Pierwszego stycznia roku osiemnastego

Wojna trwa, Piłsudski jest w niewoli, bolszewicy umacniają swą władzę. Polski nie ma i nic nie wskazuje, aby powstała... Tak wyglądał nasz świat sto lat temu.

22.12.2017

Czyta się kilka minut

„Mimo wojny, popularnością cieszą się świąteczno-noworoczne wyjazdy...”. Zdjęcie z roku 1918, miejsce wykonania fotografii nieznane. / ROSSEFORP / BEW
„Mimo wojny, popularnością cieszą się świąteczno-noworoczne wyjazdy...”. Zdjęcie z roku 1918, miejsce wykonania fotografii nieznane. / ROSSEFORP / BEW

Pierwszy stycznia 1918 roku przypada na wtorek. Od kilku dni w części Europy Środkowej utrzymuje się wysoka temperatura. We Lwowie, stolicy Galicji, w południe jest osiem stopni Celsjusza, w prowincjonalnym Krakowie sześć. Stołeczny Wiedeń dla odmiany walczy z niespotykanym od dekad atakiem zimy. Pokrywa śnieżna na ulicach sięga pół metra, komunikacja miejska została sparaliżowana. Do walki z żywiołem rząd rzuca 15 tys. robotników i żołnierzy.

W Nowy Rok Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie wystawia „Cyrulika sewilskiego”. Wileński Teatr Polski gra farsę „Żołnierz królowej Madagaskaru” Stanisława Dobrzańskiego – „krotochwilę w trzech aktach”, jak reklamuje „Dziennik Wileński”. We Lwowie popularnością cieszą się wystawiane na deskach Teatru Miejskiego jasełka „Betlejem polskie” ­autorstwa Lucjana Rydla.

Nowy Rok w cieniu wojny

Mimo wojny – trwającej już trzy i pół roku – w Warszawie oblężenie przeżywają za to kinematografy, a konkurencja prowadzi do nieuczciwych praktyk. „Kurier Warszawski” ujawnia, że w niektórych lokalach pod pretekstem wadliwej taśmy filmowej seanse są przerywane, a publiczność wypraszana „tylko po to, by szybciej uczynić miejsce na kolejny pokaz”...

Popularnością cieszą się świąteczno-noworoczne wyjazdy. Oblegane jest Zakopane. Powroty do domu prowokują tam dantejskie sceny. Wrota transportowych piekieł otwierają się już na zakopiańskim dworcu, gdzie, jak pisze wysłannik „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, „ścisk, zamieszanie, rwetes i ogólny chaos” czynią niemożliwym „dotarcie do wagonu”. W nieogrzewanych pociągach pasażerowie jadą ściśnięci, „szafując hojnie epitetami pod adresem kolei”.

Przybywających pod Tatry zaskakuje panująca w Zakopanem drożyzna. Jeden z czytelników skarży się, że w znanej cukierni Przanowskiego choć ciastka kosztują koronę i 80 halerzy, to „mikroskopijna ich wielkość żywo przypomina pewną cukiernię krakowską”.

Wojna wojną, ale branża restauratorska przeżywa w tych dniach oblężenie. Ale nie wszystkim jest do śmiechu. W noworocznym numerze „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” znany krakowski restaurator Jan Bisanz informuje, że zaprzestaje prowadzenia kawiarni w pałacu przy ul. Dunajewskiego 4. Ten otwarty dekadę wcześniej lokal cieszył się opinią najprzedniejszego w Krakowie, a Bisanz tak reklamował się w prasie: „Wody mineralne. Likwory i wódki zagraniczne. Wina i koniaki najlepszej marki. Piwa: Okocimskie, Pilzneńskie, Bawarskie” (Bisanz z Krakowa nie zniknie, w okresie międzywojennym wydzierżawi nawet budynek Grand Hotelu).

Ale nie dajmy się zmylić prasie – po pierwsze, cenzurowanej. A po drugie, opisującej to, co może się wydać ciekawe czytelnikowi, dla którego wojna – w tym momencie przebiegająca już od ponad dwóch lat gdzieś daleko – może zdać się elementem codzienności.

