Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co wieczór przyjmuje meldunki, ile osób i gdzie nocuje. – Na przykład zeszłej nocy spało tu 12 tys. osób – mówi Parubij.
Teraz sprawy obronne. Dostępu do Majdanu broni 10 barykad, każda obsadzona dwoma sotniami [ukr. oddziałami – red.] członków Samoobrony Majdanu. Do tego sotnie stoją pod sceną. Po dwie pilnują Domu Związków Zawodowych i Ukraińskiego Domu. Dwie sotnie odpowiadają za przejście podziemne pod Majdanem. W sumie jest 35 sotni. W ich składzie są też siły policyjne – dwie sotnie; dbają, by na Majdanie był porządek.
Z kogo rekrutuje się ta policja? Parubij: – To weterani specnazu i weterani Afganistanu. Jeśli zdarza się jakiś incydent, zostają wezwani przez radio i idą, by uspokoić sytuację.
Alkohol jest oficjalnie zabroniony. Tych, którzy są pod wpływem, Samoobrona ma prawo wyprowadzić poza granice Majdanu. Zakaz złagodzono tylko na czas Bożego Narodzenia i sylwestra. Wtedy wyprowadzano tylko mocno upitych lub agresywnych.
Ile kosztuje Majdan? Parubij: – Dziennie ok. 300 tys. hrywien (równowartość 108 tys. zł). Kosztuje jedzenie, ciepła odzież, płacimy firmie za wynajęcie sceny, nagłośnienie. Wynajęliśmy też Dom Związków Zawodowych, w którym jest sztab.
Do puszek zbieranych jest ok. 40 tys. hrywien. A reszta? Pochodzi m.in. od opozycyjnych polityków.
– Na Majdanie jest spokojniej niż na zewnątrz Majdanu – mówi Parubij. – Majdan nazywam państwem idealnym [śmiech].
Dlaczego? Parubij: – Nasza armia cieszy się szacunkiem obywateli, obywatele lubią naszą policję, która pilnuje porządku. Tu jest jedyne miejsce na Ukrainie, gdzie można otrzymać bezpłatną pomoc medyczną, zresztą zapisaną u nas w konstytucji. Starczy pójść do punktu na trzecim piętrze. Tak powinno wyglądać państwo. Samoorganizacja ludzi robi na mnie niesamowite wrażenie. To oni są największym kapitałem rewolucji.
Siłom Samoobrony Majdanu nie podporządkowuje się organizacja Spilna Sprawa – ta, która wbrew ustaleniom polityków zajmowała budynki ministerialne. Nie podporządkowują się też Ultrasi (tj. kibice); to oni zaczęli rzucać w milicję koktajlami Mołotowa 19 stycznia na ulicy Hruszewskiego (do ich uspokojenia wysłano nawet sotnię „afgańską”).
Dziś ul. Hruszewskiego przecięta jest zasiekami i barykadami. Na szczycie najwyższej, wychodzącej wprost na pozycje wojsk wewnętrznych, stoi człowiek w śmiesznej wełnianej czapce. Czyta wiersze. Młodzi – wszyscy w hełmach, nakolannikach, z pałkami – biją mu brawa. Ci, którzy mają dość wierszy, grzeją się przy koksownikach albo idą zagrać w nogę. Na dole ulicy, przy placu Europejskim, powstało boisko piłkarskie. Są dwie solidne, drewniane bramki. Problem tylko w tym, że gra się na lodzie.
Majdan żyje własnym życiem. Tak jakby był rzeczywiście oddzielnym państwem.
Jurij Opoka, reporter ukraińskiego tygodnika „Focus”: – Pod koniec listopada Mustafa Najem, dziennikarz „Ukraińskiej Prawdy”, wrzucił wiadomość na facebooka, że wychodzi na Majdan i jeśli ktoś chce, może wyjść z nim. Gdy przyszedłem, było ok. 20 osób, potem kilkadziesiąt, kilkaset, w końcu dziesiątki i setki tysięcy. Warto pamiętać, że tak to się zaczęło, bez polityków.
To fakt: na początku Majdan na polityków gwizdał, niezależnie z jakiej formacji pochodzili. Nie chciał u siebie partyjnych flag. Majdan trzeba było namawiać, by przyjął liderów opozycji parlamentarnej. Przyjął. Jednak teraz, po ponad dwóch miesiącach protestów, także politycy bywają tu coraz rzadziej. Jak tu mówią: „Majdan mrozi się sam”.
Liderzy opozycji wiedzą, że z Majdanem może być problem. Jakiś kompromis z władzą w końcu trzeba zawrzeć, ale to ryzykowne. Ludzie mogą go nie chcieć. Wtedy wygwiżdżą i „zrzucą” ze sceny. Co wtedy?
Więcej korespondencji Pawła Reszki z Kijowa na stronie tygodnik.onet.pl/ukraina i na blogu autora: pawelreszka.tygodnik.onet.pl