Patroni Kościoła w ruchu

Halina Bortnowska, publicystka: Obaj papieże mieli dar, by przywoływać młodych do patrzenia – nie na siebie, tylko na Ewangelię.

08.07.2013

Czyta się kilka minut

Jan XXIII, zdjęcie niedatowane / Fot. LEEMAGE / EAST NEWS
Jan XXIII, zdjęcie niedatowane / Fot. LEEMAGE / EAST NEWS

EWA KIEDIO: Doczekaliśmy się: nastąpi kanonizacja Jana Pawła II, a także Jana XXIII – choć wybór daty jeszcze się waży. Jakie uczucia się w Pani budzą?
HALINA BORTNOWSKA: Moje emocje są bardzo umiarkowane, dlatego że niezależnie od decyzji o kanonizacji obaj papieże pozostają dla mnie tym, kim byli. W ich statusie nic się nie zmienia, nie dokonuje się wyniesienie ich ponad to, co już od Boga mają – dzięki Jego własnej woli, a nie naszym żądaniom czy ceremoniom. Kanonizacja to wydarzenie znaczące, ale nie mam poczucia, że oto dzieje się coś nowego, wielkiego. To, co się miało stać, czyli pobyt tych osób na ziemi, jest już faktem historycznym.
Jeśli do projektowanej wspólnej uroczystości kanonizacyjnej jednak nie dojdzie – to moim zdaniem byłaby wielka szkoda! Polskie ambicje zaszkodzą wartości dydaktycznej obu uroczystości, mniej nauczy się świat i my też. Może też niestety dojść do przeciwstawiania jednego Sługi Bożego drugiemu. Św. Piotr i św. Paweł nie przypadkiem uczczeni są razem.
Jakie ma zatem znaczenie to, że ktoś zostaje kanonizowany?
Kanonizacja ułatwia wiernym rozeznanie w sytuacji; pomaga dobrze wybrać przewodników w drodze do Boga. Jest to szczególnie istotne po upływie czasu, gdy nie żyją już ludzie, którzy osobiście znali danego świętego. Chodzi o to, abyśmy nie dali się zwieść dziwnym pomysłom, nie uznawali za autorytet np. wyłącznie cudotwórców, abyśmy czcili tych, którzy są tego godni. Obawiam się, że ludzie często rozumieją kanonizację tak, jakby czyjaś świętość była rezultatem naszych wyborów. A przecież kanonizacja jest jedynie uprawomocnieniem tego, że stawiamy sobie kogoś poniekąd za wzór i prosimy go o towarzyszenie w modlitwie (bo oczywiście nie modlimy się do świętych, tylko razem z nimi!). Krótko mówiąc: święci byli zawsze, a kanonizacja pomału rozwinęła się w Kościele jako procedura, która ma opanować pewien żywioł, kult świadków wiary.
Jest mi bliskie żydowskie przekonanie, że do chwały świętych czy sprawiedliwych nic nie możemy dodać. Jeśli cieszą się oni z czegoś poza przebywaniem z Bogiem, to nie z kanonizacji, tylko z tego, że ktoś praktykuje ich naukę.
W tym miejscu powraca znana kwestia: czy tę naukę w ogóle znamy? Pytanie raczej retoryczne... Spytam może o to, co z nauczania Jana XXIII i Jana Pawła II wydaje się szczególnie aktualne i mogłoby pociągnąć młodych ludzi.
Każdy musi to odkryć sam dla siebie. Jeden i drugi papież miał dar, by przywoływać młodych do patrzenia – nie na siebie, tylko na Ewangelię. Jan XXIII będzie kanonizowany jako wielki papież Soboru – nie może być inaczej. Ale warto przypomnieć także jego wcześniejsze osiągnięcia na płaszczyźnie międzynarodowej. On umiał „sprzątać po wojnie”, pomagał ludziom powrócić do życia po złu, które się wydarzyło. Do pewnego stopnia podobny był charyzmat Karola Wojtyły, ale to Jan XXIII rozpoczął taką drogę Kościoła.
Tyle że pamiętają o nim nieliczni. Podobno 59 proc. kleryków nie potrafi wymienić imion dwóch poprzedników Jana Pawła II – tak dowodziły wyniki ankiety przeprowadzonej w 2002 r. przez ks. Krzysztofa Pawlinę w warszawskim seminarium. Trudno przypuszczać, że w innych grupach społecznych jest lepiej.
Trzeba zacząć od tego, czy klerycy potrafią wymienić imiona Boga w Starym Testamencie, bo tych też pewnie nie pamiętają, a jest to istotniejsze od imion papieży. Ale jeśli chodzi o Jana XXIII, to jest on bardzo ważnym inicjatorem tej rzeczywistości kościelnej, w jakiej jesteśmy. Zwołany przez niego II Sobór Watykański odkrył na nowo miejsca, gdzie wiara staje się żywa, nawiązuje kontakt ze światem współczesnym.
Przypomnijmy, że Sobór Jerozolimski otworzył Kościół pierwszych wieków na świat go otaczający – chodziło wówczas o to, czy koniecznie trzeba najpierw zostać żydem, aby potem stać się chrześcijaninem. Gdyby zdecydowano, że najpierw trzeba zostać żydem, to chrześcijaństwo by się nie rozwinęło – byłoby to za trudne, doszłoby do monopolizacji posłannictwa, które przecież miało być powszechne.
Kolejne nowe sobory muszą do tego nawiązywać – w tym sensie, że trzeba otwierać możliwość uczestniczenia w Kościele dla ludzi, którzy nie rozumieją i nie potrafią rozplątywać kokona zwyczajów, osobliwego języka i ceremonii otaczających tę rzeczywistość. Wiele może być pięknego dla nas, znających Kościół od środka, ale dla tych, którzy pozostają na zewnątrz, zwłaszcza dla ludzi młodych, ta otoczka jest odpychająca – nie wiedzą, co to wszystko znaczy i po co się temu poddawać. Większa prostota może z czasem przyczyniłaby się do lepszego rozumienia tych spraw, co nie znaczy, że trzeba rezygnować z piękna i wyrazu artystycznego. Z tym że ów wyraz może lepiej sytuuje się w sztuce, a nie w tym, jak kapłan się ubiera.