Bo nawet jeśli polskie rodziny nie drżą o kogoś, kto – zwykle zmobilizowany, z poboru – walczy na froncie wschodnim, zachodnim, bałkańskim czy włoskim, to sytuacja wojenna powoduje, że kwestie materialne i bytowe są na ustach wszystkich.

Pieniądze stale tracą na wartości, nie opłaca się trzymać gotówki w banku. Świadectwem pogarszających się warunków w kasach oszczędności są informacje, jakie drukuje noworoczny numer „Gazety Lwowskiej”: „Dyrekcja Komercjalnego Zakładu Kredytowego w Sanoku uchwaliła zniżyć stopę procentową od wkładek oszczędnościowych do 3,5 proc”. Tożsame ogłoszenia zamieszczają Ludowy Bank dla Rolnictwa, Handlu i Przemysłu w Mościskach oraz Powiatowa Kasa Oszczędności w Brzeżanach.

Wraz z pogarszaniem się położenia Niemiec i Austro-Węgier trzymanie oszczędności w markach i koronach jawi się jako ryzykowne. W prasie na okupowanych przez Niemców i Austriaków terenach zaboru rosyjskiego coraz częściej pojawiają się ogłoszenia, jak to: „Kupię złoto, srebro, brylanty, perły, fortepiany i antyki”.

Europa walczy i głoduje

Mieszkańcy ziem polskich – jakkolwiek by je definiować – muszą borykać się nie tylko z wojennymi zniszczeniami (po tym, jak w latach 1914-15 front przesuwał się kilka razy przez Kongresówkę i Galicję), lecz przede wszystkim z bolesnymi brakami w zaopatrzeniu.

Ceny zwyżkują. Ale u progu roku 1918 coś zaczyna się zmieniać. Prasa donosi, że w związku z zawieszeniem broni na froncie wschodnim w Kownie czy Grodnie tanieją artykuły luksusowe, jak kawa i herbata. W Warszawie znów pojawia się czekolada, której „w ostatnich czasach w ogóle nie było widać”. Spada też cena mąki. Oczekuje się na zniżkę cen sardynek, bo ewentualny pokój z Rosją (czy też, precyzyjniej, z bolszewikami, dla których pokój na froncie zewnętrznym jest kluczowy dla sukcesu w rozwijającej się wojnie domowej) rzuciłby na rynek wielkie ilości tych ryb ze Wschodu.

W skali całej Europy sytuacja zaopatrzeniowa jest jednak dramatyczna. W sylwestra 1917 r. Wielka Brytania – jako ostatni z krajów uczestniczących w wojnie – zaczyna reglamentować żywność. W pierwszej kolejności kartki wydaje się na cukier (225 g na osobę tygodniowo). W lutym 1918 r. system kartkowy obejmie bekon (140 g tygodniowo), masło (50 g) i smalec (90 g).

W Niemczech kartki na chleb obowiązują już od 1915 r. W wyniku brytyjsko-francuskiej blokady morskiej w niemieckim cesarstwie brakuje wszystkiego. Przemysł twórczo rozwija artykuły zastępcze, erzace: jest więc sztuczny miód, a nawet sztuczna kiełbasa... Już zimą 1917 r. w kilku niemieckich miastach doszło do głodowych rozruchów.

Ale do największych takich protestów dochodzi właśnie teraz – w styczniu i lutym 1918 r. Wobec kolejnego ograniczenia racji mąki najpierw burzą się berlińczycy, miejscowi robotnicy ogłaszają strajk. Niespokojnie jest także w Norymberdze i Monachium.

Niejeden próbuje na tej sytuacji się dorobić – historie spekulantów to leitmotiv prasowy. Wiedeńska policja aresztuje w tych dniach jednego z największych handlarzy drobiu, Szymona Hungerleidera. Oskarżony zostaje o podbijanie cen gęsi, które kupował tanio na Węgrzech i z wielkim zyskiem sprzedawał w stolicy. Na tym procederze Hungerleider zarobił setki tysięcy koron (dowiedziono, że aresztowany miał także decydujący głos w komisji badania cen w Wiedniu).

