Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiadomość o odejściu Jerzego Gie droycia dotarła do mnie w Nowym Jorku, gdy byłem zaabsorbowany sprawami polityki zagranicznej w ramach moich obowiązków w Organizacji Narodów Zjednoczonych. A tak niedawno, zaledwie przed czterema miesiącami, 14 maja, prowadziliśmy z nim w Paryżu rozmowy na podobne tematy. I w tym przypadku, jak zawsze, występował jako animator, inspirator, krytyk wysuwający konkretne żądania. Przyjmowałem to z respektem, bowiem mimo kontrowersyjności niektórych jego poglądów, ceniłem niezmiernie oryginalność i niezależność jego sądów, odwagę myślenia, nieustające zaangażowanie w sprawy, które uważał na najważniejsze. W wielu dziedzinach położył wielkie zasługi, nie jest dotąd wystarczająco znany choćby jego zakulisowy wkład w wyjednanie przychylnej opinii noblowskiego jury, zarówno w przypadku literackiej nagrody Nobla dla Miłosza w 1980 roku, jak i nagrody pokojowej dla Wałęsy w 1983.
Nasza osobista znajomość z Jerzym Giedroyciem datowała się ledwie od 17 lat, wcześniej nie pozwoliły na to okoliczności, ale i w okresie ją poprzedzającym utrzymywaliśmy pośrednie kontakty. Od lat, jak wielu z nas, byłem i pozostanę jego dłużnikiem jako wydawcy eseistyki politycznej Juliusza Mieroszewskiego czy kanonu współczesnej literatury pięknej w postaci dzieł Gombrowicza, Miłosza, Herlinga-Grudzińskiego. A za jedno z najważniejszych dokonań Jerzego Giedroycia uważam ponad 130 “Zeszytów Historycznych”, edycji nie do przecenienia w zakresie najnowszej historii politycznej Polski; w latach 80. kilkakrotnie pisałem do nich teksty na zamówienie Redaktora.
Jerzy Giedroyc drażnił wielu, niekiedy świadomie, ale równocześnie pobudzał do myślenia. Nie mogłem się pogodzić z wieloma jego sądami, dotyczącymi Kościoła czy polskiego życia politycznego w ostatnim dziesięcioleciu, z jego kategorycznie negatywnym (na płaszczyźnie politycznej) stosunkiem do Stanów Zjednoczonych, ale będzie mi go niesłychanie brakowało. Dalsze życie polityczne i intelektualne wielu Polaków bez Jerzego Giedroycia bardzo trudne jest do wyobrażenia.
Notował: TF
Tekst pochodzi z archiwalnego numeru "Tygodnika Powszechnego" z 2000 roku.