Pamiętamy o naszych nauczycielach

Dziedzictwo Lwowa i uczelni Jana Kazimierza żyło, żyje i jeszcze długo będzie żyć we Wrocławiu.

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Nawiązując do tradycji lwowskiej uczelni, oddajemy hołd wielu wybitnym naukowcom, którzy przyjechali do Wrocławia po 1945 r. To było niesamowite zjawisko, bo oto decyzję przeniesienia się do zrujnowanego miasta i rozpoczęcia wszystkiego od nowa podjęli naukowcy już niemłodzi. Wystarczy wymienić profesora Stanisława Kulczyńskiego, który w chwili przybycia do Wrocławia kończył 50 lat, czy profesora Kamila Stefki, który uruchamiał we Wrocławiu Wydział Prawa i Administracji - miał wówczas 70 lat. Wydział Prawa szczególnie wiele zawdzięcza przybyszom ze Lwowa - było ich kilkunastu, kilku też przeniosło się z Wilna, ale to Lwów dominował.

Znakomita idea

Nawiązywanie do tradycji Uniwersytetu Jana Kazimierza nie jest nowym pomysłem, już przecież na samym początku, gdy nasza uczelnia wyrastała z gruzowiska, dwie okazałe sale nazwano imionami lwowskich naukowców: Oswalda Balzera oraz Romana Longchamps de Berier - ostatniego polskiego rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza.

Dziś możemy jednak powiedzieć, że o tę tradycję dba się coraz bardziej. Dowodem jest choćby to, że przed dwoma laty zwróciłem się do władz Uniwersytetu Jagiellońskiego z prośbą o wypożyczenie insygniów władzy rektorskiej Uniwersytetu Jana Kazimierza, które były przechowywane w muzeum UJ, po czym uroczyście wszedłem z nimi do naszej Auli Leopoldyńskiej. To pokazuje, jak jesteśmy dumni z tych korzeni. Osobiście bowiem czuję się w jakiejś mierze sukcesorem tego, co wypracował Uniwersytet Jana Kazimierza, i myślę, że podobnie na rzecz patrzą rektorzy innych wrocławskich uczelni. Dlatego, gdy 21 stycznia, w 350. rocznicę aktu założycielskiego lwowskiej uczelni, w paryskim kościele Paris-Saint Germain-des-Prés odsłonięta została tablica dziękczynna poświęcona Janowi Kazimierzowi i w pełnym ludzi kościele odprawiona została Msza św., byliśmy tam obecni, także po to, by pokazać, że potrafimy występować wspólnie i wspólnie patrzymy na naszych patronów. Temu ma też sprzyjać Wrocławska Unia Akademicka.

Idea zjednoczenia się wrocławskich uczelni to jednak nie tylko chęć powrotu do czasu sprzed decyzji komunistycznych władz - bo zaraz po 1945 r. we Wrocławiu była przecież jedna uczelnia - ale też idea jak najbardziej współczesna i europejska. W nowoczesnej Europie liczą się tylko silne ośrodki. Dlatego idea Unii Akademickiej jest znakomita. Uczelnie biorą w niej udział dobrowolnie i na równych prawach. Mam nadzieję, że choć dziś za wcześnie by o tym mówić, to za dziesięć-dwadzieścia lat będzie możliwa unifikacja.

Lwów też pamięta

Warto podkreślić, że ta pamięć i jej kultywowanie nie jest zjawiskiem jednostronnym. Także nasi lwowscy koledzy nawiązują do tradycji Uniwersytetu Jana Kazimierza. Z tego wynika współpraca między środowiskami akademickimi we Wrocławiu i we Lwowie. Kilka lat temu pojechałem do Lwowa i spotkałem się z tamtejszym kolegium dziekańsko-rektorskim i zaproponowałem, byśmy co roku obchodzili dni naszych uniwersytetów - raz we Wrocławiu, raz we Lwowie. Gdy lwowscy profesorowie przyjechali do nas, przywieźli kopię portretu profesora Balzera, we Lwowie odbyła się też jemu poświęcona wspaniała konferencja. Niedawno z okazji dni Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii delegacja ze Lwowa przywiozła nam kopię portretu prof. Stefki. Wiem też, że do dziś w Katedrze Chemii Nieorganicznej we Lwowie wisi zdjęcie prof. Włodzimierza Trzebiatowskiego, jej przedwojennego kierownika, który potem przeniósł się do Wrocławia. Minęły więc lata, a profesor Trzebiatowski jest nadal obecny w swoim pokoju, naprzeciw biurka, za którym siedział. To chyba najlepiej pokazuje, że społeczności akademickie obu miast nawzajem się szanują - tak jak przyznawane wzajemnie doktoraty honoris causa. Już kilku wrocławskich uczonych zostało tak uhonorowanych, my ostatnio nadaliśmy ten tytuł prof. Iwanowi Wakarczukowi, znakomitemu fizykowi, byłemu rektorowi Uniwersytetu Lwowskiego i byłemu ministrowi edukacji Ukrainy. Wreszcie, mam przed sobą periodyk "Wrocławsko-lwowskie zeszyty prawnicze". Pierwszy zeszyt, wydany we Wrocławiu, liczy 404 strony. Planujemy teraz wydanie kolejnego - tym razem we Lwowie.

Przed wielu laty, gdy granice między państwami były prawdziwymi przeszkodami, to środowiska akademickie jako pierwsze przełamywały podziały. Dziś nie ma między nami uprzedzeń, podejmujemy się z honorami we Wrocławiu i we Lwowie i wspólnie odwołujemy się do najlepszych doświadczeń poprzednich pokoleń.

Prof. Marek Bojarski jest rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje się w prawie karnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Wrocław - Lwów (6/2011)