Ale również ludność państw Ententy ma dość wojny. W całym roku 1917 liczba strajkujących we Francji przekroczyła 100 tys. osób. Londyński „The Observer” donosi o ataku setek zdesperowanych kobiet na wagon kolejowy przewożący ziemniaki na stacji Wrexham.

Obniżenie racji żywnościowych i zagrożenie głodem wywołuje też „powstanie kobiet” w bułgarskim Asenowgradzie (luty 1918 r.). Grupa licząca ponad 200 niewiast zaatakowała miejscowy urząd, domagając się podwyższenia racji żywnościowych oraz powrotu mężów i synów z frontu.

Piłsudski pisze wspomnienia

Tymczasem Józef Piłsudski wita Nowy Rok w twierdzy magdeburskiej. Przebywa tam już czwarty miesiąc. Oficjalnie aresztowano go za „tajną agitację przeciw dowództwu sojuszniczych wojsk ­niemieckich”, ale faktycznym powodem był tzw. kryzys przysięgowy: w lipcu 1917 r. większość żołnierzy polskich Legionów odmówiła złożenia przysięgi wierności cesarzom.

W Magdeburgu Piłsudski odcięty zostaje od informacji z frontu, nie dostaje gazet, nie mogą go odwiedzać podkomendni. Listy z domu otrzymuje raz w miesiącu, co jest obciążające tym bardziej, że żona Aleksandra jest w ciąży (o narodzinach córki, Wandy, Józef dowie się dopiero w marcu).

Poza odcięciem od świata zewnętrznego warunki, w jakich Piłsudski przebywa, są znośne. Ma do dyspozycji sypialnię i pokoje: dzienny i gościnny. Może korzystać z przyległego do budynku ogrodu, przysługuje mu prawo do godzinnego spaceru.

Piłsudskiemu doskwierają długie zimowe wieczory. „Zaczynam żyć nierealnym życiem” – pisze. Chcąc sprawdzić siłę własnej woli, stara się rzucić palenie (bezskutecznie). Znajduje sposób na uwolnienie się od ciężaru tęsknoty: zaczyna spisywać wspomnienia, opisujące pierwszy etap walk legionowych. Po latach ukażą się drukiem pt. „Moje pierwsze boje”.

Trocki wychodzi z pokoju

Tymczasem na froncie wschodnim utrzymuje się zawieszenie broni. W połowie grudnia podpisali je przedstawiciele nowego bolszewickiego rządu z niemiecką generalicją.

Wszystko wskazuje na to, że Rosja pod nową władzą chce się z wojny wycofać – pewna popularność bolszewików zasadza się na obietnicy zawarcia pokoju i oddania ziemi chłopom. Ze swojej strony Niemcy liczą, że z chwilą zawarcia pokoju przerzucą stąd swe dywizje na zachód, gdzie zdecydują się losy wojny z Anglią i Francją.

Do tego jednak jest daleko. Przez cały grudzień w Brześciu Litewskim (dziś: Brześć nad Bugiem) toczą się negocjacje. Bolszewicki rząd reprezentuje Lew Trocki. Już w drodze do Brześcia orientuje się, że nie może negocjować z pozycji siły, rosyjskie okopy pustoszeją, armia carska jest w rozsypce, a bolszewicka Armia Czerwona dopiero powstaje.

Jedyna nadzieja w przeciąganiu rozmów – swoją taktykę Trocki określi potem jako „ani wojna, ani pokój”. Niemcy wysuwają daleko idące żądania terytorialne: wschodnie granice ich Cesarstwa mają objąć Polskę, Litwę i Łotwę, a nawet znaczną część Ukrainy.

Trocki prosi o przerwanie rozmów i wraca do Petersburga, by naradzić się z resztą bolszewickich przywódców. Lenin z premedytacją postanawia grać na czas, nie upoważnia więc Trockiego do podejmowania wiążących decyzji.

Niemieccy dyplomaci nie kryją konsternacji – wszak to niemieckie pieniądze i wsparcie niemieckiego wywiadu pomogło Leninowi! Jeden z nich, Richard von Kühlmann, zdobywa się na stwierdzenie, że w cywilizowanym świecie wojny nie mogą kończyć się bez porozumień. Trocki uprzejmie oświadcza, że wyczerpał swe plenipotencje, po czym on i jego towarzysze wychodzą z pokoju.

