca 2018 r. / LESZEK SZYMAŃSKI / PAP
Msza Wigilii Paschalnej w archikatedrze warszawskiej św. Jana Chrzciciela. Warszawa, 31 marca 2018 r. / LESZEK SZYMAŃSKI / PAP

W mroku pojawia się pierwszy płomyk świecy. Za nim kolejne, światło płynie z rąk do rąk przez całą nawę kościoła. Chór z mocą wyśpiewuje „Radosna światłości”, a ja wiem, że już zaczyna się Wielkanoc i Chrystus znów pokona śmierć. Przy niejednej Eucharystii modlę się do melodii „Panie mój, nie jestem godzien”, z pewnym wstydem podchodząc do ołtarza, gdzie kapłan rozdaje komunię. Gdy wychodzę z mszy, w uszach brzmi nadal „Wielki jest Pan”, bo wiem, że sakramentalna bliskość Boga zmienia mnie jako człowieka. A „Mądrość stół zastawiła obficie”? To akurat śpiewaliśmy z żoną na naszym ślubie. Nie jestem odosobniony ze swoimi doświadczeniami. Utwory André Gouzes’a, popularnego dominikańskiego kompozytora, to kamienie milowe w posoborowej reformie liturgii.

6 maja dziennik „La Croix” poinformował, że francuska prokuratura zamierza wszcząć śledztwo w sprawie Gouzes’a, który został oskarżony o gwałt. Miał się go dopuścić kilkanaście lat temu, a oskarżenie wniosła matka pokrzywdzonego – obecnie już dorosłego mężczyzny. Jak się okazuje, doniesienie złożyli jesienią zeszłego roku również sami francuscy dominikanie. Zgłoszenie wiązało się z innymi, potwierdzonymi sprawami z prowincji tuluskiej, a sprawa Gouzes’a – w momencie zawiadomienia jeszcze niepotwierdzona – stanowiła element większego procesu oczyszczenia trwającego wśród francuskich zakonników. Biorąc pod uwagę status i popularność dominikańskiego kompozytora, znalazła swoje reperkusje również w Polsce.

Nie śpiewajmy!

Fundacja Dominikański Ośrodek Liturgiczny (DOL) 11 maja opublikowała oświadczenie, w którym zaleca, aby do zapadnięcia wyroku nie wykonywać tych kompozycji. „Doceniamy zasługi o. André Gouzes’a w reformie muzyki liturgicznej, która miała wpływ także na nasze środowisko, ale równocześnie nie możemy przejść obojętnie wobec charakteru zarzutów postawionych naszemu współbratu. Naszą modlitwą obejmujemy poszkodowanego i jego rodzinę” – czytamy w oświadczeniu.

– O rozpoczęciu postępowania przez francuską prokuraturę dowiedziałem się w dniu publikacji w „La Croix” z korespondencji otrzymanej z podkomisji muzycznej w komisji liturgicznej zakonu, której jestem członkiem – mówi o. Łukasz Miśko OP, prezes Fundacji DOL. – Czułem się zobowiązany, by w jakiś sposób odnieść się do tej informacji i pomóc wspólnotom korzystającym na co dzień z dominikańskiej muzyki czy śpiewnika „Niepojęta Trójco” zawierającego pieśni ­Gouzes’a, zmierzyć się z pytaniami, jakie z pewnością w tym kontekście by się pojawiły: o autentyczną wartość muzyki naszego współbrata i jej miejsce w liturgii w świetle tak poważnych oskarżeń.

O. Miśko podkreśla, że „Gouzes to legenda”. – Mnie osobiście jest teraz niezwykle ciężko i trudno w tej sytuacji, bo jestem w zakonie dzięki tej muzyce. Przez nią odkryłem dominikanów – wyznaje. – Dlatego doskonale rozumiem, jak ludziom może zabraknąć utworów ­Gouzes’a, jednak szacunek dla osób skrzywdzonych seksualnie wymaga, aby nabrać dystansu do jego twórczości. Nie dlatego, że muzyka sama w sobie jest zła, ale z uwagi na utożsamienie jej z twórcą.

