Pan Jerzy czatuje

Andrzej Grabowski: Panie Redaktorze, co Pana skłoniło do udziału w takim niezwykłym wydarzeniu zwanym czatem? Jerzy Giedroyc: Skłoniła mnie przede wszystkim chęć nawiązania kontaktu z słuchaczami, do których normalnie „Kultura” nie dociera.

28.12.2012

Czyta się kilka minut

Zofia Romanowiczowa (z lewej) i Zofia Hertz (z prawej), Maisons-Laffitte 1956 r. / Fot. Archiwum Instytutu Literackiego
Zofia Romanowiczowa (z lewej) i Zofia Hertz (z prawej), Maisons-Laffitte 1956 r. / Fot. Archiwum Instytutu Literackiego

Janusz Szczepański: Czy może nam Pan Redaktor wytłumaczyć, dlaczego nie zdecydował się przyjechać do Polski mimo odzyskania przez nas niepodległości? W kraju narosło na ten temat wiele mitów.

Jerzy Giedroyc: Nie przyjeżdżałem do Polski z wielu względów, przede wszystkim dlatego, że uważam, iż moja działalność na emigracji jest skuteczniejsza, a jadąc do Polski byłbym narażony na rozgrywki personalno-partyjne, które praktycznie paraliżowałyby moją działalność.

kajtek: Ośmielę się powiedzieć, że jak dotychczas jest Pan pierwszym człowiekiem czatującym mającym tak sędziwy wiek. Przede wszystkim gratulacje i życzenia dalszego zdrowia. Czy sądzi Pan, że wiek jest barierą stawianą internetowi, czy nie?

JG: Myślę, że na pewnonie jest żadną barierą.

bernal: To pytanie chybabędzie dziś królowało: Co sądzi Pan o procesach lustracyjnych p.p. Wałęsy i Kwaśniewskiego? Wszystkiego najlepszego z okazji niedawnych urodzin. To dla mnie ogromny zaszczyt, że mogę z Panem choć przez internet zamienić parę słów. Pozdrawiam.

JG: Sprawa lustracyjna wobec prezydenta Kwaśniewskiego i Lecha Wałęsy jest jednym z największych skandali, który kompromituje nas w opinii światowej. Nie znam innego podobnego precedensu.

Feministka: Pani Zofia Hertz zawsze jest jakoś tak w cieniu Pana. Dlaczego tak się dzieje?

JG: Zosia Hertz, której rola w Kulturze jest ogromna, jest suflerem. Wszystkie takie szare eminencje znajdują się w cieniu.

Palacz: Pali Pan mnóstwo papierosów. Bez żadnych konsekwencji? A jak u Pana z alkoholem?

JG: Z alkoholem jest umiarkowanie, lubię whisky, ale z powodów zdrowotnych muszę się ograniczać. W moim przekonaniu nikotyna nie powoduje tak ciężkich chorób, jak to propaganda podaje.

stonoga: Jestem już jedną nogą w Unii Europejskiej. A Pana stosunek do wizji wspólnej Europy? Mam dalej iść czy trzeba się jeszcze zastanowić?

JG: W moim przekonaniu powinniśmy konsekwentnie iść do Europy. Problem jest w tym, że Polska musi się zdecydować, czy ma być częścią składową Europy, czy ma reprezentować interesy amerykańskie, co jej się często zarzuca. Tu jest kwestia wyboru.

jgl: Jak się Pan czuje, odpowiadając na pytania ludzi, którzy pozostają dla Pana całkowicie anonimowi?

JG: Trochę dziwnie, dlatego że prowadzę szeroką korespondencję i zawsze to jest korespondencja z ludźmi, których znam lub z którymi mam coś do załatwienia. Rozmowa ta jest dla mnie nowym doświadczeniem.

qapiSTxxl: Listy którego zeswoich licznych korespondentów otwierał Pan najchętniej?

