Osiemdziesiąt procent sukcesu

Od prawie 21 lat w Katolickim Ośrodku Dom Nadziei w Bytomiu z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu walczą nastolatki. – To moi parafianie – mówi dyrektor ośrodka.

20.08.2016

Czyta się kilka minut

Ksiądz Bogdan Peć, dyrektor Katolickiego Ośrodka Dom Nadziei w Bytomiu, styczeń 2014 r. / Fot. Dawid Chalimoniuk / AGENCJA GAZETA
Ksiądz Bogdan Peć, dyrektor Katolickiego Ośrodka Dom Nadziei w Bytomiu, styczeń 2014 r. / Fot. Dawid Chalimoniuk / AGENCJA GAZETA

Jestem tutaj, ponieważ nie mogę już dłużej uciekać od samego siebie – to pierwsze zdanie, od którego rozpoczynają dzień. Filozofię Społeczności Terapeutycznej tworzy kilka zdań. – W tym Domu jestem cząstką społeczności, dzieląc z moimi rówieśnikami cele i codzienny trud. Jeżeli nie zaufam innym, będę sam – recytują codziennie ku przestrodze. Celem jest zmiana negatywnych wzorów zachowań, myślenia i odczuwania oraz rozwijanie odpowiedzialności i zmiana stylu życia.

Ksiądz dyrektor

Południe, dzielnica Bobrek. Drzwi otwiera uśmiechnięta dziewczyna z miotłą. W kuchni i jadalni, w której za chwilę podadzą żur i kotleta po szwajcarsku, krząta się kilka osób. Dyrektor ośrodka pojawia się w bawełnianym t-shircie.

– Dzisiaj młodzież mniej się z tym wszystkim kryje niż dziesięć lat temu. Często mówią wprost: biorę, bo dopalacze są fajne. Dużego oporu przed przyznaniem się nie mają, ale kiedy rodzice zaczynają szukać wsparcia, to dzieci, tak samo jak dorośli, wzbraniają się przed terapią, twierdzą, że nie mają problemu – mówi ks. Bogdan Peć.

Duchowny jest misjonarzem Świętej Rodziny, specjalistą terapii uzależnień, psychoterapeutą, fundraiserem. Do kierowanego przez niego ośrodka trafiają uzależnieni z całego kraju. Najmłodsi mają 14, najstarsi 21 lat. – W uzależnienie mogą popaść dzieci zarówno z biednych, jak i bogatych domów. Nasi wychowankowie nie są z rodzin patologicznych, z głębokim alkoholizmem czy przemocą domową. To są młodzi ludzie z rodzin o średnim lub wyższym statusie społecznym – dodaje ks. Peć.

Kolejka

Dom Nadziei ma status szpitala. Leczenie jest długie – pacjent spędza w nim rok. Na miejsce czeka się kilka miesięcy. Obecnie w kolejce jest 15 osób. W tej chwili z uzależnieniem zmaga się w ośrodku 18 dziewcząt i chłopców, ale zdarzają się miesiące, że przebywa w nim 25 osób. Zwykle mają po 17 i 18 lat. Od połowy lat 90. przez ośrodek przewinęło się ok. 2 tys. pacjentów.

– Często zaczyna się od alkoholu, marihuany. Niestety wiele dzieci sięga po wódkę i środki psychoaktywne bardzo wcześnie. Niekiedy inicjacja odbywa się w wieku 11-12 lat – mówi ks. Peć. Szkolne stresy, problemy w rodzinie, koledzy namówili, zwykła ciekawość – tak sami tłumaczą. Koszt poprawy samopoczucia nie jest wysoki. Opakowanie dopalacza w postaci proszku albo suszu za 15 zł starczy na trzy-cztery zażycia. – Młodzież składa zamówienie w internecie, a kurier dostarcza przesyłkę do domu. Tak przybywa uzależnionych – mówi dyrektor.

– Były narkotyki, alkohol, wszelkiego rodzaju substancje. Nie dojdzie do tego więcej – zapewnia jeden z przebywających w ośrodku nastolatków.

Zaufanie i nadzieja to, jak powtarza ks. Peć, 80 proc. sukcesu w leczeniu osób uzależnionych. – Zdarza się, że po miesiącu czy dwóch ojciec i matka dzwonią z prośbą o modlitwę, bo syn lub córka po powrocie do domu przedawkowali i zmarli. Takich przypadków w ciągu 21 lat było kilkanaście – mówi.

Sąsiedzi

Dom Nadziei powstał z inicjatywy ks. Pecia w 1995 r. Wtedy przyjęli pierwszego pacjenta i dostali wsparcie z resortu zdrowia. Ponad stuletni, pochodzący z przełomu XIX i XX w. obiekt jest w dobrym stanie technicznym. Nie zaszkodziły mu nawet silne wstrząsy pokopalnianie, które w Bytomiu są codziennością. – Jak kilka lat temu było tąpnięcie w sąsiednim Karbiu na głębokości 700 m pod ziemią, to wszystko wokół drgało, ale u nas nic złego się nie stało – dodaje dyrektor.