Choć oświadczenie jest oszczędne w treści, a podane rozwiązania mają charakter sugestii, nie zakazu – decyzja ­DOL-u wywołała kontrowersje. – Pojawiały się wątpliwości: czy nasze działanie nie jest przedwczesne? Co jeśli okaże się, że André Gouzes jest niewinny? – relacjonuje dominikanin. Pod facebookową publikacją oświadczenia rozpętała się burzliwa dyskusja. Na część pytań o. Miśko odpowiedział w „dodatkowych wyjaśnieniach”.

– Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych osób nasza decyzja była niezrozumiała czy trudna: kochają muzykę dominikańską i utwory o. Gouzes’a, ich zdaniem jego biografia nie wpływa na jakość dzieła, wina nie została jeszcze udowodniona, a większość osób, które słuchają tych utworów podczas liturgii, nie wie, kto jest ich autorem. Z drugiej strony, w komentarzach pojawiły się też podziękowania za wrażliwość – mówi o. Miśko i podkreśla, że jego zamiarem nie jest zakazanie wykonywania utworów ­Gouzes’a; pozostawia decyzję roztropności wykonawców. – Chcę podkreślić, że Dominikański Ośrodek Liturgiczny wydał rekomendację, a nie zakaz. Nie chcę być cenzorem czy ideologiem.

Niemoralny twórca

Zagadnienie relacji dzieła do twórcy pozostaje jednak w mocy: czy rzeczywiście muzyka odzwierciedla charakter jej autora, czy też jest w jakimś sensie przezroczysta? O etyczny wymiar dzieła pytam jezuitę o. Dominika Dubiela, kompozytora. – Filozofowie, idąc za Tomaszem z Akwinu, powiedzieliby nam, że w dziele sztuki chodzi o to, by było zrobione moralnie, czyli według reguł, ale sama moralność artysty nie ma tu nic do rzeczy. Dzieło jest dobre samo w sobie – zaznacza jezuita. Klasyczne podejście ­ filozoficzne znajduje swoje zastosowanie również w odniesieniu do pojęcia piękna. Przyjmując perspektywę Tomaszową, dzieło jest piękne, ponieważ jakoś uobecnia Boga. Co jednak z twórczością osób moralnie podejrzanych?

– Personalia i moralność twórcy wpędzają nas w kłopoty – podkreśla Dubiel i wylicza: – Czy powinniśmy z rzymskiego kościoła San Luigi dei Francesi wyrzucić obrazy Caravaggia? Przecież był mordercą. Jest wiele takich przykładów. Weźmy na przykład Gesualda da Venosa, renesansowego kompozytora włoskiego. Był księciem i nie potrzebował mecenasa, a to dawało mu artystyczną swobodę i tworzył dzieła absolutnie wizjonerskie. W Wielkim Tygodniu często śpiewa się jego poruszające „Tenebrae Responsoria”. Gesualdo był też jednak człowiekiem niezrównoważonym, zabił swoją żonę i jej kochanka, później podejrzewano go o morderstwo własnego dziecka. Jako słuchacz doceniam jego wybitną muzykę, ale towarzyszy mi pewien zgrzyt etyczny, gdy tylko myślę nad jego postacią. Są osoby, które nie słuchają Wagnera, bo był antysemitą i ulubionym kompozytorem nazistów. Rozumiem, dlaczego tak się dzieje – zaznacza.

Sprawę niuansuje Ewa Kiedio, redaktorka „Więzi”, autorka książek poświęconych sztuce „A piękno świeci w ciemności” i „Zostały mi słowa miłości”. – Nawet jeśli mamy w sobie głębokie przekonanie o autonomiczności dzieła wobec swego twórcy, w momencie gdy wychodzi na jaw dokonane przez autora poważne przekroczenie zasad moralnych, przeżywamy szok. W kategoriach klasycznych powiedzielibyśmy: okazało się, że piękno dzieła nie koresponduje z pięknem wewnętrznym twórcy. Może jednak bliższe prawdy są współczesne kierunki myślenia, które zamiast ludzkiego dążenia do doskonałości akcentują ludzką niedoskonałość i kruchość jako fakt, z którym musimy się pogodzić? – pyta Kiedio.