JG: W pierwszym rzędzie listy Mieroszewskiego, który był moim najbliższym współpracownikiem i przyjacielem.

Krzysztof: Dlaczego nie przyjął Pan orderu Orła Białego?

JG: Nie przyjąłem po prostu dlatego, że trzymam się zasady nieprzyjmowania odznaczeń państwowych polskich. Tę zasadę miałem też przed wojną. Wyjątkiem był tzw. guzik – odznaczenie za dziesięciolecie pracy państwowej. À propos odznaczeń to miałem zabawne wydarzenie. Pracowałem w biurze prasowym Rady Ministrów. W oczekiwaniu zakończenia posiedzenia bawiliśmy się, obcięliśmy wszystkie guziki Konradowi Wrzosowi, redaktorowi „IKC”. Mnie wypadł duży kościany guzik od kalesonów. Następnego dnia było przyjęcie w ambasadzie francuskiej u Larocha i ten guzik wpiąłem do marynarki. Witold Wehr, który był szefem protokołu, niespokojnie mnie oglądał. Zapytał nieśmiało, co to za odznaczenie. Gdy mu opowiedziałem, uznał to za rzecz niepoważną. Odpowiedziałem, że bynajmniej, bo to odznaczenie dla ludzi, którzy pracują dla państwa i mają z tego guzik.

Kamila: W Pana życiu zawsze kręcą się psy. Pamięta Pan najzabawniejszą historię, jaka się z którymś wydarzyła?

JG: U nas w Lafficie jest tradycja hodowania cockerów. Po wojnie przyjechał szczeniak w bombowcu z Bliskiego Wschodu. Do tego psa byliśmy bardzo przyzwyczajeni. Następne były też cockerami. O ile pierwszy był łagodny i przyjazny, następne były dosyćnerwowe. Niektóre nawet gryzły. Jeden z przyjaciół powiedział, że trzeba takiego uśpić. Uważałem to za rzecz zbrodniczą. Z krwawiącą ręką walczyłem wtedy o życie psa.

Olek F.: Jestem uczniem liceum ukraińskiego w Białym Borze. Chciałbym podziękować Panu za duchowe i finansowe wsparcie budowy internatu dla młodzieży ukraińskiej i jednocześnie zapytać, jak widzi Pan przyszłość stosunków polsko-ukraińskich i czy, Pana zdaniem, dojdzie do pojednania polsko-ukraińskiego na wzór pojednania polsko-niemieckiego?

JG: Jestem przekonany, że dotego musi dojść we wspólnym interesie. Postępuje to z wielkim trudem, bo w społeczeństwie jest pamięć rzezi na Wołyniu. To musi minąć. Weźmy przykład Niemiec. Morze krwi było znacznie większe, a jednak doszło do zaakceptowania współpracy z Niemcami. Dlaczego nie może to nastąpić z Ukraińcami? To względy psychologiczne. Polacy mają kompleks niższości wobec Zachodu i kompleks wyższości wobec Wschodu, i to utrudnia uregulowanie tych stosunków.

arbre: Co Pan uważa za największą różnicę między sposobem, w jaki politykę uprawia się dziś, i tym, jak ją uprawiano w przeszłości, którą Pan jeszcze pamięta, np. przed wojną?

JG: Jeśli idzie o polską politykę, to obserwuję jej kolosalną degradację. Walki partyjne w Polsce nie były nowością. Miało to miejsce i przed wojną,ale było to w innej formie. Dzisiaj dominuje zwykłe chamstwo, które jest nie do zniesienia. To kwestia złych obyczajów i złego wychowania.

Figa: Z czołobitną podzięką, że pomógł nam Pan tutaj przetrwać kilkadziesiąt lat. Ale jaką rolę widzi Pan dla „Kultury” teraz?

