Pan i rezun

Ukraiński dziennikarz i polski żołnierz: choć należeli do różnych XX-wiecznych tradycji, wobec wspólnego wroga postawili na sojusz. Oto ich „biografie równoległe”.

24.08.2015

Czyta się kilka minut

Od lewej: Iwan Kedryn-Rudnycki w Nowym Jorku, lata 50. Marian Gołębiewski w czasie Akcji „Burza”, 1944 r. / Fot. Naukowe Towarzystwo Szewczenki | Ze zbiorów Tomasza Gołębiewskiego
Od lewej: Iwan Kedryn-Rudnycki w Nowym Jorku, lata 50. Marian Gołębiewski w czasie Akcji „Burza”, 1944 r. / Fot. Naukowe Towarzystwo Szewczenki | Ze zbiorów Tomasza Gołębiewskiego

Spotkali się raz: w 1991 r., w polskim konsulacie w Nowym Jorku, przy okazji dyskusji o stosunkach polsko-ukraińskich. Iwan Kedryn-Rudnycki, zwany „patriarchą ukraińskiej żurnalistyki”, apelował tam, aby konfrontację zastąpić współpracą, oraz żeby Polacy i Ukraińcy, właśnie wybijający się na niepodległość, zostali partnerami.

W nowojorskim spotkaniu uczestniczył też drugi bohater tej opowieści: Marian Gołębiewski. W czasie II wojny światowej cichociemny i dowódca oddziałów AK walczących z Ukraińcami, a w 1945 r. jeden z inicjatorów porozumienia między podziemiem polskim i UPA.

Spotkali się wtedy po raz pierwszy – i pewnie jedyny. Reprezentowali różne światy. Ale wyznawali tę samą ideę: walki z komunizmem, w oparciu o polsko-ukraińskie porozumienie.

Z różnych tradycji

Rudnycki, urodzony w 1896 r., pochodził z rodziny ukraińskich inteligentów z Galicji – dorastał wśród prawników, muzyków, literatów, polityków. W domu mówiono po polsku, ukraińsku i niemiecku. Podczas I wojny światowej służył jako żołnierz ck armii, potem wstąpił do armii Ukraińskiej Republiki Ludowej – i odtąd pozostał związany z ideą petlurowską. Zaprzyjaźnił się z działaczami ukraińskimi: Andrijem Melnykiem i Jewhenem Konowalcem (obaj byli oficerami armii URL, a potem działaczami nacjonalistycznymi, liderami OUN). W Wiedniu założyli organizację „Mołoda Hałyczyna” („Młoda Galicja”).

Rudnycki brał wprawdzie udział w wiedeńskim kongresie założycielskim Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w 1929 r., ale potem piętnował demoralizację młodzieży, jaka dokonywała się w szeregach OUN, za co znienawidził go Dmytro Doncow, ideolog ukraińskiego nacjonalizmu. W międzywojennej Polsce środowiskiem Kedryna była UNDO, największa legalna ukraińska partia, a także lwowski dziennik „Diło” i greckokatolicki metropolita Lwowa Andrej Szeptycki.

Gołębiewski początkowo nie miał z tą historią nic wspólnego – na świat przyszedł w mazowieckim Płońsku, w 1911 r. Wywodził się z rodziny o tradycjach PPS-owskich i piłsudczykowskich. Z wykształcenia nauczyciel, tuż przed II wojną trafił zawodowo do Kołomyi i tu zetknął się z kwestią ukraińską. Po klęsce wrześniowej przedostał się do Francji, do odtwarzanego Wojska Polskiego. Walczył w kampanii francuskiej 1940 r., dostał się do niewoli, uciekł z niej i przedarł się do Wielkiej Brytanii.

Od radykalizacji do porozumienia

Gdy Gołębiewski szkoli się w Anglii na cichociemnego, żołnierza jednostek specjalnych, doskonaląc wrodzone (jak potem mówiono) predyspozycje konspiracyjno-dywersyjne, Kedryn czas świetności ma już za sobą.

Apogeum jego działalności przypadło bowiem na drugą połowę lat 30., gdy jako korespondent parlamentarny „Diła” i członek UNDO starał się kształtować polską politykę wobec mniejszości. To także jego zakulisowe starania doprowadziły w 1935 r. do tzw. normalizacji, czyli rozmów polsko-ukraińskich, często nieoficjalnych, które przyniosły Ukraińcom nadzieję na polepszenie sytuacji.