Uczestnicy tego spotkania raczej nie domyślają się, że zarówno w polityce, jak też w dyplomacji skończył się wiek XIX.

Brześć rzuca ponury cień

Rokowania w Brześciu rzucają cień na całe życie polityczne ziem polskich. Wiodący politycy z zaboru austriackiego, Ignacy Daszyński i Wincenty Witos, są ogromnie zaniepokojeni faktem, że Niemcy porozumiewają się z bolszewikami ponad głowami Polaków i we własnym gronie chcą decydować o granicach w tej części Europy.

W tej właśnie sprawie Witos zwołuje do Krakowa nadzwyczajne posiedzenie posłów PSL do galicyjskiego autonomicznego Sejmu Krajowego. Spotkanie kończy się podjęciem rezolucji głoszącej, że „państwo polskie ma pełne prawo do wzięcia udziału w układach pokojowych, jakie się rozpoczęły z Rosją”. Witos pełen jest obaw, że w razie zawarcia w Brześciu korzystnego dla Niemiec układu „rozwałkują oni” ziemie polskie i uczynią z nich swoją „kolonię”.

Daszyński z kolei jedzie do Warszawy, gdzie spotyka się z członkami Rady Regencyjnej, administrującej Królestwem Polskim z mocy państw centralnych. Do konferencji dochodzi w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, Daszyński przekonuje, że „jest rzeczą niemożliwą, aby Polska pozwoliła wyłączyć się od obrad, prowadzonych na polskiej ziemi, i żeby nie miała nawet ocjalnego prawa protestu przeciwko decyzjom, które tam zapadną”.

W ostatnich dniach roku 1917 atmosfera w Warszawie jest zresztą ponura. Jak pisze Daszyński we wspomnieniach: „Policja masakrowała studentów, a nawet poraniła studentki. Przekupstwo i oszustwo przy dostawach i w ogóle w życiu publicznym było ochraniane przez Niemców. (...) Za drutami obozów [niemieckich – red.] ciągle jeszcze siedziały setki legionistów. Bieda i brak żywności dokuczały masom straszliwie”.

W prasie polskiej pojawiają się pierwsze alarmujące ostrzeżenia przed „bolszewickim niebezpieczeństwem”. Nosicielami tej groźnej fali mają być przenikający przez linię frontu „różnej maści agitatorzy”.

Rosyjska demokracja umiera, zanim się narodziła

W Nowy Rok w Piotrogrodzie, stolicy Rosji i centrum bolszewickiej rewolucji, atmosfera jest wyjątkowo napięta. Utworzona przez Lenina Rada Komisarzy Ludowych nie panuje nawet nad stolicą, realną władzę mają robotniczo-żołnierskie rady. Miasto pełne jest uzbrojonych grup i zrewoltowanych żołnierzy.

1 stycznia Lenin przemawia na wiecu w Maneżu Michajłowskim. W drodze powrotnej do Instytutu Smolnego towarzyszą mu siostra Maria i szwajcarski socjalista Fritz Platten. Nie ujechali nawet kilometra, gdy huczą strzały. Kule przeszywają karoserię, wybijają szyby w aucie. Kierowca przyspiesza i auto się oddala. Leninowi nic się nie stało, jedynie Platten odniósł niegroźną ranę w rękę. Sprawcy nie zostają ujęci.

Bardziej niż o swoje życie przywódca bolszewików obawia się jednak, że władza jego partii upadnie równie szybko, jak się zaczęła. 5 stycznia rozpoczynają się obrady Zgromadzenia Konstytucyjnego – pierwszego w dziejach Rosji demokratycznie wybranego parlamentu.

Bolszewicy upatrują w Zgromadzeniu konkurencję, dlatego rozpuszczają pogłoski, że posłowie Konstytuanty są narzędziem w ręku kontrrewolucji. Pierwsza strona „Prawdy”, organu prasowego partii bolszewickiej, grzmi: „Dziś hieny kapitału i ich najmici chcą wydrzeć władzę z rąk rad!”.