Jej zdaniem ocena relacji dzieła do twórcy w przypadku sztuki sakralnej może stanowić punkt wyjścia do dalszej, bardziej pogłębionej refleksji. – W kontekście życia kościelnego i duchowego wychodzące na jaw szokujące fakty z biografii twórców mogą być punktem wyjścia do refleksji czy katechezy na temat skomplikowania i meandryczności ludzkiego życia. Wrażliwość, pragnienie dobra i piękna mieszają się w nim z tajemnicą zła i nikczemności, w niektórych przypadkach w iście przerażający sposób, w jakimś stopniu tyczy się to jednak każdego z nas – dodaje.

Dominik Dubiel również zwraca uwagę na szczególny aspekt relacji między etycznością a sakralnym kontekstem występowania dzieła. – Pomyślmy o współczesnych twórcach, których dzieła nieraz są fenomenalnymi przykładami muzyki liturgicznej, a którym daleko jest do Kościoła – mówi o. Dubiel. – Mimo to komponują piękną, porządną muzykę, która porusza w sensie duchowym. Czy taką muzykę, przeznaczoną do wykonywania w przestrzeni sakralnej, należałoby z niej wygonić ze względu na przekonania autora? – pyta retorycznie. – Jeśli mamy do czynienia z dziełem sztuki, które rzeczywiście jest piękne, dobre, to wierzę, że jest to odblask obecności Boga w świecie. Bóg działa w twórcy, nawet jeśli jego życie nie jest zgodne z nauczaniem Kościoła. Jest większy od kategorii, w których próbowalibyśmy Go zamknąć.

Wrażliwość skrzywdzonych

Czy powyższa ocena jeszcze bardziej nie komplikuje kwestii ewentualnego wykonywania dzieł Gouzes’a? – Potwierdzenie wartości dzieła sztuki sakralnej następuje wtedy, gdy wnosimy je w przestrzeń wydarzenia liturgicznego. I gdy jej znany z imienia autor jest obecnie oskarżony o tak poważne przestępstwa, to należy się od dawania takiej publicznej akceptacji powstrzymać. Dzieło może mieć swoje walory estetyczne, jednak problemem staje się wprowadzenie go do liturgii – twierdzi o. Łukasz Miśko. – Spróbuję przywołać przykład z nieco innej przestrzeni, choć również związanej z twórczością duchową i bliskiej dominikanom. Jeśli jakiś duchowy pisarz, taki jak na przykład Jean Vanier, okazuje się człowiekiem prowadzącym podwójne, etycznie nieautentyczne życie i krzywdzi innych, to raczej wszyscy zgodnie będziemy mieli trudność, by mu zaufać. Choć nie można przecenić dzieła jego życia, jakim jest L’Arche i tamtejszy model pracy z osobami z niepełnosprawnościami, to jego książek chyba już nikt ze spokojem nie czyta. Podobnie jest z jego duchowymi mistrzami, braćmi Philippe, którzy również dopuszczali się podobnych zbrodni – mówi prezes DOL-u.

Szczególny kontekst dominikański podkreśla również o. Dubiel. – Sprawa Gouzes’a stanowi kolejną trudność dla środowisk dominikańskich po głośnym przypadku Pawła M., a we Francji dominikanów braci Philippe oraz Vaniera. Wierni zgromadzeni w duszpasterstwach zakonu kaznodziejskiego śledzili te kwestie, dlatego obecnie zarzuty wobec kompozytora stają się tym bardziej widoczne – twierdzi jezuita.

