Pieskie życie

Przy wszystkich różnicach stylistycznych czy estetycznych, opowieści o ofiarach transformacji ustrojowej są niepokojąco do siebie podobne.

13.05.2008

Czyta się kilka minut

Najnowszy utwór Marka Nowakowskiego - skromne opowiadanie wydrukowane w formie osobnej książeczki - tematycznie nawiązuje do spraw, które wydają się przedawnione. Chodzi o zagładę cywilizacji PGR-ów i bolesne przeobrażenia, które w pierwszej połowie lat 90. dotknęły Polskę gminną.

Przedawnienie nie jest tu najszczęśliwszym określeniem, wszak ofiary transformacji ustrojowej ciągle są wśród nas, problem zapomnianej przez Boga i historię polskiej prowincji nadal istnieje. Mam raczej na uwadze pewien poznawczy i artystyczny impas. Mówiąc w największym skrócie i powtarzając za filozofem: o czym nie można na nowo, w sposób świeży, zaskakujący czy nieoczywisty pisać, o tym trzeba milczeć. Regule tej podlega opowieść o postpegeerowskich nizinach. Bo niby dlaczego miałaby nie podlegać?

Nie był to wprawdzie temat szczególnie atrakcyjny dla naszych pisarzy, lecz kilka istotnych książek się pojawiło. Być może najważniejsza z nich to "Opowieści galicyjskie" (1995) Andrzeja Stasiuka. Jak pamiętamy, beskidzki prozaik usiłował "przeanielić" człowieka postpegeerowskiego, opisując jego położenie językiem biblijnym i balladowym. Mniej więcej w tę samą stronę - ku uwzniośleniu - poszedł Daniel Odija w powieści "Tartak" (2003). W innym tonie - bardziej naturalistycznie - wypowiedział się Kazimierz Orłoś ("Drewniane mosty", 2001). Gdyby do tego dołączyć obrazy filmowe (dokument Ewy Borzęckiej "Arizona", komedię Juliusza Machulskiego "Pieniądze to nie wszystko"), śmiało można by rzec, że zatopienie pegeerowskiej Atlantydy bynajmniej nie zostało przegapione.

Stało się co innego: temat sierot po PGR-ach ułożył się w zestaw jałowych stereotypów. To, że tylekroć wysadzonych z siodła robotników rolnych widzieliśmy jako "odrażających, brudnych, złych", z flaszką taniego wina w ręce, rozpamiętujących rzekomą idyllę starego, socjalistycznego świata, wydaje się co najmniej zastanawiające. Przy wszystkich różnicach stylistycznych czy estetycznych, opowieści o ofiarach transformacji ustrojowej są niepokojąco do siebie podobne. Jak gdyby były układane z gotowych klocków. "Psie Głowy" to jeszcze jeden tego typu prefabrykat.

Tak więc w opowiadaniu Nowakowskiego znajdziemy mnóstwo ujęć, które należą do żelaznego repertuaru motywów i wątków opowieści o popegeerowskich nizinach. Nigdy nietrzeźwiejący byli pracownicy upadłego przed laty PGR-u Psie Głowy snują refleksje krążące wokół "żywota sobaczego", który stał się ich udziałem. Z czułością przywołują "złoty wiek", czyli epokę sprzed 1989 roku, sporo mówią o niesprawiedliwości dziejowej, opowiadają cuda o miejscowym bogaczu zwanym Milionerem. Od niego dowiadują się: "Marne z was robole. Na państwówce zdegenerowaliście się ostatecznie". Miejscem, w którym spotykają się gadatliwi rozbitkowie, jest ganek wiejskiego sklepu. Tu polują na tych, których da się naciągnąć na parę złotych potrzebnych na zakup alkoholu.

