Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Skierowany na ręce prezydenta Kwaśniewskiego i opublikowany w „Rzeczpospolitej” (z 15 marca) apel kilkudziesięciu intelektualistów - którzy postulują, by po szoku wywołanym aferą Rywina zmienić ordynację w wyborach do Sejmu - leje miód na serce tych wszystkich, którzy od lat wskazują na obecną ordynację, jako na źródło zepsucia obyczajów w polskiej polityce. Jeśli dzięki temu apelowi istotnie uda się doprowadzić do poważnej debaty na temat zmiany mechanizmów władzy, to warto od razu zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Autorzy apelu piszą: „Sprawdzoną w najlepiej funkcjonujących demokracjach świata drogą (...) jest ordynacja oparta na jednomandatowych okręgach wyborczych i głosowaniu większościowym, według zasady jeden okręg wyborczy - jeden poseł”. To prawda, ale nie cała.
Po pierwsze, sama ordynacja większościowa bynajmniej nie przesądza, że o składzie parlamentu nie będą decydować centrale partyjne i partyjni funkcjonariusze. Wiara w zwycięstwo niezależnych kandydatów jest szkodliwym mitem. Decydujące znaczenie dla „obywatelskości” demokracji ma to, kto ma prawo zgłosić kandydata liczącej się partii w każdym z okręgów wyborczych. Jeśli, wzorem brytyjskim, pozostawić tę władzę partyjnym centralom, uzależnią one posłów od siebie jeszcze bardziej niż dziś... Owszem, rządy będą pewnie sprawniejsze, ale kosztem dalszej centralizacji państwa. Z kolei w USA władza partii jest znikoma, gdyż to prawybory przesądzają, kto jest kandydatem republikanów, a kto demokratów - i kongresmeni utrzymują ścisłe kontakty z obywatelami. Ale to nie oni decydują o sprawności amerykańskiego rządu, lecz prezydent - wybierany w powszechnym głosowaniu. O ile rozwiązanie brytyjskie nie jest więc zachęcające, to amerykańskie jest u nas niemożliwe do skopiowania bez naprawdę głębokiej rewolucji (inna sprawa, że wprowadzenie ordynacji większościowej wymagałoby zmiany konstytucji).
Apel intelektualistów może być natomiast impulsem do wprowadzenia w Polsce takiej ordynacji, która jest zgodna z konstytucją, a która wprowadza i jednomandatowe okręgi wyborcze, i zmusza partie do otwarcia się na aktywnych obywateli. Taką ordynacją jest stosowany w Niemczech spersonalizowany system proporcjonalny: to subtelny mechanizm, bardzo dobrze pasujący do naszych realiów. Jeśli więc temat został już publicznie wywołany, i jeśli na fali szoku po aferze Rywina jest dobra atmosfera do dyskusji o naprawie Rzeczpospolitej, to warto podyskutować przede wszystkim o tym niemieckim „majstersztyku demokracji”. To on najbardziej spełnić może oczekiwania autorów apelu.