Jest zadowolony z relacji sąsiedzkich. – Nigdy nie doświadczyliśmy żadnych złych rzeczy ze strony mieszkańców. Z sąsiadami, z jednego i drugiego podwórka, – jesteśmy zaprzyjaźnieni – zapewnia. Podejmuje ten temat, bo – jak dodaje – dzielnica Bobrek nie kojarzy się dobrze. Duże bezrobocie, degradacja otoczenia. Dzielnica, podobnie jak cały Bytom, boleśnie odczuła proces restrukturyzacji przemysłu. W całym mieście zamkniętych zostało pięć kopalń oraz wiele innych zakładów. Zniknęło od 30 do 50 tys. miejsc pracy na 170 tys. mieszkańców. – Od 21 lat piłka notorycznie ląduje poza ogrodzeniem na podwórku sąsiada, a ten od 21 lat bez słowa przerzuca ją na naszą stronę – mówi ks. Peć.

– Zwykle ich widzę, jak czegoś uczą się w ogródku – opowiada starsza kobieta wieszająca pranie na sąsiedniej posesji.

Terapia

Pobyt w ośrodku, jak oceniają podopieczni, jest długi i trudny. Poprzedza go deklaracja młodego pacjenta, że przyjechał tutaj z własnej woli. Przed rozpoczęciem terapii podpisuje pisemną zgodę. – Przychodzi i mówi: chcę tutaj być. Nie przyjmujemy nikogo, kto powie: nie chcę, ale rodzice mnie przysłali. Nawet małolat musi wyrazić zgodę – dodaje ks. Peć.

Każdy po przyjeździe przechodzi komisyjną kontrolę. Tak na wszelki wypadek, gdyby chciał coś przemycić. Nastolatki mieszkają w kilkuosobowych pokojach. Dzień rozpoczyna się od szybkiego słania łóżek, mycia zębów i rozgrzewki. Potem śniadanie, spotkanie poranne, sprzątanie domu, obiad. – W czasie wolnym idziemy na boisko szkolne pograć w piłkę. Przed terapią w ogóle mi to do głowy nie przyszło, a teraz gramy codziennie – mówi jeden z nich.

Każdego wieczora opowiadają o swoich sukcesach i porażkach. W czasie wolnym są karty, koszykówka. Można odnieść wrażenie, że zaplanowana jest każda minuta.

Tutaj spędzają także święta z rodzicami. – Często są to dla nich najlepsze święta w życiu, bo rodzice tutaj bardziej się starają. Niektórzy dopiero uczą się, jak świętować. Proponujemy też terapię rodzinną. To ważne, bo jeżeli młody człowiek się zmienia, a rodzice nie, to jak oni będą mu pomagać po opuszczeniu ośrodka? – pyta ks. Peć.

Społeczność

Uzależnieni tworzą w ośrodku społeczność terapeutyczną, która cieszy się niemałą samodzielnością. Każdy pacjent sprawuje jakąś funkcję, do której przypisane są określone zadania. Na czele tej niewielkiej zhierarchizowanej społeczności stoi prezes. Podlegają mu gospodarz domu, ogrodnik, kaplicowy, pracz, pisarz, kotłowy czy szef SON-u, czyli Służby Ochrony Nadziei, który musi mieć oko m.in. na szatnię. Problemy rozwiązuje tzw. roszczeniowy, pieniędzy pilnuje tzw. kasetkowy, pracę wyznacza kierownik pracy, a o tym, kto ma obierać ziemniaki w kuchni, decyduje kierownik kuchni. – Miód-malina, obiady jak u MasterChefa – oceniają kuchnię pana Irka.

 – Na początku jest bardzo ciężko, ale jeśli uda się przełamać, przyzwyczaić się do grupy, to z czasem jest łatwiej. Potem byle do przodu. Po dwóch miesiącach można telewizję oglądać, posłuchać muzyki, poćwiczyć na siłowni – dodają nastolatki.

– Bardzo duży nacisk kładziemy na modlitwę, to jest katolicki ośrodek i modlimy się codziennie rano, po południu i wieczorem – zapewniają posługujący w czasie mszy dwaj ministranci i kaplicowy.

W niewielkiej kaplicy odprawiane są msze, jest spowiedź, organizowane są dni skupienia. Od czasu do czasu uczestniczą w pieszych pielgrzymkach. Ks. Peć podkreśla, że podopieczni nie są zmuszani do udziału w praktykach religijnych. – Jak dotąd, nie spotykaliśmy się z odmową. Sami prowadzą modlitwy, odmawiają „Koronkę do Miłosierdzia Bożego” i „Anioł Pański”, przygotowują mszę świętą, czytają Pismo Święte. To raczej ja ich muszę niekiedy powstrzymywać, tylu jest chętnych, żeby zostać ministrantem – uśmiecha się.