JG: Najważniejszą rolą w moim przekonaniu jest formowanie polskiej polityki zagranicznej, specjalnie polityki wschodniej, która ciągle w Polsce nie jest sprecyzowana. Także wytykanie błędów i niedociągnięć, które mogę komentować, nie będąc związany z żadną partią czy organizacją.

qapiSTxxl: Proszę wymienić przynajmniej trzy cechy, które urzekły Pana w Basi, żonie Andrzeja Bobkowskiego.

JG: Totrudno sformułować. Ceniłem ją bardzo za duże przywiązanie do Andrzeja i opiekę, kiedy zapadł na raka. Poza tym pilnowała pamięci o nim. Pilnowała dorobku i spadku literackiego po nim bardzo skwapliwie. Opiekowała się bardzo rodziną Bobkowskiego w Polsce, dużym kosztem osobistym.

Krzysztof71: Niewiele wiem o Panu, a tu taki szum wokół tego czatu. Gdyby Pan miał siebie scharakteryzować w jednym zdaniu, to jakie ono by było?

JG: To trudna odpowiedź. Cechą najbardziej charakterystyczną u mnie jest upór. No i powiedziałbym, usposobienia apokaliptyczne. Jeśli są katastrofy, to mam okres senności, a dopiero po kilku godzinach zaczynam mieć pomysły, jak należy reagować. Katastrofy mnie dopingują.

rypka opiatofa: A ja, tak jak Mrożka, pytam Pana o największe świństwo w życiu, które Pan uczynił.

JG: Jeżeli mam sobie coś do wyrzucenia, to to, że poświęciłem swoje życie osobiste i ludzi mi bliskich dla działalności politycznej.

Kokiet: Poświęcił się Pan ideom, a jak u Pana było w życiu z kobietami?

JG: Zawsze bardzo ceniłem współpracę z kobietami. Byłem zdania, że w Polsce są elementem najbardziej wartościowym, bardziej wartościowym od mężczyzn. Są konsekwentne, inteligentne i zdolne do poświęceń. Nie wyobrażam sobie działalności politycznej bez udziału kobiet. Przed wojną taką rolę, którą dziś odgrywa Zofia Hertz, odgrywała Maria Prądzyńska. Teraz jest Zosia Hertz, bez której nie wyobrażam sobie działalności „Kultury”.

komarek: Czy dzisiaj, na polskiej scenie politycznej, jest osoba, wobec której mógłby Pan użyć określenia „mąż stanu”?

JG: Nie, takiej osoby niestety nie widzę.

Z.T.: Szanowny Panie – jak Pan myśli, czy dojdzie do takiej sytuacji, że kiedyś nasze elity z lewej i prawej strony skorzystają z Pana rad, jak układać sobie stosunki ze Wschodem?

JG: Tu jestem optymistą. Myślę, że moje postulaty, jeśli idzie o politykę wschodnią, znajdują coraz większe zrozumienie w sferach politycznych, jakiekolwiek by one były. Ważne jest, by były one zrozumiałe i zaakceptowane przez społeczeństwo. Koncepcja jagiellońska i polityka Marszałka Piłsudskiego były odbierane jako przejaw polskiego imperializmu. Jedyną rzeczą pozytywną jest to, że społeczeństwo zaakceptowało wschodnie granice i nikt nie myśli o inkorporacji Lwowa i Wilna. To może największy sukces naszej polityki.

rebusik: Czy może Pan wyjaśnić wątpliwości z pisownią Pańskiego nazwiska? Mam na myśli ostatnią literę.

JG: Sprawa skomplikowana. Właściwie pisze się „c” albo „ć”. W papierach emigracyjnych mam napisane „c”, więc dlatego taką pisownię zachowałem. Jest wiele wariantów pisowni mojego nazwiska.

Poeta:Czasem Pańskie komentarze do nadsyłanych do „Kultury” utworów są bardzo brutalne. Nie obawia się Pan, że podcina nam Pan skrzydła?