Kilka godzin po inauguracji obrad, w nocy z 5 na 6 stycznia, posłowie bolszewiccy opuszczą posiedzenie, ogłaszając, że Zgromadzenie opanowali kontrrewolucjoniści. Chwilę później kontrolowana przez bolszewików straż – mająca w teorii ochraniać budynek parlamentu przed tłumem – oświadczy pozostałym posłom, że „jest zmęczona” i nakaże im opuścić salę obrad.

Osamotnieni parlamentarzyści odroczą posiedzenie do następnego dnia. Ale Zgromadzeniu nie będzie już dane zebrać się ponownie. Żywot rosyjskiego parlamentaryzmu potrwa jeden dzień.

Pershing gra w golfa, Patton się frustruje

A na drugim końcu Europy codzienne komunikaty z frontu zachodniego od kilku tygodni niosą ten sam lakoniczny przekaz: „nic nowego”.

Wykrwawieni w trzeciej bitwie pod Ypres alianci z niecierpliwością wyglądają wejścia do boju Amerykanów. Ci jednak przybyli do Europy dopiero przed kilkoma miesiącami i wciąż nie osiągnęli stanu gotowości bojowej. Ich wojska w większości tkwią w obozach na tyłach, teraz korzystając z okresu świątecznego.

I tak, generał John Pershing, główno- dowodzący Amerykańskich Sił Ekspedycyjnych, sylwestra spędza w Monte Carlo. Na tamtejszym polu golfowym oddaje się ulubionemu zajęciu (rozegra dokładnie 18 dołków). Po południu przez pół godziny gra na pianinie, po czym udaje się do sali gimnastycznej, gdzie spędzi trzy kwadranse. Wieczorem „ze względu na zalecenia lekarza”, jak zaznaczy w swym dzienniku, zażywa gorącej kąpieli w tureckiej łaźni (półtorej godziny).

Podwładnym gen. Pershinga jest 32-letni George S. Patton. Później jeden z najsłynniejszych amerykańskich generałów II wojny światowej, już teraz uznawany jest za najbardziej zapalczywego i najmniej zdyscyplinowanego oficera armii amerykańskiej.

Patton terminuje jako dowódca szkoły czołgów w prowincjonalnym Bourg. Na razie szkolenie na nowej broni ogranicza się do wykładów na temat taktyki. Czołgi miały w armii wielu wrogów, ale rozegrana w połowie listopada 1917 r. bitwa pod Cambrai, kiedy 300 brytyjskich maszyn dokonało wyłomu w niemieckich liniach, uświadomiła sceptykom ich niszczycielską siłę.

Patton ma problem: nie dysponuje ani jednym czołgiem. Jego ludzie muszą zadowolić się makietami z dykty, co w emocjonalnym dowódcy budzi frustrację. Aby przeciwdziałać demoralizacji i znaleźć podwładnym twórcze zajęcie, Patton poleca im stworzyć projekt naszywki dla powstającego Korpusu Czołgów. „Chwalimy się, że posiadamy siłę ognia artylerii, ruchliwość kawalerii i zdolność do utrzymania terenu właściwą piechocie. Z tych względów cokolwiek zaprojektujecie, musi zawierać trzy kolory”. Krótko po 1 stycznia kilku poruczników przedstawia mu swoją propozycję. To żółto-czerwono-niebieski trójkąt (do dziś symbol wojsk pancernych USA).

Chiński kulis na francuskim froncie

Wojna toczy się nie tylko na froncie. Na zapleczu frontu zachodniego rośnie zapotrzebowanie na ręce do pracy. Rozwiązaniem okazuje się sprowadzenie z Chin robotników kontraktowych. Pod koniec 1917 r. jest ich już 140 tys. Utworzony przez chińskich kulisów korpus pracy podlega naczelnemu dowództwu i wykonuje zadania pomocnicze.

Trudne warunki, skąpe racje żywnościowe i brutalność niektórych podoficerów prowadzą do napięć, a nawet niewielkich rebelii. W grudniu 1917 r. buntują się Chińczycy i Egipcjanie pracujący przy rozładunku transportów przypływających do portu w Boulogne. Dowódca Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych Douglas Haig zezwala na otwarcie ognia, ginie 27 strajkujących (żaden nie był uzbrojony).