Można powiedzieć, że droga Rudnyckiego do porozumienia z Polakami wiodła od normalizacji do radykalizacji. Tuż przed wojną nie miał już bowiem złudzeń, że jego rodakom w II RP będzie żyło się lepiej. Ugodowość, tak piętnowana przez OUN, ustąpiła miejsca nastrojom radykalnym – doprowadzając do rozłamu w UNDO i konfliktu z Wasylem Mudrym, jednym z najsłynniejszych polityków ukraińskich (Mudry był m.in. wicemarszałkiem Sejmu RP).
W 1940 r. Kedryn ucieka przed Sowietami do okupowanego przez Niemców Krakowa. W hitlerowskiej gazecie dla Ukraińców „Krakiwski Wisti” publikuje serię krytycznych artykułów o polityce II RP (historyk Ryszard Torzecki oceni te artykuły jako merytorycznie słuszne, ale będące przejawem kolaboracji).

Gdy wkrótce potem Rudnycki musi zamilknąć – zapewne również ze względu na matkę-Żydówkę – Gołębiewski (ps. „Irka”) zaczyna działać. Jesienią 1942 r. zrzucony na spadochronie do Polski, trafia na Zamojszczyznę. Tworząc tu Kedyw – lokalne Kierownictwo Dywersji, tj. oddziały AK prowadzące bieżącą walkę – wsławia się brawurowymi akcjami, m.in. uwalnia żonę jednego z akowców, więzioną w siedzibie gestapo w Zamościu. Jesienią 1943 r. zostaje komendantem obwodu AK Hrubieszów – i wiosną 1944 r. dowodzone przez niego oddziały AK pacyfikują ukraińskie wsie w Hrubieszowskiem (w tym m.in. słynny Sahryń), zabijając masowo ukraińskich cywilów. Akcja ta nie miała odpowiednika na innym terenie [o walkach polsko-ukraińskich w Lubelskiem patrz dodatek do „Tygodnika” nr 13/2014, dostępny w internecie – red.].

W połowie 1944 r., gdy Rudnycki po raz kolejny ucieka przed Sowietami (teraz do Austrii), „Irka” zdaje sobie sprawę, że walki polsko-ukraińskie do niczego nie prowadzą. Uznaje, że wobec wspólnego sowieckiego wroga trzeba się zjednoczyć. Wiele lat później powie, że był w swych poglądach osamotniony: zarówno przełożeni w AK, jak też koledzy-oficerowie nie byli przekonani do porozumienia z UPA. Gołębiewski zorganizował jednak na swoim terenie akcję propagandową: ulotki wzywające Ukraińców do walki z Sowietami kolportowano od Chełma po Jarosław. W nawiązanie kontaktów AK–UPA zaangażowali się duchowni, łacińscy i greckokatoliccy.

Wreszcie, w maju 1945 r., w przysiółku Żar – położonym koło ukraińskiej (wtedy) wsi Lubliniec Nowy, w powiecie Lubaczów – spotkali się Polacy z podziemia poakowskiego i Ukraińcy, reprezentujący dowództwo UPA. Ustalili zasady zawieszenia broni i współpracy. Odtąd walki polsko-ukraińskie ustały, a ludność wróciła do swych wsi, bez obaw o życie.

Gołębiewski był dumny. W 1946 r. polskie i ukraińskie podziemie przeprowadziło nawet wspólne akcje przeciw NKWD i UB, np. na Hrubieszów. Ale on już w tym nie brał udziału – od stycznia 1946 r. „Irka” siedział w komunistycznym więzieniu. Po brutalnym śledztwie został skazany na śmierć; potem wyrok zamieniono na dożywocie.

Wobec komunizmu

„Irka” przez dekadę doświadczał w więzieniu tego, co z Kedrynem tak zwalczali: komunizmu. Ten drugi zwalczał go słowem pisanym, ten pierwszy – zbrojnie.

Skąd takie nastawienie? Rudnycki pozostawił obszerną publicystykę; „Irka” był człowiekiem czynu, a pisanie u schyłku życia traktował jako nieprzyjemną konieczność. Z myśli ukraińskiego dziennikarza czerpać możemy pełnymi garściami; poglądy „Irki” odtwarzać musimy na podstawie szczątkowych przekazów.

Choć z „Irką” sprawa jest prosta: nienawidził komunizmu za jego represyjność i zniewolenie, jakie niósł. Pewną rolę odegrała też pewnie antyrosyjskość, wyniesiona z domu rodzinnego. Z kolei dla Kedryna komunizm to była też Rosja – właśnie: nie Związek Sowiecki, lecz Rosja – a komunizm był dlań jednym z przejawów negatywnego wpływu Rosji na Ukraińców. Rudnycki rozpatrywał to w całej XIX- i XX-wiecznej rozpiętości. Nie tolerował języka rosyjskiego w ukraińskiej codzienności, literaturze i cerkwi; ganił moskalofilstwo Haliczan i Łemków.

