Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W SN jest dziś bałagan, do którego doprowadziły zmiany w prawie przeforsowane przez PiS. Sędziowie mający powyżej 65 lat nie akceptują zsyłki na przymusowe emerytury. Jest wśród nich także Gersdorf, która wedle oficjalnego stanowiska PiS stała się emerytką sędziowską i przestała kierować sądem. Szkopuł w tym, że w konstytucji jest zapis o trwającej sześć lat kadencji pierwszego prezesa, zgodnie z tym Gersdorf powinna skończyć misję w 2020 r. Politycy PiS nie chcieli o tym słyszeć – do czasu.
Kilka dni temu niespodziewanie odwiedził ją premier Mateusz Morawiecki. I złożył konkretną ofertę. PiS miałoby tak zmienić swe własne przepisy, aby Gersdorf pozostała na stanowisku. Inni sędziowie 65+ teoretycznie mogliby również pozostać, ale będą kuszeni do odejścia wyższymi emeryturami. Cel jest oczywisty – zatrzymać postępowanie Komisji Europejskiej, która w poniedziałek skierowała sprawę ustaw sądowych do unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Morawiecki ma wsparcie Kaczyńskiego, który pierwotnie miał nawet uczestniczyć w spotkaniu z Gersdorf. Ale – wbrew pozorom – to nie gwarantuje premierowi sukcesu.
Po pierwsze, kompromis oznaczałby ograniczenie władzy prezydenta nad Sądem Najwyższym. Tymczasem Andrzej Duda wyraźnie prze do konfrontacji, podobnie zresztą jak minister Zbigniew Ziobro. Prezydent powołał na dniach dziesięciu nowych sędziów SN, w większości ludzi Ziobry. W obozie władzy mówi się o taktycznym sojuszu obu polityków, którzy jeszcze kilka miesięcy temu ostro ze sobą walczyli o władzę nad sądami.Także Gersdorf jest pod presją. Duża część sędziów SN nie chce słyszeć o układach z władzą, którą oskarżają o łamanie konstytucji. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.
Czytaj także: Komiwojażer dobrej zmiany: Andrzej Stankiewicz o Mateuszu Morawieckim