JG: Nie przypuszczam. O ile bardzo cenię polską poezję, która przeżywa swój renesans, to w prozie panuje w ogóle grafomania. Nie ma osoby, która by nie pisała wierszy. W wojsku wszyscy pisali wiersze. Redaktor „Orła Białego” Poniatowski był osobą najbardziej zapracowaną w redakcji.

Krzysztof.: Jaka postać młodego pokolenia wśród polskich twórców zasługuje Pana zdaniem na uwagę?

JG: Trudno mi odpowiedzieć, bo moja znajomość kończy się na Różewiczu, Miłoszu i Gałczyńskim.

młodaredaktorka: Co jest najważniejsze, aby zostać naprawdę dobrym Redaktorem?

JG: Przypuszczam, że rzeczą najważniejszą jest, by redaktor pisma nie pisał w swoim piśmie. Redaktor jest reżyserem. Rzadko reżyserzy są dobrymi aktorami.

Syme:Gombrowicz w „Dzienniku” twierdzi, że Polska powinna się stać niepowtarzalną częścią składową Europy, a nie wtapiać się w nią. Czy Pan się zgadza z tym zdaniem?

JG: Tak, uważam, że ma rację.

Politruk: Co sądzi Pan o działalności Radia Maryja i o. Rydzyka?

JG: Uważam tę działalność za najbardziej szkodliwą. To utrzymywanie polskiego katolicyzmu na poziomie najbardziej prymitywnym, np. propagowanie antysemityzmu.

2marek: Jak ocenia Pan rządy AWS-u z premierem Buzkiem na czele?

JG: Również najbardziej krytycznie. Nie mieliśmy dobrych rządów po odzyskaniu niepodległości, ale rząd AWS uważam za jeden z najgorszych.

Pan Tadeusz: Jest Pan chyba antyklerykałem, a może się mylę?

JG: Nie, uważam się za katolika, ale krytycznie podchodzę do działalności politycznej Kościoła, która w wielu wypadkach jest szkodliwa dla interesu państwa polskiego.

Ciepły: Jaki jest Pana stosunek do homoseksualizmu? Czy mamy prawo zawierać małżeństwa?

JG: Jestem temujak najbardziej przeciwny ze względów społecznych, jest to nienormalne.

Mrożkoman: Sławomir wymienił Pana jako jeden z jego największych autorytetów. A Pan co o nim sądzi?

JG: Mrożka niezmiernie wysoko cenię przede wszystkim za poczucie, jak by to powiedzieć, chłodnego humoru. Ale kreowanie go na autorytet wydaje mi się lekką przesadą.

wars: Co Pan sądzi o liberałach i politykach partii UW z Balcerowiczem i Mazowieckim na czele?

JG: Odnoszę sięz dużym krytycyzmem. Mazowieckiemu mam za złe grubą kreskę, która spowodowała cały ten cyrk z lustracjami. Balcerowicz nie docenia dwóch rzeczy: zagadnień socjalnych i zagadnień nauki. Powinien brać przykład z Finlandii, która rozwój gospodarczy zawdzięcza rozwojowi nauki.

Marianna: Niech Pan zdradzi, jak to jest, gdy ma się już tyle lat co Pan?

JG: Nie najlepiej, dlatego że w tym wieku człowiek czuje się coraz bardziej samotny – ludzie, których się znało, umierają. A więc poczucie osamotnienia.

robertw, „Gazeta Wyborcza” w Białymstoku: Jak Pan ocenia sytuację mniejszości białoruskiej w Polsce i kondycję Uniwersytetu w Białymstoku?

JG: Uważam, że prowadzimy jak najgorszą politykę w stosunku do mniejszości białoruskiej. To przynosi nam szkody. Uniwersytet w Białymstoku to sukces. Moją nadzieją jest stworzenie katedry kultury i historii białoruskiej, która może odegrać rolę Piemontu myśli niepodległościowej i narodowej białoruskiej.

katsa: Oprócz Paryża istniał w Londynie inny ośrodek emigracyjny, skupiony wokół myśli endeckiej (np. Wasiutyński). Czy pomiędzy np. „Myślą Polską” a „Kulturą” była jakaś współpraca?

