Osuwisko

Wczesna powieść Thomasa Bernharda ukazuje pisarza w pełni ukształtowanego. Już w "Zaburzeniu" (rok 1967) zaproponował on wyrazisty styl prozy, oparty na powtórzeniach zdań, opętańczych powrotach do słów kluczy, wreszcie niemal chorobliwym stopniowaniu przymiotników, jednoznacznie wskazujących, że ma w głębokim niepoważaniu istotę ludzką. Zły, gorszy, najgorszy - oto człowiek Bernharda.

03.11.2009

Czyta się kilka minut

W "Dawnych mistrzach" austriacki mistrz urazy szkalował odbiorców sztuki karnie i bezmyślnie przemierzających galerie Wiednia. W "Wymazywaniu" rozprawił się z wypartym przez Austriaków dziedzictwem nazistowskim. Wczesne "Zaburzenie" poświęcił natomiast petryfikacji obszaru zaburzonej ludzkiej psychiki.

Część pierwsza książki, będąca czymś na wzór dantejskiej przechadzki po wiejskim piekle austriackich dolin, utrwala pełną napięcia relację ojca lekarza i jego syna, którzy wędrują po kolejnych, nawiedzanych śmiercią i rozkładem obejściach. Lekarz nie tylko leczy swoich podopiecznych. Jest również depozytariuszem wiedzy o ich słabościach i podłościach, kimś na wzór laickiego spowiednika, który cierpliwie wysłuchuje narracji o bezwzględnym bezsensie kończących się właśnie egzystencji. Co ciekawe, ten spowiednik raczej potwierdza diagnozy swoich pacjentów, nie sili się na budowanie jakichś homo- i teodycei. Rozpad więzi międzyludzkich jest również udziałem jego rodziny. Syn, podpatrując pracę ojca, jednocześnie snuje wewnętrzny monolog o utracie wzajemnego zrozumienia.

Pochód ku ostatecznej nicości zatrzymuje się w momencie, kiedy trafiają do zamku księcia Sauraua. Druga część książki to wielki monolog owego sybaryty, który okaże się zniszczonym życiem, kruchym introwertykiem. Wszystko zostaje tu poddane drobiazgowej analizie pod kątem aberracji: freudowska figura ojca, który popełnia samobójstwo, wyprzedzając symboliczny mord, wątek relacji między Saurauem a jego synem, zwieńczony wizją destrukcji przybytku księcia, dokonanej przez "zaburzonego" potomka. Monolog rozwija się więc według brutalnej logiki patologii, jest opisem infekcji - tak Bernhard najogólniej traktuje proces wychowania zastępujący autentyczną bliskość i zrozumienie.

Mniej więcej to samo powiedział Philip Larkin w jednej frazie swojego wiersza "To może taki wierszyk": "Jebią ci życie mamcia z tatkiem, / Może i nie chcą, ale jebią" (tłumaczenie Jacka Dehnela). Obu twórców łączy też skłonność do wynoszenia nudy w rejony, gdzie staje się zasadą wszelkiego istnienia, przy czym Bernhard unika jak ognia humoru, w przeciwieństwie do dyskretnego uśmieszku Larkina. Cechą dystynktywną "Zaburzenia" jest powaga. Jeżeli czytelnik zgodzi się śledzić kalumnie księcia bez ironii, wtedy odsłoni się wielkość tej prozy.

Bernhard proponuje jakby odwrócenie Kafkowskiego "Zamku". Obserwujemy sytuację wewnątrz "zamku" ludzkiej psychiki, stajemy się uczestnikami procesu dezintegracji toczącego podmiot, który rości sobie prawo do regulacji rzeczywistości podług własnego projektu. W fantastycznych ustępach, kiedy Saurau odprawia kolejnych kandydatów do opieki nad swoim przybytkiem, "Zaburzenie" jako żywo przypomina kafkowską tropologię. Petentem jest tutaj książę - to on próbuje się czegoś dowiedzieć "we własnej sprawie" od odwiedzających go zarządców. Oni wypełniają jego życie treścią, są charakterologiami, które przymierza do siebie niczym drelich ogrodnika.

Powracająca w powieści wizja powodzi, zalewającej tereny przyzamkowe, czyni z księcia człowieka znajdującego się na osuwisku, który opada stopniowo w głąb własnych lęków i obsesji, na dno szaleństwa. Każda relacja z bliźnim to wzajemne wpędzanie się w otchłań. Kontakty z innymi, którzy oferują jedynie własny strach, rozpacz i pustkę, permanentnie podmywają naszą tożsamość. W życiu nie wydarza się nic zaskakującego, większość procesów to z góry określone zdążanie w stronę błota grobu.

Jeżeli przyjmiemy, że w "Zaburzeniu" autor określił swoje światoodczucie, jego kolejne książki okażą się jedynie zmianą kostiumu, paranoicznym niemal powtarzaniem formuły skrajnego pesymizmu. I poniekąd tak jest, ale czy wielkości pisarskiej nie można mierzyć przywiązaniem do wstrętu, jaki budzi egzystencja? Byłby w takim razie Bernhard mistrzem jednostajnego afektu, wyrobnikiem bólu i zgorzknienia. No i dochodzi do tego jego niewątpliwe osiągnięcie: styl. Tak narkotycznej, działającej niczym walec frazy powojenna proza niemieckojęzyczna nie miała znowu aż tak wiele. Sława Lisiecka, podobnie jak w przypadku "Wymazywania", potrafiła oddać tę siłę w polszczyźnie.

Thomas Bernhard, Zaburzenie

przeł. Sława Lisiecka, Warszawa 2009, Czytelnik, seria Nike

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2009