Tuż przed Bożym Narodzeniem kilku chińskich robotników ze 151. batalionu zabija w okolicach Bailleul znienawidzonego brytyjskiego sierżanta. Zorientowawszy się w grożących konsekwencjach, podejmują próbę ucieczki, ale zostają ujęci. Represje są masowe: do aresztu trafia ponad 90 osób, sąd wojenny skazuje na śmierć osiem z nich.

Hiszpanka rodzi się w Stanach

Tymczasem za oceanem szaleje zima stulecia. W całych Stanach Zjednoczonych temperatury spadają do rekordowo niskich poziomów i nic nie wskazuje, aby miało tam dojść do znaczących wydarzeń.

Niemal nikt nie zwraca więc uwagi, gdy w styczniu 1918 r. do szpitala w hrabstwie Haskell (stan Kansas) przyjęci zostają pacjenci, u których wystąpiła sięgająca 40 stopni gorączka. Wkrótce połowa z nich umiera.

Przezornością wykazuje się jedynie miejscowy lekarz. Doktor Loring Miner zawiadamia Departament Zdrowia w Waszyngtonie, ostrzegając, że być może mają do czynienia z ogniskiem epidemii. Wkrótce wirus zaatakuje na większą skalę – tak zacznie się śmiercionośny pochód „hiszpanki”, jednej z największych epidemii XX w., która zabije ponad 50 mln ludzi na całym świecie (czyli kilka razy więcej, niż zginie do końca I wojny światowej na wszystkich jej frontach).

Ciąg dalszy nastąpił...

Któż może przypuszczać, że rok później, 1 stycznia 1919 r., Europa i świat będą wyglądać już zupełnie inaczej?

Że od końca października 1918 r. trwać będzie coś, co historycy powinni w zasadzie nazwać najbardziej udanym polskim powstaniem. Bo niepodległość nie zostanie dana w prezencie – trzeba ją będzie wywalczyć, politycznie i militarnie, a potem bronić, jeszcze przez kolejne dwa lata. Choć rozpadną się trzy zaborcze cesarstwa, rodząca się Polska długo będzie krajem bez granic, zagrożonym z wielu stron.

Piłsudski, w listopadzie 1918 r. zwolniony z Magdeburga i mianowany naczelnikiem powstającego z własnego wysiłku państwa, gorączkowo będzie więc organizować wojsko. Powstające oddziały, początkowo złożone z ochotników, często nastoletnich, po sformowaniu od razu będą szły w bój (ci, którzy do niedawna służyli w armiach zaborczych i mieli to szczęście, że przeżyli, często będą chcieć tylko jednego: wrócić do rodzin).

1 stycznia 1919 r. na froncie galicyjskim będą więc trwać zmagania z Ukraińcami o Lwów – wojna, której wynik przekreśli marzenia galicyjskich Ukraińców (będących tam większością ludności) o swym państwie i zaciąży dramatycznie na ich relacjach z Polakami. W Poznaniu i innych miastach zaboru pruskiego od paru dni będą trwać walki z Niemcami (nazwane potem powstaniem wielkopolskim). Gorąco będzie na Śląsku Cieszyńskim i zamieszkanym przez Polaków Zaolziu, do którego aspirować będą Czesi. Na Górnym Śląsku, gdzie zapowiedziany zostanie plebiscyt, będzie się rozwijać polska konspiracja. Wkrótce zaczną się też pierwsze starcia z bolszewikami...

Jednak oczy całego kontynentu zwrócone będą na Paryż, w tym momencie dyplomatyczne centrum globu, gdzie zwycięskie mocarstwa – podpisawszy 11 listopada rozejm na froncie zachodnim – decydować będą o kształcie Europy i świata. Nowy ład zostanie wkrótce przypieczętowany – przynajmniej na papierze – w serii traktatów; z których najważniejsze będą te podpisane w Wersalu (z Niemcami), ­Saint-Germain-en-Laye (z Austrią) i Trianon (z Węgrami).

Trauma najkrwawszej jak dotąd wojny w dziejach świata zrodzi nadzieję na pokój, który miałby położyć kres nowym wojnom. Ale w rzeczywistości odliczanie do kolejnej już się rozpoczęło.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2018