Rudnyckiemu imponował prometeizm – projekt piłsudczyków, zakładający niesienie wolności narodom Związku Sowieckiego i w ten sposób zwalczanie bolszewickiego zagrożenia. Nie przepadał zaś, co zrozumiałe, za endekami, ale też za posunięciami asymilacyjnymi wojewody wołyńskiego Henryka Józewskiego (dawnego współpracownika Petlury). Z polskich polityków bliscy mu byli Wasilewski, Dunin-Wąsowicz, Giedroyc, Bocheńscy, Bączkowski, środowisko „Buntu Młodych”, „Polityki”, „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego”.

„Irka” po kilkudziesięciu latach mówił, że porozumienie, jakie zawarł z UPA w 1945 r., miało mieć wymiar pozalokalny, a nie tylko doraźno-taktyczny. Miało stać się zaczątkiem sojuszu państw ujarzmionych przez Sowietów, na czele z Polakami i Ukraińcami. I Kedryn, i Gołębiewski odwoływali się tu do sojuszu Piłsudskiego z Petlurą w 1920 r. Obaj wracali do tego jako do wzoru.

Na emigracji, w opozycji

Gdy Gołębiewski siedział w więzieniu, w 1949 r. Kedryn wyjechał do USA – i tu musiał odbić się od dna, zacząć życie na nowo. Dostał pracę u brata na kurzej fermie, dorabiał w fabrykach Filadelfii i Nowego Jorku. Na początku lat 50. los się do niego uśmiechnął: dostał pracę w „Swobodzie”, jednej z najstarszych ukraińskich gazet w USA. Współzakładał organizację dziennikarską, inicjował działalność kilku czasopism, powołał też partię polityczną, stanął na czele ukraińskiego tzw. przed-parlamentu na emigracji. I kontynuował spotkania z Polakami, które zaczął we Włoszech w 1945 r.; rozmawiał z byłym premierem Stanisławem Mikołajczykiem. Angażował się w plany utworzenia w Nowym Jorku towarzystwa polsko-ukraińskiego.

W tym czasie „Irka” siedział we Wronkach i Sieradzu (był przywódcą nieudanego buntu więźniów). Zwolniony na fali „odwilży”, pierwsze kroki skierował do weteranów: wstąpił do ZBoWiD-u (oficjalnej organizacji kombatanckiej), ale szybko został wykluczony za antykomunistyczną postawę. W latach 60. współzałożył tajną organizację opozycyjną „Ruch”. W wyniku nieudanej akcji dywersyjnej „Ruchu” został w 1970 r. aresztowany i trafił znów do więzienia, na dwa lata. Zwolniony, wstąpił do Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela; potem współpracował z Solidarnością. Po ogłoszeniu stanu wojennego, w 1982 r. wyjechał do USA, gdzie mieszkała już jego siostra – i tu zaczął wkrótce nową działalność, na emigracji.

Życie polskiej i ukraińskiej emigracji w USA było skomplikowane, ale Polacy byli w lepszej sytuacji. Z nimi ktoś przynajmniej rozmawiał, z Ukraińcami nikt. Ukraińcy byli rozbici. To może nic niezwykłego w życiu emigracji, ale kilka czynników utrudniało rozmowy z Ukraińcami: ciążyło nad nimi odium współpracy z Niemcami; melnykowcy byli w konflikcie z OUN Bandery, banderowcy z kolei byli podzieleni (także na tle demokratyzacji w partii i stosunku do wolnego świata). Toczył się spór, kto ma być liderem wobec Zachodu: czy nacjonaliści (do początku lat 50. kontrolowali UPA, walczącą w kraju), czy petlurowcy, o znacznym prestiżu i dłuższej tradycji. Petlurowcy starali się za pośrednictwem Polaków dotrzeć do Amerykanów, co im się nie udało. Trwali w zawieszeniu, nieuznawani przez nikogo, borykający się z własną starością i topniejącym poparciem.

Białe kruki

Gdy Gołębiewski przyjechał do USA, Ukraińcy już się dotarli. Razem działali petlurowcy, Strzelcy Siczowi (formacja z okresu I wojny), upowcy, bulbowcy, Haliczanie, weterani Ukraińskiej Armii Ludowej (formacji podległej Niemcom w końcu wojny)...

Przypuszczalnie w tym właśnie środowisku Kedryn zainteresował się stosunkami polsko-ukraińskimi, które w okresie okupacji współtworzył „Irka”. O porozumieniu z 1945 r. mógł opowiedzieć mu jego uczestnik: Jurij Łopatynski ps. „Szejk”, który w Lublińcu reprezentował dowództwo UPA. W każdym razie, pracując nad książką wspomnieniową, Kedryn opublikował w 1976 r. notatkę z porozumień polskiego podziemia z UPA.