Jan XXIII zwołał Sobór, Jan Paweł II wprowadzał decyzje tego Soboru w życie. Czy dzięki nim Kościół uzyskał stan optymalny, w którym powinien pozostać?
Chcieć utrwalić Kościół w obecnej sytuacji to byłby kompletny absurd, bo nie po to znaleźliśmy się w punkcie otwarcia na dalszy rozwój, pogłębianie kontaktu, nabieranie odwagi, dążenie do większego piękna. Chciałoby się powiedzieć: wszystkiego dobrego więcej i od nowa! Nie ma mowy o tym, żeby Kościół się zatrzymał, bo świat się nie zatrzymuje. Co więcej: ten, kto będzie próbował trwać w bezruchu, w istocie będzie się cofał, czyli zgubi to, co wypracowali nasi czcigodni poprzednicy. Nie może zabraknąć tradycji, czyli dalszego, twórczego przekazywania wiary, tak aby w każdej epoce odpowiednio do jej potrzeb została uchwycona istota chrześcijaństwa.
Uważam, że Sobór zakończono przedwcześnie. Wielu spodziewało się, że będzie trwał dłużej, albo że zakończy się zapowiedzią następnego soboru. To wynika z jego treści, którą streszczają hasła Accomodata renovatio (stosowne odnowienie) i Ecclesia semper reformanda (Kościół stale reformujący się). Niestety, ilekroć mówię o tym, że potrzebujemy kolejnego soboru, spotykam się ze zdziwieniem. Jakby dziś wołanie o odnowę, o reformę, o zbliżanie się do świata – w pozytywnym sensie tego słowa – było już niepotrzebne. Mam nadzieję, że papież Franciszek w porę zechce nam ofiarować następny sobór. Oczywiście czas musi dojrzeć, ale po pięćdziesięciu latach jest już chyba na to odpowiednia pora. Może kanonizacja Jana XXIII przyczyni się do tego?
Czy sposób kierowania Kościołem, jaki przedstawiali Jan XXIII i Jan Paweł II, odpowiada współczesnym potrzebom?
Nie, i na szczęście widać, że w tej kwestii Kościół zaczyna się zmieniać. Być może powinno do tego dojść wcześniej, ale trudno to oceniać. Jan XXIII został papieżem, będąc w podeszłym wieku, i krótko sprawował swój urząd. Natomiast papież Wojtyła miał dużo czasu, ale stopniowo poddawał się instytucji, jaką zastał. Wybrał bycie z ludźmi, podróże apostolskie, a w tym czasie w Rzymie sprawy spokojnie toczyły się starymi koleinami. W jego charyzmacie nie leżało zarządzanie instytucjami i reformowanie ich. Nie każdy może umieć wszystko. Został nam dany na tamten czas taki wspaniały świadek transcendencji, jakim był. Nigdy nie spodziewałam się, że będzie reformatorem struktur Kościoła.
Papież Franciszek wydaje mi się dość oryginalny – już w tym krótkim czasie trwania jego pontyfikatu widać, że usiłuje pewne sprawy pokazywać na nowo. Może jemu bardziej powiedzie się reforma instytucjonalna, ożywienie symboliki? Ale to jest tylko sfera przypuszczeń. Trzeba przyjąć od papieża Franciszka to, co on chce i potrafi nam zaoferować i czego przez niego Bóg chce dla nas i dla Kościoła. Nie żądajmy od jednego człowieka wszystkiego, bo w ten sposób psujemy mu robotę.
Obserwujemy w ostatnim czasie nasilenie nurtów integrystycznych, skupionych na legalistycznym obliczu Kościoła. Czy można się spodziewać, że kanonizacja tych dwóch papieży będzie przeciwdziałać takim tendencjom?
Nie wiem, nie mam odwagi prorokować. Potrafię sobie wyobrazić, że można by użyć tej kanonizacji po to, by naszych ojców w wierze wcisnąć w jakieś formułki i zatrzymać się w tym punkcie, który opieczętujemy kanonizacją. Na pewno wiele by dało, gdybyśmy na poważnie zabrali się do krytycznej interpretacji myśli „kandydatów na ołtarze” i zbliżyli się do niej na drodze hermeneutyki. Ale sama ceremonia kanonizacji jeszcze nic nie zdziała. Może Duch Święty zechce, by nas pobudzić do rzeczy istotnych, ale obawiam się, że uroczystość może raczej odwrócić uwagę od tego, co ważne. Możemy się skupić na jechaniu do Rzymu, na podziwianiu ceremonii, a po powrocie opowiadać, jak to wszystko wyglądało, zupełnie nie rozumiejąc istoty tych wydarzeń. Mamy jako ludzie ogromny talent do ograniczania się do zewnętrzności i niewyciągania praktycznych wniosków.
Może papież Franciszek zechce i zdoła zredukować splendor kanonizacji i zaprosić czcicieli na głębię?... Oby też na następny sobór.

HALINA BORTNOWSKA (ur. 1931 r.) jest filozofem, teologiem, publicystką, animatorką przedsięwzięć społecznych, w tym ruchu hospicyjnego, uczestniczką ruchu ekumenicznego. W latach 1961-1983 była członkiem i sekretarzem redakcji miesięcznika „Znak”. Od 2007 do 2012 r. przewodnicząca Rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2013