Perwersje na końcu świata

Choć Witkowski świetnie bawi się baśniową konwencją, to jednak jego powieść jest przenikliwą i na serio postawioną diagnozą na temat polskiej rzeczywistości.

23.10.2017

Czyta się kilka minut

Michałowi Witkowskiemu udało się wreszcie przeskoczyć poprzeczkę ustawioną niemożliwie wysoko przez „Lubiewo”. Jego najnowsza powieść „Wymazane” nie tylko łączy w sobie wszystko, co zachwycało w jego wcześniejszej prozie, ale jeszcze to podkręca, co w efekcie daje nam opowieść, jakiej w polskiej literaturze od dawna nie było.

Na pierwszy rzut oka sceneria wydaje się dobrze znana (choćby z „Barbary Radziwiłłówny z Jaworzna-Szczakowej” czy parakryminału „Drwal”) – znów trafiamy do małego, prowincjonalnego miasteczka, gdzie pod płaszczykiem sennej codzienności skrywają się mroczne pożądania i tajemnice. Wymazane (trudno o lepszą nazwę dla fikcyjnej miejscowości!) leży na końcu świata, gdzieś przy granicy litewsko-rosyjskiej, a pogoda jest tam gorsza nawet niż w Suwałkach. Do miasteczka dojechać można tylko jednym autobusem, a wszędzie dookoła ciągną się bagna i lasy, w których nawet porządne grzyby nie chcą rosnąć. Ogólny uwiąd i beznadzieja wypełzają z każdego kąta, podmywając coraz wątlejszą rzeczywistość, której grozi, jak się niektórym wydaje, ostateczne rozpłynięcie się we mgle, siąpiącym deszczu i błocie. To właśnie tam, gdzie kwiaciarnia nazywa się Maria, zakład pogrzebowy Śmiertex, a bar to po prostu Bar, żyje Damian Piękny, młodzieniec o urodzie tak cudnej, że zawstydza nawet Photoshopa.

Jednak to nie on jest głównym bohaterem tej dziwacznej i pokrętnej bajki. Jego rola ogranicza się wyłącznie do bycia pięknym i biernym obiektem westchnień. Sam zresztą jest wyprany ze wszelkich ambicji, a jego wyobraźnia nie wykracza poza asortyment lokalnego TKMaxxa. Słowem – wzorcowy obywatel Wymazanego. Za sznurki, zarówno te fabularne, jak i polityczno-finansowe miasteczka, pociąga kto inny: „stare, grube baby”, do których Damian odczuwa niepohamowaną słabość od najmłodszych lat. I tu docieramy do jądra perwersji, którą serwuje nam (zresztą nie po raz pierwszy) autor. Myli się jednak ten, kto zakłada, że chodzi o sceny wyuzdanego seksu – pod tym względem to książka niemalże pensjonarska.

„Wymazane” opowiada o tym, czego się wstydzimy i nie chcemy dostrzec – zarówno w sobie, jak w otaczającej nas rzeczywistości. Choć Witkowski świetnie bawi się baśniową konwencją i nieustannie ucieka w barwne dygresje, jego powieść jest bardzo przenikliwą i na serio postawioną diagnozą na temat polskiej rzeczywistości. Stolicą tej krainy wcale nie jest Warszawa (tu pokazana wyłącznie jako sceneria dla żmudnej działalności blogerów i instagramowców), ale właśnie prowincjonalne miasteczko uginające się pod ciężarem własnej badziewności. Władzy nad nim nie sprawuje wcale burmistrz Kiszka z „niezbyt fajnej partii”, lecz Alexis, która z serialową postacią dzieli nie tylko imię, ale też metrykę i urodę. Niekwestionowana królowa tego świata swoją bajeczną fortunę zbiła na hodowli pieczarek – grzyba, co na „gównianym podłożu rośnie”, oraz na nielegalnej fermie lisów, których krwawe szczątki po odarciu ze skóry wyrzuca się w lesie, gdzie „rosną same trujaki”. Choć niewyobrażalnie bogata, żyje skromnie i zgodnie ze swoimi potrzebami, nie zmieniając nawyków nabytych podczas burzliwej młodości na warszawskiej Pradze.

Pewna siebie, bezczelna i pozbawiona kompleksów, jest jednocześnie tak odległa od stereotypowego wyobrażenia o atrakcyjności i sukcesie, jak daleki jest Witkowski od wejścia w rolę stereotypowego pisarza w marynarce z łatami na łokciach. Jego świat jest skończenie perwersyjny, bo wywrócone zostają w nim uświęcone tradycje i wzorce. Kobiety, które z racji wieku i nieatrakcyjności seksualnej mogły już dawno zostać odstawione na boczny tor życia społecznego, nie tylko przejmują władzę i realizują skrywane do tej pory pragnienia, ale przede wszystkim opowiadają swoje historie. I nie są to grzeczne, babcine anegdoty skąpane w kolorach sepii i podszyte nostalgią. Zarówno Alexis, jak i babcia Damiana (choć ta druga od lat nie żyje, są jednak ze sobą wspaniale sparowane) wyłuskują i celebrują te obszary naszej rzeczywistości, które nie mieszczą się w powszechnie obowiązujących fantazjach.

Wymazywanie to czynność niebezpieczna – im mocniej staramy się wygumkować coś z zeszytu, tym większe ryzyko, że cała strona nam się podrze i zniszczy. Perwersyjny paradoks polega na tym, że gdy staramy się coś ukryć, staje się to jeszcze bardziej widoczne. Miasteczko z powieści Witkowskiego zbudowane jest ze wszystkiego, co wstydliwe i niechciane, zepchnięte na margines, na kraniec świata, do którego już prawie nie da się dojechać. Jednak Wymazane, wbrew swojej nazwie, nie planuje wcale zniknąć. Wręcz przeciwnie, jego ekspansja na cały kraj wydaje się nieunikniona. Czytajmy Witkowskiego, żeby się na to przygotować. ©℗

Michał Witkowski, WYMAZANE, Znak, Kraków 2017

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2017