Podejmując refleksję nad stosunkami polsko-ukraińskimi w czasie II wojny światowej, Rudnycki nie miał dostępu do źródeł, na podstawie których możemy dziś przedstawić ich w miarę całościowy obraz. Ale daleki był od interpretacji, że konflikt polsko-ukraiński to wypadkowa czynnika polskiego i ukraińskiego. Dostrzegał rolę obu okupantów, Niemców i Sowietów. Nie negował rzezi wołyńsko-galicyjskiej dokonanej przez UPA; przypominał też zabójstwa OUN na Ukraińcach. Co ciekawe, na emigracji nie spotkały go nieprzyjemności w związku z takimi poglądami i chęcią porozumienia z Polakami.

Gołębiewski miał gorzej. Żaden polski rząd emigracyjny nie był gotów na rozmowę z Ukraińcami. Nie godzono się, by Lwów oddać Ukraińcom, co blokowało wszelkie inicjatywy na emigracyjnym szczeblu politycznym do końca lat 70. Nie dyskutowano też o współpracy polskiego podziemia z „rezunami” w 1945 r.

Obaj, Kedryn i Gołębiewski, znaleźli za to powiernika w Jerzym Giedroyciu. Rudnycki opublikował w „Kulturze” artykuł o „białych krukach” – Polakach, którzy dążyli do współpracy z Ukraińcami. „Irka” korespondował z Giedroyciem w związku z polsko-ukraińską ugodą z 1945 r. W USA odnowił też ukraińskie znajomości wojenne (dodajmy, że jeszcze w latach 60. planował nawiązanie tych kontaktów, dla wspólnej walki z Sowietami). Brał udział w spotkaniach, korespondował z upowcami, opracowywał polsko-ukraińskie deklaracje antysowieckie.

Niepodległe

Okres 1989–1991 był przełomem – i dla Polski, i dla Ukrainy, która uzyskała niepodległość. Gołębiewski często przyjeżdżał teraz do Polski, ale nie wrócił na stałe; również Kedryn został na emigracji. Okrągły Stół polskiego konspiratora rozczarował. „Czy Polska jest niepodległa?” – pytał. Kedryn nie był tak radykalny: wspierał prezydentów Krawczuka i Kuczmę – podobnie jak większość ukraińskich antykomunistów w kraju i na emigracji, którzy uznali, że najważniejsze jest własne państwo, nawet jeśli rządzić ma nim nadal komunistyczna nomenklatura, która „przechwyciła” hasło niepodległości. Kedryn cieszył się więc z uniezależnienia od Rosji, stawiał na demokrację i kompromis w polityce. Niepokoiły go prowokacje ukraińskich nacjonalistów.

Gołębiewski wobec Polski miał dalej idące oczekiwania. Zarazem na czoło jego publicystyki i działalności wciąż wysuwały się stosunki polsko-ukraińskie. Chciał zorganizować na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim sesję naukową o porozumieniach z roku 1920 i 1945, co się nie powiodło. Bywał w Kijowie. Zaproponował uhonorowanie redaktorów „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego”, którego publicystą był Kedryn. W 1991 r. postulował, by polski rząd nadał prawa kombatanckie żołnierzom UPA – to wyobcowało go w środowisku polskich weteranów.

Idea

Kedryn-Rudnycki i Gołębiewski nie dożyli chwili, gdy – najpierw na przełomie 2004/2005 r. podczas Pomarańczowej Rewolucji, a potem podczas majdanowej Rewolucji Godności – ich idea znów stała się aktualna. Ukraiński dziennikarz zmarł w 1995 r., polski cichociemny rok później...

Ani Gołębiewski nie był typowym „panem”, ani Rudnycki typowym „rezunem”. Po stereotypowe epitety (autorstwa historyków Rafała Wnuka i Grzegorza Motyki) sięgnąłem, aby pokazać różne możliwości polsko-ukraińskiej współpracy.
Tak się wszak złożyło, że ukraiński intelektualista, którego krąg inspirował polskiego żołnierza przed wojną, po latach podziwiał i propagował jego dokonania w tej kwestii z okresu wojennego. ©

Autor jest historykiem, pracuje w oddziale IPN w Lublinie.

Biografie Gołębiewskiego (autorstwa J. Dudek) i Rudnyckiego (autorstwa M. Sawy) ukażą się w 2016 r. nakładem oddziału IPN w Lublinie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2015