"Psie Głowy" zaczynają się obiecująco: "Ptaki śpiewały po krzakach. Ładnie tak, cienko gwizdały, srebrzyste dzwoneczki. (...) Cały ganek słońcem oświetlony". Ni to bajkowa, ni to sielankowa stylizacja, którą posłużył się pisarz we wstępnych partiach opowiadania, z niezrozumiałych powodów rozpada się, później zanika. Znaków literackości jest tu nawet sporo. Wieś nazywa się przecież dziwnie (Psie Głowy "rymują się" z Sienkiewiczowską Baranią Głową), leży w sąsiedztwie Wygwizdowa, w pobliżu wjazdu na autostradę A-3, której w Polsce nie tylko nie ma, ale i nie jest nawet planowana. Byłyby to zalążki - by tak rzec - umownej, dążącej do uogólnienia opowieści? Prościej: miała to być przypowieść? Niewykluczone. Tyle że parabola, w którą być może celował Nowakowski, jakoś nie chce się wyłonić. "Psie Głowy" to w mojej ocenie przedsięwzięcie mało wyraziste, niespójne, które więcej zapowiada, niż spełnia.

Bohaterowie pragną zrozumieć, co się właściwie stało, dlaczego zostali - jak mawiają socjologowie, bo przecież nie oni sami - wykluczeni, kto im zgotował psi żywot. Problem polega jednak na tym, że niepodobna oddzielić głosu bohaterów od głosu autorskiego. Kto tu komu udziela wyjaśnień? Czy rzeczywiście Feluś Kombajnista, Parafiańczyk, Kulawiec bądź Kapucyn sobie nawzajem? Należy w to wątpić. Najważniejsze kwestie wypowiada wszak trzecioosobowy narrator. Mówi na przykład: "Taka jest natura świata. Zmienna kolej rzeczy. Całe państwa, narody znikają. A co dopiero jedna obora, stodoła, kilka chlewików". Wykluczeni mogą w najlepszym razie dorzucić coś w rodzaju aforyzmu: "Gówno miałem i mam", "Tyle naszego, co wypijem".

Szczerze mówiąc, nie potrafię zrekonstruować poglądu Marka Nowakowskiego w wiadomej sprawie. Do bohaterów "Psich Głów" pretensji nie mam - oni przecież od pierwszej do ostatniej strony opowiadania nie rozstają się z butelką. Coś tam mamroczą, bełkoczą, ględzą po próżnicy. Ale sam pisarz? Co nam mówi? Wiemy aż za dobrze - zmieniła się postać świata. Lecz czy to dobrze, czy źle, czy wyklęty lud ziemi sam sobie winien, czy może jest niewinny?

Wyraźnie zarysowane stanowisko pojawia się w finale utworu. W "mocnym", ekspresyjnym fragmencie zapowiedziana została rewolucja: "Już ziemia drży, pęka, łoskot potężnieje. Już krwawe misteria się rozpoczynają, pragnienie rzezi, samosądu się rodzi, zemsty pragną, las szubienic widzą, pniaki katowskie krwią obrzygane, czerwony kur pańskie pałace strawi. Pęka skorupa, otchłanne zapadliska się odsłaniają, wylegają zastępy mścicieli, ruszą wreszcie do ostatecznej rozprawy, Armagedon się zaczyna". A więc "Psie Głowy" to swoiste memento? Po to powstał ten utwór? Ku przestrodze? Tego także nie jestem pewien.

***

Dziwne meandry zatacza i nieco kapryśna jest późna twórczość Marka Nowakowskiego. Z jednej strony pisarz znalazł upodobanie w pro-zie wspomnieniowo-dokumentalnej (cykl­ "Powidoki", dwuczęściowa "Nekropolis") i rozrachunkowo-lustracyjnej ("Mój słownik PRL-u", "Tajemnice mojej esbeckiej teczki"), z drugiej strony ogłasza w pełni fikcjonalne opowieści, w których próbuje opowiedzieć się po stronie przegranych i odrzuconych ("Stygmatycy", najnowsze "Psie Głowy"). Trochę to wygląda tak, jakby 50 lat po debiucie książkowym pisarz szukał własnej drogi, jakby dziś znajdował się gdzieś pomiędzy prawdą i zmyśleniem, potępieniem i empatią, potrzebą interwencji i poczuciem bezsilności. Ta wzmożona aktywność pisarska, nawet jeśli sprawia wrażenie pospiesznej i odrobinę neurotycznej, zasługuje na najwyższy szacunek. Ponieważ po prostu jest, a przecież wcale nie musiałaby być.

Marek Nowakowski, "Psie Głowy", Prószyński i S-ka, Warszawa 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2008