Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W spektakularnym pióropuszu i barwach wojennych, oczywiście. Geneza Frölunda Indians bierze się stąd, że są z zachodu Göteborga, więc westernowe skojarzenia z dawnych lat, a skoro nie kowboje, to kto? Więc od kilkudziesięciu lat są Indianami. Jednakowoż czasy się zmieniają i niektórzy się z nowymi czasami słabo rymują, na przykład tata Pippi Långstrump alias Fizi Pończoszanki. Przypomnę, że swego czasu był on królem, ale czyim królem, to już nie przypomnę...
Mecze hokejowe rozgrywają się w hali Scandinavium, nieopodal zgrupowania Willi Śmiesznotek oraz basenu o wdzięcznej nazwie Valhalla. Drugie największe miasto Szwecji wypełnia się wtedy Indianami. O dziwo, kibice hokejowego klubu Frölunda lubią bywać Indianami, co budzi kontrowersje. Jakiś czas temu właściciele i zarząd postanowili odświeżyć trącący myszką wizerunek i za okrągły milion szwedzkich koron wynajęli specjalistów od rebrandingu. Na początku lutego tego roku z wielką pompą odsłonięto nowe logo, mające skutkować tym, że od teraz będą dwie litery F składające się w literę H, co symbolizować ma otwartość, innowacyjność oraz hokej.
Kibice odrobinkę się zdenerwowali, i nie wahali się dać temu wyraz. Wyraz był niecenzuralny, powtarzany po wielekroć, na piśmie i w telefonach do zarządu. W efekcie po dwóch dniach nawałnicy wrócił stary wizerunek. Od razu przyznam, że książkę Szklarskich o heroicznej a beznadziejnej walce Dakotów czytałem kilkadziesiąt lat temu, całym dziecinnym serduszkiem będąc po stronie Indian, kibicowałem im zagorzale, czułem się członkiem ginącego plemienia. Jednak myślę, że na dłuższą metę również dni Indian z Göteborga są policzone. Albowiem – jak to mawiał Mahatma Ghandi – „z władzą jeszcze nikt nie wygrał”. ©