Orgia?

Lat mam więcej niż zmęczone życiem, dojrzałe bohaterki, ale może? W końcu chodzi o czytanie, a nie o udanie się za zamknięte drzwi sypialni. Do księgarni internetowej mnie, mimo podeszłego wieku, wpuszczą.

16.09.2013

Czyta się kilka minut

Wakacyjne szukanie książek na czytnik, chcąc nie chcąc, zamieniłam w badanie uczestniczące rynku czytelniczego. Zacznijmy od tego, że mam potrzeby nietypowe: jestem na bieżąco z półką „proza, esej, poezja 2012”, mniej więcej nadążam za „proza 2013” i pragnę czegoś więcej. W grę wchodzi literatura polska, tłumaczeń legalnie nie da się nabyć przez internet za granicą.

Kupić. Chomiki, czyli pirackie zasoby plików, nie oferują niemal nic z tego, co ewentualnie uznaję za warte zapomnienia, iż sama wolę, by za moje książki czytelnicy płacili. Przeglądam wobec tego sklepy internetowe. Klikam: „proza”, „powieść”, „proza współczesna”. Omijam wzrokiem pierwsze strony pełne niejakiego Greya i tego drugiego, który ma leczący dotyk. Tłusta zapowiedź ponad tysiąca pozycji nastawia mnie optymistycznie. Klikam, pędzę, poznaję. Okładka po okładce, nieznane nazwisko po nieznanym nazwisku, opis po opisie. Podchodzę do sprawy metodycznie – mam wakacje, lekcje odrobione, koleżanki po fachu piszą w grubych książkach, iż czas docenić twórczość popularną. Pojechać nad rozlewiska, nie wynosić się ponad potrzeby zwykłych ludzi, zagospodarowane przez twórców seriali, a nie przemądrzałych prozaików piszących dla garstki krytyków i absolwentów polonistyki.

Pierwsza dwudziestka kobiecych nóg, ust, włosów może liczyć na moją dobrą wolę. Co prawda sama wygłaszałam 20 lat temu wykłady o nagannej fragmentaryzacji ciała dokonywanej w popkulturze, ale co tam, mogę się nie znać. Skoro sprzedają się okładki błyszczące, eksponujące ładne nogi w ładnych butach, należy zajrzeć do środka. Mijam setkę ofert, gdzieniegdzie rozpoznając tytuły przeczytanych pół roku temu książek z głównego nurtu i sporo tak zwanej prozy gatunkowej – kryminałów, sensacji, fantasy. Po kolejnym kwadransie surfowania tęsknię za realną księgarnią, bo jednak mniej czasu zajmuje ominięcie stołów z top 10 i regałów z poszczególnymi gatunkami niż przerzucanie wirtualnych ofert.

On-line wszystko stłoczone i niewyspecyfikowane. Tytuły skrojone wokół kilku skojarzeń. Po pierwsze – wyjazdy w ładne miejsce, Mazury, Toskania i inna -ania lub -orka. Morze, jezioro, las, prowincja. Szyderczy zwrot w obszarze zwanym literaturą miejsca lub małych ojczyzn. Drugie, że tak się wyrażę, pole semantyczne – chuć. Pragnienia, pożądania, spełnienia, perwersje. Często w autobiograficznym sosie, czyli kolejny szyderczy zwrot w obszarze tym razem intymistyki. W sumie najwięcej chyba kombinacji ze słowami „dotyk” i „łóżko”. Ożywiam się. Zatrzymuję przy opisach. Niech tam. Spróbuję. Opisy jakby spod ręki tej samej osoby. „Młoda bohaterka spotyka niesamowicie przystojnego, zamożnego, tajemniczego mężczyznę i postanawia z nim stracić cnotę. Nie przypuszcza, co czeka ją za zamkniętymi drzwiami sypialni”. Inny wariant: „Dojrzała, zmęczona życiem trzydziestolatka wyjeżdża na prowincję, żeby zastanowić się nad sobą. Tam spotyka niesamowicie przystojnego, zamożnego, tajemniczego mężczyznę i postanawia z nim spróbować odzyskać cnotę. Nie przypuszcza, co czeka ją za zamkniętymi drzwiami sypialni”. Lat mam więcej niż te zmęczone życiem, dojrzałe bohaterki, ale może? W końcu chodzi o czytanie, a nie o udanie się za zamknięte drzwi sypialni. Do księgarni internetowej mnie, mimo podeszłego wieku, wpuszczą.