A problemy? Niektórzy nie trzymają się zasad. – Wtedy mówimy: my nie chcieliśmy cię tutaj, to ty tutaj przyszedłeś. Jak ci się coś nie podoba, nikt cię tu nie trzyma. Tu nie ma zamków. Dlatego nie odnotowujemy awantur i przemocy, nie walczymy ze sobą. Naszą rolą nie jest ich kontrolować, karać – dodaje dyrektor ośrodka.

Diagnoza

Ośrodek specjalizuje się w leczeniu podwójnej diagnozy. Podwójna diagnoza, jak tłumaczy ks. Peć, to podwójne rozpoznanie, czyli uzależnienie, na które nakłada się np. jakieś zaburzenie psychiczne, m.in. schizofrenia, choroby depresyjne, choroby maniakalno-depresyjne.

– Praca z pacjentem z podwójną diagnozą jest o tyle trudna, że my nie wiemy, czy zachowanie pacjenta wynika z jego uzależnienia, czy też uzależnienie pacjenta wynika z jego zaburzeń psychicznych. Takich nieletnich pacjentów jest coraz więcej – wskazuje.

Z obserwacji pracujących w ośrodku terapeutów wynika, że wzrost liczby pacjentów z podwójną diagnozą może mieć związek z upowszechnieniem się dopalaczy. – W latach 2009 i 2010 zaczęły do nas trafiać osoby po zażyciu dopalaczy. Obecnie każdy pacjent, który do nas przychodzi na terapię, miał kontakt z dopalaczami – dodaje.

– Dopalacze zawierają substancje o nieznanym działaniu i nie wiadomo dokładnie, jaki jest ich wpływ na centralny układ nerwowy. Dawniej pacjent z psychozą amfetaminową – leczony w ośrodku lekami – po dwóch–trzech miesiącach wracał do siebie. Obecnie tak nie jest. Zdarza się, że młodzi ludzie wychodzą z tym samym rozpoznaniem, ale coś zadziało się w układzie nerwowym, coś nie do wyeliminowania – alarmuje.

Dystans

W 1991 r. po święceniach ks. Peć został wysłany do parafii Świętej Rodziny w Gliwicach, na której terenie znajdował się wówczas niewielki oddział psychiatryczny – filia szpitala w Toszku. Pewnego razu ordynator poprosił o kapelana. Ks. Peć był wówczas wikarym.

Następnie trafił do ośrodka dla narkomanów w Gliwicach, gdzie pracował przez dwa lata. – Zgłaszało się dużo nieletnich, którym musieliśmy odmawiać. Pomyśleliśmy z częścią terapeutów, że fajnie byłoby stworzyć placówkę dla dzieci – mówi.
We wrześniu będą świętować 21 lat istnienia. – Takiego momentu, żebym pomyślał, że rzucam to wszystko, nie miałem. Tylko takie małe smutki – mówi.

W ośrodku pracuje kilkunastu terapeutów, dwóch lekarzy, pielęgniarka, kucharz, dwie osoby w dziale fundraisingu. Nikt w ośrodku nie mieszka, bo trzeba mieć dystans.

Na leczenie młodzieży, utrzymanie ośrodka, wynagrodzenia dla pracowników, terapię, zakup leków otrzymują rocznie z NFZ ok. 750 tys. zł. – Z jednego procenta pozyskaliśmy ok. 520 tys. zł, jesteśmy w pierwszej setce organizacji pod względem wysokości zebranych pieniędzy – dodają.

Obaw jednak nie brakuje: – W przyszłym roku możemy dostać mniej pieniędzy. Okazuje się, że agencja taryfikacji świadczeń medycznych stworzyła wytyczną dla ministra zdrowia, która zakłada, że osobodzień zmniejszy dla nas o 10 proc. Chciałbym, żeby czasami coś z nami konsultowano.

Opór

Trzy lata temu, kiedy ks. Peć znalazł teren pod budowę nowej, większej siedziby, spotkał się z oporem. – Zamierzaliśmy się budować na działce odkupionej od parafii w Stolarzowicach (dzielnica Bytomia), ale pojawiły się dość mocne protesty tamtejszych mieszkańców. Bo niby z Bobrka patologia przyjedzie – mówi.

Pomysł upadł, gdyż nie udało się pozyskać funduszy z Unii Europejskiej. Rozbudowa obecnej siedziby również nie jest już brana pod uwagę. Przeszkodą jest choćby solidny bunkier z czasów II wojny światowej w sąsiedztwie.

Od niedawna ośrodek poszukuje większego obiektu do modernizacji. Chcieliby stworzyć ok. 30 miejsc. – To może być likwidowana szkoła czy poradnia – mówi dyrektor. Zaraz jednak dodaje, że Bobrka nie zamierzają się pozbywać. Po przeprowadzce otworzą w nim poradnię zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2016