Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Październikowy zmierzch zapada szybko. Przy pomniku Powstania Warszawskiego na warszawskim placu Krasińskich ustawiają się ludzie: harcerki, ściskające zapalone znicze; młodzi mężczyźni w panterkach; żołnierze. Nielicznie przechodzący turyści pytają ciekawie, co się dzieje. Grupa Koreańczyków uważnie wsłuchuje się w wyjaśnienia tłumaczki. Za chwilę z katedry polowej Wojska Polskiego – po przeciwnej stronie ulicy Długiej – przejdą ostatni z żołnierzy batalionu „Zośka”. Zacznie się apel poległych. Padną nazwiska. „Polegli na polu chwały!” – krzykną żołnierze z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. W cieniu monumentalnych figur pomnika zapłoną znicze. Trochę nierealnie, trochę magicznie. Czas wojowników, czas herosów – ale w tym wszystkim są oni: teraz już zaledwie garstka ostatnich z „Zośki”. Wciąż starają się trzymać prosto, jak gdyby nie potrzebowali lasek.
Uroczystości rocznicowe „Zośki” trwały trzy dni. Był patronat prezydenta Rzeczypospolitej, wojskowe posiłki, dziesiątki gości – teraz już głównie przyjaciół, pasjonatów, rodzin. Dla nich ważny był także pokaz specjalnie przygotowanego filmu o początkach batalionu i jego bohaterskiej drodze w Powstaniu. To ma być zaczątek filmu dłuższego – „zośkowcy” bardzo by chcieli, aby był gotowy na 70. rocznicę Powstania w przyszłym roku. Martwią się, bo czasu i sił jest coraz mniej, a problemem jest także – jak zawsze – brak funduszy.
Batalion „Parasol” też świętował – trochę wcześniej, pod koniec września. Był koncert, wspaniały tort ze znakiem Polski Walczącej, dużo ciepła i wspomnień. I tak samo jak u „zośkowców” – już tylko garstka ich, dawnych żołnierzy.
Bataliony „Parasol” i „Zośka” utworzono 70 lat temu: „Parasol” 1 sierpnia 1943 r., „Zośkę” 1 września 1943 r. Żołnierze, wywodzący się w większości z harcerskich Szarych Szeregów, zostali podporządkowani Kedywowi, czyli Kierownictwu Dywersji AK. Przed Powstaniem brali udział w najtrudniejszych akcjach podziemia. Potem, w sierpniu – wrześniu 1944 r., walczyli tam, gdzie było najtrudniej: Wola, Stare Miasto, Czerniaków... Stali się legendą, nawet wśród Niemców pacyfikujących Powstanie.
Ich spadkobiercami są dziś komandosi z Lublińca. A pamięć o nich kultywuje też Grupa Historyczna „Zgrupowanie Radosław”. Dzięki nim – ta pamięć trwa.