Papież pisze program

Franciszek zna „kościelną hermeneutykę”, która każdy niewygodny tekst potrafi odwrócić do góry nogami. Sam mówi więc najprościej, jak się da. I bardzo mocno.

02.12.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Intryguje mnie pytanie, jak powstawała adhortacja apostolska „Evangelii Gaudium”. Adhortacje, ogłaszane przez papieży po każdym synodzie biskupów, zawierały zwykle dorobek tych zgromadzeń – z reguły opracowywał je Sekretariat Synodu, co Jan Paweł II wyraźnie zaznaczał w słowie wstępnym do tych dokumentów. Swoim podpisem nadawał im rangę apostolską, podkreślając jednak kolegialność autorstwa.

Adhortacja obecnego papieża, o której piszemy więcej na stronach działu Wiara, jest inna, zaskakująco osobista. Franciszek mówi w pierwszej osobie, wielokrotnie wspomina o swoich doświadczeniach i pragnieniach, mówi o swojej misji jako pasterza Kościoła powszechnego i ograniczeniach swoich kompetencji. Jednocześnie, zwłaszcza w części diagnostycznej, zawierającej charakterystykę współczesnego świata i Kościoła, niewątpliwie sięga do synodalnego dorobku, który według wszelkiego prawdopodobieństwa opracował i dostarczył mu Sekretariat Synodu. Mamy więc dokument w nowym stylu.


Wolno sądzić, że Autor potraktował tę adhortację jako dokument programowy pontyfikatu. W „Lumen fidei”, encyklice „na cztery ręce”, zdecydowanie dominował styl Benedykta XVI, w adhortacji jest cały Franciszek. Mamy tu i syntezę, i rozwinięcie tego, co do tej pory mówił. A jednocześnie jest to dokument posynodalny. Może więc chodziło o połączenie programu pontyfikatu z kolegialnością w Kościele?

Tematem synodu biskupów była nowa ewangelizacja. Ta problematyka czy raczej, jak napisano w tytule, głoszenie Ewangelii we współczesnym świecie obejmuje wszystko. Dlatego adhortacja też obejmuje wszystko. Choć odnalazłem w dokumencie zdanie nie tylko bardzo osobiste, lecz ujawniające stan duszy autora: „Obawiam się, że również te słowa pozostaną tylko przedmiotem komentarzy bez praktycznego odniesienia”. I natychmiast, jakby przestraszony tym, co przed chwilą napisał, Papież niejako sobie zaprzecza: „niemniej jestem pełen ufności w otwarcie i właściwą dyspozycyjność chrześcijan...”.

Być może papieża Franciszka, kiedy kreślił tę wspaniałą wizję odnowy Kościoła, niejeden raz ogarniało poczucie bezsilności słów. Zanotował je jednak tylko w tej części dokumentu, która mówi o miejscu ubogich w Kościele. Bo wie, jak to bywa, nawet ze słowami Biblii... Przytoczywszy „niektóre pouczenia Słowa Bożego”, teksty Starego i Nowego Testamentu mówiące o miłosierdziu, dodaje: „Jest to przesłanie tak jasne, tak bezpośrednie, tak proste i wymowne, że żadna kościelna hermeneutyka nie ma prawa go relatywizować. Refleksja Kościoła nad tymi tekstami nie powinna ich zaciemniać lub osłabiać ich zachęcającego sensu (...) Dlaczego komplikować to, co jest tak proste?”. Bo papież Franciszek zna ową „kościelną hermeneutykę”, która każdy niewygodny tekst potrafi odwrócić do góry nogami.


Mocnych słów jest tu wiele. W drugiej części dokumentu – tej zawierającej charakterystykę współczesnego świata – z pasją pisze o zbrodniczej ekonomii wykluczenia („Nie chodzi już po prostu o zjawisko wyzysku i ucisku, ale o coś nowego”, „samego człowieka można użyć, a potem wyrzucić”, „Wykluczeni nie są wyzyskiwani, są odrzuceni, są zbędnymi śmieciami”). Ubóstwo, strukturalna niesprawiedliwość to sprawy dotyczące Kościoła, bo „Bóg pragnie szczęścia swoich dzieci także tu, na ziemi”. „Kościół nie może i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość”. Papież zwraca się do wszystkich chrześcijan duchownych i świeckich: „Niekiedy jesteśmy ludźmi twardego serca i umysłu, zapominamy się, bawimy, zachwycamy olbrzymimi możliwościami konsumpcji i rozrywki (...) dochodzi [u nas] do swoistej alienacji...”. Do wspólnot kościelnych kieruje z kolei ostrzeżenie: każda taka wspólnota, jeśli buduje swój spokój, nie angażując się skutecznie i nie pracując owocnie na rzecz ubogich, aby żyli godnie, by nikt nie był wykluczony – zginie. Nie pomoże jej to, że mówi na tematy społeczne czy krytykuje rządy. Zginie, bo żyje duchowością światową, maskowaną praktykami religijnymi, bezowocnymi zebraniami, pustym gadaniem.

Nie brzmi to jak typowy dokument kościelny. Trudno się dziwić, chodzi bowiem o to, by w Kościele „niewolnicy mentalności indywidualistycznej, obojętnej, egoistycznej wyzwolili się z tych niegodnych kajdan i przyjęli styl życia i myślenia bardziej ludzki”.  

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2013