Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nawiązując do tradycji lwowskiej uczelni, oddajemy hołd wielu wybitnym naukowcom, którzy przyjechali do Wrocławia po 1945 r. To było niesamowite zjawisko, bo oto decyzję przeniesienia się do zrujnowanego miasta i rozpoczęcia wszystkiego od nowa podjęli naukowcy już niemłodzi. Wystarczy wymienić profesora Stanisława Kulczyńskiego, który w chwili przybycia do Wrocławia kończył 50 lat, czy profesora Kamila Stefki, który uruchamiał we Wrocławiu Wydział Prawa i Administracji - miał wówczas 70 lat. Wydział Prawa szczególnie wiele zawdzięcza przybyszom ze Lwowa - było ich kilkunastu, kilku też przeniosło się z Wilna, ale to Lwów dominował.
Znakomita idea
Nawiązywanie do tradycji Uniwersytetu Jana Kazimierza nie jest nowym pomysłem, już przecież na samym początku, gdy nasza uczelnia wyrastała z gruzowiska, dwie okazałe sale nazwano imionami lwowskich naukowców: Oswalda Balzera oraz Romana Longchamps de Berier - ostatniego polskiego rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza.
Dziś możemy jednak powiedzieć, że o tę tradycję dba się coraz bardziej. Dowodem jest choćby to, że przed dwoma laty zwróciłem się do władz Uniwersytetu Jagiellońskiego z prośbą o wypożyczenie insygniów władzy rektorskiej Uniwersytetu Jana Kazimierza, które były przechowywane w muzeum UJ, po czym uroczyście wszedłem z nimi do naszej Auli Leopoldyńskiej. To pokazuje, jak jesteśmy dumni z tych korzeni. Osobiście bowiem czuję się w jakiejś mierze sukcesorem tego, co wypracował Uniwersytet Jana Kazimierza, i myślę, że podobnie na rzecz patrzą rektorzy innych wrocławskich uczelni. Dlatego, gdy 21 stycznia, w 350. rocznicę aktu założycielskiego lwowskiej uczelni, w paryskim kościele Paris-Saint Germain-des-Prés odsłonięta została tablica dziękczynna poświęcona Janowi Kazimierzowi i w pełnym ludzi kościele odprawiona została Msza św., byliśmy tam obecni, także po to, by pokazać, że potrafimy występować wspólnie i wspólnie patrzymy na naszych patronów. Temu ma też sprzyjać Wrocławska Unia Akademicka.
Idea zjednoczenia się wrocławskich uczelni to jednak nie tylko chęć powrotu do czasu sprzed decyzji komunistycznych władz - bo zaraz po 1945 r. we Wrocławiu była przecież jedna uczelnia - ale też idea jak najbardziej współczesna i europejska. W nowoczesnej Europie liczą się tylko silne ośrodki. Dlatego idea Unii Akademickiej jest znakomita. Uczelnie biorą w niej udział dobrowolnie i na równych prawach. Mam nadzieję, że choć dziś za wcześnie by o tym mówić, to za dziesięć-dwadzieścia lat będzie możliwa unifikacja.
Lwów też pamięta
Warto podkreślić, że ta pamięć i jej kultywowanie nie jest zjawiskiem jednostronnym. Także nasi lwowscy koledzy nawiązują do tradycji Uniwersytetu Jana Kazimierza. Z tego wynika współpraca między środowiskami akademickimi we Wrocławiu i we Lwowie. Kilka lat temu pojechałem do Lwowa i spotkałem się z tamtejszym kolegium dziekańsko-rektorskim i zaproponowałem, byśmy co roku obchodzili dni naszych uniwersytetów - raz we Wrocławiu, raz we Lwowie. Gdy lwowscy profesorowie przyjechali do nas, przywieźli kopię portretu profesora Balzera, we Lwowie odbyła się też jemu poświęcona wspaniała konferencja. Niedawno z okazji dni Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii delegacja ze Lwowa przywiozła nam kopię portretu prof. Stefki. Wiem też, że do dziś w Katedrze Chemii Nieorganicznej we Lwowie wisi zdjęcie prof. Włodzimierza Trzebiatowskiego, jej przedwojennego kierownika, który potem przeniósł się do Wrocławia. Minęły więc lata, a profesor Trzebiatowski jest nadal obecny w swoim pokoju, naprzeciw biurka, za którym siedział. To chyba najlepiej pokazuje, że społeczności akademickie obu miast nawzajem się szanują - tak jak przyznawane wzajemnie doktoraty honoris causa. Już kilku wrocławskich uczonych zostało tak uhonorowanych, my ostatnio nadaliśmy ten tytuł prof. Iwanowi Wakarczukowi, znakomitemu fizykowi, byłemu rektorowi Uniwersytetu Lwowskiego i byłemu ministrowi edukacji Ukrainy. Wreszcie, mam przed sobą periodyk "Wrocławsko-lwowskie zeszyty prawnicze". Pierwszy zeszyt, wydany we Wrocławiu, liczy 404 strony. Planujemy teraz wydanie kolejnego - tym razem we Lwowie.
Przed wielu laty, gdy granice między państwami były prawdziwymi przeszkodami, to środowiska akademickie jako pierwsze przełamywały podziały. Dziś nie ma między nami uprzedzeń, podejmujemy się z honorami we Wrocławiu i we Lwowie i wspólnie odwołujemy się do najlepszych doświadczeń poprzednich pokoleń.
Prof. Marek Bojarski jest rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje się w prawie karnym.