Próbuję. Druga setka. „Poglądy bohaterek bliskie są wielu kobietom, ale nie wszystkie mamy odwagę wcielać je w życie”. Nie wierzę własnym zmysłom, reagującym podrażnieniem zamiast projektowanego przez wydawców podniecenia czytelniczo-erotycznego. Opis okładkowy zwraca się do mnie: „nie wszystkie mamy odwagę”, dając szansę na wejście we wspólnotę odważnych. Migrujących na prowincję, do winnic, do cudzego łóżka.

Przelatuję przez kolejną setkę, boli mnie nadgarstek od klikania, ale doceniam fakt, że to nie schody w EMPiK-u. Kupię cokolwiek, byle usprawiedliwić czas spędzony przy komputerze. Jestem blisko. Już, już. Nie, nie dam trzech dych za żałosną obietnicę wprowadzenia do sypialni, w której poznam prawdziwą naturę kobiety. Nie dam rady tego czytać. Wpadam w rozpacz. Co za alienujące odczucie! Nawet gdyby groziło mi wykluczenie z grona postępowych, zorientowanych w bieżących trendach krytyczek – nie udźwignę wezwania do uwolnienia pragnień. Nie zakiszę ogórków z bohaterkami ciepłych sag, nie spróbuję papierowego sado-maso.

Jesteśmy w momencie przełomowym. Przełom nie polega jednak na otwarciu, lecz na dorżnięciu. Były w ostatnich czasach fale mód: na wilki-wilkołaki, wampiry, nieziemskie stwory. Nadciągnęła erotyka i prowincja. W każdej z tych fal tkwi potencjał pozytywny. Na przykład wilki mogą uwalniać zablokowaną dzikość, a wampiry oswajać inność. Bogaci mężczyźni pobudzać do fantazjowania. Dom na wsi dowartościować firmy dostarczające wodę i gaz do naszego miejskiego mieszkania. Każdy z tych scenariuszy – metamorfozy w dzikie stwory, wyprowadzki, łagodne przekraczanie zakazów (choć nie wiem jakich) – ma sens, ale póki stanowi jedną z propozycji. Spod wielkiej góry wspaniałych, ekscytujących, pokrzepiających, wymagających odwagi fabuł nie widać świata i zieje nudą.

Zestawiam dwa nurty prozy kobiecej, pozornie bardzo od siebie różne. Traktuję je lekceważąco, wstępując na dobrze wydeptane ścieżki krytyczne. Robię to celowo, uważam bowiem, że mamy do czynienia z absurdem eksploatacji wątków, które pod naporem ledwie zipią. Kto żyw i piśmienny, chce napisać coś z głębi serca lub z wnętrza sypialni. Poczciwie lub obscenicznie. Rezultat jest podobny – poczciwy. Dałabym temu spokój, gdyby nie fakt, iż ta góra dobrych intencji, piętrzona w fabrykach wydawniczo-marketingowych, zasłania w mojej przeglądarce internetowej całą resztę.

Życie erotyczne i domowe bohaterów wpływa pozytywnie na sprzedaż książki. Być może nawet działa tu prawo ekonomii: im więcej, tym lepiej. Obawiam się jednak, że ten potencjał wycieka. Jeszcze kilkaset „budzących niepokój” lub „kojących” historyjek, a nie będziemy w stanie wziąć do ręki najlepiej nawet napisanej prozy obyczajowej z wątkami erotycznymi.

Za dwa sezony będzie trzeba postawić na coś innego. Każdy region w Polsce doczeka się trylogii o owocnej przeprowadzce, każda konfiguracja seksualna zostanie ośmieszona nieporadnym opisem. Boję się, że nikt nie zechce korzystać z wczasów agroturystycznych, możliwe też, że zaprzestaniemy uprawiania seksu. Pisarze, uparcie ich nazywam z braku lepszej nazwy, głównonurtowi zostaną zmuszeni do pisania powieści uniwersalnych, a wszyscy wiemy, jak to słowo staje ością w gardle. Generalnie szykuje się niezły przewrót, tylko amerykańscy scenarzyści serialowi mogliby coś poradzić na mdlącą nudę. Ratunku! Wydawcy, zwolnijcie trochę, dajcie szanse jakimś innym tematom, w przeciwnym razie kolejną pięciolatkę widzę jako aseksualną i antyrodzinną.

Tak więc korzystając z ostatniej szansy, zabrałam się za pisanie swojej wersji powieści dla osób bez zahamowań. Nie wiem, czy z nią zdążę, czy ktokolwiek mnie kupi. Nie wiem, w jakich rolach obsadzić bohaterki i bohaterów, ani nawet gdzie powinni zamieszkać. Po wakacyjnym przeglądzie literackim czuję pustkę, czczość i ogłupienie, jak po niespełnionej obietnicy orgii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2013