W takiej optyce swoją decyzję uzasadnia sam o. Miśko, który proces powstawania raportu na temat przestępstw, jakich dopuszczał się wrocławski duszpasterz Paweł M., uważnie śledził. – Przez ostatni rok pracowałem jako przeor klasztoru ­wrocławskiego, więc naturalnie sprawa Pawła M. i pokrzywdzonych przez niego osób jest mi bardzo bliska. Słuchałem ich historii, rozmawialiśmy o tym, co czują, gdy ich rany są bagatelizowane... To jest filtr, przez który teraz patrzę na sprawę André Gouzes’a i który powoduje, że nie mogę być wobec niej obojętny.

– Wyobraźmy sobie, że spotykamy osobę, która zna tę muzykę i jej twórcę, może być na przykład w scholi dominikańskiej, i z drugiej strony jest ofiarą przemocy seksualnej. To oczywiste, że słuchanie tych pieśni albo ich wykonywanie może być wtórną traumatyzacją – uważa o. Dubiel. – Decyzja o zawieszeniu wykonywania utworu zawsze musi uwzględniać jakiś kolejny kontekst: wspólnoty, ale też mnie samego. Jeśli świadomość biografii twórcy utrudnia mi modlitwę daną pieśnią, to powinienem się z nią pożegnać.

Artystyczna kwarantanna

– Podjęcie tego typu rozważań jest na pewno łatwiejsze w przypadku artystów, od których dzieli nas spory dystans – mówi Ewa Kiedio. – Świeżość spraw będzie tu raczej blokująca, być może do tego stopnia, że licząc się z realiami, dzieła na pewien czas trzeba poddać „kwarantannie”, „odstawić na bok” z szacunku dla ludzkich emocji.

Na kim jednak spoczywa odpowiedzialność za wykonywanie dzieł podejrzanych moralnie autorów? Przecież podobnych przypadków jest więcej. Nie tylko książę Gesualdo czy dominikanin Gouzes dopuszczali się przestępstw, ale również autorzy takich ­„sakrohitów” jak „Barka”. Ledwie kilka miesięcy temu media obiegła informacja o licznych przypadkach molestowania, których sprawcą miał być ks. Cesáreo Gabaráin, autor jednej z najpopularniejszych w Polsce kościelnych pieśni. Pytam jezuitę, co by zrobił, gdyby usłyszał organistę, który ją gra.

– W pierwszej kolejności miałbym za złe samo granie „Barki”, bo to jest piosenka, której ze względów czysto muzycznych nie powinno się wykonywać w kościele – odpowiada Dubiel. – Natomiast poważnie mówiąc, punktem odniesienia zawsze powinna być konkretna wspólnota. Proboszcz czy rektor kościoła powinien z jednej strony znać sytuację i wrażliwość parafian i wsłuchiwać się w ich głos, a z drugiej uwrażliwić wspólnotę na to, co się dzieje w Kościele, tym bardziej jeśli w parafii są osoby skrzywdzone. Pewnie warto też porozmawiać z organistą, zapytać, czy ma świadomość, jakich czynów dopuszczał się autor pieśni. Na tym, między innymi, polega rozeznanie w Kościele i synodalność: słuchać i rozmawiać, żeby organista czy proboszcz nie byli „panami życia i śmierci” w parafii.

– Na ile wykonawcy wiedzą, że śpiewają utwór osoby oskarżonej o pedofilię? Na ile wspólnota, która modli się takimi pieśniami, ma tego świadomość? – pyta o. Miśko. – Potraktujmy taką sytuację jako punkt wyjścia do rozmowy. To może być moment na odpowiednią formację. Mogę jakoś pomóc tym ludziom, pogłębić ich wrażliwość na zło w Kościele, na grzech, ale też podnieść świadomość liturgii, dając zachętę, by była ona bezpieczną przestrzenią spotkania z Bogiem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor miesięcznika „Znak", doktor filozofii, dziennikarz i publicysta. Współpracuje z Magazynem Kontakt, pisał również na portalach NOIZZ.pl, Deon.pl oraz w Tłustym Druku. Autor rozmowy-rzeki z ks. Alfredem Wierzbickim „Bóg nie wyklucza" (2021).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Pieśni kłopotliwe