JG: Nie. Nie było. Jeśli jest jakiś kierunek, z którym nie widzę możliwości kompromisu, to myśl endecka. Są wyjątki, np. Wojciech Wasiutyński – można było go do wielu rzeczy przekonać.
Piotr.: Szanowny Panie, cały czas zadają Panu pytania dotyczące polityki, a ja pragnę zapytać Pana, czy był Pan kiedyś w swoim życiu normalnie zakochany, czy był Pan gotów poświęcić dla tej Miłości wszystko, co Pan miał, czym Pan był, czy nie było takiego momentu w Pana życiu; czy zmieniłby Pan coś, co dotyczy uczuć w swoim życiu – czy może nie?
JG: Nie. Jestem zwierzęciem politycznym i nie wyobrażam sobie, bym mógł z tego zrezygnować ze względów uczuciowych. Gdybym miał zaczynać swoje życie na nowo, to myślę, że niewiele odbiegałoby od tego, które miałem. Jedną zasadę, której przestrzega Kościół katolicki, uważam za słuszną – to celibat.

ZBYCH: Dobry rzemieślnik powinien myśleć o następcach i kontynuacji tradycji, kogo mógłby Pan wskazać jako spadkobiercę i kontynuatora?
JG: Takiego następcy nie widzę. Pismo tego typu jak „Kultura” jest pismem jednego człowieka. Można kontynuować dziennik i to jest normalne. Periodyk, który zajmuje się sprawami ogólnymi, to dzieło jednego człowieka. Np. z chwilą śmierci Grydzewskiego kontynuowanie wydawania „Wiadomości” było nieudane.

Historyk: Uwielbiam malarstwo Czapskiego. Pan z nim obcował przez lata. Jaki on był na co dzień?
JG: Wyjątkowy pod każdym względem. Był on dla mnie najbliższym z ludzi. Jego strata była może największą po śmierci Mieroszewskiego. Chciałbym zrealizować wydanie jego dzienników. Uważam, że są na poziomie Norwidowskim.

Anna26: Zaimponował mi Pan. Myślałam, że jest Pan starym zgredem, takie „papu, kaku”. A tu pełna trzeźwość umysłu. Czym Pan się żywi, że zachowuje Pan taką jasność umysłu?
henryk Giedroyc: Wszystko, czego nie powinien.
JG: Zupełnie się z nim zgadzam, jem wszystko, czego nie powinienem.
Zofia Hertz: Lubi jeść wszystko, czego mu nie wolno.
JG: Lubię kuchnię litewsko-rosyjską; kuchnia dosyć ciężka, ale w moim przekonaniu najlepsza, z kołdunami na czele.
Andrzej Grabowski: Dziękujemy Panu, Panie Redaktorze, za spotkanie z internautami. Dostajemy pytania, kiedy następne, jeszcze dłuższespotkanie?

JG: Jestem wdzięczny za tę rozmowę. Była dla mnie ciekawym eksperymentem. Nie wiem, kiedy będzie następne spotkanie, ale nie wybieram się umierać.
Andrzej Grabowski: Pan Redaktor wypowiada dłużej jeszcze swoje przesłanie.
JG: Tak się składa, że praca dla Polski, której ostatecznie poświęciłem swoje życie, jest pracą niewdzięczną. To jest los wszystkich, np. uznanie przez Marszałka Piłsudskiego „Pierwszej Brygady” za najdumniejszą pieśń. I coś w tym jest. Będę pochowany w Maisons-Laffitte i zastrzegam, żeby moje zwłoki nie były przenoszone do Polski. (...)
Andrzej Grabowski: Dziękuję wszystkim jeszcze raz i pozdrawiam z Maisons-Laffitte. Dla mnie to było niezwykłe przeżycie.
Opracowanie i skróty S.M.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Kultura Paryska